Strony

poniedziałek, 27 lipca 2015

001 One Shot ~ Fedemila cz. III

,, Czasem sława i pieniądze przysłaniają nam oczy i zapominamy o najważniejszych dla nas osobach,,

Zostałam sam na sam z Federico. Wiedziałam że prędzej czy później dojdzie do takiego spotkania, ale wolała bym jakoś bardziej się na nie przygotować.
Bez słowa usiadłam na kanapie znajdującej się w salonie, omijając przy tym zdezorientowanego Włocha.
- Co się tak patrzysz, nie usiądziesz ?- spytałam oschle gdy spostrzegłam że chłopak nie spuszcza ze mnie zdziwionego wzroku. Włoch bez słowa usiadł na przeciwko mnie. Przez chwile nasze spojrzenia się skrzyżowały, ale szybko odwróciłam głowę.
Siedzieliśmy w ciszy dobre dziesięć minut.
- I co nie zamierzasz mi niczego powiedzieć ?- spytałam z ironią w głosie, przerywając tym samym te nie zręczną ciszę. Chłopak posłał mi smutne spojrzenie. Dla niego też nie jest to łatwe, widać. Ale niech sobie nie myśli że mi jest łatwiej.
- Ludmila ja nie wiem co powiedzieć...- zauważyłam że nie potrafi się wysłowić, więc postanowiłam przerwać te cisze.
- Co nagle zaczęło cie interesować co się ze mną przez te wszystkie lata działo ?! Proszę bardzo! Przez pierwszy rok od twojego wyjazdu jak już przestałeś się do mnie odzywać, popadłam w depresję. Nie zdołam zliczyć ile nocy nie przespałam, ile chusteczek zużyłam, z iloma facetami się przespałam, ile alkoholu wypiłam, ile blizn pojawiło się na moich nadgarstkach i ile narkotyków zdążyłam zażyć. Brałam wszystko co wpadło mi w ręce tak samo było z alkoholem. Całe dni spędzałam na ,,zabawach,, z obcymi facetami bądź upijając się i ćpając do nie przytomności. Wieczorami natomiast  cięłam się i przepłakiwałam całe noce, i tak w kółko przez dwa lata. Nikt nie zwracał jednak na to uwagi, nawet moja matka to olewała. Uznała że skoro mam osiemnaście lat to mogę robić co mi się podoba, na własną odpowiedzialność. W tedy z powrotem odżyła we mnie Supernova. Wszyscy mnie olewali przez co wiele razy próbowałam popełnić samobójstwo. Na początku połykałam tabletki, ale skończyło się na płukaniu żołądka. Później jeszcze próbowałam podciąć sobie żyły. Jednak jakiś przypadkowy przechodzeń znalazł mnie i zadzwonił po pogotowie. Trzecia próba samobójcza była moją ostatnią, tym razem wymieszałam jakiś alkohol z dragami nawet nie pamiętam jakimi, po czym podcięłam sobie żyły. Chciałam mieć stuprocentową pewność że umrę. Jednak tym razem zrobiłam to w moim pokoju. W ostatnim momencie weszła do mnie Violetta i wezwała pomoc. Trafiłam do szpitala w krytycznym stanie, straciłam mnóstwo krwi,a  narkotyki i alkohol połączony ze sobą też w cale nie pomagały. Byłam w śpiączce przez dwa miesiące. Lekarze już mieli mnie odpinać od maszyn podtrzymujących mnie przy życiu, kiedy ja się obudziłam. Jedynymi osobami które przy mnie w tedy były to Leon i Violetta. To dzięki nim postanowiłam wziąć się w garść i pójść na terapie. Wyjechałam do specjalnego ośrodka i miałam codziennie rozmowy z psychologiem. Spędziłam w tym ośrodku niecałe dwa lata. Wróciłam do formy i spełniłam marzenia o zostaniu projektantką i tancerką- czułam jak pod powiekami gromadzą mi się łzy, ale nie mogłam ich uwolnić. Nie przy nim, nie teraz. Włoch słuchał mnie uważnie i widać że zaskoczyło go to co usłyszał. Widziałam w jego spojrzeniu poczucie winy, smutek i żal.
