środa, 28 października 2015

Rozdział XI


***
- Możesz otworzyć oczy- słyszę przy moim uchu ten cudowny głos. Chciałam odwiązać chustkę z moich oczu ale Włoch był pierwszy. Jednym, zwinnym ruchem zdjął mi z oczu chustę.
Moim oczom ukazała się plaża, ocean i ognisko dookoła którego było porozkładanych kilka kolorowych poduszek i koców. Nie mogło oczywiście zabraknąć wielkich głośników grających muzykę, stołu z przekąskami, napojami i alkoholem. Do nielicznych drzew i kamieni znajdujących się na plaży były przymocowane sznurkami kolorowe balony.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO- nagle zza kamieni, krzaków, drzew, spod stołu wyskoczyli Leon, Diego, Maxi, Andres, Broadwey, Camila, Francesca, Violetta i...Naty ?!
Spojrzałam na Federico, starałam się powstrzymać łzy. Rzuciłam się chłopakowi na szyję.
- To wszystko twoja sprawka prawda ?- spytał szeptem Włocha na co ten uśmiechnął się tak cudownie.
- Ludmila chcielibyśmy cię przeprosić- pierwszy odezwał się Diego.
- Właśnie, znam cię poza Federico najdłużej i powinienem wiedzieć że nie jesteś taką za jaką się podajesz- tym razem głos zabrał Leon.
- Ale zrozumieliśmy nasz błąd, wybaczysz nam ?- spytała Włoszka.
- Tylko jeśli wy wybaczycie mi. Byłam dla was okropnie, traktowałam was jak śmieci a zwłaszcza ciebie Naty- spojrzałam na Hiszpankę w jej oczach widać było łzy- zawsze byłaś przy mnie, wytrzymywałaś ze mną nawet jak ja sama ze sobą nie potrafiłam wytrzymać. Zawsze mogłam na ciebie liczyć i chociaż zazwyczaj traktowałam cię jak służącą to wiedz że jestem ci bardzo wdzięczna za te wszystkie lata. Jako jedyna dostrzegałaś we mnie kogoś dobrego i liczyłaś na moją zmianę. Dziękuję ci, jesteś najlepszą przyjaciółką jaką mogłam sobie wymarzyć, wybaczysz mi ?- spytałam niepewnie ciemnowłosą, po moich policzkach spływały łzy, tak samo jak Hiszpance. Dziewczyna podeszła do mnie i mocno przytuliła.
- Oczywiście, że tak Ludmila- uśmiechnęła się co ja odwzajemniłam. Spojrzałam jeszcze raz na Federico i posłałam mu ciche ,,dziękuję,, na co chłopak się uśmiechnął i poszedł do chłopaków.
- Ludmila możemy porozmawiać ?- usłyszałam za sobą znajomy głos. Odwróciłam się przodem do brunetki. Dziewczyna ubrana była w zwiewną fioletową, koronkową sukienkę przepasaną cienkim srebrnym paskiem, srebrne botki, perełki w uszach, długi wisiorek w kształcie sówki. Makijaż miała delikatny, a kasztanowe włosy z blond końcówkami lekko pofalowane. Wyglądała na prawdę ślicznie.Nie wierzę że przyszła na moje urodziny. Po tym wszystkim co jej zrobiłam, ta jak gdyby nigdy nic stoi przede mną i szeroko się uśmiecha. Powinnam z niej czasem brać przykład...
- Wszystkiego najlepszego Ludmila- powiedziała Argentynka uśmiechając się jeszcze szerzej i ku mojemu zdziwieniu podeszła do mnie bliżej i mocno przytuliła. Zdziwiona odwzajemniłam niepewnie uścisk. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich znajomych, każdy z nich się uśmiechał i trzymał kciuki. Spojrzałam w oczy dziewczynie.
- Violetta ale jak to ? Po tym coci zrobiła, po tym jak traktowałam cię przez te wszystkie lata, poniżałam cię, próbowałam wygryźć z różnych przedstawień, wiele razy robiłam ci nazłość a ty jesteś teraz dla mnie taka miła, dlaczego ?- spytałam zdziwiona brunetkę na co ta ponownie się uśmiechnęła.
- Nie wracajmy już do tego. Fede nam powiedział jak długo się znacie i że to przez Priscille jesteś taka jaka jesteś. Po za tym każdy zasługuje na drugą szansę, a tobie się ona należy, bo zrozumiałaś swój błąd i chcesz go naprawić, a to już ogromny postęp. Ludmila mam pomysł, zacznijmy naszą znajomość od nowa. Cześć, jestem Violetta, a ty ?- dziewczyna wyciągnęła do mnie rękę i czekała na moją reakcję.
- Ludmila- uścisnęłam dłoń brunetki na co reszta zaczęła klaskać. Może Violetta nie jest aż taka zła jak mi się wydawało ? Kto wie może jeszcze będziemy przyjaciółkami albo nawet tymi ,,cholernymi,, siostrami ?
- No to skoro wszyscy już sobie wszystko wyjaśnili czas zacząć imprezę!- krzyknął Leon podchodząc do mnie i Violetty i podając nam dwa kieliszki szampana. Spojrzałam na kieliszek i z małym zawahaniem upiłam łyk napoju. (Miałam alkohol pierwszy raz w ustach!) Muszę przyznać, że nie jest takie złe jak mi się wydawało.
Razem z Violettą podeszłyśmy do ogniska gdzie siedziały Camila, Francesca i Naty. Argentynka nalegała bym z nią do nich podeszła ale szczerze to się boję. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego że ani Camila ani Francesca nie przepadają za moją osobą. Jednak Violetta jest strasznie uparta i w końcu udało jej się mnie przekonać.
Podeszłyśmy do dziewczyny i usiadłyśmy obok nich, zapadła niezręczna cisza.
- No więc skoro się zmieniłaś to nie widzę przeszkód byś dołączyła do naszej paczki co ty na to ?- spytała mnie Włoszka. Byłam bardzo zdziwiona, nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zawsze działałam sama, mogłam liczyć tylko na siebie no i na Naty, a teraz ? Nagle mój świat wywrócił się do góry nogami. Miałam szansę zaznać prawdziwej przyjaźni, nie wiem czy dam sobie radę, na początku na pewno będzie ciężko ale zaryzykuję.
- Jasne z miłą chęcią- posłałam dziewczynom szeroki uśmiech, a po moich słowach atmosfera od razu zrobiła się luźniejsza. Okazało się że ja i Violetta mamy ze sobą bardzo dużo wspólnego. Lubimy taki sam rodzaj butów, filmów, słodyczy a nawet jak się okazało mamy podobny gust jeśli chodzi o facetów!
- Ej Lu a co jest między tobą a Fede hmm ?- spytała patrząc na Włocha Violetta. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Yyy myyy...jesteśmy przyjaciółmi- odpowiedziałam jąkając się na co brunetka uniosła do góry jedną brew po czym posłała dziewczynom porozumiewawcze spojrzenie i wszystkie wybuchnęły śmiechem. Spojrzałam na nie zdziwiona, chyba zrozumiały że nie rozumiem o co im chodzi.
- Nas nie oszukasz, Ludmila to widać. Na twoim miejscu pogadałabym z nim no wiesz, tak szczerze- powiedziała Violetta wstając i podając mi przy tym rękę dając do zrozumienia że tez mam wstać.
- Chodź idziemy- rzekła i zaczęła ciągnąć mnie za rękę w kierunku chłopaków. Próbowałam się jej wyrwać ale okazuję się, że po mimo jej wzrostu i niewielkiej wagi jest bardzo silna.
Zatrzymała się dopiero jak doszłyśmy do Federico, Leona, Diego, Andresa, Maxiego i Broudweya.
- Federico, ty i Ludmila macie porozmawiać! Nie wiem idźcie na jakiś spacer czy coś ale musicie porozmawiać i wy już dobrze wiecie o co mi chodzi!- wzięła dłoń zdziwionego Włocha i podała mu moją po czym popchnęła nas na znak byśmy gdzieś sobie poszli.
Posłaliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia i razem z Fede stwierdziliśmy, że nie chcemy wkurzać Violetty i poszliśmy się przejść.
- No więc o czym chcesz rozmawiać ?- spytał nagle Włoch przerywając niezręczną ciszę.
- Nie wiem co Violetta miała na myśli, ale ja chciałabym ci podziękować- odpowiedziałam.
- Nie masz mi za co dziękować- odpowiedział uśmiechając się szeroko.
- Federico przestań tak mówić, bo owszem mam za co ci dziękować. To przyjęcie jest cudowne, jak tylko zobaczyłam co przygotowałeś to poczułam się jakby nic się nigdy nie zmieniło- spojrzałam chłopakowi w oczy.
- Bo się nic nie zmieniło- odpowiedział.
- Zmieniło się Federico, ja się zmieniłam. Poczułam się jakbyśmy znowu byli dziećmi, jakbyśmy znowu byli razem we Włoszech. Dzięki tobie pogodziłam się ze wszystkimi, z Naty, Violettą, Leonem. To dzięki tobie widzę że bycie dobrą ma jednak jakiś sens i warto się zmienić. Dzięki tobie moje życie nabrało sensu, barw, pomału znowu staje się takie jak było kiedyś. Nigdy nie będę w stanie ci się za to wszystko odwdzięczyć, nawet jakbym nie wiadomo jak się starała- nagle poczułam jak moje serce przyśpiesza, karzę mi to zrobić, karzę mi złączyć nasze usta. Podchodzę bliżej chłopaka, staję delikatnie na palcach i złączam nasze usta w namiętnym pocałunku. Sama się sobie dziwie, że miałam na tyle odwagi by to zrobić. Włoch na początku zdziwiony po chwili odwzajemnia pocałunek. Czuję, że moje serce zaraz eksploduje z radości.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy spuściłam głowę a na moich policzkach pojawiły się dwie duże czerwone plamy.
- A to co to było ?- pyta z uśmiechem na twarzy na co ja jeszcze bardziej się rumienię.
- Jjjaa przepraszam, nie powinnam, lepiej już wracajmy do reszty- już chciałam odejść ale Włoch złapał mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze nosy się stykały, a na twarzy mogłam poczuć ciepły oddech chłopaka.
- Nie masz za co przepraszać. To był najlepszy sposób jakim mogłaś mi podziękować. Możesz mi tak dziękować już do końca życia- uśmiechnął się szeroko.
- Ludmila jesteś dla mnie wszystkim, moim słońcem, moim tlenem, moją muzyką. Bez ciebie moje życie nie ma najmniejszego sensu, bo jak ciebie nie ma wszystko traci swoje kolory. Jesteś moim całym światem, do żadnej dziewczyny nigdy nie czułem tego co czuję teraz do ciebie. Daj mi szansę by pokazać ci że jesteś dla mnie najważniejsza- patrzył mi prosto w oczy a ja czułam łzy gromadzące się pod powiekami, tym razem jednak były to łzy szczęścia. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, odebrało mi mowę. Przytaknęłam lekko głową na znak że się zgadzam po czym rzuciłam się chłopakowi na szyję. Federico zakręcił mnie po czym ponownie złączył nasze usta w pocałunku.
- Kocham cię- wyszeptał mi prosto do ucha.
- Ja ciebie też- przytuliłam się do torsu chłopaka. W końcu mogę być blisko niego, móc się do niego przytulić kiedy tylko zechcę.
Federico wyciągnął z kieszeni dżinsów czerwone pudełeczko w kształcie serduszka i podał mi je.
- Wszystkiego najlepszego księżniczko- powiedział gdy otworzyłam pudełeczko a moim oczom ukazała się śliczna bransoletka z serduszkiem. Zapięłam ją na ręce po czym ponownie rzuciłam się chłopakowi na szyję.
- Dziękuję jest śliczna-uśmiechnęłam się- ale to za dużo. Najpierw to przyjęcie teraz bransoletka...
- Dla mojej księżniczki mam przygotowaną jeszcze jedną niespodziankę- powiedział nieco tajemniczo na co spojrzałam na niego wkurzona.
- Jak to kolejną ? Federico proszę cię, nie chcę żebyś wydawał na mnie nie wiadomo ile kasy- powiedziałam pewnym tonem.
- Ludmila spokojnie to dla mnie żaden problem, po za tym na kolejną niespodziankę nie wydałem praktycznie ani grosza- nie powiem, uspokoiło mnie to trochę. Nie chcę by całą swoją kasę przeznaczył na prezenty dla mnie.
- No niech ci będzie...- przeciągnęłam. Federico objął mnie ramieniem i powoli wróciliśmy do przyjaciół.


