Strony

niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział XVI 


***
Obudziło mnie delikatne muskanie ustami na mojej szyi. Powoli otworzyłam oczy i przeniosłam wzrok na prawą stronę łóżka gdzie leżał Włoch.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić- składa na moich ustach delikatny pocałunek, który pogłębiam.
- Ta jasne, bo ci uwierzę- zaśmiałam się delikatnie.
- Lusiu wiesz jak mnie wczoraj nastraszyłaś ? Alejandro z resztą też- brunet przejechał dłonią po moim zabandażowanym nadgarstku.
- Wiem przepraszam. Po prostu myślałam, że to co mi wczoraj powiedziałeś było spowodowane tylko tym, że tato chcę ze mną wyjechać do Włoch i że powiedziałeś tak tylko dlatego że musiałeś, a nie bo mnie kochasz...- spuściłam wzrok a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, którą Federico od razu starł dłonią.
- Ludmiś nigdy więcej tak nie myśl, jesteś dla mnie najważniejsza i mówię tak bo cię kocham. Kocham to za mało powiedziane, jesteś moim światem i nie wyobrażam sobie życie bez ciebie Perełko. Więc proszę cię nie rób mi tego i nigdy więcej nie powtarzaj tego co wczoraj, dobrze?- przytaknęłam delikatnie głową po czym mocniej wtuliłam się w klatkę chłopaka.
- Po za tym wczoraj nie dałaś swojemu tacie dokończyć- uniosłam głowę i spojrzałam zdziwiona na Fede- racja wyjeżdża do Włoch za dwa dni i chciałby żebyś pojechała z nim ale doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że masz tutaj swoje życie i wcale nie chciał cię zmuszać do wyjazdu- zrobiło mi się głupio. Tak bardzo ich nastraszyłam, próbowałam się zabić, a przede wszystkim skrzywdziłam Federico. Dobrze wiedziałam o jego wcześniejszej próbie samobójczej, co o tym myśli i jak bardzo go to zaboli jak zobaczy mnie w kałuży krwi. A jednak mimo tego wszystkiego zrobiłam to albo raczej chciałam zrobić. Jestem cholerną egoistką to się nigdy nie zmieni.
- Fede przepraszam cię nie powinnam tego robić, nie powinnam wątpić w twoje uczucia wobec mnie. Bardzo tego żałuję, obiecuję że więcej tego nie zrobię- chłopak musnął delikatnie ustami moje, pogłębiłam pocałunek.
- Nie gniewam się, jakbym mógł- uśmiechnął się do mnie szeroko- a teraz już się zbierajmy bo znowu się spóźnimy do Studia- wstał z łóżka a ja niechętnie poszłam w jego ślady. Poszłam do mojej garderoby, a później do łazienki.

***
Rano wstałem jak najszybciej i w pośpiechu wyszykowałem się do wyjścia. Postanowiłem po mimo kłótni z Violettą pójść dzisiaj na tor z Larą. W końcu Vilu nie ma prawa zabraniać mi robić to co kocham. Wiem, że się o mnie martwi i nie chcę by mi się coś stało, ale w związku chodzi między innymi o to by ufać sobie nawzajem. Racja, miałem raz poważny wypadek ale już wiem jaki błąd w tedy popełniłem i więcej już go nie powtórzę. Nie jestem amatorem, brałem udział w kilku profesjonalnych zawodach i zająłem w nich nie raz pierwsze miejsce. A to chyba coś znaczy.
Przejrzałem się ostatni raz w lustrze poprawiając jak zwykle idealną grzywkę, zgarnąłem jeszcze telefon i założyłem okulary przeciwsłoneczne po czym wyszedłem. Do Studia mam dopiero na 15, więc mam trzy godziny na jazdę z Larą.
Po jakiś piętnastu minutach dotarłem na miejsce. Przy motorze od razu dostrzegłem Meksykankę sprawdzającą zapewne silnik. Podszedłem jak najciszej i zacząłem gilgotać dziewczynę.
- Aaaa- zaczęła piszczeć, a ja się śmiać na co dostało mi się młotkiem w głowę- Verdas idioto!
- Słucham?- spytałem uśmiechając się i masując obolałe miejsce.Brunetka westchnęła  i posłała mi zabójcze spojrzenie.
- Nie ważne, widzę że przyszedłeś, a Violetta o tym wie?- spytała krzyżując ręce na piersiach.
- Oczywiście że wie. Nie była tym zbytnio zachwycona ale trudno, mam prawo do spełniania się w swojej pasji- dziewczyna posłała mi uśmiech.
- W końcu zrozumiałeś, a teraz idź się przebierz i zaczniemy.

 - Wow brawo Leon to twój nowy rekord!- Meksykanka pokazała mi po skończonej jeździe stoper.
- Czyli opłacało się jeździć przez te dwie i pół godziny- uśmiechnąłem się zdejmując kask.
- Według mnie spokojnie mógłbyś wystartować w tego rocznych Mistrzostwach Argentyny- zdziwiła mnie tym stwierdzeniem. Wiem że nie jestem najgorszy ale żeby od razu po prawie dwuletniej przerwie wziąć udział w takich prestiżowych zawodach?
- No nie wiem, nie wiem. Przemyślę to- odpowiedziałem.

***
Przed zajęciami postanowiłam zajść jeszcze na tor gdzie Leon miał mieć trening z Larą. Przyznaję nie podoba mi się fakt, że Leon wrócił do motocrossu a tym bardziej że jeździ tam z Larą, która jest jego byłą. Najchętniej udusiłabym tą wywłokę. Ale zrozumiałam swój błąd. Doskonale wiem ile motocross znaczy dla Leona i jak bardzo przeżywał gdy nie mógł jeździć. Strasznie się o niego boję ale nie chcę przez to mieć z nim złych relacji, bądź zerwać. Zbyt mocno go kocham by to zrobić.
Po jakiś dziesięciu minutach dotarłam na miejsce, które praktycznie wcale się nie zmieniło. Nadal mam z nim jednak złe wspomnienia związane z wypadkiem Leona.
Rozglądam się dookoła ale nigdzie nie mogę dostrzec ani chłopaka ani Meksykanki.
- Przepraszam, dzień dobry czy nie widział pan może Leona albo Lary?- spytałam jakiegoś mężczyzny w czerwonym kombinezonie.
- O cześć Violetto dawno cię tu nie było. Tak, tak Leon i Lara powinni być przy głównym wejściu na tor- odpowiedział mężczyzna, który jak się okazuję mnie znał, jak prawie każdy tutaj. W końcu jestem dziewczyną ich najlepszego zawodnika. Tak jak powiedział mi mężczyzna poszłam w kierunku głównego miejsca na tor. Dostrzegłam śmiejących się Larę i Leona. Jednak po chwili dziewczyna potknęła się, a ten idiota oczywiście musiał ją złapać. To co się później stało...Ta szmata pocałowała mojego chłopaka! A ten nawet nie raczył jej odepchnąć! Patrzyłam na nich, czułam jak moje serce łamię się na milion malutkich kawałeczków, jak cały świat traci kolory, jakby część mnie właśnie umierała.
Meksykanin w końcu mnie dostrzegł. Pokręciłam z niedowierzaniem głową po czym jak najszybciej wybiegłam z toru. Słyszałam jeszcze jak mnie wołał,a niech sobie woła. Nienawidzę go! Wiedziałam że jego ponowna przyjaźń z Larą źle się skończy ale nie przypuszczałam nawet, że Leon zrobiłby mi coś tak paskudnego. Jeszcze na moich oczach!
Wbiegłam zapłakana do Studia i szukałam spojrzeniem kogokolwiek z moich przyjaciół. W końcu dostrzegłam trzymających się za ręce Federico i Ludmilę. Podbiegłam szybko do nich i bez słowa rzuciłam się na szyję zdziwionej blondynce.
- Vils co się stało?- spytał zdziwiony Włoch, spojrzałam na nich.
- Leon...onn...- nie mogłam się wysłowić, nie mogło to do mnie dotrzeć.
- Co ten debil znowu zrobił?- spytała nieco zdenerwowana już Ludmila.
- Widziałam jak całował się przed chwilą z Larą...-ponownie się rozpłakałam i wtuliłam się w ramiona przyjaciółki.
- Violu tu jesteś!- podbiegł do nas szatyn.
- Nie dość już narobiłeś? Dobrze ci radzę idź stąd puki jestem jeszcze spokojna!- krzyczała blondynka. Byłam zdziwiona tym jak mnie broni.
- Ludmila proszę cię nie wtrącaj się w nie swoje sprawy- odpowiedział w miarę spokojnym i jednocześnie załamanym głosem. Oderwałam się od przyjaciółki i spojrzałam zapłakanymi oczami na Verdasa.
- Przyszłam na tor żeby cię przeprosić, przeprosić za moje wczorajsze zachowanie.
- Daj mi to wyjaśnić...-przerwał mi na co pokręciłam przecząco głową.
- Nie Leon, nie. Ja zrozumiałam swój błąd, chciałam go naprawić, a ty w tym czasie wolałeś się migdalić z tą szmatą. I nie próbuj mi wmówić że to nie tak jak myślę, dobrze wiem co widziałam nie jestem ślepa. Zraniłeś mnie, zdajesz sobie z tego sprawę? Myślałam że mogę ci zaufać.
- I możesz...-ponownie mi uciął.
- Czy ty się słyszysz??  Gdyby było rzeczywiście tak jak mówisz, gdybym mogła ci zaufać, gdybyś mnie na prawdę kochał to nigdy, NIGDY byś mi czegoś takiego nie zrobił. To koniec...- nie dałam chłopakowi szansy na odpowiedź, ponieważ poszłam od razu do łazienki. Zamknęłam się w jednej z toalet i zaczęłam ponownie płakać. Jak on mógł mi coś takiego zrobić??

**********************************************
Witajcie Perełki!
Dzisiaj troszeczkę smutniejszy rozdzialik.
Zerwanie Leonetty :(
Wiem jestem zła :D
Wypowiedzcie się na temat rozdziału w komentarzach, z chęcią się dowiem co
myślicie o tym rozdziale.
Na koniec życzę Wam miłego poniedziałku :*
Już w ten piątek święta!!!!!! (Czy tylko ja nie mogę się już doczekać?)
Do następnego.

~ Angelo ~
A właśnie zmieniłam nazwę i profilowe jak Wam się podoba? :*


poniedziałek, 14 grudnia 2015

Rozdział XV


***

Choć dom z zewnątrz nie wydawał się jakoś bardzo ogromny to jednak w środku nie powiem, nie należał do najmniejszych. Razem z brunetką weszliśmy do środka. Meksykanka zaprosiła mnie do salonu, który był urządzony w dość nowoczesny sposób. Czarno białe pomieszczenie z jaskrawymi dodatkami. Usiadłem na dużej, białej kanapie.
- Jak chcesz to w lodówce jest sok pomarańczowy, czuj się jak u siebie, ja zaraz wracam- uśmiechnęła się po czym pobiegła szybko po schodach na górę.
Nie spodziewałem się że ją jeszcze kiedyś spotkam, muszę jednak przyznać że bardzo się z tego cieszę. Z Larą znamy się już od dawna, kiedyś nawet byliśmy razem.
Po jakiś piętnastu minutach dziewczyna zeszła na dół. Miała na sobie jasno różową sukienkę w białe paski, do tego białe trampki. Włosy miała lekko pofalowane, rozpuszczone a makijaż był praktycznie niewidoczny. Spojrzałem zdziwiony na Meksykankę na co ta się zaśmiała.
- No co ? Aż tak źle wyglądam ?- spytała gładząc dłonią falbanki sukienki.
- Nie no coś ty,wyglądasz ślicznie, zmieniłaś się. To znaczy nie że kiedyś wyglądałaś źle po prostu pierwszy raz widzę cię w sukience- nie wiem czemu zacząłem się jąkać. Strój brunetki bardziej mi pasował do Violi niż do Lary.
- Dziękuję- zaśmiała się- to co idziemy ?- potaknąłem po czym wyszliśmy z domu Baroni.
Przez całą drogę śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Szczerze to brakowało mi jej. Po chwili doszliśmy do kawiarni w centrum Buenos Aires.
Weszliśmy do środka i zajęliśmy stolik przy oknie.
- Dzień dobry, co podać ?- podszedł do nas kelner.
- Ja poproszę espresso i cappucino czekoladowe- złożyłem zamówienie po czym kelner odszedł.
- Widzę że zapamiętałeś moją ulubioną kawę- uśmiechnęła się lekko.
- Jak mógłbym zapomnieć- odwzajemniłem gest.
- No więc powiedz mi jak tam motocross ?- spytała.
- Nijak. Nie jeżdżę już od ponad roku- dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona.
- Serio ? Dlaczego ??
- Rok temu miałem dość poważny wypadek, nie mogłem tańczyć przez prawie dwa miesiące. Później wyjechaliśmy w trasę z You-Mixu i nie było zbytnio jak. Po za tym Violetta strasznie się o mnie martwiła jak jeździłem więc zrezygnowałem, nie chciałem by przeze mnie się zamartwiała.
- Wypadek i trasę to jeszcze rozumiem, ale że Violetta zabraniała ci jeździć ? Jak dla mnie to przesada, żeby zabraniać własnemu chłopakowi na spełnianie się w swojej pasji- widać że zdenerwowała ją ta wiadomość. Ja też na początku byłem wściekły na Vilu że zabrania mi jeździć ale rozumiem ją. Też bym się o nią martwił jakby jeździła.
- Może trochę i tak ale wiem że robi to z miłości- uśmiechnąłem się lekko na myśl o słodkiej szatynce.
- No ale nie ważne, w tej chwili nie obchodzi mnie czy możesz czy nie. Masz jutro czas?- spytała albo raczej stwierdziła. Pomyślałem chwilę po czym zaprzeczyłem.
- No to widzimy się jutro o 14 na torze i nie chcę słyszeć odmowy.
- Postaram się jakoś namówić Violettę- powiedziałem z uśmiechem. Kelner przyniósł nasze zamówienie. W kawiarni siedzieliśmy jeszcze około dwóch godzin po czym odprowadziłem brunetkę do domu.
- Miło było cię znowu zobaczyć, do jutra- na pożegnanie pocałowała mnie w policzek po czym zniknęła za drzwiami domu. Zadowolony ze wspólnie spędzonego czasu postanowiłem wrócić do domu. Poczułem wibrację w kieszeni moich spodni, wyciągnąłem czarnego I'Phona, wiadomość.
- Viola <3- wziąłem głęboki oddech, odblokowałem telefon. ,,Wpadniesz do mnie, proszę?,,
Po chwili namysłu postanowiłem zajrzeć jeszcze do domu Argentynki.

***
Wysłałam SMS-a do Leona, mam nadzieję że zgodzi się do mnie przyjść. Muszę z nim to wszystko na spokojnie wyjaśnić, nie chcę żeby był zazdrosny o Tomasa, ponieważ jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi. Już od dawna nic do niego nie czuję, ale Leon tego nie rozumie.
Podeszłam do keyboardu i zaczęłam grać jakąś melodię, po chwili dołączyłam mój głos.