- Lusia jaa...- jąkał się.
- Wiem. Jest ci przykro, jesteś debilem i chcesz do mnie wrócić, ale w tej chwili to jest nie możliwe. Nie umiem ci na razie wybaczyć, bo jak sam widzisz mam ku temu powody. Po tym co przeszłam nie chcę angażować się teraz w związek. Chciałbym zostać chociaż twoją znajomą, ale nie potrafię. Zbyt dużo by mnie to kosztowało, chyba rozumiesz...- odrzekłam niepewnie i spojrzałam na Włocha.
- Tak masz rację, doskonale cię rozumiem. Wiem że bardzo cię skrzywdziłem i że potrzebujesz czasu by to wszystko poukładać. Wiedz jednak że będę w Buenos Aires jeszcze przez dłuższy czas i jak tylko będziesz chciała to zadzwoń. Zawsze dobiorę- odpowiedział i wstał z kanapy. Uśmiechnął się lekko i wyszedł z posiadłości Verdasów. W tej chwili do salonu weszła Violetta, usiadła obok mnie.
- Gdzie Federico ? Znów się pokłóciliście ?- spytała troskliwym głosem Violetta. Ja spojrzałam na szatynkę i wybuchnęłam płaczem, ta przytuliła mnie mocno.
- Wszystko zepsułam! Wrócił specjalnie dla mnie, chciał wszystko wyjaśnić a ja mu nawet nie pozwoliłam dojść do słowa! Jestem kretynką!- krzyczałam i płakałam jednocześnie. Nie potrafiłam się uspokoić.
- Lu nie mów tak. Jesteś wspaniałą dziewczyną, która po mimo problemów zdołała osiągnąć sukces i wyjść z tego- próbowała mnie pocieszyć.
- Dziękuję, ale co ty byś zrobiła na moim miejscu ? Wybaczyłabyś coś takiego Leonowi ?- spytałam patrząc w oczy szatynce.
- Cóż...Na pewno na samym początku byłabym na niego wściekła. Ale spotkałabym się z nim i wszystko na spokojnie wyjaśniła, wysłuchałabym go. Bo w sumie nie wiesz czy on nie chciał do ciebie dzwonić, może po prostu nie mógł ? Powinnaś się z nim umówić. Oczywiście nie na randkę czy wypad z przyjacielem. Ale na szczerą rozmowę.
- Masz rację. Ja już mu wszystko powiedziałam, teraz jego kolej. Muszę się w końcu zamknąć i posłuchać co on ma do powiedzenia- odparłam ocierając spływające po moich policzkach łzy.
- No i taką Ludmile kocham! Pewną siebie, wiedzącą co chce, gotową by skoczyć w ogień za coś co kocha- uśmiechnęła się do mnie szatynka.
- Dzięki Vils jesteś najlepszą przyjaciółką! Zadzwonię do niego jeszcze dzisiaj!- wstałam z kanapy i wyciągnęłam mój telefon i wizytówkę Federico z torebki.
- Najlepiej umówcie się w jakimś miejscu publicznym- posyłam szatynce pytające spojrzenie- no bo nie wiesz jak zareagujesz. Jeśli będziecie chcieli od razu się ze sobą przespać, albo będziesz chciała go zabić po tym co usłyszysz to przynajmniej będziecie w miejscu publicznym i się powstrzymacie- wytłumaczyła mi Argentynka po czym obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Vils, ta twoja wyobraźnia mnie czasem przeraża. Ale masz racje umówię się z nim w tej kawiarni w centrum- odpowiedziałam i spojrzałam na wizytówkę. Szybko przepisałam widniejący na karteczce numer na telefon. Spojrzałam jeszcze na przyjaciółkę.
- Spokojnie dasz radę, wierzę w ciebie- wystawiła mi dwa kciuki w górę i szeroko się uśmiechnęła. Wzięłam głęboki wdech i wydech, po czym nie pewnie nacisnęłam zieloną słuchawkę.
Po kilku sygnałach usłyszałam ten jego melodyjny głos w słuchawce, choć muszę przyznać że nie dało się nie wyczuć w nim smutku.
- Halo ?- powiedział załamanym tonem.
- Cześć Federico...- odpowiedziałam ściszonym głosem.