***
Impreza trwa już dobre kilka godzin. Wszyscy chłopacy poza mną są nieźle wstawieni, z resztą dziewczyny też nie są gorsze. Francesca razem z Diego tańczą na stole, Leon rozmawia z jakimś głazem bo ubzdurał sobie że jest to jego psycholog, Pan Jan Głazonawski. Maxi i Broudwey leżą zakopani w piasku po szyję, a Andres zarywa do jakiegoś drzewa. Camila i Naty postanowiły się wykąpać, a Lusia z Vils siedzą przy ognisku. Bardzo się cieszę, że udało im się jakoś dojść do porozumienia. W końcu bardzo mi zależało by moja dziewczyna i moja kuzynka miały jak najlepszy kontakt.
Podszedłem do dziewczyn i usiadłem obok nich obejmując moją księżniczkę ramieniem.
- No widzę że ktoś tu się w końcu dogadał- uśmiechnąłem się patrząc to na Ludmile, to na Violettę.
- Tak, jak widać cuda jeszcze się zdarzają- odpowiedziała brunetka na co wszyscy się zaśmialiśmy.
- Dziewczyny coś mi się wydaję, że powinniśmy się zbierać, bo Verdasowi się chyba troszeczkę pogorszyło...- powiedziałem śmiejąc się i wskazując przy tym na przyjaciela, który właśnie żalił się kamieniowi, że jego ulubione bokserki w jednorożce się zgubiły podczas prania.

 Szybko pozabieraliśmy wszystkie rzeczy z plaży i każdy taksówką wrócił do domu. Ja oczywiście pojechałem z Lusią.
- Dziękuję- powiedziała nagle przerywając ciszę panującą w taksówce. Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Dziękuję za tą imprezę, było cudownie- blondynka odpięła pasy i szybko znalazła się na moich kolanach- no teraz to mi wygodniej- powiedziała uśmiechając się i przytulając do mojej klatki piersiowej.
- Mi też ale to chyba niezbyt bezpieczne, zwłaszcza że nie jesteś zapięta pasami- już chciałem kazać jej zejść i usiąść na swoim miejscu ale jak tylko na nią spojrzałem wybuchnąłem śmiechem. Wiedziałem że Ludmila jest wielkim śpiochem ale żeby zasnąć w ciągu zaledwie dwóch minut ?
 Po dziesięciu minutach dojechaliśmy pod dom Castillo. Ludmila nadal spała a ja nie miałem serca jej budzić. Zapłaciłem kierowcy taksówki i z trudem otworzyłem drzwi po czym wyszedłem nadal trzymając moją kruszynkę na rękach. Podszedłem do drzwi wejściowych i zadzwoniłem dzwonkiem. Violetta już na pewno jest w domu bo świeci się u niej w pokoju światło, a nikogo po za mną, Lu, Vils i Leonem nie ma dzisiaj w domu. Verdas w sumie to nie wiem po co przyjechał ale na pewno zostaję dzisiaj u nas na noc, bo słyszałem jak Vils go o to prosi jak jeszcze był trzeźwy.
Po chwili drzwi się otworzyły a w nich stanęła uśmiechnięta brunetka.
- Ooo jak słodko- na widok Lu na moich rękach zrobiła maślane oczy. Uśmiechnąłem się po czym wszedłem po schodach jak najostrożniej się dało by nie zaliczyć gleby z moją księżniczką. Otworzyłem drzwi od mojego pokoju po czym położyłem Lusię na łóżku. Skoro jesteśmy razem to nie widzę problemów bym nie mógł spać ze swoją kruszynką w jednym łóżku. Zdjąłem też z dziewczyny niewygodną spódniczkę i bluzeczkę zostawiając tylko białą-koronkową bieliznę. Muszę przyznać, że wygląda w niej bardzo pociągająco.
Zdjąłem spodnie i bluzkę po czym położyłem się na łóżku obok mojej królewny. Przykryłem nas kołdrą i po chwili czułem jak odpływam. Jednak obudziło mnie coś mokrego na moim policzku. Szybko otworzyłem oczy i ujrzałem uśmiechniętą Lusię patrzącą na mnie tymi dużymi, bursztynowymi oczami.
- Dziękuję- powiedziała po czym wtuliła się we mnie i ponownie zasnęła. Pocałowałem ją delikatnie w czółko po czym także zasnąłem.

***
Obudziły mnie promienie słońca wpadające do pomieszczenia przez uchylone okno. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się już do światła, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Był to pokój Federico. Jednak gdy spojrzałam na drugą połowę łóżka nie zastałam tam Włocha. Pewnie już dawno wstał.
Ziewnęłam głośno przeciągając się przy tym na całe łóżko. Postanowiłam wziąć przykład z Fede i także wstać.
Zerknęłam na fotel znajdujący się w pokoju i zgarnęłam z niego białą koszulkę chłopaka. Była ona przesiąknięta zapachem perfum Włocha. Przeczesałam jeszcze tylko moje blond loki szczotką, którą zawsze trzymam w torebce żeby nie wyglądać jak jakieś straszydło po czym wyszłam z pokoju. Schodząc po schodach usłyszałam czyjeś głosy. Federico rozmawiał z kimś, na pewno nie była to ani Violetta, ponieważ głos był w stu procentach męski. Verdas jednak ma zupełnie inny głos, a nikogo innego nie ma w domu. Ciekawa zeszłam na dół do pomieszczenia w którym znajdował się Federico i mężczyzna z którym rozmawiał.
Gdy weszłam do salonu nie mogłam uwierzyć w to kogo tam zobaczyłam. Oboje przenieśli na mnie przerażone spojrzenia.
- Mogę wiedzieć co ty tutaj robisz ?- krzyknęłam w kierunku mężczyzny, który był...