Underneath it all
I'm still the one you love
Still the one you're dreaming of

Underneath it all
I'm missing you so much
Baby let's not give it up


Szybko zapisałam tekst w moim pamiętniku, wydaję mi się że jest całkiem dobry.  Usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju.
- Proszę- powiedziałam z nadzieją, że to może Leon. Drzwi się otwarły a do środka wszedł nie kto inny jak właśnie Meksykanin. Spojrzałam mu w oczy i z uśmiechem rzuciłam się mu na szyję. Chłopak na początku był nieco zdziwiony ale odwzajemnił uścisk.
- Leon wybacz mi nie powinnam iść w tedy z Tomasem, ale zrozum ja na prawdę nic już do niego nie czuję. Kocham tylko i wyłącznie ciebie, Tomas to przeszłość- starałam się jak najlepiej wytłumaczyć szatynowi że na prawdę nic nie czuję do Hiszpana.
- Wierzę ci, też cię przepraszam nie powinienem robić z tego nie wiadomo jak wielkiej awantury. Masz prawo do spotykania się ze swoimi przyjaciółmi. Po prostu zrozum że jestem o ciebie najzwyczajniej w świecie zazdrosny i to tyle. Nie mogę patrzeć jak jesteś blisko niego, od razu przypomina mi się pierwszy rok- Meksykanin złożył na moich ustach delikatny pocałunek, który oczywiście odwzajemniłam.
- Nie zgadniesz kogo dzisiaj spotkałem- spojrzałam zaciekawiona na chłopaka- Larę!- od razu pożałowałam tej odpowiedzi. Zacisnęłam mocno dłonie i zagryzłam wargę by nie wybuchnąć, przymknęłam oczy i w głowie liczyłam do dziesięciu po czym wypuściłam powietrze i spojrzałam na Leona, który czekał na moją reakcję.
- Na prawdę? Kiedy?- spytałam w miarę spokojnym tonem.
- Dzisiaj jak wracałem do domu to przez przypadek na nią wpadłem, poszliśmy na kawę by powspominać dawne czasy- uśmiechnął się szatyn.
- O czym rozmawialiście ?- spytałam ciekawa, muszę wybadać o co chodzi.
- Pytała mnie o motocross, zaproponowała żebyśmy poszli jutro razem na tor- teraz nie wytrzymałam.
- A ty oczywiście się zgodziłeś dobrze rozumiem?!- podniosłam głos jako pierwsza i za pewne nie ostatni raz dzisiejszego wieczoru.
- Zgodziłem się ale chciałem jeszcze to przedyskutować z tobą ale ty jak zwykle masz problem!- tym razem to on uniósł ton.
- A nie pamiętasz co było rok temu?! Jak cudem uszedłeś z życiem?!
- Pamiętam ale to nie znaczy że mam raz na zawsze zrezygnować z mojej pasji. Kocham motocross i wrócę do tego czy ci się to podoba czy nie!- krzyknął po czym wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Spojrzałam przez okno na oddalającą się sylwetkę Leona. Ta rozmowa miała sprawić że się pogodzimy a nie jeszcze bardziej pokłócimy. Ja tak bardzo go kocham...

***
- Słyszałeś te wrzaski z pokoju Vilu?- spytałam nie przerywając rysowania palcem znaczków na torsie Włocha.
- Słyszałem i jestem pewny że kłóciła się z Verdasem- powiedział przytulając mnie do siebie.
- Może pójdę do niej zapytać się co się stało?- wyswobodziłam się z objęć bruneta,usiadłam na łóżku i spojrzałam mu w oczy.
- Spokojnie, nie są już dziećmi potrafią sami załatwiać swoje sprawy, zapytasz się jej o to jutro rano, a teraz chodź tu do mnie kruszynko- rozłożył szeroko ramiona w których po chwili leżałam wsłuchując się w bicie jego serca.
- Kocham cię wiesz o tym prawda?- usłyszałam przy uchu ten cudowny głos na którego dźwięk moje ciało przeszły przyjemne ciarki.
- Oczywiście że wiem,ale czemu mnie o to pytasz?- spytałam zdziwiona.
- Chcę po prostu mieć pewność że wiesz że jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie i nie potrafię bez ciebie żyć. Jesteś całym moim światem, moim słońcem,moją muzyką. W moim sercu jest już na zawsze wyryte imię Ludmila, kocham cię i nic ani nikt tego nigdy nie zmieni- czułam łzy zbierające się pod moimi powiekami, a po chwili spłynęły po moich bladych policzkach. Włoch delikatnie starł słone kropelki dłońmi po czym pocałował mnie w nosek.
- Nie płacz księżniczko- przytulił mnie mocno do siebie.
- Fedi czemu to brzmiało jak pożegnanie?- spytałam po cichu bruneta. Mam złe przeczucia.
- Lusiu nie mów tak, nigdzie się nie wybieram. Chciałem ci to po prostu powiedzieć, żebyś wiedziała że nie ważne co się stanie ja zawsze będę przy tobie- po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Nagle drzwi od mojego pokoju się otworzyły a do środka wszedł tata, na jego widok szybko odskoczyliśmy z Federico od siebie.
- Miło się na was patrzy- uśmiechnął się po czym usiadł obok nas. Fede objął mnie w tali i razem spojrzeliśmy na mojego ojca.
- Tato ale co cię tu sprowadza o tej porze?-  spytałam patrząc na zegarek który wskazywał wpół do jedenastej w nocy.
- Lu chciałem ci tylko powiedzieć że pojutrze wracam do Włoch- odpowiedział smutno.
- Ale jak to dlaczego?- spojrzałam w oczy tacie.
- Muszę wracać do pracy, jednak nie chcę znowu stracić z tobą kontaktu, chciałbym nadrobić te wszystkie lata które straciliśmy. Dlatego chciałbym żebyś zamieszkała ze mną, we Włoszech- poczuła jak cały mój świat runął. Spojrzałam smutna na Federico i pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Wiedziałeś. Dlatego mi to mówiłeś, o wszystkim wiedziałeś, wiedziałeś że tata chcę ze mną wrócić do Włoch dlatego mi to powiedziałeś- po moich policzkach ponownie spływały łzy.
- Lu to nie tak- próbował się wytłumaczyć. Wstałam z łóżka i wybiegłam z pokoju do łazienki.
- Lusia otwórz, słyszysz! Proszę cię otwórz!- chłopak walił w drzwi. Podeszłam do szafki z któej wyciągnęłam żyletkę.
- Powiedziałeś mi to tylko dlatego że wiedziałeś że wyjadę, nie dlatego że mnie kochasz!- wydukałam przez łzy.
- Ludmiś wiesz że to nie prawda! Kocham cię, księżniczko proszę cię otwórz, mam wyważyć te cholerne drzwi?!- głos Federico też się załamywał. Nie chcę mu tego robić ale nie mogę dopuścić do siebie myśli że to co mi przed chwilą powiedział wcale nie było prawdą, tylko powiedział mi to bo wiedział że wyjadę. Kiedy zrobiłam pierwsze, płytkie cięcie drzwi łazienki się otworzyły a do środka wbiegł Włoch. Gdy zobaczył w moich rękach żyletkę i odrobinę krwi spływającej po moim nadgarstku dostrzegłam w jego oczach łzy. Federico szybko wziął do ręki swój granatowy ręcznik i owinął mi nim rękę, krew po chwili przestała ciec. Spojrzałam w oczy chłopaka, który mocno mnie przytulił.
- Przepraszam...-wydukałam przez łzy. Fede delikatnie mną kołysał, gładząc przy tym moje blond włosy i szepcząc do ucha.
- Ciii już cichutko. Wszystko będzie dobrze księżniczko, nie martw się. Kocham cię bardzo bardzo mocno- wyszeptał mi prosto do ucha.

*******************************************************
No witajcie Perełki!
Co tam u Was ? U mnie dobrze :D
Tak o to prezentuję się piętnasteczka <33
Mam nadzieję że się podoba, piszcie swoją opinię w komentarzach.
Bez dłuższego gadania zapraszam do czytania <33
Hah jakie rymy xD :D

Kocham, Tini ;*

środa, 9 grudnia 2015

002 One Shot ~ Fedemila

,,The piano keys are black and white, but they sound like a million colours in your mind...,,

 

,,You were my dream,my world,,

Niska,szczupła blondynka o delikatnej, prawie białej jak śnieg cerze, ubrana w
czarne rurki, za dużą koszulę w kratę i grube ciepłe skarpetki usiadła na parapecie.
Jej smutne bursztynowe, przepełnione żalem zaszklone od łez oczy utkwione były w niebo,
wpatrywała się w małe, świecące punkciki zwane inaczej gwiazdami.
Upiła łyk ciepłego napoju trzymanego w kubku w drobnych dłoniach dziewczyny. 
Poczuła w swoim wnętrzu fale gorąca rozgrzewającą jej złamane serce.
Oparła blond główkę o zimną szybę i pogrążyła się we wspomnieniach...
  
 Włoch delikatnie przejechał palcem po drgających ustach dziewczyny na co ta zagryzła wargę. Uśmiechnął się. Tylko on potrafił sprawić że blondynka chociaż na chwilę zapominała o otaczającym ich świecie. Czuła się przy nim jakby była pod wpływem jakiś mocnych narkotyków. Była w nim tak cholernie mocno zakochana...


I'm longing to be lost in you,
won't you take me away?

- Ale jak to wyjeżdżasz ?- spytała łamiącym się głosem patrząc na chłopaka zaszklonymi oczami. Czuła jakby część jej właśnie umarła, jakby świat stał się czarno-biały, jakby całe szczęście prysnęło niczym bańka mydlana. 
- Lu nie chcę tego robić ale nie jesteś ze mną bezpieczna. Obiecałem ci że będę cię chronił przed całym złem tego niesprawiedliwego świata ale nie mogę ochronić cię przede mną. Nie wybaczyłbym sobie jakby oni cię znaleźli i zrobili ci krzywdę. To nie są normalni ludzie, muszę odejść, na zawsze. To koniec- czuła jak rozsypuję się od wewnątrz. Włoch ostatni raz złączył ich usta w namiętnym pocałunku po czym już bez słowa opuścił dom blondynki.

Siedziała na parapecie a po bladych policzkach spływały kolejne łzy.
Do tej pory nie pogodziła się z tym co się stało, że ją opuścił. 
Wplątał się w jakieś brudne interesy a jego ,,przyjaciele,, chcieli się zemścić na nim
po tym jak wydał ich policji. Dlatego musiał wyjechać jak najdalej od ukochanego Neapolu.
Nie to jednak bolało ją najmocniej,bolało ją widok który ujrzała po jego odejściu...

Jak zawsze w wakacje postanowiła wyjechać do swojej cioci, do słonecznej Argentyny by chociaż na chwilę odpocząć i zapomnieć o bólu, który czuła po odejściu Federico. 
Spacerowała uliczkami tłocznego ale i przytulnego, kolorowego Buenos Aires. Kochała to miejsce, zawsze czuła się tutaj jak w domu. Kiedyś przyjeżdżała tu z Włochem...
Przechodziła obok swojej ulubionej kawiarni, już miała wejść do środka gdy zobaczyła w środku całującą się parę. Nie mogła w to uwierzyć. Był to Federico i jakaś szczupła, wysoka dziewczyna o ciemnych włosach. Z wyglądu? Zupełne przeciwieństwo nieśmiałej Ludmily. Nie mogła przestać wpatrywać się w parę. W oczach zebrały jej się łzy które po chwili spłynęły po jej policzkach. Chłopak w końcu dostrzegł dziewczynę, był zszokowany. Blondynka pokręciła z niedowierzaniem głową po czym z płaczem uciekła do domu cioci. Włoch wyszedł za dziewczyną by z nią to wyjaśnić, jednak było już za późno, nie było jej...

,,You left me drown in in the tears of memory,,

Dziewczyna nie mogła pogodzić się z tym wszystkim co ją spotkało.
Ciągle zadawała sobie pytanie - dlaczego ? Dlaczego to spotkało akurat ją?
Czym sobie na to zasłużyła ?
Włoch pozostawił po sobie ranę w jej sercu, która nigdy się nie zagoi.
Zawsze pozostanie po niej blizna.
Choćby nie wiadomo jak bardzo się starała nie potrafi o nim zapomnieć,
może nie chce ? Może jej serce nie chce zapomnieć o człowieku, który po mimo ran
pozostawionych w jej sercu jest dla niej najważniejszą osobą na świecie ?
Tego nikt nie wie, ani piękna blondynka, ani przystojny Włoch.
 
Blondynka wstała z parapetu, odłożyła kubek po gorącym napoju na mają,drewnianą
szafeczką przy dużym łóżku dziewczyny. 
Otworzyła górną szufladkę i wyciągnęła z niej mały, metalowy przedmiot - żyletkę.
Obróciła ją kilka razy w palcach lekko je przy tym okaleczając. 
Wzięła przedmiot do drugiej ręki i przyłożyła go do lewego nadgarstka.
Nie chciała tego robić, zawsze uważała że osoby które chcą popełnić samobójstwo
powinni się leczyć a nie zabijać się. Teraz sama chciała to zrobić.
,,Only God can judge me,,- pomyślała po czym zrobiła pierwszą ranę.


,,You make me rise when i fall...,, 

Otworzyła delikatnie oczy, które po chwili ponownie przymknęła od mocnego, jasnego światła.
Po chwili ponownie otworzyła oczy i rozejrzała się po pomieszczeniu, była w szpitalu.
Chciała podnieść się do pozycji siedzącej jednak ktoś ją powstrzymał.
Ten dotyk, ten zapach, ta fala ciepła rozgrzewająca jej ciało od jego dotyku. 
To musiał być on, musiał. 
Spojrzała na osobę siedzącą obok jej łóżka i zaniemówiła, to na prawdę był on.
Nie rozumiała tylko jak się tu znalazła i skąd wziął się tutaj Federico ?
- Co ty tu robisz ?- spytała zachrypniętym głosem.
- Zrozumiałem jak wielką krzywdę ci wyrządziłem, chciałem z tobą porozmawiać, 
przyszedłem do ciebie, zastałem cię w kałuży krwi...- już wiedziała jak się tutaj znalazła.
Nie mogła uwierzyć w to, że znowu go widzi, jest tak blisko niej.
Po mimo zakazu Włocha podniosła się do pozycji siedzącej po czym wpiła się w jego usta.
Oboje byli spragnieni dotyku drugiej osoby.
Tęskniła za jego radosnym spojrzeniem, metrową grzywką, cudownym uśmiechem, 
dotykiem jego dłoni na jej ciele, zapachem wody kolońskiej i jego aksamitnymi ustami, które 
tak cudownie całowały jej malinowe usteczka.
- Kocham cię i już nigdy nie pozwolę by cokolwiek nas rozdzieliło, nigdy- powiedział
prosto do ust blondynki po czym ponownie złączył ich usta...