- Ludmila ? To na prawdę ty ?- od razu jego głos stał się weselszy.
- Tak to ja Federico- zaśmiałam się cicho.
- Ale po co dzwonisz ? Myślałem że wszystko mi już niedawno wyjaśniłaś- westchnęłam.
- Ja tobie tak, ale ty mi nie. Dlatego chciałbym się z tobą spotkać byśmy mogli to wszystko na spokojnie wyjaśnić. Pasuję ci jutro o 13 w tej kawiarni w centrum ?- spytałam z nutką nadziei w głosie.
- Oczywiście że pasuje. Przyjechać po ciebie ?- spytał. Niezła wymówka, ale niech nie myśli że od razu podam mu mój adres.
- Nie nie trzeba, przejdę się- odpowiedziałam.
- No dobrze, jak wolisz. W takim razie do zobaczenia- odpowiedział i pomimo że go teraz nie widzę to jestem w stu procentach pewna że się uśmiecha. Chociaż muszę przyznać że sama nie jestem lepsza.
- Do zobaczenia- odpowiedziałam i rozłączyłam się. Spojrzałam na szatynkę która zniecierpliwiona czekała aż wszystko jej opowiem.
- No i jak ? Zgodził się ?- pytała podekscytowana, jakby nie wiadomo co się stało.
- Vils spokojnie to będzie tylko tak jak mówiłaś ,,szczera rozmowa,, i nic więcej- odpowiedziałam poważnie, na co szatynka się uspokoiła. Usiałam na kanapie obok Argentynki. Siedziałyśmy przez chwilę w ciszy. Po chwili spojrzałyśmy na siebie, po czym zaczęłyśmy skakać po kanapie i piszczeć z radości.  Musiałyśmy być chyba na tyle głośno że aż Leon do nas przyszedł z gaśnicą.
- Co się stało ?! Ludmila podpaliła Federico ?!- wrzasnął i zaczął się rozglądać po mieszkaniu, na co my z Violettą zareagowałyśmy wybuchnięciem śmiechem.
- Kochanie jakbyś nie zauważył, Federico wyszedł  jakieś piętnaście minut temu- tarzałyśmy się już po podłodze.
- No przecież wiedziałem, tylko no wiecie...żartowałem!- jąkał się, próbując wcisnąć nam ten kit.
- Oczywiście Leon, a my jesteśmy kurde Elsa i Olaf, a nasz salon to Kraina Lodu!- zaśmiałam się na słowa szatynki.
- Ale jak już coś to ja zaklepuje Elze!- wrzasnęłam. Nagle Leon nacisnął coś w gaśnicy, powodując uruchomienie jej. Widać że zrobił to specjalnie. Po chwili byłyśmy całe w białej pianie.
- No teraz nimi jesteście i witam was w Krainie Lodu- wskazał na salon, który też teraz najczystszy nie był. Posłałyśmy z Violettą porozumiewawcze spojrzenia, wstałyśmy z podłogi i zaczęłyśmy podchodzić do Verdasa.
- Leon przyjacielu pozwól że cie uściskam- zawołałam za przyjacielem który chyba zrozumiał o co nam chodzi i zaczął uciekać. My oczywiście biegłyśmy za nim. Po chwili jednak pośliznęliśmy się o pianę i wylądowaliśmy na podłodze. Ja leżałam na Vils, która leżała na Verdasie.
Postanowiłyśmy się zemścić. Wzięłyśmy trochę piany z podłogi i wtarłyśmy ją Leonowi w te jego ,,idealną grzywkę,, psując ją przy okazji i śmiejąc się na cały dom.
- Zemsta jest słodka- odrzekłam po czym wstałam z przyjaciół- a wy co nie wstajecie ?
- Mi tam wygodnie- zaśmiała się szatynka.
- A ty Verdas jak tam żyjesz jeszcze ?- spytałam przyjaciela.
- Moja fryzura! Co wyście z nią zrobiły...- użalał się nad sobą dotykając przy tym swoją ,,nową fryzurę,,. Zupełnie jakbym widziała Federico...
- Dobra wy tu róbcie sobie co chcecie, zostawiam was. Muszę już lecieć, papa- odrzekłam i już mnie nie było. Nie wiem czy to dobry pomysł zostawiać ich tak samych na podłodze umazanych pianą, no ale przecież muszę się wyspać by jutro jakoś wyglądać.