*****************************************************************
No heejjj !!!!!!
Jestem zła że przerywam w takim momencie no wiem xD
Huehuehue xD
Może ktoś z Was domyśla się o kogo chodzi ?
No ale macie Fedemilke <3
I jeszcze Lu pogodziła się z Naty i zaprzyjaźniła się z Vils xD
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba, jak dla mnie jest okey.
Do następnego.

Kocham, Tini ;*


niedziela, 18 października 2015

~ 002 Zamówienie ~ 

Tytuł : " Stara miłość nie rdzewieje tylko przysparza wielu kłopotów,,

 Para : Fedemiła
Miejsce akcji : Włochy (Rzym)
Przedział wiekowy : +16
Rodzaj : romans
Uwagi dotyczące bohaterów : Ma się pojawić Diego.
Inne uwagi : Narracja ma być z perspektywy Federico.
Zamawiający : Martyna 

Moje uwagi :będą dwie części


 - Stary kolejna laska ? Weź się w końcu opamiętaj- jak zwykle, niby są moim najlepszymi przyjaciółmi ale to nie znaczy, że mają mi prawić kazania. Nie moja wina, że lubię się zabawić od czasu do czasu.
- Leon proszę cię przestań gadać jak moja matka- zaśmiałem się ale im oczywiście nie było do śmiechu.
- Federico Leon ma rację, odkąd skończyliśmy szkołę stałeś się jeszcze gorszy niż byłeś- odezwał się tym razem Hiszpan.
- Diegoo i ty też przeciwko mnie ? Kiedy to staliście się takimi sztywniakami ?- zawsze w szkole byliśmy odpowiedzialni za każdy wybryk, żart nauczycielom, nie było też żadnej laski w szkole która nie robiłaby do nas maślanych oczu no dobra poza jedną.
  Fede stary masz już 23 lata kiedy zamierzasz się ogarnąć ? Wiemy, że nadal przeżywasz rozstanie ale ile można ubolewać nad rozstaniem z dziewczyną ? Bo na pewno nie przez pięć lat- trafili w mój słaby punkt. Nie na widzę o niej rozmawiać. Była pierwszą dziewczyną, która nie wlepiała we mnie maślanego spojrzenia i nie patrzyła na wygląd czy kasę. Byliśmy wrogami, a po mimo tego udało mi się zdobyć jej serce. Do dzisiaj nie pogodziłem się z tym że w tedy po pijaku przespałem się z Camilą...
- Właśnie ja i Violetta wzięliśmy ślub rok temu, Diego i Fran dwa lata temu a ty ? Federico przestań rozpamiętywać tą dziewczynę i zacznij normalnie żyć- wiem że mają rację ale to wcale nie jest takie proste, bo ja ją nadal kocham.
- Możecie przestać ?! Wiem że jestem beznadziejny ale nie umiem się z tym pogodzić! Ona była jedyną dziewczyną, którą pokochałem i gdybym w tedy tyle nie wypił i nie dał się zaciągnąć tej szmacie Camili do łóżka do nigdy bym jej nie stracił, to wszystko moja wina- chłopaki posłali sobie porozumiewawcze spojrzenie i usiedli obok mnie na łóżku.
- Stary znamy się od dziecka i oboje wiemy że długo by ten związek nie pociągnął. Zbyt mocno się różniliście, a ta akcja z Camilą to była tylko wpadka która tylko to potwierdziła- jeśli zdaje im się że takim gadaniem poprawią mi humor to się mocno pomylili. Spojrzałem ,,tym,, spojrzeniem na Meksykanina dając mu do zrozumienia że ma się zamknąć.
- A może poszedłbyś do tego biura matrymonialnego no wiesz tego w centrum miasta ?- zaproponował Diego.
- No chyba cie już do reszty pojebało- krzyknąłem oburzony w stronę Hiszpana. Dobra ja rozumiem że chcą mi pomóc ale w życiu nie pójdę do jakiegoś zasranego biura matrymonialnego. Jeśli mam się ożenić to tylko z jakąś wspaniałą dziewczyną, a nie laską która na siłę szuka męża tym samym zapisując się właśnie do takiego miejsca. Co to to nie, mam jeszcze resztki swojej godności.
- W sumie to to jest całkiem dobry pomysł- powiedział Leon a ja miałem ochotę go udusić.
- Co wyście brali że macie teraz takie pomysł co ? Nie pójdę do żadnego biura matrymonialnego i koniec tematu, idę się przejść cześć- wyszedłem z mojej luksusowej willi i ruszyłem w kierunku centrum.
Szedłem uliczkami Rzymu przyglądając się uważnie każdemu mijanemu człowiekowi. Zakochani całujący się na ławce, starsza kobieta karmiąca gołębie, wysoki facet w garniturze z teczką rozmawiający przez telefon, kilka dzieci biegających za sobą po parku, bezdomny grający na gitarze by zarobić kilka groszy. Niby różni ich tak wiele, a jednak coś ich łączy, są szczęśliwi. Nawet bezdomny się uśmiecha, czerpie radość z muzyki. Zupełnie jak ja kiedyś, dawno nie grałem. Odkąd pięć lat temu zerwałem z dziewczyną nigdy więcej nie zagrałem żadnej melodii, z mojego gardła nie wypłynęła żadna piosenka. Po prostu rzuciłem rzecz dzięki której mogłem zapomnieć chociaż na chwilę o moim smutku.
- Przepraszam pana czy mógłbym zagrać ?- spytałem z nadzieją bezdomnego, który uśmiechnął się do mnie i wręczył do rąk gitarę. Tak dawno nie miałem w rękach żadnego instrumentu, nie wiem czy jeszcze coś pamiętam. Delikatnie zacząłem szarpać struny gitary dołączając przy tym lekko zachrypnięty głos.

Por tu amor yo renaci eres todo para mi
Hace frio y no te tengo y el cielo se ah vuelto gris
Puedo pasar mil años, soñando que vienes a mi
Por que esta vida no es vida sin ti

Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver...