,,My heart would stop without you...,,

**********************************************************
No hej Miśki! <33
Dzisiaj przychodzę do Was z One Shotem którego napisałam już jakiś czas temu.
Postanowiłam dodać go teraz, ponieważ wielkimi krokami zbliżamy się do
15.000 wyświetleń!! <33
Bardzo Wam za to dziękuję, jesteście najlepsi!!! <333
Więc ten OS jest z okazji 15 tyś. wyświetleń, mam nadzieję że się spodobał.
Napiszcie w komentarzach co o nim sądzicie ;*
Do następnego <333

Kocham, Tini ;*  

poniedziałek, 30 listopada 2015

Rozdział XIV 


***
- Fede proszę cię pójdź tam ze mną!- mówiąc to robię minkę szczeniaczka, która zawsze działała na Włocha.
- Lusia mówiłem ci już, że z wielką chęcią bym z tobą poszedł ale zrozum że ty i twój tata musicie porozmawiać na poważnie o wszystkim, sami- chłopak mówi to chyba już dziesiąty raz. Wiem że ma rację ale ja nie chcę iść sama na to spotkanie, boję się, boję się tego czego się dowiem. Z jednej strony bardzo chcę się dowiedzieć czemu tata nie utrzymywał ze mną kontaktu przez te wszystkie lata, ale z drugiej nie chcę tego wiedzieć bo się boję i dlatego chcę żeby Federico poszedł ze mną, żebym miała w nim wsparcie. Będę czuła się pewniej jeśli podczas rozmowy Fede będzie trzymał mnie za rękę albo jak przytuli mnie gdy będę tego potrzebowała.
- No proszę cię Fedi!!- ponownie zrobiłam minę szczeniaczka trzepocząc przy tym rzęsami na co Włoch delikatnie się uśmiechnął.
- Ludmiś ty mój słodziaczku tym razem twoje minki na mnie nie zadziałają- pstryknął mnie w nosek.
- Szkoda- westchnęłam- dobra to ja idę a ty wracaj na lekcję.
- Powodzenia- pocałował mnie namiętnie w usta- tak na dodanie odwagi- uśmiechnął się.
- Przyda się- odwzajemniłam gest, przytuliłam się jeszcze mocno do chłopaka.
- Luu nie żebym nie lubił cię przytulać, bo uwielbiam ale zaraz się spóźnisz- odsunął mnie od siebie i spojrzał w zaszklone oczy.
- Ej księżniczko co jest, czemu płaczesz ?-spytał z troską wycierając spływające po mojej bladej twarzy słone krople. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęły wypływać z moich oczu.
- Fede ja się boję...-wyjąkałam.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Mimo że nie będzie mnie tam z tobą ciałem to będę cię wspierał tutaj- wskazał palcem na moją klatkę piersiową a dokładniej na serce. Uśmiechnęłam się lekko.
- Dziękuję jesteś najlepszy- już chciałam ponownie złączyć nasze usta w pocałunku ale zadzwonił dzwonek sygnalizujący rozpoczęcie lekcji.
- Muszę iść, zadzwoń do mnie jak już będziesz po to cię odbiorę, dasz sobie radę księżniczko, wierzę w ciebie- pomachał mi ręką po czym zniknął za drzwiami wejściowymi Studia.
Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku kawiarni gdzie byłam umówiona z tatą.
Po piętnastu minutach dotarłam na miejsce, zajrzałam przez szybę do środka. W kawiarni przy jednym ze stołów siedział tato. Jak tylko mnie zobaczył uśmiechnął się i pomachał ręką.
- Wdech,wydech,wdech,wydech-powtarzałam sobie w myślach po czym nacisnęłam klamkę od szklanych drzwi i weszłam do pomieszczenia. Starałam się dawać pozory twardej, bezuczuciowej jednym słowem Supernovy. W końcu skoro udawało mi się to w Studiu przez tyle lat to czemu miałoby teraz nie wyjść ? Pewnym krokiem z podniesioną głową podeszłam do stolika przy którym siedział ojciec i zajęłam miejsce na przeciwko niego. Po chwili do naszego stolika podszedł kelner.
- Witam, co podać?-spytał z tym wymuszonym uśmieszkiem jaki przyjmują zawsze kelnerzy.
- Poproszę kawę mrożoną z lodami waniliowymi i polewą karmelową- mężczyzna zapisał w małym notesiku moje zamówienie.
- A dla pana?- spytał tym razem ojca.
- Ja nic,dziękuję- kelner odszedł a między nami nadal panowała niezręczna cisza. Oparłam się o krzesło wyprostowana, założyłam nogę na nogę i stukałam moimi długimi czerwonymi paznokciami o blat stolika rzucając przy tym mrożące spojrzenie po całej sali. Po dziesięciu minutach kelner przyniósł moje zamówienie, upiłam łyk napoju po czym odłożyłam go z powrotem na stolik.
- Wyrosłaś na piękną młodą kobietę- w końcu raczył się odezwać na co ja przekręciłam oczami. Serio? Będzie mi teraz takie tekst gadał ? Błagam...
- Wiem nie po to mieliśmy się spotkać, nawet nie wiesz jak się ucieszyłem kiedy Federico napisał do mnie wczoraj że chcesz się spotkać- na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Ale nie przyszłam tu bez powodu, więc czy mógłbyś mi w końcu to wszystko wytłumaczyć?-spytał z lekkim poddenerwowaniem w głosie.
- Nie wiem od czego zacząć...
- Najlepiej od początku.
 - No więc po tym jak wyjechałaś do Buenos Aires wiele razy chciałem się z tobą jakoś skontaktować. Dzwoniłem, pisałem, raz nawet przyjechałem do Argentyny ale Priscilla podała mi fałszywy adres. Kiedy Federico wrócił z Meksyku próbowaliśmy jakoś razem ciebie znaleźć, obojgu nam zależało by się z tobą spotkać lub porozmawiać ale na marne. Priscilla odbierała każdy nasz telefon i mówiła że nie chcesz z nami rozmawiać, że masz swoje nowe,lepsze życie a mój powrót i Federico tylko sprawiłby że byś cierpiała a tego nie chcieliśmy. Kiedy Federico wyjechał do Argentyny do jego kuzynki, a jak się później okazało również twojej za niedługo przyrodniej siostry, codziennie modliłem się by cię tam odnalazł. Nie dziwię się mu jednak że na samym początku cię nie poznał, zmieniłaś się. Jak tylko Federico dowiedział się że to na prawdę ty od razu dał mi znać, razem postanowiliśmy zrobić ci niespodziankę w twoje urodziny. Jednak nie spodziewałam się takiej reakcji...- zrobiło mi się głupio. Tak źle go potraktowałam a to wszystko znowu było winą mojej matki.
- Ja nie wiedziałam...Mama nic mi nie mówiła o tym że próbowaliście się ze mną skontaktować. Gdybym wiedziała to nigdy bym jej nie pozwoliła nas rozdzielić.
- Wiem, dla nas też było to bardzo trudne. Ciągle mam w pamięci zakrwawionego Federico...- zaraz co?! Jak to zakrwawionego Federico?!
- Słucham ?!- krzyknęłam.
- To ty o niczym nie wiesz, nie powiedział ci?-spytał zdziwiony na co ja pokręciłam przecząco głową, coraz mniej zaczyna mi się to podobać, mam coraz gorsze przeczucia.
- Pewnego dnia jak Federico zadzwonił do ciebie, odebrała znowu Priscilla. Powiedziała mu że go nienawidzisz, uważasz go za najgorszego człowieka na świecie, że skrzywdził cię bardziej niż ktokolwiek inny i że ma już więcej nie dzwonić bo sobie tego nie życzysz. Na koniec Federico powiedział mi że słyszał jak ty mówisz do telefonu te słowa. Próbowałem mu wytłumaczyć że to jakaś pomyłka, że ty nigdy byś czegoś takiego nie powiedziała, a na pewno nie o nim. Jednak on mnie nie słuchał. Następnego dnia jak wróciłem z pracy zastałem go nieprzytomnego w łazience, podciął sobie żyły. Był w krytycznym stanie, cudem go uratowali- czułam łzy gromadzące mi się w oczach. Nigdy nie powiedziałam czegoś takiego. Nie mogę uwierzyć że Fede chciał się zabić, że mi o tym do dzisiaj nie powiedział. Teraz już rozumiem dlaczego kiedyś tak nerwowo zareagował jak próbowałam podciąć sobie żyły.
- Ale ja nic takiego nigdy nie powiedziałam, nie o Federico- nagle mnie olśniło- cholera!
- Co się stało ?
- Matka musiała mnie nagrać jak mówiłam te słowa ale nie były one o Fede tylko mówiłam je o niej! Później puściła to jemu przez telefon że niby mówię to ja- nie mogę w to uwierzyć. Jak matka mogła zrobić coś takiego ? Przecież gdyby tato wrócił do domu chociażby kilka minut później Federico on...On mógłby nie żyć...
- To by się zgadzało- mężczyzna przyznał mi rację.
- Tato przepraszam cię ale ja muszę z nim porozmawiać- szybko wstałam z krzesła.
- Dobrze rozumiem, nic się nie stało. Odezwę się za niedługo- uśmiechnął się co ja odwzajemniłam po czym jak najszybciej opuściłam kawiarnię. Muszę porozmawiać z Federico jak najszybciej, trudno że ma teraz lekcję to sytuacja wyjątkowa. Szłam, co ja mówię, biegłam do Studia a nie powiem w szpilkach nie jest to łatwe. Po dziesięciu minutach dobiegłam na miejsce. Niczym poparzona wbiegłam do środka i zaczęłam rozglądać się po szkole, nikogo nie było. Idiotko przecież są lekcję to oczywiste że jest pusto! Fede powinien mieć teraz lekcje z Gregorio, dobrze że jestem ulubienicą nauczyciela bo inaczej nie byłoby takiej opcji żeby Włoch mógł wyjść wcześniej a tak to nie powinno być z tym najmniejszego problemu. Poszłam w kierunku sali tanecznej, po drodze oczywiście jak to ja musiałam na kogoś wpaść.
- Wybacz, śpieszy mi się- nawet nie spojrzałam do kogo mówię, chciałam odejść ale owa osoba złapała mnie za nadgarstki. Uniosłam wzrok i dostrzegłam Tomasa.
- Tomas błagam cię muszę szybko znaleźć Federico- wyszarpałam się chłopakowi i poszłam dalej. Jednak Tomas nie mógł sobie oczywiście odpuścić i poszedł za mną.
- Coś się stało ?- spytał z troską w głosie.
-Tak ale to nie jest twoja sprawa, a teraz wybacz ale muszę na prawdę jak najszybciej znaleźć Fede- tym razem Hiszpan odpuścił a ja z ulgą pobiegłam dalej. W końcu dotarłam do sali, wbiegłam do pomieszczenia a spojrzenia wszystkich skierowane były na moją osobę.
- Ludmilo powiesz mi co ty tutaj robisz ? Skończyłaś lekcje godzinę temu- spytał nauczyciel wyłączając przy tym muzykę za pomocą małej piłeczki.
- Gregorio czy Federico mógłby wyjść troszkę wcześniej? Proszę to bardzo ważne- zrobiłam maślane oczy na co nauczyciel tańca westchnął.
- Aa dobra i tak dobrze zna ten układ, idź- zwrócił się do Włocha który zdziwiony wyszedł razem ze mną z sali. Poszliśmy do szatni by nikt nie usłyszał naszej rozmowy.
- Lusia ty nie miałaś być teraz w kawiarni z tatą ? I czemu wyciągasz mnie z lekcji kochanie?- spytał z uśmiechem. Gdy jednak dostrzegł że mi nie jest zbytnio do śmiechu spoważniał.
- Co się stało ?- spytał troskliwym głosem. Złapałam go za ręce po czym zaczęłam się dokłądnie przyglądać jego nadgarstkom, na których dostrzegłam cienkie, białe szramy. W moich oczach od razu pojawiły się łzy, spojrzałam na Włocha. Łudziłam się że to może okaże się nieprawdą, ale jednak.
- Fedi czemu mi nie powiedziałeś?- spytałam łamiącym się głosem.
- Nie lubię o tym rozmawiać- próbował się wykręcić.
- Dlaczego to zrobiłeś ?- znam odpowiedź na to pytanie jednak chciałam to usłyszeć od niego.
- Nie lubię o tym rozmawiać- powtórzył.
- O wszystkim wiem Federico, znam powód. Po prostu chciałam zobaczyć czy sam mi o tym powiesz, tato mi dzisiaj powiedział że próbowałeś się zabić- powiedziałam poważnym tonem.
- Nie potrzebnie ci to powiedział- spuścił wzrok.
- Właśnie że dobrze, bo to co w tedy usłyszałeś było nieprawdą- Włoch od razu spojrzał mi w oczy.
- Ale jak to ?- spytał zdziwiony.
- Serio myślałeś że mogłabym coś takiego o tobie powiedzieć?
- Ale powiedziałaś...
- Racja, powiedziałam. Ale to było nie o tobie tylko o mojej matce jak się z nią kłóciłam to mnie nagrała, a później puściła to nagranie tobie że niby powiedziałam to ja.
- Ja pierdole jaki ja jestem głupi!- walnął pięścią o szafki.
- Nie jesteś-złapałam go za dłoń którą przed chwilą uderzył w szafkę i przystawiłam ją sobie do twarzy, wtulając się w nią i przymykając na chwilę oczy.
- To zrozumiałe że w to uwierzyłeś, nie obwiniam cię o to. Boli mnie tylko fakt, że nie powiedziałeś mi o tym- po moich policzkach spłynęły kolejne łzy, które Włoch starł szybko dłońmi. Myślałam że ufa mi w stu procentach.
- Nie chciałem cię martwić, a jeszcze jak w tedy znalazłem cię w łazience trzymającą żyletkę...-słyszałam jak głos mu się załamywał. Starał się być twardy, dla mnie, jednak tym razem nie wychodziło mu to najlepiej. Szybko wtuliłam się w jego ramiona niczym pluszowego misia. Federico przygarnął mnie do siebie tak blisko, że bliżej już się nie da.
- Obiecaj mi że od teraz będziemy mówić sobie o wszystkim, nie ważne jak bardzo będzie to bolesne- powiedziałam przez łzy.
- Obiecuję księżniczko, bardzo cię kocham. Jesteś moim skarbem, którego nigdy nie chcę stracić- wyszeptał mi do ucha po czym złączył nasze usta w długim, namiętnym pocałunku.

***
Właśnie skończyłam ostatnią lekcję z Angie. Poszłam jeszcze do mojej szafki z której zabrałam wszystkie rzeczy po czym zmierzałam w kierunku wyjścia. Po drodze oczywiście jak to ja, zawsze z głową w chmurach, wpadłam na kogoś a wszystkie moje papiery, nuty i pamiętnik wylądowały na ziemi.
- Jeju jaka ze mnie niezdara, przepraszam- kucnęłam i w pośpiechu zaczęłam zbierać wszystkie rzeczy. Kiedy sięgnęłam po pamiętnik moja dłoń dotknęła dłoni osoby z którą się zderzyłam, podniosłam wzrok.
- Tomas?!-spytałam zdziwiona widokiem Hiszpana.Podniosłam ostatnie kartki z ziemi po czym wstałam i przytuliłam przyjaciela na przywitanie - co ty tu robisz?
- Wróciłem przedwczoraj do Buenos Aires, byłem też wczoraj u ciebie w domu ale Leon powiedział że wyszłaś i rozmawiałem tylko z Ludmilą i Federico- czemu Leon mi nie powiedział że Tomas był u mnie? Rozumiem że pewnie czuję się zagrożony bo kiedyś byłam po uszy zakochana w Tomasie ale to było dawno,teraz jest on dla mnie tylko i wyłącznie przyjacielem. Kocham Leona i nie rozumiem jego zachowania.
- Cóż Leon nic mi nie powiedział że byłeś u mnie, może pójdziemy do Resto ? No wiesz porozmawiać jak dobrzy przyjaciele-spytałam uśmiechając się.
- W sumie to mam teraz chwilkę więc z miłą chęcią- odpowiedział.
- To spotkajmy się za pięć minut przed wejściem bo muszę powiedzieć Leonowi że nie wracam z nim dzisiaj- powiedziałam i poszłam w poszukiwaniu mojego chłopaka, którego znalazłam przy szafkach.
- O hej skarbie daj mi chwilkę i możemy iść- przywitał się ze mną jak zwykle pocałunkiem w policzek.
- Właśnie a propo tego...dzisiaj nie wracamy razem,umówiłam się-chłopakowi od razu zszedł uśmiech z twarzy.
- Z kim?-spytał poważnym tonem.
- Z Tomasem...- powiedziałam cicho czekając na reakcję chłopaka,który widać że nie był tym zachwycony.
- Znowu ten debil wtrąca się w nie swoje sprawy, znowu cię przez niego stracę- powiedział jakby do siebie a jednocześnie do mnie.
- Jak możesz tak mówić? Nic mnie z nim nie łączy jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi, kocham tylko ciebie-spojrzałam szatynowi w oczy. Nie wierzę że może myśleć że po tych wszystkich latach rzucę się na Tomasa i co jeszcze? Może się od razu z nim prześpię?!
- Ja się po prostu martwię, pamiętasz jeszcze co było dwa lata temu?- spytał poddenerwowany.
- Pamiętam ale to było jak sam powiedziałeś dwa lata temu!-podkreśliłam ostatnie słowa po czym wkurzona zostawiłam chłopaka samego w szatni. Nie mam zamiaru odwoływać spotkania z Tomasem, Leon musi w końcu zrozumieć że nic mnie już z nim nie łączy.