* następny dzień

Już od dobrych dwóch godzin zastanawiam się w co mam się ubrać. Moja garderoba wygląda jakby przeszło przez nią tornado. Ale wracając.
Obecnie mam na sobie już dziesiątą sukienkę i piętnaste buty. Nie chcę wyglądać na tym spotkaniu zbyt oficjalnie, ale też nie chcę wyglądać tak jakbym szła na siłownie. Oczywiście nie zamierzam też ubierać jakieś nie wiadomo jak pociągającej sukienki, ale też nie chcę wyglądać jak jakaś kurde zakonnica. Nie żebym się przejmowała tym co sobie Federico pomyśli o moim ubiorze albo że się stroję specjalnie dla niego, bo to nie prawda. Chcę dobrze wyglądać dla siebie, a nie dla kogoś innego.
-Dobra,wiem! Ubiorę tą sukienkę!- mówię sama do siebie i ze sterty ubrań wyciągam sukienkę. Miałam ją na naszej pierwszej randce. Patrzyłam na sukienkę którą trzymałam w rękach a pod moim powiekami zbierały się łzy. Granatowa sukienka za kolano, na grubych ramiączkach. W tali przepasana jest srebrną wstążką z odkrytymi plecami gdzie zamiast materiału jest granatowa koronka. Szybko założyłam wybraną sukienkę. Do niej wybrałam srebrne szpilki, wisiorek na długim srebrnym łańcuszku z serduszkiem w cyrkonie i kolczyki do kompletu, małe cyrkoniowe serduszka.
Makijaż postanowiłam zrobić trochę inny niż zawsze. Nałożyłam podkład, oczy pomalowałam granatowym cieniem do powiek. Zrobiłam jeszcze cienkie czarne kreski e-linerem, a rzęsy pomalowałam maskarą. A usta jak zwykle pomalowałam szminką o kolorze krwistej czerwieni.
Włosy rozpuściłam i zakręciłam lokówką. Spojrzałam w lustro. Muszę przyznać, wyglądam świetnie. Dokładnie tak jak chciałam. Zerknęłam na godzinę na moim złotym I'Phonie, 12:45. Do kawiarni dojdę spokojnie w piętnaście minut. Zgarnęłam jeszcze moją torebkę i wyszłam z domu zamykając go wcześniej.
Po chwili stałam już pod drzwiami kawiarni, spojrzałam ponownie na zegarek, 12:59. Jestem punktualnie. Dotknęłam klamki i nacisnęłam ją delikatnie jednocześnie biorąc głęboki wdech i wydech.
- Dobra przecież go teraz nie wystawisz, raz kozie śmierć- powiedziałam sama do siebie w myślach i weszłam do środka.
 
********************************************************************
No więc witam Was w ten o to poniedziałkowy wieczór xD
Jak minął Wam dzień ? Mi wspaniale *,*
A tak o to prezentuję się trzecia, przedostatnia część OSa.
No więc Federico nic się nie stało xD
I spotkanie Fedemilki będzie, jak myślicie wydarzy się coś ? xD
Ja jestem taka happy!!!!!!!!
Bo Jorge nagrywa piosenkę z Tini w Los Angeles <3
Ale dobra, muszę kończyć.
Do następnego <3

Kocham, Tini :*

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Cudo♥
      Biedny Fede... Tak mu się oberwało od Lu ^^ Hahahahh...
      Chociaż dobrze, że Ludmila potem do niego zadzwoniła! Ona powiedziała to, co miała, a on nie. Naprawdę jestem bardzo ciekawa, dlaczego zerwał z nią kontakt. Coś przeczuwam tu jakiś mocny dramat i wgl... xD Może był chory? A to, co w gazecie i w necie to menadżer mu załatwiał, a on tylko koncertował i pisał piosenki i chodził do lekarza?! O.o Jptl... Co ja mam w głowie?! Wiesz co? Lepiej to skończę, bo jeszcze będę miała zakaz pisania komentarzy.
      Czekam z niecierpliwością na next!
      Buziaki♥

      Usuń
  2. Hahahaya o Jacie jakie cudeńko ❤️
    Swietneeeee!
    Ale ta historia Lu
    OMG!
    Strasznaaaaaa-
    Biedna co ona przeszła!
    Ehhehe kraina lodu
    Leon panika-
    Hagada cudooo
    Kocham
    Jula Blanca 💚

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne jak zawsze. ♥ Szkoda, że to tylko 4 części. :c

    OdpowiedzUsuń