Usłyszałem brawa i dopiero po zakończeniu piosenki zdałem sobie sprawę z tego ile osób zatrzymało się chociaż na chwilę by posłuchać tego jak śpiewam. Uśmiechnąłem się, oddałem mężczyźnie gitarę po czym odszedłem. W końcu zrozumiałem, że chłopaki mieli rację, muszę wziąć się za siebie, przestać rozpamiętywać dawne dzieje i zacząć żyć na nowo. A to wszystko właśnie dzięki muzyce. Postanowiłem zaryzykować i pójść do tego całego biura matrymonialnego. W końcu co mi szkodzi ?
Stanąłem przed drzwiami owego budynku i przeczytałem tabliczkę przyczepioną do kasztanowych drzwi - ,, Biuro matrymonialne - Natalia Vidal Ponte i Ludmila Ferro,,. Skądś znam to imię...
Nacisnąłem klamkę i niepewnie wszedłem do środka. Musze przyznać, że pomieszczenie było urządzone w moim guście. Ściany były białe, a meble czarne. Do tego kilka kolorowych kwiatów, ozdób i zasłon na oknach które sprawiały że pomieszczenie nie wydawało się surowe i nudne. Podszedłem do biurka przy którym siedziała niewysoka, kruczowłosa dziewczyna. Była ładna nie powiem ale nie w moim guście, bo osobiście wolę blondynki, z resztą na jej palcu dostrzegłem obrączkę.
- Witam w czym mogę pomóc ?- spytała uprzejmym tonem odrywając wzrok od stosu papierów. Jednak jak tylko na mnie spojrzała na jej twarzy pojawiło się coś w rodzaju strachu połaczonego ze złością.
- Czy coś się stało ?- spytałem niepewnym tonem na co ciemnowłosa potrząsnęła głową i ponownie się uśmiechnęła.
- Yyy nie nie wszystko w porządku. Pan chyba wcześniej u nas nie bywał prawda ?- spytała robiąc przy tym taką dziwną minę.
- Nie, nie byłem. Przyjaciele polecili mi to biuro więc postanowiłem przyjść- posłałem dziewczynie uśmiech na co ta zaczęła przeglądać jakieś papiery.
- No dobrze moja przyjaciółka ma teraz chwilę i może pana przyjąć, jej gabinet to pierwsze drzwi po prawej- poszedłem w kierunku gabinetu owej przyjaciółki kobiety. Zatrzymałem się przed czarnymi drzwiami na których widniała tabliczka - Ludmila Ferro. Znowu to imię, jestem pewny że skądś je już znam!
Zapukałem do drzwi a gdy usłyszałem ciche ,,proszę,, nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka.
Gdy wszedłem do pomieszczenia nie mogłem uwierzyć w to kogo tam spotkałem. Już wiem skąd znam te imię! To musiała być ona. Dziewczyna, pff kobieta, stała za biurkiem i spoglądała w okno. Miała na sobie białą koszulę, czarną miniówkę i czerwone szpilki, a do tego srebrny gruby łańcuch pod kołnierzykiem koszuli i kilka bransoletek i kolczyki d kompletu. Wszędzie bym rozpoznał te blond loki, jasną cerę, czerwono krwiste usta, mały nosek i te piękne bursztynowe oczy, które zawsze mnie hipnotyzowały. Kobieta przeniosła wzrok na mnie i sądząc po jej minie nie była zachwycona moim widokiem.
- No proszę proszę kogo moje oczy widzą- powiedziała tym swoim melodyjnym głosem, a jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nie mogę w to uwierzyć, nie mogę uwierzyć że znów ją widzę.
- Wyładniałaś przez te lata...- tylko tyle udało mi się wydukać. Ale to była prawda, bo blondynka na prawdę wyładniała przez te pięć lat odkąd ostatni raz widziałem ją na zakończeniu szkoły.
- Nie spodziewałam się, że spotkam Federico Pasquarelli, gwiazdę szkoły w takim miejscu jakim jest biuro matrymonialne- w jej głosie czuć było sarkazm na kilometr. Ludmila usiadła na fotelu, a ja postanowiłem usiąść na fotelu na przeciwko niej.
- Szczerze ? Nie mam pojęcia po co tu przyszedłem, Leon i Diego mnie zmusili- na moje słowa kobieta zaśmiała się ?- Ale nie tylko ty się mnie tutaj nie spodziewałaś...
- Po naszym zerwaniu nie umiałam się ogarnąć, w końcu jednak pomogła mi Natalia. Kiedy skończyliśmy szkołę postanowiłam otworzyć to biuro. W końcu co nieco znam się na związkach, nawet jeśli sama jestem singielką- jest sama ? Serio jest sama ? Taka piękna kobieta o wspaniałej osobowości jest singielką ? Dzięki ci Boże...
- Rozumiem. Mi też nie było łatwo, spytaj chociażby Leona i Diego. Tak na prawdę dopiero dzisiaj udało mi się jakoś pozbierać- na moje słowa blondynka zdziwiła się po czym delikatnie uśmiechnęła.
- No dobrze, koniec wspominania, w końcu przyszedłeś tutaj by znaleźć żonę a nie rozpamiętywać stare czasy- Ludmila odeszła od biurka i podeszła do szafki. Wyjęła z niej kilka kolorowych teczek i wróciła na swoje wcześniejsze miejsce. Otworzyła pierwszą teczkę i zaczęła ją przeglądać.
- Myślę, że powinieneś umówić się z Laurą. Jest Włoszką, ma 22 lata po za tym jest bardzo ładna- podała mi teczkę z informacjami o niejakiej Laurze Comello. Muszę przyznać nie jest brzydka, wręcz przeciwnie jest bardzo ładna ale tak na prawdę to wolałbym się umówić z Ludmilą...
Dziwi mnie to, że z taką obojętnością mówi mi o innej kobiecie z którą mógłbym się spotkać. Myślałem, że może jeszcze mnie kocha...
- I co myślisz ? Mam do niej dzwonić ?- z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos blondynki.
- Przepraszam zamyśliłem się. Tak, tak jak chcesz to dzwoń- uśmiechnąłem się sztucznie.
- Dobrze tutaj masz wszystkie informacje na jej temat, umówię was na jutro o 15 w kawiarni ,,Mudno,, może być ?- przytaknąłem głową posyłając blondynce ponownie sztuczny uśmiech. Wstałem z fotela i zabrałem teczkę Laury.
- Cześć- powiedziałem jeszcze do blondynki za nim wyszedłem z pomieszczenia. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie i pomachała mi ręką na pożegnanie. Wyszedłem z biura i spojrzałem na teczkę,którą dostałem od blondynki. Nie mogę uwierzyć że ona już zapomniała o nas i z taką łatwością przed chwilą ze mną rozmawiała. Dla mnie to było cholernie trudne, najchętniej rzuciłbym się na nią by znowu móc posmakować tych jej pięknych czerwonych ust. Może powinienem wziąć z niej przykład i też zapomnieć ? A może powinienem błagać ją o przebaczenie i walczyć by do mnie wróciła ? Nie wiem...

****************************************************
Hola Perełki !
Tak prezentuję się pierwsza część zamówienia Martyny, mam nadzieję że się podoba ;*
Mi szczerze to bardzo się podoba xD
Następny w kolejce jest rozdział, później druga część OSa a później zobaczymy ♥
Nie zanudzam dłużej, do następnego ♥♥♥

Kocham, Tini ;*

wtorek, 13 października 2015

Rozdział X


***
*następny dzień*

Weszłam do Studia jak zwykle z podniesioną głową, wyprostowaną sylwetką i twarzą, która nie wyrażała żadnych emocji. Żadnych emocji ? Maska znowu założona, no najchętniej rozpłakałabym się jak małe dziecko. Na samą myśl, że Federico i Naty mogą być teraz gdzieś razem, sami chce mi się płakać. Chociaż może źle to wszystko zrozumiałam? Może to znowu tylko moja chora wyobraźnia płata mi figle ? Może jestem przewrażliwiona ? Nie wiem już sama...
Wzrok wszystkich zgromadzonych w szkole skierowany jest na mnie. Znowu. Znowu mi to przeszkadza! Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Wczoraj nie wydarłam się na Violettę gdy ta weszła pierwsza do łazienki, a teraz jeszcze denerwuje mnie jak uwaga wszystkich skierowana jest na moją osobę. Może Federico miał rację ? Czy ja rzeczywiście jestem dobrą osobą, zdolną do jakichkolwiek uczuć ? Czyżbym w końcu zaczęła się zmieniać ?...
- Natalia! Natalia, gdzie ty do cholery jesteś ?!- albo jednak nie...
Po pięciu minutach obok mnie zjawia się nikt inny jak wołana przeze mnie Hiszpanka.
- Jestem, jestem już spokojnie- powiedziała zdyszana kruczowłosa.
- Nigdy cię nie ma jak jesteś potrzebna!- o nie...Nie chciałam tego powiedzieć! Naty jest jedyną osobą, oprócz Fede, która zawsze jest przy mnie, ZAWSZE.
- Wiesz co Ludmila ? Znamy się od bardzo dawna, wiem o wszystkim Fede mi powiedział. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, jestem zawsze przy tobie i znoszę każdy twój kaprys. Słyszałam od ciebie wiele przykrych słów, ale to ? To już było przegięcie Ludmila- czułam łzy cisnące mi się pod powiekami, czyżbym właśnie traciła jedyną najlepszą przyjaciółkę ? I jak to wszystko wie ?
- Naty jaa...- pierwsze łzy już spływały po mojej bladej twarzy psując przy tym idealny makijaż.
- Nie Ludmila. Myślałam, że jest jeszcze szansa żebyś się zmieniła, zwłaszcza po tym co dowiedziałam się od Federico, ale te twoje dzisiejsze słowa... Zrozum w końcu Ludmila, że nie jesteś pępkiem świata. Ja spadam, bo jestem umówiona, a i WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, cześć...- rzekła bez uczuciowo po czym odeszła.
- Naty jaa przepraszam...- wyszeptałam przez łzy do siebie. Właśnie straciłam przyjaciółkę, przyjaciółkę którą traktowałam jak śmiecia, a ona i tak była przy mnie. Nie dziwie jej się, na jej miejscu już dawno bym zostawiła taką osobę jak ja.
I co z tego, że mam dzisiaj moje osiemnaste urodziny, skoro straciłam jedną z najważniejszych dla mnie osób...
- I CO SIĘ TAK GAPICIE ?! NIE MACIE NIC LEPSZEGO DO ROBOTY?! TAK, DOBRZE WIDZICIE JA TEŻ MAM UCZUCIA!- wydarłam się na zgromadzonych na korytarzu ludzi po czym pobiegłam do łazienki.