***
Po kłótni z Violettą wyszedłem ze Studia, dostrzegłem dziewczynę idącą z tym idiotą Tomasem. Chciałem już do nich podejść ale odpuściłem sobie, skoro Violetta tak bardzo chce się z nim spotykać to proszę bardzo.
Do domu wracałem jak zwykle przez park niedaleko Studio. Szedłem alejkami pełnymi różnych,kolorowych kwiatów. Przyglądając się dokładnie każdej minionej osobie przechodzącej obok. Staruszka karmiąca gołębie,facet w marynarce i teczką w ręce,dziewczynka z psem, zakochana para. Park jak zwykle tętnił życiem, o tej porze jest tutaj dużo ludzi w różnym wieku. Po mimo tego że jest ze mną w tym parku dużo ludzi to czuję się samotny, ponieważ nie ma ze mną najważniejszej osoby na świecie. Wiem, nadal jesteśmy razem ale kiedy Tomas wrócił, po dzisiejszej kłótni z Violettą, czuję się jakby połowa mnie odeszła już bezpowrotnie, jakby ktoś zabrał mi całą radość i chęć do życia. Nigdy nie czułem się tak niepewnie,zagrożony. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie jakaś kobieta która wpadła na mnie gdy biegła, upuściła z ręki telefon mam nadzieję że nie jest pęknięty. Szybko kucnąłem i podniosłem owy przedmiot z ziemi i podałem dziewczynie która bez słowa pobiegła dalej. Jednak po chwili zawróciła i usłyszałem jak mnie woła.
- Leon? Poczekaj!- ten głos...
- Lara?- spytałem zdziwiony widokiem Meksykanki.
- Jak miło cię znowu widzieć!- brunetka rzuciła mi się na szyję.
- Ciebie też ale co ty tutaj robisz?
- Postanowiłam wrócić, przyjechałam dzisiaj rano-powiedziała z tym pięknym uśmiechem który nigdy nie schodził jej z twarzy. Nie zmieniła się prawie wcale.
- I nie odezwałaś się? No nieładnie, nieładnie- pokręciłem głową i skrzyżowałem ręce na piersi po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Jakoś nie było okazji.
- No dobra niech ci będzie ale za to pójdziesz ze mną na kawę- bardziej stwierdziłem niż spytałem.
- Z miłą chęcią tylko musiałabym jeszcze wejść na chwilę do domu się przebrać, bo raczej nie pójdę w stroju do biegania.
- To pójdziemy do ciebie i jak się wyszykujesz to pójdziemy do kawiarni- dziewczyna przytaknęła i poszliśmy w kierunku mieszkania Meksykanki.
- A jak tam u ciebie? Jesteś nadal z Violettą?-a no tak Vilu...zupełnie zapomniałem o dzisiejszej kłótni, wszystko przez spotkanie z Larą, przy niej zapomniałem o wszystkich problemach.
- Tak ale od jakiegoś czasu często się kłócimy, nie potrafimy się dogadać, a jeszcze wrócił Tomas którego nienawidzę i klei się do niej doprowadzając mnie tym do nerwów- na samą myśl o tym idiocie ciśnienie mi się podniosło.
- Opowiesz mi o tym w kawiarni, a teraz chodź- wskazała na drzwi od niedużego białego dmku jednorodzinnego. Weszliśmy do środka.

****************************************************************
No witam witam <3
Tak o to prezentuje się najnowszy rozdział, podoba się?
Wyraźcie swoją opinię w komentarzach :)
Spodziewaliście się pojawienia się Lary?
Jak myślicie w jakim związku namiesza Meksykanka, a w jakim Tomas? I co łączy tę dwójkę ?
Ludmila w końcu porozmawiała z tatą, spodziewał się ktoś tego po Fede ?
Mam nadzieję że rozdział, który jest troszkę dłuższy niż ostatni spodobał się Wam.
Mamy w nim perspektywę Lu, Violetty i Leona.
Nie przedłużając mam do Was ostatnią wiadomość a mianowicie Twitter, macie ?
Jeśli tak to tutaj macie mój - @TiNiPoLoNiA_5
Obserwujcie,piszcie zapraszam <33
Do następnego <333

Kocham, Tini ;*



środa, 25 listopada 2015

Rozdział XIII


***
Nie mogłam uwierzyć w to że znowu go widzę. Usiedliśmy na kanapie w salonie i przez jakiś czas siedzieliśmy w dość niezręcznej ciszy. W końcu postanowiłam zacząć jakoś rozmowę.
- Too kiedy wróciłeś ?- spytałam bruneta który podniósł na mnie wzrok.
- Wczoraj rano przyjechałem z Hiszpanii. Mój tato dostał awans i przenieśli go do firmy w Buenos Aires. Nie powiem ucieszył mnie ten fakt bo to oznacza że znowu mogłem się spotkać z tobą i z resztą- uśmiechnął się. Nie powiem było mi trochę nie zręcznie. W końcu kiedyś byłam w nim na zabój zakochana, byłam z nim a teraz no po prostu dziwnie się czuję.
- To fajnie...- przeciągnęłam.
- A co u ciebie ?- spytał z uśmiechem.
- W sumie po staremu. Jestem z Diego, ciągle przyjaźnie się z Vils, Cami i Maxim, chodzę do Studia, pomagam czasem Luce w barze- wymieniałam na palcach.
- Z Diego ?- spytał robiąc przy tym zdziwioną minę.
- Aaa no tak bo ty przecież go nie znasz!- zaśmiałam się z własnej głupoty.
- Wiesz co Fran ja będę się zbierał, wpadłem tylko na chwilę się przywitać, spotkamy się jutro w Studio- wstał z kanapy i podszedł do drzwi.
- Wracasz do Studio?- chłopak przytaknął na co ja się uśmiechnęłam. Hiszpan otworzył drzwi w których jak się okazało stał nie kto inny jak Diego.
- Fran nie odpowiadałaś to przyszedłem. Nic ci nie jest i kim on jest ?- wskazał palcem na bruneta.
- Spokojnie nic mi nie jest, a to jest Tomas, Tomas to jest właśnie mój chłopak Diego- przedstawiłam sobie chłopaków po czym Hiszpan opuścił mój dom.
- Zapytam w prost co cie z nim łączy ?-spytał mnie mój chłopak, który nagle spoważniał.
- Nie martw się, prawda kiedyś z nim byłam ale Tomas wyjechał dwa lata temu do Hiszpanii i teraz wrócił. Nie masz się co bać jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi, nie kocham go już.
- Fakt że z nim byłaś niezbyt mi się szczerze podoba ale ulżyło mi że już go nie kochasz, bo wiesz że jesteś dla mnie wszystkim i nie chcę cię stracić ?- spytał łapiąc mnie delikatnie za nadgarstki.
- I nie stracisz- złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.

***
Po wyjściu z domu Włoszki postanowiłem odwiedzić tym razem Ludmile i Violettę. Z tego co wiem to ich rodzice są teraz razem i mieszkają w domu Castillo. Szczerze to nie mam pojęcia jak ten dom jeszcze stoi z tą wybuchową mieszanką w środku.
Gdy szedłem poczułem wibracje w kieszeni moich spodni, wyjąłem z niej telefon i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Hej kuzynka!- przywitałem się z dziewczyną.
- Cześć Tomi i jak jesteś już w Buenos ? Byłeś u tej blondyny ?-cała ona, zawsze wszystko musi wiedzieć od razu, musi być ze wszystkim na bieżąco.
- Tak jestem już w Argentynie ale jeszcze z nią nie rozmawiałem,dopiero do niej idę. A ty kiedy będziesz w BA ?
- Mam lot jutro rano czyli będę jakoś wieczorem
- Oki to odezwij się jak już będziesz na miejscu to przyjadę po ciebie na lotnisko, a teraz wybacz ale właśnie stoję pod domem Ludmily i jeśli mój plan ma zadziałać to muszę się rozłączyć- zaśmiałem się.
- Ej nie zapominaj że to mój plan a ty go ode mnie zgapiłeś!
- Tak tak oczywiście paa- nie czekałem już na jej odpowiedź i nacisnąłem czerwoną słuchawkę. Telefon schowałem do kieszeni dżinsów po czym podszedłem do dużych brązowych drzwi willi i zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili usłyszałem dźwięk otwieranego zamka a drzwi otworzył mi Leon ?
- Co ty tu robisz ?- spytał zdziwiony, widać było że nie jest zachwycony moim widokiem.
- Spokojnie przyszedłem porozmawiać nie z tobą tylko z dziewczynami więc jeśli któraś z nich jest w domu to czy mógłbyś je zawołać?- spytałem szatyna. Nie mam zamiaru kłócić się dzisiaj z Verdasem, nie po to tu przyszedłem.
- Ludmila jeszcze jest, Violetta wyszła niedawno. Ja też wychodzę ale dobrze ci radzę uważaj bo jak się dowiem że coś zrobiłeś to uduszę cię własnymi rękami, po za tym Federico jest jeszcze tylko w łazience więc pamiętaj jak się czegoś dowiem to nie ręczę za siebie- pogroził mi po czym wyszedł z domu. Szkoda że nie ma Violetty ale ja i tak przyszedłem tu do Ludmily a nie do brunetki.
Wszedłem do środka a w salonie zastałem dziewczynę siedzącą na kanapie widać było że na kogoś czeka. Miała na sobie zwiewną fiołkową sukienkę za kolano na grubych ramiączkach, czarne szpilki i futerko w takim samym kolorze. Mocno podkreślone oczy i czerwono krwiste usta a blond loki były rozpuszczone. Wyglądała pięknie. Podszedłem bliżej i usiadłem na fotelu obok blondynki, która dopiero w tedy mnie zauważyła.
- Co ty tutaj robisz?!- krzyknęła zdziwiona.
- Nie cieszysz się na mój widok ?- spytał uwodzicielskim tonem. Kiedyś w końcu za mną szalała a jak to mówią stara miłość nie rdzewieje.
- Kto cię tu w ogóle wpuścił ?- spytała olewając przy tym moje wcześniejsze pytanie.
- Leon-odpowiedziałem obojętnym tonem.
- Serio ? Leon ?- zdziwiło ją moja wypowiedź na co ja przytaknąłem głową.
- No dobra ale co ty tutaj robisz ?
- Mój tato dostał awans i przenieśli go z powrotem do Buenos Aires. Postanowiłem wrócić razem z nim do Argentyny i przy okazji znowu cię zobaczyć- zauważyłem że na moje słowa dziewczyna lekko się zarumieniła a to dobrze wróży- tak w ogóle to ślicznie się rumienisz- uśmiechnąłem się. Ludmila chciała coś powiedzieć ale przerwał jej Federico schodzący po schodach na dół. Blondynka wstała z kanapy i podeszła do chłopaka który objął ją ramieniem po czym zmierzył mnie wzrokiem.
- Mogę wiedzieć co ty tutaj robisz ? I czemu mówisz takie rzeczy do MOJEJ DZIEWCZYNY ?- ostatnie dwa słowa wypowiedział głośniej. Nie mogę uwierzyć. Ludmila ta pewna siebie Supernova która może mieć każdego chodzi z tym włoskim idiotą który myśli że jak nałoży sobie nie wiadomo jak dużo żelu na te jego kudły.
- Nic, cześć- odpowiedziałem po czym jak najszybciej wyszedłem z willi Castillo.
Cholera! Mój plan będzie musiał się nieco zmienić...

***
Federico już chciał biec za Tomasem ale go powstrzymałam.
- Lusia powiedz mi w tej chwili co on tutaj robił ?!- jeszcze nigdy nie widziałam go tak wkurzonego. Niezbyt rozumiem o co mu chodzi. Przecież ja z nim tylko rozmawiałam, racja może i Hiszpana niektóre teksty były nie na miejscu ale nie zdążyłam mu na to odpowiedzieć tylko dlatego że akurat przyszedł Fede.
- No wrócił do Buenos Aires i postanowił wpaść z wizytą, tylko rozmawialiśmy spokojnie
- Zajebiście...fajną mieliście rozmowę! Ludmila czy ty nie słyszałaś co on do ciebie mówił ?!
- Słyszałam ale nie obchodzi mnie on tylko ty. Nic do niego nie czuję więc mógłbyś się w końcu uspokoić ?!- tym razem i ja uniosłam głos.
- Ludmila nie rób ze mnie idioty doskonale wiem że kiedyś z nim byłaś, miałaś bzika na jego punkcie a teraz on wraca mówi ci takie rzeczy a ty nawet nie reagujesz na to, postaw się na moim miejscu!
- Fede czy ty serio musisz robić takie awantury o nic ? Nie wierzę że posądzasz mnie o zdradę tylko dlatego że z nim rozmawiałam. Myślałam że wiesz że cię kocham i że nigdy bym ci tego nie zrobiła. Nie sądziłam że kiedykolwiek posądzisz mnie o coś takiego...- posmutniałam. Kocham Federico ale jeśli on tego nie widzi to czy jest sens w tym wszystkim ?
- Dobrze przepraszam, nie potrzebnie się uniosłem, masz rację. Po prostu bardzo cię kocham, jesteś moim całym światem. Nie potrafię żyć bez ciebie i na samą myśl że kiedyś ode mnie odejdziesz, że pokochasz kogoś innego...Jestem najzwyczajniej w świecie o ciebie zazdrosny ale to tylko i wyłącznie z miłości. Kocham cię księżniczko.
- Ja ciebie też kocham Fedi ale proszę obiecaj mi że nigdy więcej nie osądzisz mnie o coś takiego- spojrzałam prosto w te czekoladowe tęczówki. Widziałam w nich miłość i radość. Włoch delikatnie dotknął mojej dłoni swoją powodując przy tym przypływ fali gorąca w całym moim ciele. Tak jakby moje serce pękło a cała miłość z niego rozlewała się po całym moim ciele powodując przyjemne ciepło rozgrzewające moją duszę i uczucie bezpieczeństwa. Tak właśnie się przy nim czuję. Federico przysunął mnie bliżej siebie po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Obiecuję- powiedział prosto do moich ust na co ja się uśmiechnęłam- dobra a teraz chodź do Studio bo się spóźnimy- zabrałam moją czarną torebkę od Chanell i wyszliśmy z domu zamykając przy tym drzwi. Włoch objął mnie ramieniem i założył swoje czarne Ray Bany. Spojrzałam na niego i szybko ściągnęłam mu okulary i sama je założyłam.
- Ejjj co to było ??- zaśmiałam się jednak chłopakowi nie było do śmiechu- tak chcesz się bawić skarbie?- spytał unosząc jedną brew do góry po czym zbliżył się do mnie i zaczął łaskotać. Piszczałam i płakałam ze śmiechu jednocześnie. Federico złapał mnie w biodrach i wziął na ręce.
- To co czy odzyskam swoją własność ?- pomachałam twierdząco głową i oddałam chłopakowi jego okulary.
- Grzeczna dziewczynka- postawił mnie z powrotem na ziemię i pocałował delikatnie w usta.
- Ale mnie teraz słońce razi!- tupnęłam nogą i skrzyżowałam ręce na piersi zupełnie tak jak to robiłam gdy miałam pięć lat. Federico zaczął się śmiać.
- Czy ty się ze mnie śmiejesz Paquarelli ?!- spytałam oburzona.
- Oczywiście ty moja mała złośnico- zaśmiał się.
- Co proszę jak ty mnie nazwałeś ?!
- Oj Lusia teraz jak na ciebie patrzę to przypomina mi się taka mała złośnica którą byłaś w dzieciństwie- czy on w ten sposób chciał mnie udobruchać ? Sory Pasquarelli nie wyszło ci to.
- Nie nazywaj mnie tak!- ponownie tupnęłam nogą tym razem tak mocno że aż moja szpilka się wykrzywiła a ja straciłam równowagę i upadłam na ziemię. Federico od razu znalazł się przy mnie.
- Nic ci nie jest ?- spytał zmartwiony.
- Nie, to nie pierwszy raz jak tak się kończy moje tupanie nogami- zaśmiałam się. Włoch podał mi rękę i pomógł wstać.
- No dobrze a teraz chodź do Studia bo się serio zaraz spóźnimy ty moja mała złośnico- Federico objął mnie ramieniem i się zaśmiał za co dostał po głowie moją torebką.
- Ałaa!- zaczął masować obolałe miejsce.
- Dobrze ci tak- odpowiedziałam obojętnie i ruszyłam dalej przed siebie. Jednak po chwili poczułam jak się unoszę.
- Federico puść mnie w tej chwili!- zaczęłam się wiercić i walić pięściami w umięśnioną klatkę piersiową chłopaka śmiejąc się przy tym. Jednak ten nawet nie raczył rozluźnić uścisku.
- Ale najpierw chcę buziaka- powiedział na co ja prychnęłam.
- Chciałoby się, puść mnie!
- Za buziaka- przewróciłam oczami po czym złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Kiedy oderwaliśmy się od siebie Federico w końcu raczył mnie puścić i już w spokoju dotarliśmy do Studia.

