Strony

czwartek, 25 lutego 2016

Rozdział XXIII + sprawdzam obecność !!! <333


*miesiąc później*

***
- Mogę?- zdjęłam słuchawki z uszu i popatrzyłam w drzwi od mojego pokoju. W przejściu stała moja mama, przytaknęłam lekko głową na co kobieta weszła do środka. Usiadła obok mnie na parapecie.
- Jak się czujesz?- spytała na co ja się lekko zdziwiłam, niezbyt rozumiem jej pytanie.
- Dobrze, czemu miało by być inaczej?- rodzicielka westchnęła.
- Lu, razem z tatą bardzo się cieszymy że nas odwiedziłaś, że tak dobrze zareagowałaś na to jaka jest prawda. Nawet nie wiesz jak bardzo nam ulżyło gdy się dowiedziałaś i nie znienawidziłaś nas za te wszystkie lata kłamstw. Bardzo za tobą tęskniliśmy i jesteśmy szczęśliwi, że postanowiłaś tu przyjechać, że mamy taki dobry kontakt.
- Niezbyt rozumiem co chcesz przez to powiedzieć- nadal tego nie rozumiem, nie rozumiem co ona chce mi przekazać.
- Zawsze marzyłam o chwili gdy dowiesz się prawdy, że będziemy mieć taki dobry kontakt, że zamieszkasz razem ze mną i tatą tutaj, we Włoszech. Jednak oboje bardzo się o ciebie martwimy, widzimy że nie jest ci tu dobrze.
- Ale to nieprawda, mamo czuje się tutaj bardzo dobrze, na prawdę- szczerze? Tak jest mi tu dobrze, jednak ciągle myślę o Buenos Aires, Violi, Leonie, Naty, Studiu i przede wszystkim o Federico.
- Słuchaj kochanie, ja nie wiem i jeśli nie chcesz mi powiedzieć to nie będę nalegać byś mi powiedziała dlaczego zerwałaś z Federico, dlaczego wyjechałaś z dnia na dzień z Argentyny, bo nie uwierzę że zrobiłaś to tylko dlatego, że dowiedziałaś się prawdy. Nie wiem co Federico ci zrobił, bo jestem pewna że musiał cię bardzo mocno skrzywdzić że aż z nim zerwałaś, ale jestem pewna że pomimo tego nadal go kochasz.
- Mamo, ja i Federico to skończony temat, nic nas już nie łączy-starałam się przekonać rodzicielkę do tego ale na marne.
- Ludmi mnie możesz oszukiwać, ale nie oszukuj samej siebie. Obie dobrze wiemy, że Federico mimo błędów, które popełnia bardzo mocno cię kocha i jest dobrym człowiekiem. Jestem też w stu procentach pewna, że ty też go kochasz i bardzo za nim tęsknisz. Może ty tego nie widzisz, ale ja z tatą tak, widzimy jak z każdym kolejnym dniem odkąd tu jesteś stajesz się coraz smutniejsza, coraz bardziej za nim tęsknisz. Rozumiem, że Federico zapewne bardzo cię skrzywdził, ale według mnie jeśli go kochasz to powinnaś dać mu szansę, zobaczysz czy rzeczywiście jesteście sobie pisani, chociaż ja osobiście uważam że tak- zaśmiała się. Już sama nie wiem co mam myśleć. Mama ma rację, doskonale wiem że Federico jest dobrym człowiekiem, chłopakiem idealnym. Ale wtedy jak oskarżył mnie o zdradę...To mnie zabolało. Racja kocham go, kocham go całym sercem i nie potrafię dłużej bez niego żyć, ale z drugiej strony jest mi przykro że wtedy tak się wobec mnie zachował.
- Nie wiem mamo, przemyślę to jeszcze- uśmiechnęłam się do rodzicielki, co ta odwzajemniła. Chciała coś chyba jeszcze powiedzieć, ale przerwał jej dźwięk mojego telefonu. Wyjęłam go z kieszeni, dzwoniła do mnie Violetta, nacisnęłam więc zieloną słuchawkę.
-Hej Vils- przywitałam wesoło przyjaciółkę ale jak tylko usłyszałam że dziewczyna płaczę, uśmiech zszedł mi z twarzy.
- Lu proszę cię wracaj do Buenos Aires, błagam- mówiła przez łzy.
- Spokojnie Violu, co się stało ?- spojrzałam zmartwiona na matkę, która posłała mi pytające spojrzenie na co ja wzruszyłam ramionami.
- Lu, Leon ...on...on miał wypadek, błagam cię wróć jak najszybciej, proszę cię...jest w tym szpitalu w centrum. Błagam cię przyleć, potrzebuję cię...- na słowa brunetki w moich oczach pojawiły się łzy. Jak to miał wypadek?
- Ale jak to? Kiedy? Gdzie? Co się dokładnie stało?- niestety nie otrzymałam odpowiedzi na moje pytania, ponieważ dziewczynka rozłączyła się.
- Lu co się stało?- spytała zaniepokojona kobieta.
- Muszę wrócić do Buenos Aires, Leon miał wypadek, jest w szpitalu.