*cztery godziny później*

Właśnie skończyłam ostatnią dzisiaj lekcję i bardzo dobrze, bo z trudem udawało mi się tam wytrzymać. Wciąż w głowie mam moją poranną kłótnię z Naty, nie umiem się z tym pogodzić.
 Podeszłam do swojej szafki, szukając przy tym w torebce kluczyka.
- Fuck! Gdzie jest ten cholerny kluczyk?!- krzyknęłam sama do siebie i uderzyłam wściekła z całej siły ręką w drzwiczki od szafki.
- Kurwa ale boli!- z moich ust wypłynęła kolejna wiązanka przekleństw, ale nic na to nie poradzę tak już mam jak się denerwuję. Zaczęłam masować obolałą dłoń.
- Oj Lusia, Lusia jak nie możesz sobie poradzić z szafką trzeba było  mnie zawołać- do moich uszu dotarł ten cudowny głos, a do nozdrzy zapach drogiej wody kolońskiej. Włoch jedną ręką objął mnie w pasie, a drugą otworzył szafkę. Na sam jego dotyk na mojej skórze przeszły mnie przyjemne ciarki, a złość od razu się ulotniła.
- Dziękuję- wyszeptałam wyciągając z szafki zeszyt z nutami i zamykając ją.
- Coś się stało- chłopak bardziej stwierdził, niż spytał uważnie przy tym przyglądając się mojej twarzy, powodując tym samym dwie czerwone plamy na moich bladych policzkach.
- Pokłóciłam się z Naty, Fede ona mnie nienawidzi!- już nie wytrzymałam. Rzuciłam się chłopakowi na szyję, mocząc przy tym szarą koszulę Włocha łzami i resztkami maskary. Włoch delikatnie głaskał mnie po włosach.
- Ciii cichutku już Lusiu, proszę cię nie płacz. Księżniczko proszę, jesteś na to zbyt piękna- starł delikatnie dłońmi słone kropelki z moeje twarzy na co ja delikatnie się uśmiechnęłam.
- No taką cię właśnie uwielbiam, a teraz opowiadaj- posłał mi zachęcający uśmiech, opowiedziałam mu moją dzisiejszą kłótnię z Natalią...
 - Już spokojnie Naty na pewno nie miała na myśli końca waszej przyjaźni- próbował mnie pocieszyć.
- Gdybyś ją w tedy widział. Znam ją od bardzo dawna i wiem, że tym razem to w stu procentach koniec naszej przyjaźni- spuściłam głowę a po policzkach spłynęły kolejne łzy, które Włoch szybko starł unosząc przy tym mój podbródek do góry.
- Spokojnie Lucia, załatwię to. Porozmawiam jeszcze dzisiaj z Naty, wyjaśnię z nią wszystko i dam ci znać dobrze ?- kiwnęłam lekko twierdząco głową- noo a teraz proszę mi się tu uśmiechnąć, bo mam dla ciebie małą niespodziankę.
- Jaką ?- spytałam ciekawa.
- Aaa dowiesz się wieczorem, bo teraz muszę coś załatwić. Przyjdę do domu po ciebie o 19 dobrze ?- spytał uśmiechając się przy tym tak ślicznie.
- No dobrze- odwzajemniłam gest.
- Tylko na twoim miejscu nie zakładałbym szpilek, papa- puścił mi oczko po czym wyszedł z pomieszczenia. Co on wymyślił i gdzie chce mnie zabrać skoro mam nie ubierać szpilek ? No chyba nie myśli, że ubiorę trampki! Co to to nie!

***

- Camila ja mam wątpliwości czy dobrze zrobiłam- powiedziałam zapłakana do rudej, która od dobrych dwóch godzin próbuje mnie jakoś pocieszyć. Po dzisiejszej kłótni z Ludmilą mam straszne wyrzuty sumienia. Wiem że nie jest idealna, ale może za ostro ją potraktowałam ? 
- Natalia nie denerwuj mnie! Według mnie dobrze zrobiłaś. Ludmila traktowała cię gorzej niż śmiecia!- znowu to samo. Wszyscy mi mówią jaka to Ludmila jest zła i jak okrutnie mnie traktowała, a ja ? Ja mam wielki mętlik w głowie. Nie wiem już sama czy ona jest dobra czy nie i czy rzeczywiście dobrze ją potraktowałam ?
- Wiem Cami ale i tak mam straszne wyrzuty sumienia. Z Ludmilą znamy się od dawna i nie umiem tak nagle się od niej odsunąć.
- Rozumiem Naty, ale według mnie dobrze zrobiłaś, ktoś w końcu pokazał tej tarantuli że nie jest najważniejsza i że uczucia innych też są ważne, a nie tylko to co Supernova sobie pomyśli.
- Camila nie mów tak o niej- właśnie w tym momencie do pomieszczenia wszedł Federico, sądząc po jego minie nie był zbytnio zachwycony słowami rudej. Szczerze ? Mi też nie za bardzo się one podobały.
- A ty Federico czemu nagle jej bronisz ? Znasz ją najkrócej z nas wszystkich i nie miałeś okazji jej jeszcze poznać tak jak zrobiłam to ja- widziałam że Federico zaraz eksploduję więc postanowiłam zareagować.  
- Cami proszę cię zostaw nas samych- uśmiechnęłam się lekko na co Argentynka zmierzyła wzrokiem Federico, uśmiechnęła się do mnie po czym wyszła z sali.
- Dziękuję że kazałaś jej wyjść, inaczej zrobiłbym jej krzywdę za to jak mówiła o mojej Lusi- powiedział lekko się uśmiechając i krzyżując ręce na piersi. 
- Nie ma za co, mnie też trochę denerwowały jej odzywki- usiadłam na fotelu a Włoch usiadł obok.
- Naty słyszałem od Lu, że się dzisiaj pokłóciłyście- wiedziałam, że prędzej czy później zejdzie na ten temat.
- Tak to prawda, ale Fede błagam cię nie chcę o tym rozmawiać.
- Dobrze, rozumiem. Wiedz tylko, że Ludmila wcale taka nie jest, w rzeczywistości jest zupełnie inną osobą. To kim teraz jest to wyłącznie zasługa Priscilli. Lu chcę się zmienić ale nie zrobi tego sama. Potrzebuje wsparcia, wsparcia najbliższych jej osób. A tymi osobami jesteśmy właśnie my. Przemyśl to, bo ona na prawdę żałuję tego jak potraktowała cię dzisiaj ale też jak traktowała cię przez te wszystkie lata- na słowa Włocha miałam ochotę się rozpłakać.
- Wiem Federico, wiem- chłopak ponownie się uśmiechnął.
- Skoro to wiesz to czemu robisz inaczej ?- nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, rozpłakałam się na co Fede mnie przytulił.
- Już druga mi dzisiaj moczy koszulę, jak tak dalej pójdzie to przez was dwie nie będę miał już żadnej z moich ulubionych koszuli- zaśmialiśmy się.
- Przepraszam i dziękuję- uśmiechnęłam się ścierając przy tym łzy z twarzy. 
- Spoko zawsze do usług, a i mam nadzieję że po mimo waszej dzisiejszej kłótni będziesz na dzisiejszym przyjęciu ?- przytaknęłam delikatnie głową. Z Federico pogadaliśmy jeszcze chwilę po czym poszłam do domu przygotowywać się na urodziny Ludmily.

***
Zaprosiłem już wszystkich naszych przyjaciół ze Studia, została już tylko Violetta. Szczerze ? To nie wiem jak zareaguję na to jak jej powiem prawdę o Lu. 
Wchodzę po schodach na górę i podchodzę do drzwi od pokoju brunetki po czym zapukałem delikatnie w kasztanowe drzwi. 
- Proszę- słyszę melodyjny głos Argentynki na co wchodzę do jej fioletowego królestwa.
- O to ty- uniosła wzrok spod pamiętnika i odłożyła różowy długopis- proszę siadaj- uśmiechnęła się i wskazała na biały okrągły fotel. Wykonałem polecenie brunetki.
- Słuchaj Violu mam do ciebie sprawę- raz kozie śmierć. Violetta usiadła na łóżku, na przeciwko mnie i spojrzała zaciekawiona.
- No słucham.
- Organizuję dzisiaj imprezę urodzinową na plaży dla Ludmily, przyjdziesz ?- potarłem zdenerwowany prawą ręką kark i zaniepokojony czekałem na reakcję dziewczyny. 
- Jasne że przyjdę nie stresuj się tak, kto wie może w końcu uda nam się pogodzić ?-zaśmiała się a mi nie powiem ulżyło. 
- Uff to dobrze, bo już się bałem- dziewczyna się zdziwiła i ponownie wybuchnęła śmiechem.
- Nie wnikam czemu bałeś się mojej reakcji, bo bardziej interesuje mnie czemu organizujesz Ludmile przyjęcie urodzinowe skoro ledwo ją znasz ?- znowu to pytanie...
- Czemu wszyscy się mnie o to pytają? No dobrze powiem ci tylko nikomu na razie ani słowa. Tak na prawdę ja i Lu znamy się od dziecka. Poznaliśmy się jak jeszcze oboje mieszkaliśmy we Włoszech. Niestety po jej wyjeździe straciliśmy kontakt, no i tak się akurat złożyło że jak przyjechałem do Buenos Aires to ponownie ją spotkałem. Ludmila od zawsze miała silny charakter, ale teraz... Na początku jej nie poznałem. Ona zmieniła się przez Priscillę, może kiedy indziej opowiem ci to dokładniej. Lu zawsze była dla mnie jak siostra, ale od jakiegoś czasu zacząłem czuć do niej coś więcej i to przyjęcie to moja ostatnia szansa by się zgodziła ze mną być.
- Nie no tego się nie spodziewałam. W sensie tego, że tak długo się znacie, bo to że ona ci się podoba to zauważyłam to już dawno. Możesz być spokojny nic nikomu nie powiem i pomogę ci z Ludmilą- brunetka uśmiechnęła się szeroko na co ją przytuliłem.
- Dzięki Vils, a teraz wybacz ale muszę iść w końcu impreza sama się nie urządzi- zaśmialiśmy się po czym wyszedłem z fioletowego królestwa Vilu i poszedłem organizować urodziny mojej księżniczki