************************************************************
No hej Perełki <333
Dwa rozdziały w ciągu jednego tygodnia ? Czemu nie xD
No więc już wiecie kim był owy nieznajomy ale czy zgadniecie kim jest jego kuzynka ?
 Zdradzę tylko tyle że pojawią się jeszcze na pewno dwie postacie płci żeńskiej w najbliższym czasie.
Kuzynka Tomasa podpowiem że była ona w serialu Violetta jednak nie było jej jeszcze u mnie w opowiadaniu.
Druga osoba jest postacią fikcyjną wymyśloną przeze mnie jednak było o niej wspomniane w jednym z rozdziałów. Obie namieszają i to bardzo, ta pierwsza rozdzieli pewną parę na długi czas za to druga wywróci życie jednej z bohaterek do góry nogami już na dobre.
 
Domyślacie się może o kogo chodzi ? Piszcie w komentarzach <33
Ja się z Wami żegnam, do następnego <333

Kocham, Tini ;*

niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział XII


***
- Mogę wiedzieć co ty tutaj robisz ?- krzyknęłam w kierunku mężczyzny, który razem z Federico patrzyli na mnie przerażonymi spojrzeniami.
- Ludmi ja...-wyjąkał mężczyzna na co ja prychnęłam.
- Po pierwsze nie mów tak do mnie, nie masz takiego prawa. Po drugie mogę wiedzieć po co tu przyjechałeś ?!- krzyknęłam.
- Federico do mnie wczoraj zadzwonił że cię odnalazł a ja wsiadłem w pierwszy lepszy samolot do Buenos Aires i oto jestem- spojrzałam tym razem wściekła na Włocha który spuścił głowę i wlepiał oczy w swoje czarne conversy byleby tylko nie patrzeć mi w oczy. Ja rozumiem że jest moim chłopakiem, jeju jak to cudownie brzmi ale to nie znaczy że ma mieszać się w nie swoje sprawy.
- Mhym rozumiem czyli po tych czekaj ile ? Ahh tak po tych pięciu latach przypomniałeś sobie że masz córkę ?! Mogę wiedzieć gdzie byłeś przez ten czas ? Gdzie byłeś kiedy najbardziej ciebie potrzebowałam, kiedy matka robiła ze mnie potwora ?!- krzyczałam a w oczach zbierały mi się łzy które po chwili spływały po moich policzkach. Spojrzałam na ojca i czekałam na odpowiedź której nie otrzymałam.
- Okey, rozumiem. Nie chcesz mi nic powiedzieć ? Dobra skoro nie chcesz to wyjdź. Nie chcę cię więcej widzieć w tym domu!- wydarłam się i z płaczem pobiegłam po schodach na górę. Otworzyłam drzwi od mojego pokoju po czym zamknęłam je trzaskając nimi. Rzuciłam się na łóżko i płakałam do poduszki.


***
Nie spodziewałem się takiej reakcji ze strony blondynki. Ludmila zawsze miała doskonały kontakt z tatą. Alejandro (ojciec Lu xD) chciał pójść na górę za Lu ale go powstrzymałem.
- Lepiej będzie jak ja z nią porozmawiam- powiedziałem pewnym tonem.
- Masz rację, ona mnie nienawidzi lepiej jak ty pójdziesz...- odpowiedział załamanym głosem. Szkoda mi go. Z panem Ferro zawsze miałem dobry kontakt i szkoda mi go.
- Nie to nie tak. Znam Lu, ona na pewno bardzo cie kocha i w głębi serca bardzo się cieszy że wróciłeś. Po prostu jakby to powiedzieć...Ludmila ostatnio przeżywa ciężkie chwile głównie przez Priscillę i to pewnie dlatego tak zareagowała. Nie martw się porozmawiam z nią i jak będzie wszystko już w porządku to napiszę- mężczyzna uśmiechnął się co odwzajemniłem.
- Dziękuję Federico, Ludmila nie mogła lepiej trafić. Ja się będę już zbierał, do widzenia.
- Dziękuję, do widzenia- odprowadziłem pana Ferro do drzwi i zamknąłem dom po czym jak najszybciej wbiegłem po schodach na górę. Podszedłem do drzwi pokoju blondynki i zapukałem delikatnie w brązowe drzwi.
- Lusia, mogę ?- spytałem otwierając przy tym drzwi pokoju. Ludmila leżała na łóżku, twarz miała schowaną w poduszkę. Płakała. Jak ja nienawidzę jak ona płaczę.
Usiadłem na łóżku obok dziewczyny która również podniosłą się do pozycji siedzącej i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć blondynka rzuciła mi się na szyję z płaczem. Przytuliłem do siebie mocno moją księżniczkę i próbowałem ją jakoś uciszyć.
- Ludmiś proszę przestań płakać, kruszynko przestań błagam- szeptałem prosto do ucha Argentynki gładząc delikatnie jej blond loki. Ludmila oderwała się ode mnie i otarła rękami łzy z policzków. Dopiero teraz zauważyłem że ma na sobie moją bluzkę w której wygląda na prawdę uroczo.
- Fedi powiedz mi po co do niego dzwoniłeś ?-spytała niepewnym tonem.
- Bo wiem że zawsze byliście blisko. Lusia nie możesz go tak traktować, on cię na prawdę bardzo kocha- przejechałem delikatnie dłonią po bladej twarzyczce mojej księżniczki.
- Skąd wiesz ?- spytała smutnym głosem.
- Ponieważ byłem z nim przez cały czas po twoim wyjeździe. Wiele razy mi opowiadał że to przez niego wyjechałaś, obwiniał się o to że nie mamy z tobą kontaktu. Lu on też nie wiedział gdzie jesteś. Priscilla ograniczała mu kontakt z tobą, mi z resztą też. Nie raz pomagał mi w szukaniu ciebie, więc jak cię odnalazłem to tylko czekałem na odpowiedni moment by mu o tym powiedzieć. Uznałem że twoje osiemnaste urodziny są właśnie odpowiednią chwilą byście się spotkali. Nie spodziewałem się jednak takiej reakcji z twojej strony...- dostrzegłem że blondynce ponownie zbiera się na płacz więc mocno ją przytuliłem.
- Jjjaa nie wiedziałem...jestem taka głupia! Mogłam dać mu się wytłumaczyć albo chociaż coś powiedzieć. Pewnie jest na mnie teraz bardzo zły- wtuliła się we mnie jeszcze mocniej.
- Spokojnie, nie jest. Jak chcesz mogę do niego napisać że chcesz się z nim spotkać co ty na to ?
- Nie wiem...
-Ludmi musicie porozmawiać bo czy tego chcesz czy nie on nadal jest twoim ojcem który bardzo cie kocha i nic tego nie zmieni.
- Masz rację. Napisz do niego, spotkamy się jutro po południu w parku obok Studia- odpowiedziała na co ja się uśmiechnąłem, wyciągnąłem z kieszeni spodni mojego czarnego I'Phona i już chciałem zacząć pisać SMS ale Lusia mnie powstrzymała. Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Później napiszesz bo teraz ja cię potrzebuję- powiedziała a na jej twarzyczce ponownie pojawił się ten piękny uśmiech. Położyłem się na łóżku a blondynka położyła się obok mnie po czym mocno wtuliła się w moją klatkę piersiową i zamknęła oczy.
- Lu ale ty wiesz że jest jeszcze rano ?- spytałem dziewczynę śmiejąc się przy tym.
- No i co. Jestem zmęczona- ponownie zamknęła oczy i po chwili zasnęła. Zaśmiałem się i pocałowałem ją delikatnie w usta.
- Dobranoc księżniczko- szepnąłem do ucha blondynki i przykryłem nas kołdrą. Po chwili sam zasnąłem a w ramionach trzymałem mój cały świat.

***
 Wstałam dzisiaj dość późno, w końcu trzeba było wypocząć po wczorajszej imprezie urodzinowej Ludmily. Szczerze to nie przypuszczałam że ta tarantula tyle przeszła i że w rzeczywistości wcale nie jest taka zła za jaką się podawała. Wręcz przeciwnie jest bardzo miłą, uprzejmą i zabawną dziewczyną. Zeszłam z łóżka, przeciągnęłam się ziewając przy tym głośno, założyłam moje puchate kapcie w kształcie fioletowych króliczków i wyszłam z pokoju w kierunku łazienki gdzie wykonałam poranną rutynę. Po czym zeszłam po schodach na dół do kuchni by zrobić sobie śniadanie, w kuchni spotkałam mojego starszego brata Lucę który właśnie zbierał się do wyjścia.
- Do pracy ?- spytałam brata na co ten tylko przytaknął głową i wyszedł. Spojrzałam na zegarek.
- Jak zwykle, spóźnił się do własnego baru- powiedziałam sama do siebie po czym zaśmiałam się. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej jogurt naturalny, maliny i borówki. Z szafki nad zlewem wyjęłam jedną małą miseczkę i płatki owsiane, a z szuflady łyżeczkę. Do miseczki nasypałam płatków, które zalałam jogurtem i dodałam owoce. Uśmiechnęłam się pod nosem na widok śniadania które sama przygotowałam. Poszłam do salonu, usiadłam na kanapie, włączyłam telewizor i zaczęłam pałaszować przygotowane przed chwilą przeze mnie śniadanko. Po dziesięciu minutach siedzenia na kanapie z mojego telefonu można było usłyszeć melodię piosenki Ellie Goulding - Love me like you do, co oznaczało że ktoś do mnie dzwoni. Spojrzałam na wyświetlacz smartfona na którym widniało imię - Diego <3. Z uśmiechem nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo ?
- Hej skarbie jak tam ?- usłyszałam ten cudowny głos.
- Dobrze właśnie jem śniadanie, widzimy się dzisiaj ?- mam nadzieję że tak bo nie za bardzo chcę mi się siedzieć całą niedzielę sama w domu na kanapie oglądając jakieś durne seriale.
- To smacznego, oczywiście przyjdę do ciebie za jakąś godzinkę-półtorej może być ?
- Jasne- nagle usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi- poczekaj skarbie ktoś się dobija do domu. To pewnie Luca zapomniał kluczy jak zwykle, nie rozłączaj się- wstałam z kanapy, odłożyłam pustą miseczkę na szklany stół po czym podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
- Hej Fran- nie mogłam uwierzyć w to kogo zobaczyłam. Ze zdziwienia aż upuściłam telefon na podłogę. Cholera! Pękła szybka.
- Francesca ? Fran skarbie co jest ?- usłyszałam wołanie Diego z telefonu ale nie to było teraz najważniejsze. Nie mogę w to uwierzyć, co on tu do cholery robi ?
- Mogę wejść ?- spytał niepewnie na co ja przytaknęłam głową, podniosłam telefon z ziemi i nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Razem z chłopakiem weszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie.
- Co ty tu robisz ?- spytałam...

***************************************************
  No witam witam Perełki <33
Tak o to prezentuję się kolejny rozdział, mam nadzieję że się podoba ;)
Troszeczkę krótki no ale trudno xD
Większość z was domyśliło się a propo taty Lu a czy teraz domyślicie się kto odwiedził Francescę ?
Jutro poniedziałek -,-
Więc życzę Wam udanego tygodnia,
Do następnego <333

Kocham, Tini ;*

piątek, 20 listopada 2015

                     ~ POST ORGANIZACYJNY ~ 

Jeśli jesteś stałym czytelnikiem mojego bloga to koniecznie przeczytaj ten post!!!!

 Hej Perełki, dzisiaj przychodzę do Was nie z rozdziałem nie jest to też kolejna część zamówienia tylko jak sama nazwa mówi jest to post organizacyjny. 
 Pewnie zdążyliście zauważyć że ostatnio nie jestem zbytnio na bieżąco z komentowaniem Waszych blogów, swój z resztą niestety ale też zaniedbałam.