***
Mam nadzieję, że Lu przyleci teraz z powrotem do Argentyny. Potrzebuję teraz jej wsparcia.
Ja wiedziałam, że ten jego cholerny motocross źle się skończy! Że prędzej czy później znowu coś sobie zrobi! I jeszcze jakby tego było mało to za tydzień jest przedstawienie! Co jeśli Leon do tego czasu się nie obudzi? Co jeśli...co jeśli stało mu się coś poważniejszego niż ostatnio? Co jeśli on umrze...? Nie Violu! Nie możesz tak myśleć, nie możesz!
Obecnie razem z Francescą jedziemy do szpitala do którego zawieźli Leona, bo oczywiście lekarzy nie obchodziło że jestem jego dziewczyną i cholernie się o niego boję skoro nie jestem kimś z rodziny! Ja rozumiem, że mają swoje obowiązki i nie wszystko mogą robić, no ale trzeba nie mieć serca żeby kazać załamanej dziewczynie samej jechać do szpitala, bo jej chłopak miał poważny wypadek a nie jest ona kimś z rodziny!
 W końcu dojechałyśmy tą cholerną taksówką do szpitala. Weszłyśmy do środka i podeszłyśmy do recepcji.
- Jakieś dziesięć minut temu przywieziono tutaj Leona Verdasa, miał wypadek na motorze, w jakiej jest sali?!- spytałam kobiety stojącej za ladą, miałam gdzieś fakt że wepchnęłam się do kolejki, teraz najważniejsze jest co z Leonem.
- Może tak dzień dobry? Po za tym jakby pani nie zauważyła tutaj jest kolejka- odrzekła oschłym tonem kobieta, na co ja zmroziłam ją wzrokiem. Co za tupet.
- Nie obchodzi mnie to! Gdzie znajdę Leona Verdasa!- krzyknęłam, nie moja wina, że jak się denerwuję to mam tak zwaną huśtawkę nastroju.
- Jest pani kimś z rodziny?- spytała na co ja przekręciłam oczami i westchnęłam. Po czym uderzyłam ręką w blat i odeszłam od recepcji.
- Jak można być taką suką?! Ja się pytam jak tak można??- krzyczałam w stronę Włoszki.
- Spokojnie Violu, popatrz tam stoi lekarz. Idź się go zapytaj o Leona- wskazała na mężczyznę w podeszłym wieku, w białym fartuchu. Tak jak Włoszka powiedziała podeszłam do lekarza.
- Dzień dobry, czy wie pan coś o Leonie Verdasie? Przywieźli go tutaj piętnaście minut temu, miał wypadek na motorze. Jestem jego dziewczyną i bardzo się martwię.
- Wydaję mi się, że jest w sali numer 135 jest ona na końcu korytarza- w końcu ktoś raczył mi coś powiedzieć! Podziękowałam lekarzowi i tak jak powiedział udałam się do wskazanej sali. Podeszłam do szklanych drzwi sali przez które dostrzegłam leżącego na szpitalnym łóżku Leona. Momentalnie w moich oczach pojawiły się łzy.
- Pomóc w czymś pani?- usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny. Odwróciłam się i dostrzegłam innego lekarza.
- Czy pan jest lekarzem, który zajmuje się Leonem?- spytałam łamiącym się głosem.
- Tak, a pani zgaduję że jest jego dziewczyną prawda?- przytaknęłam lekko głową po czym ponownie spojrzałam przez szybę na szatyna.
- Niech pani się nie martwi, wszystko będzie dobrze.
- Proszę mi powiedzieć co z nim? Czy to coś poważnego? Kiedy się obudzi?- spytałam lekarza.
- Pan Verdas ma skręconą rękę, wstrząs mózgu, sporo siniaków i rozwalony łuk brwiowy. Jeśli chodzi o obrażenia wewnętrzne to badania niczego takiego nie potwierdziły- przeczytał mężczyzna z trzymanych w rękach papierach. Trochę mi ulżyło, że to jednak nic poważnego. Ale skoro to nic poważnego to dlaczego do cholery on jest nieprzytomny??
- A kiedy się obudzi? Czy będzie mógł wystąpić za tydzień w przedstawieniu?
- Z tego co wiem i z tego co zauważyłem to pan Verdas jest bardzo wysportowany, regularnie ćwiczy a to na pewno pomorze mu szybciej wrócić do formy. Jeśli obudzi się w ciągu najbliższych trzech dni to myślę, że nie będzie z tym dużego problemu- teraz to mi już całkiem ulżyło.