***

*wieczorem*

 Spoglądam w lustro i robię ostatnie poprawki w makijażu. Postanowiłam nie przesadzać dzisiaj w moim stroju i ubrałam się tak jak kiedyś. Miętowa spódniczka z wysokim stanem, biały koronkowy croop top na grubych ramiączkach, a do tego białe botki na koturnie. Sorki ale ja i trampki ? Nie ma takiej opcji! Moje blond włosy mocno zakręciłam i zaczesałam na bok spinając je wsuwkami z małymi, białymi perełkami. Na szyję założyłam wisiorek od Fede, kilka srebrnych bransoletek w tym niektóre z białych perełek i do kompletu kolczyki perełki. Makijaż zrobiłam taki jak zawsze ale dodałam trochę srebrnego cieniu na powieki. 
Ostatni raz spojrzałam w lustro, ponieważ usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi wejściowych, a że nikogo nie ma w domu to musiał to być Federico. Zgarnęłam jeszcze do mojej małej białej torebki na łańcuszku najpotrzebniejsze rzeczy, wyszłam z pokoju i zeszłam na dół gdzie zastałam uśmiechniętego Włocha z wielkim bukietem czerwonych róż. Ubrany był w dżinsy, czarne conversy, białą koszulę i granatową kamizelkę. 
- Proszę bukiet róż dla mojej pięknej Księżniczki- podał mi kwiaty i pocałował w policzek na co na mojej twarzy pojawiły się dwie wielkie czerwone plamy.
- Dziękuję, pójdę je wsadzić do wody i możemy iść- poszłam do kuchni i tak jak powiedziałam wsadziłam bukiet do wazonu po czym wróciłam do pokoju. Włoch złapał mnie za rękę i wyszliśmy z domu. 
Przed domem stał motor, spojrzałam zdziwiona na chłopaka.
- To ty jeździsz na motorze ?-spytałam podchodząc do Federico, który zakładał kask a drugi podał mi do rąk.
- Już od dwóch lat, siadaj i mocno się trzymaj księżniczko- wykonałam polecenie chłopaka, usiadłam za nim i mocno wtuliłam się w jego plecy. Muszę przyznać, że było mi tak cudownie.
 - Jesteśmy, dalej trzeba iść pieszo- po jakiś dziesięciu minutach jazdy dojechaliśmy w końcu na jakiś parking. Włoch zszedł z pojazdu bez problemu, mi z racji tego że mam na sobie wysokie buty było trochę trudniej. Oczywiście ja jak to ja musiałam się potknąć i już prawie wylądowałabym na ziemi gdyby nie ramiona Federico.
- Mówiłem żebyś nie zakładała wysokich butów- zaśmiał się pomagając mi przy tym wstać.
- Chyba nie myślałeś że ubiorę trampki! Innych butów nie mam.
- No dobrze dobrze ale jak sobie coś zrobisz to pamiętaj, ostrzegałem.
- Od tego mam ciebie, bo jestem pewna że mnie ochronisz- chłopak uśmiechnął się.
- Oczywiście, przecież nie pozwolę by mojej księżniczce coś się stało. A teraz masz, musisz to założyć, inaczej nie będzie niespodzianki- podał mi do ręki czarną chustkę,którą zawiązałam na oczach.
- A co jak się potknę i wywrócę ?- spytałam przestraszona.
- Mówiłem ci już. Nie pozwolę by coś się stało mojej księżniczce- szepnął mi prosto na ucho po czym wziął na ręce na co ja lekko pisnęłam. Jednak jak tylko wtuliłam się w jego klatkę piersiową strach uleciał.

*******************************************************
No witam Miśki ! <3
Dzisiaj rozdzialik trochę wcześniej ;*
Jak Wam się podoba ? 
Co do następnego rozdziału zdradzę tylko tyle że szykuję dla Was DUŻO emocji i niespodzianek. 
Mam nadzieję że się spodoba ;*
Następne w kolejce jest zamówienie nad którym obecnie pracuję.
I bardzo Was przepraszam za nie komentowanie Waszych blogów ale obecnie mam sporo nauki i jak tylko nadrobię wszystko to nadrobię wszelkie zaległości obiecuję <3 Wiedzcie że każdy post czytam <3
A tak po za tym to oglądacie powtórki Violetty ? 
Ja oczywiście że tak <3 
Jednak brakuję mi Fedemily :'( 
No ale trudno, bo na Federico i Fedemile jeszcze sobie trochę poczekam :/

Kocham, Tini ;*

sobota, 10 października 2015

Rozdział IX


***
- Lusiu wiedz że co by się nie stało to zawsze będę przy tobie- wyszeptał mi prosto do ucha.
Mogłabym w jego ramionach trwać już do końca życia, ale niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Oderwałam się od chłopaka i spojrzałam zapłakanymi oczami w czekoladowe tęczówki Włocha.
- Dziękuję...- wyszeptałam zagryzając przy tym wargę. Po mimo że przy Federico i tak zachowuję się normalnie to jednak wypowiedzenie takich słów jak proszę,dziękuję albo przepraszam jest dla mnie wielkim problemem. Nawyków w końcu nie da się zmienić od tak w jeden dzień.
- Nie masz za co, od tego mnie masz- uśmiechnął się na co ja odpowiedziałam tym samym.
- No właśnie, że mam. Jestem wredną,bezuczuciową suką do której nikt oprócz ciebie się nie odzywa z własnej woli. Więc dziękuję ci za to że jesteś przy mnie- sama jestem zdziwiona moimi słowami. Nigdy, ale to nigdy nie umiałam za nic dziękować, a teraz zrobiłam to nawet dwa razy.
- Proszę cię nie mów tak. Oboje dobrze wiemy, że nie jesteś taka. Jestem w stu procentach pewny twojej dobroci. Wiem że twoje zachowanie wynikło z nacisku na ciebie Priscilli. Nie rozumiem tylko jednej rzeczy. Czemu przy mnie jesteś normalna a w Studiu nie chcesz pokazać innym twojej prawdziwej twarzy?- spytał patrząc mi prosto w oczy. Zagryzłam ponownie wargę, on nic nie rozumie. To nie jest takie łatwe jak się mu wydaję.
- Federico to nie jest tak że ja nie chcę, ja po prostu nie potrafię. Pięć lat zachowywałam się jak Supernova, nie łatwo jest się teraz przestawić. Ja po prostu nie umiem czuć, jestem pozbawiona jakichkolwiek uczuć i czy chcesz czy nie musisz się z tym pogodzić tak jak ja to zrobiłam- odrzekłam pewnie a po moich policzkach spłynęło kilka pojedynczych łez.
- Lucia ja dobrze wiem że to nie jest dla ciebie proste. Mimo to przestań okłamywać samą siebie. Nie jesteś taka jak mówisz, masz uczucia a świadczą o nich najdrobniejsze twoje gesty, takie jak na przykład gdy tańczysz lub śpiewasz widać że wkładasz w to całe serce, widać twój uśmiech i szczęście albo łzy które nawet teraz spływają ci po policzkach świadczą że masz uczucia, bo gdybyś ich nie miała nie byłoby ci smutno. Ja już uwierzyłem w twoje dobro ale nie uda mi się tobie pomóc jeśli ty sama nie uwierzysz że to co powiedziałem jest prawdą- szczerze ? Nie miałam zielonego pojęcia co mam mu odpowiedzieć. Zatkało mnie, tak po prostu mnie zatkało.
- Jjjaa...nie potrafię- wydukałam po czym pobiegłam do domu. Znowu stchórzyłam, poddałam się. Czemu nie umiem się zmienić ? Czemu nie potrafię powiedzieć Federico co na prawdę do niego czuję ? Czemu nie mogę być w końcu szczęśliwa ?