 Powód jest prosty : szkoła -,-
Mam do poprawienia trzy kartkówki i dwa sprawdziany do napisania z przedmiotów z których nie powiem nie jestem najlepsza, w skrócie nie ogarniam ich xD
Do puki nie poprawię ocen i ogólnie nie ogarnę tego wszystkiego, posty na blogu będą pojawiać się bardzo rzadko.
Postaram się do końca tego weekendu napisać nowy rozdział i go opublikować jak najszybciej będę mogła. 
Jeśli chodzi o zamówienia to mam nie najlepszą wiadomość- wszystkie zamówienia które przyjęłam niestety opublikuje później niż zamierzałam na początku. Na razie pojawiać się będą na blogu tylko i wyłącznie rozdziały, ponieważ chciałabym zakończyć tę historię do końca tego roku by później na spokojnie zrealizować wszystkie Wasze zamówienia. Oczywiście możecie nadal składać zamówienia ale zrealizowane będą dopiero PO SKOŃCZENIU OPOWIADANIA. Szczerze ? Nie podoba mi się ten pomysł ale w ten sposób będę miała więcej czasu na naukę bo pisanie rozdziałów idzie mi szybciej (praktycznie każdy rozdział do końca jest już w mojej głowie) nie to co z zamówieniami których nie potrafię obecnie napisać za co BARDZO WAS PRZEPRASZAM <33

 Na koniec mam wielką prośbę do WAS. Ostatnio zauważyłam że spada liczba komentarzy. Wiem, wszyscy teraz o tym piszą na blogach i ja doskonale rozumiem że szkoła dobija nie tylko mnie ale bardzo proszę Ciebie Drogi Czytelniku który właśnie czytasz ten post - SKOMENTUJ GO.
Nie chodzi mi o stałe komentowanie moich postów, ponieważ wiem ze jest to bardzo trudne w roku szkolnym, tylko o to żebyś skomentował TEN POST. Dlaczego ? Ponieważ chciałabym zobaczyć ile osób jeszcze czyta moje wypociny, czy jest sens w tym co robię i czy mam dla kogo to jeszcze robić.
Więc bardzo Cię proszę zrób to dla mnie ( i dla siebie jeśli chcesz nadal czytać nowe posty na moim blogu) bo chcę zobaczyć ile osób jeszcze to czyta (przypominam że w ankiecie oddało głos na - tak, 16 osób).
Możemy się tak umówić ? Może być taka opcja ? Jeśli tak to proszę skomentuj nawet jednym słowem albo wstaw w komentarzu ♥ a ja będę wiedziała że jesteś moim czytelnikiem, zależy ci na tym bym pisała dalej i że mam dla kogo to robić. Nawet jeśli nie masz konta na bloggerze to skomentuj jako Anonimek to dla mnie żaden problem, a wręcz przeciwnie bardzo mnie to ucieszy ;*

To wszystko co chciałam Wam przekazać, do następnego posta który postaram się dodać jak najszybciej! <333

Kocham, Tini ;*

środa, 28 października 2015

Rozdział XI


***
- Możesz otworzyć oczy- słyszę przy moim uchu ten cudowny głos. Chciałam odwiązać chustkę z moich oczu ale Włoch był pierwszy. Jednym, zwinnym ruchem zdjął mi z oczu chustę.
Moim oczom ukazała się plaża, ocean i ognisko dookoła którego było porozkładanych kilka kolorowych poduszek i koców. Nie mogło oczywiście zabraknąć wielkich głośników grających muzykę, stołu z przekąskami, napojami i alkoholem. Do nielicznych drzew i kamieni znajdujących się na plaży były przymocowane sznurkami kolorowe balony.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO- nagle zza kamieni, krzaków, drzew, spod stołu wyskoczyli Leon, Diego, Maxi, Andres, Broadwey, Camila, Francesca, Violetta i...Naty ?!
Spojrzałam na Federico, starałam się powstrzymać łzy. Rzuciłam się chłopakowi na szyję.
- To wszystko twoja sprawka prawda ?- spytał szeptem Włocha na co ten uśmiechnął się tak cudownie.
- Ludmila chcielibyśmy cię przeprosić- pierwszy odezwał się Diego.
- Właśnie, znam cię poza Federico najdłużej i powinienem wiedzieć że nie jesteś taką za jaką się podajesz- tym razem głos zabrał Leon.
- Ale zrozumieliśmy nasz błąd, wybaczysz nam ?- spytała Włoszka.
- Tylko jeśli wy wybaczycie mi. Byłam dla was okropnie, traktowałam was jak śmieci a zwłaszcza ciebie Naty- spojrzałam na Hiszpankę w jej oczach widać było łzy- zawsze byłaś przy mnie, wytrzymywałaś ze mną nawet jak ja sama ze sobą nie potrafiłam wytrzymać. Zawsze mogłam na ciebie liczyć i chociaż zazwyczaj traktowałam cię jak służącą to wiedz że jestem ci bardzo wdzięczna za te wszystkie lata. Jako jedyna dostrzegałaś we mnie kogoś dobrego i liczyłaś na moją zmianę. Dziękuję ci, jesteś najlepszą przyjaciółką jaką mogłam sobie wymarzyć, wybaczysz mi ?- spytałam niepewnie ciemnowłosą, po moich policzkach spływały łzy, tak samo jak Hiszpance. Dziewczyna podeszła do mnie i mocno przytuliła.
- Oczywiście, że tak Ludmila- uśmiechnęła się co ja odwzajemniłam. Spojrzałam jeszcze raz na Federico i posłałam mu ciche ,,dziękuję,, na co chłopak się uśmiechnął i poszedł do chłopaków.
- Ludmila możemy porozmawiać ?- usłyszałam za sobą znajomy głos. Odwróciłam się przodem do brunetki. Dziewczyna ubrana była w zwiewną fioletową, koronkową sukienkę przepasaną cienkim srebrnym paskiem, srebrne botki, perełki w uszach, długi wisiorek w kształcie sówki. Makijaż miała delikatny, a kasztanowe włosy z blond końcówkami lekko pofalowane. Wyglądała na prawdę ślicznie.Nie wierzę że przyszła na moje urodziny. Po tym wszystkim co jej zrobiłam, ta jak gdyby nigdy nic stoi przede mną i szeroko się uśmiecha. Powinnam z niej czasem brać przykład...
- Wszystkiego najlepszego Ludmila- powiedziała Argentynka uśmiechając się jeszcze szerzej i ku mojemu zdziwieniu podeszła do mnie bliżej i mocno przytuliła. Zdziwiona odwzajemniłam niepewnie uścisk. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich znajomych, każdy z nich się uśmiechał i trzymał kciuki. Spojrzałam w oczy dziewczynie.
- Violetta ale jak to ? Po tym coci zrobiła, po tym jak traktowałam cię przez te wszystkie lata, poniżałam cię, próbowałam wygryźć z różnych przedstawień, wiele razy robiłam ci nazłość a ty jesteś teraz dla mnie taka miła, dlaczego ?- spytałam zdziwiona brunetkę na co ta ponownie się uśmiechnęła.
- Nie wracajmy już do tego. Fede nam powiedział jak długo się znacie i że to przez Priscille jesteś taka jaka jesteś. Po za tym każdy zasługuje na drugą szansę, a tobie się ona należy, bo zrozumiałaś swój błąd i chcesz go naprawić, a to już ogromny postęp. Ludmila mam pomysł, zacznijmy naszą znajomość od nowa. Cześć, jestem Violetta, a ty ?- dziewczyna wyciągnęła do mnie rękę i czekała na moją reakcję.
- Ludmila- uścisnęłam dłoń brunetki na co reszta zaczęła klaskać. Może Violetta nie jest aż taka zła jak mi się wydawało ? Kto wie może jeszcze będziemy przyjaciółkami albo nawet tymi ,,cholernymi,, siostrami ?
- No to skoro wszyscy już sobie wszystko wyjaśnili czas zacząć imprezę!- krzyknął Leon podchodząc do mnie i Violetty i podając nam dwa kieliszki szampana. Spojrzałam na kieliszek i z małym zawahaniem upiłam łyk napoju. (Miałam alkohol pierwszy raz w ustach!) Muszę przyznać, że nie jest takie złe jak mi się wydawało.
Razem z Violettą podeszłyśmy do ogniska gdzie siedziały Camila, Francesca i Naty. Argentynka nalegała bym z nią do nich podeszła ale szczerze to się boję. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego że ani Camila ani Francesca nie przepadają za moją osobą. Jednak Violetta jest strasznie uparta i w końcu udało jej się mnie przekonać.
Podeszłyśmy do dziewczyny i usiadłyśmy obok nich, zapadła niezręczna cisza.
- No więc skoro się zmieniłaś to nie widzę przeszkód byś dołączyła do naszej paczki co ty na to ?- spytała mnie Włoszka. Byłam bardzo zdziwiona, nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zawsze działałam sama, mogłam liczyć tylko na siebie no i na Naty, a teraz ? Nagle mój świat wywrócił się do góry nogami. Miałam szansę zaznać prawdziwej przyjaźni, nie wiem czy dam sobie radę, na początku na pewno będzie ciężko ale zaryzykuję.
- Jasne z miłą chęcią- posłałam dziewczynom szeroki uśmiech, a po moich słowach atmosfera od razu zrobiła się luźniejsza. Okazało się że ja i Violetta mamy ze sobą bardzo dużo wspólnego. Lubimy taki sam rodzaj butów, filmów, słodyczy a nawet jak się okazało mamy podobny gust jeśli chodzi o facetów!
- Ej Lu a co jest między tobą a Fede hmm ?- spytała patrząc na Włocha Violetta. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Yyy myyy...jesteśmy przyjaciółmi- odpowiedziałam jąkając się na co brunetka uniosła do góry jedną brew po czym posłała dziewczynom porozumiewawcze spojrzenie i wszystkie wybuchnęły śmiechem. Spojrzałam na nie zdziwiona, chyba zrozumiały że nie rozumiem o co im chodzi.
- Nas nie oszukasz, Ludmila to widać. Na twoim miejscu pogadałabym z nim no wiesz, tak szczerze- powiedziała Violetta wstając i podając mi przy tym rękę dając do zrozumienia że tez mam wstać.
- Chodź idziemy- rzekła i zaczęła ciągnąć mnie za rękę w kierunku chłopaków. Próbowałam się jej wyrwać ale okazuję się, że po mimo jej wzrostu i niewielkiej wagi jest bardzo silna.
Zatrzymała się dopiero jak doszłyśmy do Federico, Leona, Diego, Andresa, Maxiego i Broudweya.
- Federico, ty i Ludmila macie porozmawiać! Nie wiem idźcie na jakiś spacer czy coś ale musicie porozmawiać i wy już dobrze wiecie o co mi chodzi!- wzięła dłoń zdziwionego Włocha i podała mu moją po czym popchnęła nas na znak byśmy gdzieś sobie poszli.
Posłaliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia i razem z Fede stwierdziliśmy, że nie chcemy wkurzać Violetty i poszliśmy się przejść.
- No więc o czym chcesz rozmawiać ?- spytał nagle Włoch przerywając niezręczną ciszę.
- Nie wiem co Violetta miała na myśli, ale ja chciałabym ci podziękować- odpowiedziałam.
- Nie masz mi za co dziękować- odpowiedział uśmiechając się szeroko.
- Federico przestań tak mówić, bo owszem mam za co ci dziękować. To przyjęcie jest cudowne, jak tylko zobaczyłam co przygotowałeś to poczułam się jakby nic się nigdy nie zmieniło- spojrzałam chłopakowi w oczy.
- Bo się nic nie zmieniło- odpowiedział.
- Zmieniło się Federico, ja się zmieniłam. Poczułam się jakbyśmy znowu byli dziećmi, jakbyśmy znowu byli razem we Włoszech. Dzięki tobie pogodziłam się ze wszystkimi, z Naty, Violettą, Leonem. To dzięki tobie widzę że bycie dobrą ma jednak jakiś sens i warto się zmienić. Dzięki tobie moje życie nabrało sensu, barw, pomału znowu staje się takie jak było kiedyś. Nigdy nie będę w stanie ci się za to wszystko odwdzięczyć, nawet jakbym nie wiadomo jak się starała- nagle poczułam jak moje serce przyśpiesza, karzę mi to zrobić, karzę mi złączyć nasze usta. Podchodzę bliżej chłopaka, staję delikatnie na palcach i złączam nasze usta w namiętnym pocałunku. Sama się sobie dziwie, że miałam na tyle odwagi by to zrobić. Włoch na początku zdziwiony po chwili odwzajemnia pocałunek. Czuję, że moje serce zaraz eksploduje z radości.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy spuściłam głowę a na moich policzkach pojawiły się dwie duże czerwone plamy.
- A to co to było ?- pyta z uśmiechem na twarzy na co ja jeszcze bardziej się rumienię.
- Jjjaa przepraszam, nie powinnam, lepiej już wracajmy do reszty- już chciałam odejść ale Włoch złapał mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze nosy się stykały, a na twarzy mogłam poczuć ciepły oddech chłopaka.
- Nie masz za co przepraszać. To był najlepszy sposób jakim mogłaś mi podziękować. Możesz mi tak dziękować już do końca życia- uśmiechnął się szeroko.
- Ludmila jesteś dla mnie wszystkim, moim słońcem, moim tlenem, moją muzyką. Bez ciebie moje życie nie ma najmniejszego sensu, bo jak ciebie nie ma wszystko traci swoje kolory. Jesteś moim całym światem, do żadnej dziewczyny nigdy nie czułem tego co czuję teraz do ciebie. Daj mi szansę by pokazać ci że jesteś dla mnie najważniejsza- patrzył mi prosto w oczy a ja czułam łzy gromadzące się pod powiekami, tym razem jednak były to łzy szczęścia. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, odebrało mi mowę. Przytaknęłam lekko głową na znak że się zgadzam po czym rzuciłam się chłopakowi na szyję. Federico zakręcił mnie po czym ponownie złączył nasze usta w pocałunku.
- Kocham cię- wyszeptał mi prosto do ucha.
- Ja ciebie też- przytuliłam się do torsu chłopaka. W końcu mogę być blisko niego, móc się do niego przytulić kiedy tylko zechcę.
Federico wyciągnął z kieszeni dżinsów czerwone pudełeczko w kształcie serduszka i podał mi je.
- Wszystkiego najlepszego księżniczko- powiedział gdy otworzyłam pudełeczko a moim oczom ukazała się śliczna bransoletka z serduszkiem. Zapięłam ją na ręce po czym ponownie rzuciłam się chłopakowi na szyję.
- Dziękuję jest śliczna-uśmiechnęłam się- ale to za dużo. Najpierw to przyjęcie teraz bransoletka...
- Dla mojej księżniczki mam przygotowaną jeszcze jedną niespodziankę- powiedział nieco tajemniczo na co spojrzałam na niego wkurzona.
- Jak to kolejną ? Federico proszę cię, nie chcę żebyś wydawał na mnie nie wiadomo ile kasy- powiedziałam pewnym tonem.
- Ludmila spokojnie to dla mnie żaden problem, po za tym na kolejną niespodziankę nie wydałem praktycznie ani grosza- nie powiem, uspokoiło mnie to trochę. Nie chcę by całą swoją kasę przeznaczył na prezenty dla mnie.
- No niech ci będzie...- przeciągnęłam. Federico objął mnie ramieniem i powoli wróciliśmy do przyjaciół.


***
Impreza trwa już dobre kilka godzin. Wszyscy chłopacy poza mną są nieźle wstawieni, z resztą dziewczyny też nie są gorsze. Francesca razem z Diego tańczą na stole, Leon rozmawia z jakimś głazem bo ubzdurał sobie że jest to jego psycholog, Pan Jan Głazonawski. Maxi i Broudwey leżą zakopani w piasku po szyję, a Andres zarywa do jakiegoś drzewa. Camila i Naty postanowiły się wykąpać, a Lusia z Vils siedzą przy ognisku. Bardzo się cieszę, że udało im się jakoś dojść do porozumienia. W końcu bardzo mi zależało by moja dziewczyna i moja kuzynka miały jak najlepszy kontakt.
Podszedłem do dziewczyn i usiadłem obok nich obejmując moją księżniczkę ramieniem.
- No widzę że ktoś tu się w końcu dogadał- uśmiechnąłem się patrząc to na Ludmile, to na Violettę.
- Tak, jak widać cuda jeszcze się zdarzają- odpowiedziała brunetka na co wszyscy się zaśmialiśmy.
- Dziewczyny coś mi się wydaję, że powinniśmy się zbierać, bo Verdasowi się chyba troszeczkę pogorszyło...- powiedziałem śmiejąc się i wskazując przy tym na przyjaciela, który właśnie żalił się kamieniowi, że jego ulubione bokserki w jednorożce się zgubiły podczas prania.