- A panie doktorze...czy ja mogę do niego wejść?- spytałam niepewnie.
- Tak, ale nie na długo- uśmiechnął się po czym odszedł. Posłałam Włoszce szeroki uśmiech,dając jej znak że wszystko dobrze i weszłam do sali. Wszędzie było pełno sprzętu lekarskiego, ściany były białe. Jak ja nienawidzę szpitali. Podeszłam do łóżkach na którym leżał Meksykanin, przysunęłam taboret stojący w sali i usiadłam obok łóżka. Spojrzałam na chłopaka, ciągle był nie przytomny. Na łuku brwiowym tak jak powiedział lekarz widoczny był bandaż. Odgarnęłam delikatnie dłonią grzywkę do góry, która oklapła mu na twarz zasłaniając przy tym zamknięte oczy.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz, obiecuję- wyszeptałam bardziej do siebie, słyszałam że ludzie w śpiączce słyszą wszystko co wypowiadają osoby w ich otoczeniu.
- Violu nie uwierzysz!- spojrzałam w kierunku drzwi od sali do których wpadła niespodziewanie Włoszka z szerokim uśmiechem na twarzy. Spojrzałam na nią zdziwiona.
- No chodź sama zobacz! Z resztą ona też cię szuka- wstałam od łóżka szatyna i wyszłam z sali. Poszłam za przyjaciółką prosto do wejścia do szpitala. Przy recepcji dostrzegłam...nie mogę w to uwierzyć!
- Luuu!!!!!!!!!!- krzyknęłam po czym podbiegła do siostry i rzuciłam jej się na szyję. Po moich policzkach zaczęły znowu spływać łzy, tym razem były to łzy szczęścia. Nie mogę uwierzyć, że udało jej się tak szybko przylecieć! Myślałam szczerze powiedziawszy że nie przyleci, a tu proszę!
- Nie mogę uwierzyć że tutaj jesteś! Tak bardzo za tobą tęskniłam!
- Ja za tobą też Vils, ale teraz lepiej mi powiedz co z Leonem? I jaki do cholery wypadek?- spytała.
- Leon jak zwykle rano poszedł na tor pojeździć, wszystko było na początku w porządku. Z tego co wiem to w połowie okrążenia nagle stracił panowanie nad motorem i się rozbił.
- Nie za ciekawie to brzmi- przyznała blondyna.
- Ja wiedziałam że ten jego motocross prędzej czy później znowu skończy się wypadkiem! Na szczęście nie jest to nic poważnego, są też duże szansę że będzie mógł spokojnie wystąpić na koncercie- dziewczyna się uśmiechnęła.
- Chociaż tyle dobrego. Słuchaj Violu ja pojadę teraz na chwilę do siebie, zostawię walizki i przyjadę tutaj z powrotem, okey ?- spytała na co ja lekko się zdziwiłam. Jak to ,,pojedzie teraz na chwilę do siebie,,?
- Ale jak to do ciebie? To ty nie zamieszkasz znowu u nas?
- Nie Violu, to byłby nie najlepszy pomysł. Tato dał mi kluczę do domu w którym on mieszka jak przyjeżdża do Buenos Aires. Po za tym nie za bardzo mi się uśmiecha mieszkać ponownie pod jednym dachem z Priscillą i z Federico.
- Aaa bo ty nie wiesz! Mój tato zerwał z Priscillą jakieś dwa tygodnie temu i jest teraz z Angie- na moje słowa blondynka otworzyła ze zdziwienia szeroko usta na co ja się zaśmiałam.
- Ale jak to zerwał? Dlaczego?
- No bo powiedziałam mu o tym co tobie zrobiła i w ogóle no i on stwierdził, że nie może być z tak okropną osobą.
- Jak to powiedziałaś mu prawdę?? Oj Viola ja cię kiedyś zamorduję. Jednak to nic nie zmienia, nadal zostaję Federico z którym na razie nie zamierzam mieć nic wspólnego- nie chcę mi się wierzyć, że ona mówi to tak na serio. Jestem pewna, że ona nadal go kocha, tylko jej duma nie pozwala się do tego przyznać.
- Jak dla mnie powinnaś się z nim skontaktować i wszystko wyjaśnić. Powinniście szczerze porozmawiać, bo oboje nie potraficie żyć bez siebie.
- Przemyślę to- westchnęła.
- No ale dobra, jeszcze przyjdzie czas na takie rozmowy. Jedź już zostawić te walizki i wracaj jak najszybciej- uśmiechnęłyśmy się do siebie po czym Lu wyszła ze szpitala.