*następnego dnia*

Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez odsłonięte żaluzję okna. Czemu zapomniała je zasłonić ? No czemu ?
Wstałam z łóżka, zabrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy i wyszłam z pokoju z zamiarem pójścia do łazienki. W tym samym czasie Violetta i Federico wyszli ze swoich pokoi. Nie chciałam rozmawiać z Fede chociaż było mi bardzo źle po tam jak go wczoraj potraktowałam. Castillo jak najszybciej umiała podbiegła do drzwi łazienki naciskając na klamkę i patrząc się na mnie oczekując na moją reakcję. O dziwo nie miałam dzisiaj ochoty się na nią wydzierać czy kłócić.
- Spoko, pójdę do tej na dole- odpowiedziałam bez większych emocji i zeszłam po schodach na dół do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Czułam jeszcze na sobie zdziwiony wzrok Violetty i Federico i jestem pewna że Włoch się uśmiechał.
Weszłam do łazienki i szybko zdążyłam zauważyć że zapomniałam wziąć swojego szamponu i płynu pod prysznic z górnej łazienki, cholera. Ale z drugiej strony z tej łazienki korzysta Fede, chyba się nie obrazi jak pożyczę sobie jego żele pod prysznic ? Na pewno nie...
Zdjęłam piżamę i weszłam do kabiny. Po chwili czułam na swoim ciele kropelki ciepłe wody. Ciało umyłam tak jak postanowiłam żelem Federico tak samo włosy. Po całej kabinie prysznicowej można było poczuć jego zapach, czułam się jakby był tu ze mną. W sumie taka sytuacja gdyby wydarzyła się na prawdę byłaby całkiem całkiem.
Wyszłam z pod prysznica, wytarłam ciało różowym puchatym ręcznikiem i założyłam komplet białej koronkowej bielizny. Wykonałam resztę porannych czynności po czym wyszłam z pomieszczenia.
W salonie byli już wszyscy z wyjątkiem Federico, który pewnie siedzi jeszcze w łazience. Wzrok wszystkich skierował się na mnie, czułam się trochę nie zręcznie. Tak dokładnie Ludmila Supernova Ferro też potrafi poczuć się niezręcznie.
Kiedyś pasowałoby mi to że wszyscy się na mnie patrzą, ale dzisiaj jakoś tak czułam się dziwnie.
Postanowiłam jednak to zignorować i usiadłam na sowim miejscu przy dużym stole.
Kiedy Olga podała śniadanie, akurat pojawił się Federico.
- Przepraszam za spóźnienie- jak zwykle kulturalny. Usiadł na sowim stałym miejscu, oczywiście na przeciwko mnie. Przez moment nasze spojrzenia się skrzyżowały. Zagryzłam wargę i spuściłam wzrok na co Włoch się zaśmiał. Czy on właśnie się ze mnie śmieje ? No nie ładnie Pasquarelli, nie ładnie. 
Po skończonym posiłku wszyscy się rozeszli. Olga na zakupy, German z Ramallo pojechali do pracy, a moja matka jak zwykle na zakupy i do SPA. Violetta też wydaję mi się że pojechała z Germanem i Ramallo. Poszłam do swojego pokoju z zamiarem zabrania najpotrzebniejszych rzeczy do Studia. Mam nadzieję że Fede jest jeszcze w domu bo chcę go przeprosić za to, że go tak wczoraj zostawiłam samego. Wyszłam z pokoju i podeszłam do drzwi od pokoju Włocha. Już chciałam zapukać ale usłyszałam że chłopak rozmawia z kimś przez telefon.
- No okey...tak tak będę na pewno...za piętnaście minut?...no dobrze...nie nie ma chyba już wyszła do Studio...dobra Naty kończę bo się nie wyrobię...no tak tak pa- chyba się rozłączył bo nie usłyszała już nic więcej. Szybko zbiegłam po schodach i wyszłam z domu by mnie nie zauważył.
Jak on mógł ? Umówić się z Naty ? Z moją przyjaciółką asystentką ? A ona się tak po prostu na to zgodziła ? Czyli ten nasz ostatni pocałunek nic dla niego nie znaczył ? Ludmila idiotko! Sama mu powiedziałaś że macie zostać przyajciółmi a teraz masz pretensję że się z kimś umówił!
- Jestem beznadziejna!- powiedziałam sama do siebie. Z trudem udawało mi się powstrzymać łzy, które na pewno lały by się strumieniami po moich policzkach gdyby nie fakt, że idę do Studio a tam muszę wyglądać jak prawdziwa Supernova...

***
- No nareszcie jesteś!- ,,przywitała,, mnie Hiszpanka.
- Wybacz spóźnienie ale ułożenie mojej cudownej grzywki zajmuje więcej niż piętnaście minut- dziewczyna się zaśmiała.
- No dobra, a teraz do rzeczy. Już jutro są urodziny Lu co wymyśliłeś ?- spytała podekscytowana.
- Myślałem żeby zrobić małą imprezkę na plaży. No wiesz ognisko, ocean, plaża, gitara,najbliżsi znajomi, kolorowe lampki, taki spokojny klimat. Pamiętam jak jeszcze we Włoszech zawsze urządzałem takie przyjęcia dla Ludmily, zawsze była prze szczęśliwa, uwielbia takie imprezy- Natalia spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem. Pewnie nie spodziewała się czegoś takiego.
- Serio ? Odkąd znam Ludmile to jej urodziny zawsze były w najdroższych klubach, pełno ludzi i te sprawy. Na prawdę myślisz że będzie zadowolona ?
- Jestem pewny- uśmiechnąłem się do kruczowłosej.
- No więc dobra, ale jak jej się nie spodoba to będzie twoja wina- wskazała na mnie palcem na co ja się roześmiałem.
- Możesz być pewna że jej się spodoba. Naty mam do ciebie pytanie.
- Słucham.
- Kupiłem dla Ludmily bransoletkę ale nie wiem czy jej się spodoba, a ty jesteś dziewczyną i w ogóle więc na pewno lepiej się znasz ode mnie- potarłem prawą ręką kark.
- Pokazuj! Pokazuj!- dziewczyna zaczęła skakać i klaskać podekscytowana zupełnie jak małe dziecko. Zaśmiałem się i wyciągnąłem z kieszeni dżinsów małe pudełeczko w kształcie serduszka a z niego wyjąłem złotą bransoletkę ze złotym serduszkiem na którym było wygrawerowane ,, Kocha się za nic, nie istnieję żaden powód do miłości- Kocham Cię Księżniczko,, i podałem dziewczynie. Gdy Hiszpanka to przeczytała rozpłakała się.
- Jeju Fede to jest takie cudowne! Na pewno jej się spodoba!- oddała mi bransoletkę uśmiechając się przy tym szeroko.
- Chcę jej ją dać jak zgodzi się zostać moją dziewczyną- odpowiedziałem. Mam nadzieję że się zgodzi, bo jak nie to nie wiem co zrobię. Te urodziny to jedna z ostatnich moich szans by być z Lu.

*************************************************************
No hej Perełki!! ♥
Dawno nie było rozdziału :(
Dlatego dzisiaj przychodzę do Was z dzięwiąteczką ♥
Mam nadzieję że się podoba ;*
Następny w kolejce z racji tego, że długo nie było rozdziałów będzie dziesiąteczka, następnie zamówienie Martyna Martinaa, później znowu rozdział, a następnie planuję zamówienie Alexys  ♥
Nie przedłużam więc i do następnego ♥

Kocham, Tini ;*

niedziela, 4 października 2015

~ 001 Zamówienie cz. II~


Tytuł : ,, Od pierwszego spojrzenia,,
Para: Fedemila
Miejsce Akcji: Buenos Aires
Rodzaj: romans
Przedział wiekowy: Tu jest mi wszystko jedno XD
Uwagi dotyczące bohaterów : Leon i Fede są przyrodnimi braćmi i najlepszymi przyjaciółmi. Lu i Leon są przyjaciółmi.
Inne uwagi: Do Leona przyjdzie jego BFF Lu by zamieszkać u niego i Federico. Dziewczyna na zacząć naukę z nimi w studio. Całość z perspektywy Fede proszę ♥
Zamawiający : care pasquarelli ♥
Moje uwagi - będą dwie części ♥


Szybko podbiegłem do leżącej na kafelkach blondynki i sprawdziłem puls, który na szczęście był jeszcze wyczuwalny. Spojrzałem na leżące obok dziewczyny przedmioty - resztki białego proszku, karta kredytowa i zwinięta w rulonik mała kartka papieru. Od razu wiedziałem o co chodzi zwłaszcza, że sam kiedyś brałem. Ludmila musiała przedawkować.
Wyjąłem z kieszeni moich dżinsowych spodni czarnego I'Phona i wykręciłem numer na pogotowie.
Po dziesięciu minutach czekania ci debile którym się nigdy nie śpieszy nawet jeśli chodzi o czyjeś życie raczyli przyjechać. Do łazienki weszło dwóch wysokich mężczyzn z noszami, na które położyli nadal nie przytomną blondynkę. Kiedy tak na nią patrzę chce mi się płakać, jej cera jest jeszcze bladsza niż była, piękne bursztynowe oczy zamknięte, a pełne czerwone usta są lekko popękane. Jest taka bezbronna, delikatna...
- Przepraszam mogę jechać z wami ?- spytałem jednego z funkcjonariuszy.
- A jest pan kimś z rodziny ?- standardowe pytanie...
- Noo tak jakby...- odpowiedziałem pocierając ręką kark.
- Tak jakby ?- spytał podnosząc jedną brew do góry.
- No dobra nie jestem, ale mój przyrodni brat jest tak jakby jej bratem, a ona przyjechała do nas na kilka miesięcy, więc tak jakby jestem z jej rodziny. Czy to się liczy ?- spytałem z nadzieją w głosie.
- Niestety ale nie- odpowiedział lekarz i poszedł w kierunku miejsca dla pasażera karetki.
- Mogę chociaż wiedzieć gdzie ją zabieracie ?!- krzyknąłem za facetem, który uchylił szybę.
- Do szpitala w centrum miasta- odpowiedział mi po czym odjechali na sygnale.
Nie no zajebiście ciekawe jak Leon zareaguje jak się dowie. Tylko czemu Lu przedawkowała ? Bo to na pewno nie był przypadek z tymi dragami. Jestem pewny że skoro ćpa już od dawna to powinna chyba wiedzieć jaka ilość nie doprowadzi jej do śmierci prawda ? Po za tym to jej dziwne zachowanie gdy zobaczyła Marco, dziwne...
Wbiegłem szybko do domu, zgarnąłem kurtkę,telefon kluczę od auta i założyłem buty. Tak, dokładnie. Wyszedłem z domu w skarpetkach.
Wsiadam do mojego czarnego BMW i jak najszybciej się da jadę do szpitala w którym jest Ludmila.