 Szybko pozabieraliśmy wszystkie rzeczy z plaży i każdy taksówką wrócił do domu. Ja oczywiście pojechałem z Lusią.
- Dziękuję- powiedziała nagle przerywając ciszę panującą w taksówce. Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Dziękuję za tą imprezę, było cudownie- blondynka odpięła pasy i szybko znalazła się na moich kolanach- no teraz to mi wygodniej- powiedziała uśmiechając się i przytulając do mojej klatki piersiowej.
- Mi też ale to chyba niezbyt bezpieczne, zwłaszcza że nie jesteś zapięta pasami- już chciałem kazać jej zejść i usiąść na swoim miejscu ale jak tylko na nią spojrzałem wybuchnąłem śmiechem. Wiedziałem że Ludmila jest wielkim śpiochem ale żeby zasnąć w ciągu zaledwie dwóch minut ?
 Po dziesięciu minutach dojechaliśmy pod dom Castillo. Ludmila nadal spała a ja nie miałem serca jej budzić. Zapłaciłem kierowcy taksówki i z trudem otworzyłem drzwi po czym wyszedłem nadal trzymając moją kruszynkę na rękach. Podszedłem do drzwi wejściowych i zadzwoniłem dzwonkiem. Violetta już na pewno jest w domu bo świeci się u niej w pokoju światło, a nikogo po za mną, Lu, Vils i Leonem nie ma dzisiaj w domu. Verdas w sumie to nie wiem po co przyjechał ale na pewno zostaję dzisiaj u nas na noc, bo słyszałem jak Vils go o to prosi jak jeszcze był trzeźwy.
Po chwili drzwi się otworzyły a w nich stanęła uśmiechnięta brunetka.
- Ooo jak słodko- na widok Lu na moich rękach zrobiła maślane oczy. Uśmiechnąłem się po czym wszedłem po schodach jak najostrożniej się dało by nie zaliczyć gleby z moją księżniczką. Otworzyłem drzwi od mojego pokoju po czym położyłem Lusię na łóżku. Skoro jesteśmy razem to nie widzę problemów bym nie mógł spać ze swoją kruszynką w jednym łóżku. Zdjąłem też z dziewczyny niewygodną spódniczkę i bluzeczkę zostawiając tylko białą-koronkową bieliznę. Muszę przyznać, że wygląda w niej bardzo pociągająco.
Zdjąłem spodnie i bluzkę po czym położyłem się na łóżku obok mojej królewny. Przykryłem nas kołdrą i po chwili czułem jak odpływam. Jednak obudziło mnie coś mokrego na moim policzku. Szybko otworzyłem oczy i ujrzałem uśmiechniętą Lusię patrzącą na mnie tymi dużymi, bursztynowymi oczami.
- Dziękuję- powiedziała po czym wtuliła się we mnie i ponownie zasnęła. Pocałowałem ją delikatnie w czółko po czym także zasnąłem.

***
Obudziły mnie promienie słońca wpadające do pomieszczenia przez uchylone okno. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się już do światła, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Był to pokój Federico. Jednak gdy spojrzałam na drugą połowę łóżka nie zastałam tam Włocha. Pewnie już dawno wstał.
Ziewnęłam głośno przeciągając się przy tym na całe łóżko. Postanowiłam wziąć przykład z Fede i także wstać.
Zerknęłam na fotel znajdujący się w pokoju i zgarnęłam z niego białą koszulkę chłopaka. Była ona przesiąknięta zapachem perfum Włocha. Przeczesałam jeszcze tylko moje blond loki szczotką, którą zawsze trzymam w torebce żeby nie wyglądać jak jakieś straszydło po czym wyszłam z pokoju. Schodząc po schodach usłyszałam czyjeś głosy. Federico rozmawiał z kimś, na pewno nie była to ani Violetta, ponieważ głos był w stu procentach męski. Verdas jednak ma zupełnie inny głos, a nikogo innego nie ma w domu. Ciekawa zeszłam na dół do pomieszczenia w którym znajdował się Federico i mężczyzna z którym rozmawiał.
Gdy weszłam do salonu nie mogłam uwierzyć w to kogo tam zobaczyłam. Oboje przenieśli na mnie przerażone spojrzenia.
- Mogę wiedzieć co ty tutaj robisz ?- krzyknęłam w kierunku mężczyzny, który był...

*****************************************************************
No heejjj !!!!!!
Jestem zła że przerywam w takim momencie no wiem xD
Huehuehue xD
Może ktoś z Was domyśla się o kogo chodzi ?
No ale macie Fedemilke <3
I jeszcze Lu pogodziła się z Naty i zaprzyjaźniła się z Vils xD
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba, jak dla mnie jest okey.
Do następnego.

Kocham, Tini ;*


niedziela, 18 października 2015

~ 002 Zamówienie ~ 

Tytuł : " Stara miłość nie rdzewieje tylko przysparza wielu kłopotów,,

 Para : Fedemiła
Miejsce akcji : Włochy (Rzym)
Przedział wiekowy : +16
Rodzaj : romans
Uwagi dotyczące bohaterów : Ma się pojawić Diego.
Inne uwagi : Narracja ma być z perspektywy Federico.
Zamawiający : Martyna 

Moje uwagi :będą dwie części


 - Stary kolejna laska ? Weź się w końcu opamiętaj- jak zwykle, niby są moim najlepszymi przyjaciółmi ale to nie znaczy, że mają mi prawić kazania. Nie moja wina, że lubię się zabawić od czasu do czasu.
- Leon proszę cię przestań gadać jak moja matka- zaśmiałem się ale im oczywiście nie było do śmiechu.
- Federico Leon ma rację, odkąd skończyliśmy szkołę stałeś się jeszcze gorszy niż byłeś- odezwał się tym razem Hiszpan.
- Diegoo i ty też przeciwko mnie ? Kiedy to staliście się takimi sztywniakami ?- zawsze w szkole byliśmy odpowiedzialni za każdy wybryk, żart nauczycielom, nie było też żadnej laski w szkole która nie robiłaby do nas maślanych oczu no dobra poza jedną.
  Fede stary masz już 23 lata kiedy zamierzasz się ogarnąć ? Wiemy, że nadal przeżywasz rozstanie ale ile można ubolewać nad rozstaniem z dziewczyną ? Bo na pewno nie przez pięć lat- trafili w mój słaby punkt. Nie na widzę o niej rozmawiać. Była pierwszą dziewczyną, która nie wlepiała we mnie maślanego spojrzenia i nie patrzyła na wygląd czy kasę. Byliśmy wrogami, a po mimo tego udało mi się zdobyć jej serce. Do dzisiaj nie pogodziłem się z tym że w tedy po pijaku przespałem się z Camilą...
- Właśnie ja i Violetta wzięliśmy ślub rok temu, Diego i Fran dwa lata temu a ty ? Federico przestań rozpamiętywać tą dziewczynę i zacznij normalnie żyć- wiem że mają rację ale to wcale nie jest takie proste, bo ja ją nadal kocham.
- Możecie przestać ?! Wiem że jestem beznadziejny ale nie umiem się z tym pogodzić! Ona była jedyną dziewczyną, którą pokochałem i gdybym w tedy tyle nie wypił i nie dał się zaciągnąć tej szmacie Camili do łóżka do nigdy bym jej nie stracił, to wszystko moja wina- chłopaki posłali sobie porozumiewawcze spojrzenie i usiedli obok mnie na łóżku.
- Stary znamy się od dziecka i oboje wiemy że długo by ten związek nie pociągnął. Zbyt mocno się różniliście, a ta akcja z Camilą to była tylko wpadka która tylko to potwierdziła- jeśli zdaje im się że takim gadaniem poprawią mi humor to się mocno pomylili. Spojrzałem ,,tym,, spojrzeniem na Meksykanina dając mu do zrozumienia że ma się zamknąć.
- A może poszedłbyś do tego biura matrymonialnego no wiesz tego w centrum miasta ?- zaproponował Diego.
- No chyba cie już do reszty pojebało- krzyknąłem oburzony w stronę Hiszpana. Dobra ja rozumiem że chcą mi pomóc ale w życiu nie pójdę do jakiegoś zasranego biura matrymonialnego. Jeśli mam się ożenić to tylko z jakąś wspaniałą dziewczyną, a nie laską która na siłę szuka męża tym samym zapisując się właśnie do takiego miejsca. Co to to nie, mam jeszcze resztki swojej godności.
- W sumie to to jest całkiem dobry pomysł- powiedział Leon a ja miałem ochotę go udusić.
- Co wyście brali że macie teraz takie pomysł co ? Nie pójdę do żadnego biura matrymonialnego i koniec tematu, idę się przejść cześć- wyszedłem z mojej luksusowej willi i ruszyłem w kierunku centrum.
Szedłem uliczkami Rzymu przyglądając się uważnie każdemu mijanemu człowiekowi. Zakochani całujący się na ławce, starsza kobieta karmiąca gołębie, wysoki facet w garniturze z teczką rozmawiający przez telefon, kilka dzieci biegających za sobą po parku, bezdomny grający na gitarze by zarobić kilka groszy. Niby różni ich tak wiele, a jednak coś ich łączy, są szczęśliwi. Nawet bezdomny się uśmiecha, czerpie radość z muzyki. Zupełnie jak ja kiedyś, dawno nie grałem. Odkąd pięć lat temu zerwałem z dziewczyną nigdy więcej nie zagrałem żadnej melodii, z mojego gardła nie wypłynęła żadna piosenka. Po prostu rzuciłem rzecz dzięki której mogłem zapomnieć chociaż na chwilę o moim smutku.
- Przepraszam pana czy mógłbym zagrać ?- spytałem z nadzieją bezdomnego, który uśmiechnął się do mnie i wręczył do rąk gitarę. Tak dawno nie miałem w rękach żadnego instrumentu, nie wiem czy jeszcze coś pamiętam. Delikatnie zacząłem szarpać struny gitary dołączając przy tym lekko zachrypnięty głos.

Por tu amor yo renaci eres todo para mi
Hace frio y no te tengo y el cielo se ah vuelto gris
Puedo pasar mil años, soñando que vienes a mi
Por que esta vida no es vida sin ti

Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver...


Usłyszałem brawa i dopiero po zakończeniu piosenki zdałem sobie sprawę z tego ile osób zatrzymało się chociaż na chwilę by posłuchać tego jak śpiewam. Uśmiechnąłem się, oddałem mężczyźnie gitarę po czym odszedłem. W końcu zrozumiałem, że chłopaki mieli rację, muszę wziąć się za siebie, przestać rozpamiętywać dawne dzieje i zacząć żyć na nowo. A to wszystko właśnie dzięki muzyce. Postanowiłem zaryzykować i pójść do tego całego biura matrymonialnego. W końcu co mi szkodzi ?
Stanąłem przed drzwiami owego budynku i przeczytałem tabliczkę przyczepioną do kasztanowych drzwi - ,, Biuro matrymonialne - Natalia Vidal Ponte i Ludmila Ferro,,. Skądś znam to imię...
Nacisnąłem klamkę i niepewnie wszedłem do środka. Musze przyznać, że pomieszczenie było urządzone w moim guście. Ściany były białe, a meble czarne. Do tego kilka kolorowych kwiatów, ozdób i zasłon na oknach które sprawiały że pomieszczenie nie wydawało się surowe i nudne. Podszedłem do biurka przy którym siedziała niewysoka, kruczowłosa dziewczyna. Była ładna nie powiem ale nie w moim guście, bo osobiście wolę blondynki, z resztą na jej palcu dostrzegłem obrączkę.
- Witam w czym mogę pomóc ?- spytała uprzejmym tonem odrywając wzrok od stosu papierów. Jednak jak tylko na mnie spojrzała na jej twarzy pojawiło się coś w rodzaju strachu połaczonego ze złością.
- Czy coś się stało ?- spytałem niepewnym tonem na co ciemnowłosa potrząsnęła głową i ponownie się uśmiechnęła.
- Yyy nie nie wszystko w porządku. Pan chyba wcześniej u nas nie bywał prawda ?- spytała robiąc przy tym taką dziwną minę.
- Nie, nie byłem. Przyjaciele polecili mi to biuro więc postanowiłem przyjść- posłałem dziewczynie uśmiech na co ta zaczęła przeglądać jakieś papiery.
- No dobrze moja przyjaciółka ma teraz chwilę i może pana przyjąć, jej gabinet to pierwsze drzwi po prawej- poszedłem w kierunku gabinetu owej przyjaciółki kobiety. Zatrzymałem się przed czarnymi drzwiami na których widniała tabliczka - Ludmila Ferro. Znowu to imię, jestem pewny że skądś je już znam!
Zapukałem do drzwi a gdy usłyszałem ciche ,,proszę,, nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka.
Gdy wszedłem do pomieszczenia nie mogłem uwierzyć w to kogo tam spotkałem. Już wiem skąd znam te imię! To musiała być ona. Dziewczyna, pff kobieta, stała za biurkiem i spoglądała w okno. Miała na sobie białą koszulę, czarną miniówkę i czerwone szpilki, a do tego srebrny gruby łańcuch pod kołnierzykiem koszuli i kilka bransoletek i kolczyki d kompletu. Wszędzie bym rozpoznał te blond loki, jasną cerę, czerwono krwiste usta, mały nosek i te piękne bursztynowe oczy, które zawsze mnie hipnotyzowały. Kobieta przeniosła wzrok na mnie i sądząc po jej minie nie była zachwycona moim widokiem.
- No proszę proszę kogo moje oczy widzą- powiedziała tym swoim melodyjnym głosem, a jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nie mogę w to uwierzyć, nie mogę uwierzyć że znów ją widzę.
- Wyładniałaś przez te lata...- tylko tyle udało mi się wydukać. Ale to była prawda, bo blondynka na prawdę wyładniała przez te pięć lat odkąd ostatni raz widziałem ją na zakończeniu szkoły.
- Nie spodziewałam się, że spotkam Federico Pasquarelli, gwiazdę szkoły w takim miejscu jakim jest biuro matrymonialne- w jej głosie czuć było sarkazm na kilometr. Ludmila usiadła na fotelu, a ja postanowiłem usiąść na fotelu na przeciwko niej.
- Szczerze ? Nie mam pojęcia po co tu przyszedłem, Leon i Diego mnie zmusili- na moje słowa kobieta zaśmiała się ?- Ale nie tylko ty się mnie tutaj nie spodziewałaś...
- Po naszym zerwaniu nie umiałam się ogarnąć, w końcu jednak pomogła mi Natalia. Kiedy skończyliśmy szkołę postanowiłam otworzyć to biuro. W końcu co nieco znam się na związkach, nawet jeśli sama jestem singielką- jest sama ? Serio jest sama ? Taka piękna kobieta o wspaniałej osobowości jest singielką ? Dzięki ci Boże...
- Rozumiem. Mi też nie było łatwo, spytaj chociażby Leona i Diego. Tak na prawdę dopiero dzisiaj udało mi się jakoś pozbierać- na moje słowa blondynka zdziwiła się po czym delikatnie uśmiechnęła.
- No dobrze, koniec wspominania, w końcu przyszedłeś tutaj by znaleźć żonę a nie rozpamiętywać stare czasy- Ludmila odeszła od biurka i podeszła do szafki. Wyjęła z niej kilka kolorowych teczek i wróciła na swoje wcześniejsze miejsce. Otworzyła pierwszą teczkę i zaczęła ją przeglądać.
- Myślę, że powinieneś umówić się z Laurą. Jest Włoszką, ma 22 lata po za tym jest bardzo ładna- podała mi teczkę z informacjami o niejakiej Laurze Comello. Muszę przyznać nie jest brzydka, wręcz przeciwnie jest bardzo ładna ale tak na prawdę to wolałbym się umówić z Ludmilą...
Dziwi mnie to, że z taką obojętnością mówi mi o innej kobiecie z którą mógłbym się spotkać. Myślałem, że może jeszcze mnie kocha...
- I co myślisz ? Mam do niej dzwonić ?- z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos blondynki.
- Przepraszam zamyśliłem się. Tak, tak jak chcesz to dzwoń- uśmiechnąłem się sztucznie.
- Dobrze tutaj masz wszystkie informacje na jej temat, umówię was na jutro o 15 w kawiarni ,,Mudno,, może być ?- przytaknąłem głową posyłając blondynce ponownie sztuczny uśmiech. Wstałem z fotela i zabrałem teczkę Laury.
- Cześć- powiedziałem jeszcze do blondynki za nim wyszedłem z pomieszczenia. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie i pomachała mi ręką na pożegnanie. Wyszedłem z biura i spojrzałem na teczkę,którą dostałem od blondynki. Nie mogę uwierzyć że ona już zapomniała o nas i z taką łatwością przed chwilą ze mną rozmawiała. Dla mnie to było cholernie trudne, najchętniej rzuciłbym się na nią by znowu móc posmakować tych jej pięknych czerwonych ust. Może powinienem wziąć z niej przykład i też zapomnieć ? A może powinienem błagać ją o przebaczenie i walczyć by do mnie wróciła ? Nie wiem...