****************************************************************
No hejka naklejka <33
Rozdział nie najdłuższy ale myślę, że jest dość ciekawy xD
Leon miał wypadek, Lu wraca...
I coraz bardziej zbliżamy się do końca opowiadania, przewiduję jeszcze
tak z 5-7 rozdziałów plus epilog oczywiście a potem post organizacyjny.
Ale o tym kiedy indziej :)

A propo tytułu, jest to post pod którym w komentarzach chciałabym żebyście coś napisali, cokolwiek. Chcę zobaczyć ile Was jest, bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że coraz więcej osób odchodzi z Bloggera albo po prostu nie ma czasu na komentowanie. Więc jeśli to czytasz, zostaw po sobie ślad <333

I tak jak obiecałam (bo widziałam, że pomysł Wam się spodobał + nowy cytat na moim profilu już jest <3) piosenka.


~Angelo~

9 komentarzy:

  1. Ciekawe jak Fede zareaguje . Niech Leon przeżyje . Proszę niech wszystko się ułoży proszè😢😢😢😢😢😢😀
    Zuza

    OdpowiedzUsuń
  2. Przywroc Fedemile 😢 swietny rozdzial 💖

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne!
    Lu z powrotem wita BA!
    Jupiii!
    KC <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Obecna!!
    Ale wrócę jak nadrobię resztę rozdziałów! Xd

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy będzie rozdział ???
    zuza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa właśnie staram się go napisać xD

      Pozdrawiam ;*
      ~Angelo~

      Usuń