*10 minut później*

Wbiegam jak potłuczony do szpitala i rozglądam się po pomieszczeniu. Nigdzie nie widać blondynki.
Podchodzę do sekretarki potrącając przy tym jakąś staruszkę i wydarciu się na jakiegoś małego chłopca.
- Dzień dobry jakieś 10 minut temu przywieziono to Ludmile Ferro, taką niewysoką blondynkę- mówiłem na jednym wdechu.
- Tak tak, jest pan kimś z rodziny ?- kurwa! Znowu to cholerne pytanie!
- A co to przyjaciel już nie może się martwić o przyjaciółkę ?!- wydarłem się na kobietę stojącą za ladą.
- Oczywiście że może, spokojnie. Sala numer 201- powiedziała przeglądając papiery.
- Dziękuję- odrzekłem po czym jak najszybciej ruszyłem w stronę wskazanego mi przez kobietę numeru sali.
- Oo to pan!- usłyszałem znajomy mi głos za mną. Odwróciłem się i ujrzałem tego samego gościa z którym gadałem jak zabierali Ludmi.
- Tak to ja. Co z nią doktorze ?- spytałem. Na prawdę bardzo się o nią martwię. I co z tego że znam ją dopiero jeden dzień, nie chcę by się coś jej stało.
- Stan panienki Ferro jest już pod kontrolą. Wykonaliśmy płukanie żołądka, kroplówkę i już wszystko powinno być w porządku- przeczytał z kilku kartek, które trzymał w rękach, a mi ulżyło.
- Mogę do niej wejść ?- spytałem z nadzieją.
- Tak tylko niedługo, panienka musi odpoczywać- odpowiedział uśmiechając się po czym odszedł.
Napisałem jeszcze szybko do Leona SMSa co się stało po czym podszedłem do drzwi i nacisnąłem delikatnie na klamkę i wszedłem do środka. Ludmila leżała na łóżku szpitalnym i wpatrywała się tępym wzrokiem w sufit. Gdy wszedłem od razu skierowała spojrzenie w moją stronę i uśmiechnęła się lekko. Podszedłem bliżej i usiadłem na taborecie przy łóżku dziewczyny.
- Ludmila...- spojrzałem na blondynkę- dlaczego to zrobiłaś ?
- Przez przypadek...-powiedziała pod nosem na co ja podniosłem jedną brew do góry.
- Serio myślisz że ci uwierzę ? Sam kiedyś brałem więc wiem kiedy ktoś przedawkuje przypadkowo,a kiedy specjalnie- dziewczyna spuściła głowę.
- Też brałeś ?- spytała zdziwiona.
- Tak przez około rok ale rzuciłem to świństwo, Ludmila powiedz mi czemu to zrobiłaś ?- spytałem na co dziewczyna przegryzła wargę. Już chciała coś powiedzieć gdy do sali wbiegł Leon. Szatyn zaczął krzyczeć.
- Ludmila błagam powiedz że tu jesteś bo nie mam ochoty znów oberwać torebką od jakieś staruszki albo dostać w jaja od pięcioletniego chłopca!- spojrzałem na Ludmile po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem na słowa szatyna.
- Hahaha bardzo śmieszne- Leon chyba w końcu zauważył że jesteśmy w tej samej sali co on. Podbiegł szybko bliżej łóżka.
- Ludmila co ci to głowy strzeliło ?!- zaczął się wydzierać, zachowywał się jakby był jej ojcem. Rozumiem że to jego przyjaciółka i że prawie się zabiła no ale bez przesady. Z własnego doświadczenia wiem, że krzyki tu nie pomogą.
Blondynka spuściła ponownie głowę.
- Marco...- szepnęła imię bardziej do siebie jednak Leon je usłyszał, bo jego twarz przybrała nieco czerwonawy kolor i zacisnął pięści. Wiedziałem że szatyn nie przepada za Meksykaninem ale nigdy nie wiedziałem dlaczego,może teraz się w końcu tego dowiem.
- Ten debil?! Zupełnie zapomniałem że on chodzi do Studio! Zabiję gnoja!- zaczął się wydzierać, aż jakaś pielęgniarka musiała go wyprowadzić, a że się opierał to przyszła ochrona i i tak go wyprowadzili z sali. Zostałem znowu sam na sam z Ludmilą w sali.
- Lu powiedz mi o co chodzi z Marco, czemu Leon tak zareagował ?- spytałem chwytając niepewnie zimną dłoń dziewczyny.
- Marco to mój były...- wyszeptała po czym się rozpłakała. Zatkało mnie, nie spodziewałem się że Ludmila mogła chodzić z Marco.
Starłem dłonią łzy z twarzy dziewczyny i uśmiechnąłem się do nie zachęcająco.
- Ja i Marco spotykaliśmy się jakiś rok temu, może dwa. Zerwaliśmy dlatego, że nakryłam go z moją najlepszą przyjaciółką. Byłam załamana, to między innymi przez niego zaczęłam pić, palić i ćpać. A dzisiejsza moja próba samobójcza nie była pierwszą. Już wcześniej próbowałam się zabić. Rodzice nie dawali sobie ze mną rady dlatego wysłali mnie tutaj do Buenos Aires. Stwierdzili, że tutejsi ludzie będą mieli na mnie dobry wpływa. Ale nie spodziewali się że spotkam tu Marco...- skończyła swoją wypowiedź i ponownie się rozpłakała. Nie wiedziałem co powiedzieć, jak ją pocieszyć i co powiedzieć by jeszcze bardziej jej nie zdołować.
Dziewczyna nagle podniosła się i rzuciła mi się na szyję mocząc przy tym łzami moją koszulę. Zupełnie się tego nie spodziewałem ale nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie.
Nagle stało się coś wspaniałego. Nasze usta złączyły się w pocałunku, którego nie spodziewałem się jeszcze bardziej. Nie wiem czemu to zrobiłem, to był impuls, serce mi kazało pocałować blondynkę. Po chwili rozkoszy jej ust oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałem w świecące od łez niczym diamenty oczy i uśmiechnąłem się lekko na co dziewczyna odpowiedziała mi tym samym.
- Ludmila... ja wiem ze znamy się zaledwie jeden dzień ale jesteś dla mnie bardzo ważna, wiem że to może za szybko,może ty mnie nie kochasz ale...- nie dokończyłem bo dziewczyna ponownie złączyła nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Kocham cię Federico- odpowiedziała po tym jak się od siebie oderwaliśmy.
- Ja ciebie też, pomogę ci wejść z nałogu. Obiecuję ci, że przy mnie będziesz szczęśliwa i nigdy nie zrobię ci tego co Marco. Po prostu pomogę ci zapomnieć i ponownie się zakochać.
- Nie wątpię w to, dziękuję- odpowiedziała po czym rzuciła mi się na ręce.
Po chwili usłyszeliśmy chrząknięcie, szybko spojrzeliśmy w stronę drzwi, w których stał Leon. Z poważną miną podszedł do nas. Zajebiście. Teraz mi się oberwie, miałem zostawić Lu w spokoju, a nie się z nią całować i wyznawać miłość. Leon b\mnie zabiję.
- Czy wy jesteście razem ?- spytał patrząc to na mnie to na Ludmile. Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Chciałem się odezwać ale Ludmila mi przerwała.
- Tak- odpowiedziała szatynowi i przytuliła się do mojej klatki piersiowej. Czułem że moje serce zaraz nie wytrzyma i wybuchnie. Wzrok Meksykanina przeniósł się na mnie.  Jeszcze nigdy nie widziałem go tak poważnego.
- Federico, kochasz ją ?- spytał poważnie.
- Oczywiście, najmocniej na świecie i wiem o co ci chodzi. Nie skrzywdzę jej tak jak reszty dziewczyn. Nie skrzywdzę jej bo w odróżnieniu od reszty kocham ją i zależy mi na niej- powiedziałem równie poważnym tonem co szatyn. Czułem się jak na jakimś przesłuchaniu.
- W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak...- przełknąłem ślinę- jak pogratulować wam!- uśmiechnął się i przytulił mnie i blondynkę.
- Jaa nie spodziewałem się- wydukałem zdziwiony i jednocześnie szczęśliwy.
- Wiem, ale znam cię Federico na tyle długo, że widzę że się zmieniłeś i że kochasz Lu- uśmiechnął się.
- Dzięki stary- ponownie przytuliłem przyjaciela.
- Spoko ale pamiętaj, mam cie na oku- odrzekł poważnie na co ja skinąłem twierdząco głową na znak, że zrozumiałem.
- Ej ja też tu jestem!- krzyknęła Lusia krzyżując przy tym ręce na piersi i robiąc taką słodką minkę.
- Wiem, jak mógłbym zapomnieć o mojej księżniczce- pocałowałem ją delikatnie w policzek na co blondynka się uśmiechnęła.

**************************************************
Witam Was Perełki i przepraszam za długą nieobecność, ale mam małe problemy z internetem -,-
Postaram się by posty znowu pojawiały się regularnie, no ale wiecie akurat tym razem nie zależy to ode mnie :'(
Szczerze ? OS tak sobie mi się podoba, jak na tyle czasu wyszedł dość krótki i niezbyt ciekawy.
Jednak mam nadzieję że spodoba ci się care ;*
Następny w kolejce jest rozdział ♥
♥♥♥♥♥KOCHAM WAS MOCNO !!!!!!!!!!!!!!!! ♥♥♥♥♥

Kocham, Tini :*