****************************************************
Hola Perełki !
Tak prezentuję się pierwsza część zamówienia Martyny, mam nadzieję że się podoba ;*
Mi szczerze to bardzo się podoba xD
Następny w kolejce jest rozdział, później druga część OSa a później zobaczymy ♥
Nie zanudzam dłużej, do następnego ♥♥♥

Kocham, Tini ;*

wtorek, 13 października 2015

Rozdział X


***
*następny dzień*

Weszłam do Studia jak zwykle z podniesioną głową, wyprostowaną sylwetką i twarzą, która nie wyrażała żadnych emocji. Żadnych emocji ? Maska znowu założona, no najchętniej rozpłakałabym się jak małe dziecko. Na samą myśl, że Federico i Naty mogą być teraz gdzieś razem, sami chce mi się płakać. Chociaż może źle to wszystko zrozumiałam? Może to znowu tylko moja chora wyobraźnia płata mi figle ? Może jestem przewrażliwiona ? Nie wiem już sama...
Wzrok wszystkich zgromadzonych w szkole skierowany jest na mnie. Znowu. Znowu mi to przeszkadza! Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Wczoraj nie wydarłam się na Violettę gdy ta weszła pierwsza do łazienki, a teraz jeszcze denerwuje mnie jak uwaga wszystkich skierowana jest na moją osobę. Może Federico miał rację ? Czy ja rzeczywiście jestem dobrą osobą, zdolną do jakichkolwiek uczuć ? Czyżbym w końcu zaczęła się zmieniać ?...
- Natalia! Natalia, gdzie ty do cholery jesteś ?!- albo jednak nie...
Po pięciu minutach obok mnie zjawia się nikt inny jak wołana przeze mnie Hiszpanka.
- Jestem, jestem już spokojnie- powiedziała zdyszana kruczowłosa.
- Nigdy cię nie ma jak jesteś potrzebna!- o nie...Nie chciałam tego powiedzieć! Naty jest jedyną osobą, oprócz Fede, która zawsze jest przy mnie, ZAWSZE.
- Wiesz co Ludmila ? Znamy się od bardzo dawna, wiem o wszystkim Fede mi powiedział. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, jestem zawsze przy tobie i znoszę każdy twój kaprys. Słyszałam od ciebie wiele przykrych słów, ale to ? To już było przegięcie Ludmila- czułam łzy cisnące mi się pod powiekami, czyżbym właśnie traciła jedyną najlepszą przyjaciółkę ? I jak to wszystko wie ?
- Naty jaa...- pierwsze łzy już spływały po mojej bladej twarzy psując przy tym idealny makijaż.
- Nie Ludmila. Myślałam, że jest jeszcze szansa żebyś się zmieniła, zwłaszcza po tym co dowiedziałam się od Federico, ale te twoje dzisiejsze słowa... Zrozum w końcu Ludmila, że nie jesteś pępkiem świata. Ja spadam, bo jestem umówiona, a i WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, cześć...- rzekła bez uczuciowo po czym odeszła.
- Naty jaa przepraszam...- wyszeptałam przez łzy do siebie. Właśnie straciłam przyjaciółkę, przyjaciółkę którą traktowałam jak śmiecia, a ona i tak była przy mnie. Nie dziwie jej się, na jej miejscu już dawno bym zostawiła taką osobę jak ja.
I co z tego, że mam dzisiaj moje osiemnaste urodziny, skoro straciłam jedną z najważniejszych dla mnie osób...
- I CO SIĘ TAK GAPICIE ?! NIE MACIE NIC LEPSZEGO DO ROBOTY?! TAK, DOBRZE WIDZICIE JA TEŻ MAM UCZUCIA!- wydarłam się na zgromadzonych na korytarzu ludzi po czym pobiegłam do łazienki.

*cztery godziny później*

Właśnie skończyłam ostatnią dzisiaj lekcję i bardzo dobrze, bo z trudem udawało mi się tam wytrzymać. Wciąż w głowie mam moją poranną kłótnię z Naty, nie umiem się z tym pogodzić.
 Podeszłam do swojej szafki, szukając przy tym w torebce kluczyka.
- Fuck! Gdzie jest ten cholerny kluczyk?!- krzyknęłam sama do siebie i uderzyłam wściekła z całej siły ręką w drzwiczki od szafki.
- Kurwa ale boli!- z moich ust wypłynęła kolejna wiązanka przekleństw, ale nic na to nie poradzę tak już mam jak się denerwuję. Zaczęłam masować obolałą dłoń.
- Oj Lusia, Lusia jak nie możesz sobie poradzić z szafką trzeba było  mnie zawołać- do moich uszu dotarł ten cudowny głos, a do nozdrzy zapach drogiej wody kolońskiej. Włoch jedną ręką objął mnie w pasie, a drugą otworzył szafkę. Na sam jego dotyk na mojej skórze przeszły mnie przyjemne ciarki, a złość od razu się ulotniła.
- Dziękuję- wyszeptałam wyciągając z szafki zeszyt z nutami i zamykając ją.
- Coś się stało- chłopak bardziej stwierdził, niż spytał uważnie przy tym przyglądając się mojej twarzy, powodując tym samym dwie czerwone plamy na moich bladych policzkach.
- Pokłóciłam się z Naty, Fede ona mnie nienawidzi!- już nie wytrzymałam. Rzuciłam się chłopakowi na szyję, mocząc przy tym szarą koszulę Włocha łzami i resztkami maskary. Włoch delikatnie głaskał mnie po włosach.
- Ciii cichutku już Lusiu, proszę cię nie płacz. Księżniczko proszę, jesteś na to zbyt piękna- starł delikatnie dłońmi słone kropelki z moeje twarzy na co ja delikatnie się uśmiechnęłam.
- No taką cię właśnie uwielbiam, a teraz opowiadaj- posłał mi zachęcający uśmiech, opowiedziałam mu moją dzisiejszą kłótnię z Natalią...
 - Już spokojnie Naty na pewno nie miała na myśli końca waszej przyjaźni- próbował mnie pocieszyć.
- Gdybyś ją w tedy widział. Znam ją od bardzo dawna i wiem, że tym razem to w stu procentach koniec naszej przyjaźni- spuściłam głowę a po policzkach spłynęły kolejne łzy, które Włoch szybko starł unosząc przy tym mój podbródek do góry.
- Spokojnie Lucia, załatwię to. Porozmawiam jeszcze dzisiaj z Naty, wyjaśnię z nią wszystko i dam ci znać dobrze ?- kiwnęłam lekko twierdząco głową- noo a teraz proszę mi się tu uśmiechnąć, bo mam dla ciebie małą niespodziankę.
- Jaką ?- spytałam ciekawa.
- Aaa dowiesz się wieczorem, bo teraz muszę coś załatwić. Przyjdę do domu po ciebie o 19 dobrze ?- spytał uśmiechając się przy tym tak ślicznie.
- No dobrze- odwzajemniłam gest.
- Tylko na twoim miejscu nie zakładałbym szpilek, papa- puścił mi oczko po czym wyszedł z pomieszczenia. Co on wymyślił i gdzie chce mnie zabrać skoro mam nie ubierać szpilek ? No chyba nie myśli, że ubiorę trampki! Co to to nie!

***

- Camila ja mam wątpliwości czy dobrze zrobiłam- powiedziałam zapłakana do rudej, która od dobrych dwóch godzin próbuje mnie jakoś pocieszyć. Po dzisiejszej kłótni z Ludmilą mam straszne wyrzuty sumienia. Wiem że nie jest idealna, ale może za ostro ją potraktowałam ? 
- Natalia nie denerwuj mnie! Według mnie dobrze zrobiłaś. Ludmila traktowała cię gorzej niż śmiecia!- znowu to samo. Wszyscy mi mówią jaka to Ludmila jest zła i jak okrutnie mnie traktowała, a ja ? Ja mam wielki mętlik w głowie. Nie wiem już sama czy ona jest dobra czy nie i czy rzeczywiście dobrze ją potraktowałam ?
- Wiem Cami ale i tak mam straszne wyrzuty sumienia. Z Ludmilą znamy się od dawna i nie umiem tak nagle się od niej odsunąć.
- Rozumiem Naty, ale według mnie dobrze zrobiłaś, ktoś w końcu pokazał tej tarantuli że nie jest najważniejsza i że uczucia innych też są ważne, a nie tylko to co Supernova sobie pomyśli.
- Camila nie mów tak o niej- właśnie w tym momencie do pomieszczenia wszedł Federico, sądząc po jego minie nie był zbytnio zachwycony słowami rudej. Szczerze ? Mi też nie za bardzo się one podobały.
- A ty Federico czemu nagle jej bronisz ? Znasz ją najkrócej z nas wszystkich i nie miałeś okazji jej jeszcze poznać tak jak zrobiłam to ja- widziałam że Federico zaraz eksploduję więc postanowiłam zareagować.  
- Cami proszę cię zostaw nas samych- uśmiechnęłam się lekko na co Argentynka zmierzyła wzrokiem Federico, uśmiechnęła się do mnie po czym wyszła z sali.
- Dziękuję że kazałaś jej wyjść, inaczej zrobiłbym jej krzywdę za to jak mówiła o mojej Lusi- powiedział lekko się uśmiechając i krzyżując ręce na piersi. 
- Nie ma za co, mnie też trochę denerwowały jej odzywki- usiadłam na fotelu a Włoch usiadł obok.
- Naty słyszałem od Lu, że się dzisiaj pokłóciłyście- wiedziałam, że prędzej czy później zejdzie na ten temat.
- Tak to prawda, ale Fede błagam cię nie chcę o tym rozmawiać.
- Dobrze, rozumiem. Wiedz tylko, że Ludmila wcale taka nie jest, w rzeczywistości jest zupełnie inną osobą. To kim teraz jest to wyłącznie zasługa Priscilli. Lu chcę się zmienić ale nie zrobi tego sama. Potrzebuje wsparcia, wsparcia najbliższych jej osób. A tymi osobami jesteśmy właśnie my. Przemyśl to, bo ona na prawdę żałuję tego jak potraktowała cię dzisiaj ale też jak traktowała cię przez te wszystkie lata- na słowa Włocha miałam ochotę się rozpłakać.
- Wiem Federico, wiem- chłopak ponownie się uśmiechnął.
- Skoro to wiesz to czemu robisz inaczej ?- nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, rozpłakałam się na co Fede mnie przytulił.
- Już druga mi dzisiaj moczy koszulę, jak tak dalej pójdzie to przez was dwie nie będę miał już żadnej z moich ulubionych koszuli- zaśmialiśmy się.
- Przepraszam i dziękuję- uśmiechnęłam się ścierając przy tym łzy z twarzy. 
- Spoko zawsze do usług, a i mam nadzieję że po mimo waszej dzisiejszej kłótni będziesz na dzisiejszym przyjęciu ?- przytaknęłam delikatnie głową. Z Federico pogadaliśmy jeszcze chwilę po czym poszłam do domu przygotowywać się na urodziny Ludmily.

***
Zaprosiłem już wszystkich naszych przyjaciół ze Studia, została już tylko Violetta. Szczerze ? To nie wiem jak zareaguję na to jak jej powiem prawdę o Lu. 
Wchodzę po schodach na górę i podchodzę do drzwi od pokoju brunetki po czym zapukałem delikatnie w kasztanowe drzwi. 
- Proszę- słyszę melodyjny głos Argentynki na co wchodzę do jej fioletowego królestwa.
- O to ty- uniosła wzrok spod pamiętnika i odłożyła różowy długopis- proszę siadaj- uśmiechnęła się i wskazała na biały okrągły fotel. Wykonałem polecenie brunetki.
- Słuchaj Violu mam do ciebie sprawę- raz kozie śmierć. Violetta usiadła na łóżku, na przeciwko mnie i spojrzała zaciekawiona.
- No słucham.
- Organizuję dzisiaj imprezę urodzinową na plaży dla Ludmily, przyjdziesz ?- potarłem zdenerwowany prawą ręką kark i zaniepokojony czekałem na reakcję dziewczyny. 
- Jasne że przyjdę nie stresuj się tak, kto wie może w końcu uda nam się pogodzić ?-zaśmiała się a mi nie powiem ulżyło. 
- Uff to dobrze, bo już się bałem- dziewczyna się zdziwiła i ponownie wybuchnęła śmiechem.
- Nie wnikam czemu bałeś się mojej reakcji, bo bardziej interesuje mnie czemu organizujesz Ludmile przyjęcie urodzinowe skoro ledwo ją znasz ?- znowu to pytanie...
- Czemu wszyscy się mnie o to pytają? No dobrze powiem ci tylko nikomu na razie ani słowa. Tak na prawdę ja i Lu znamy się od dziecka. Poznaliśmy się jak jeszcze oboje mieszkaliśmy we Włoszech. Niestety po jej wyjeździe straciliśmy kontakt, no i tak się akurat złożyło że jak przyjechałem do Buenos Aires to ponownie ją spotkałem. Ludmila od zawsze miała silny charakter, ale teraz... Na początku jej nie poznałem. Ona zmieniła się przez Priscillę, może kiedy indziej opowiem ci to dokładniej. Lu zawsze była dla mnie jak siostra, ale od jakiegoś czasu zacząłem czuć do niej coś więcej i to przyjęcie to moja ostatnia szansa by się zgodziła ze mną być.
- Nie no tego się nie spodziewałam. W sensie tego, że tak długo się znacie, bo to że ona ci się podoba to zauważyłam to już dawno. Możesz być spokojny nic nikomu nie powiem i pomogę ci z Ludmilą- brunetka uśmiechnęła się szeroko na co ją przytuliłem.
- Dzięki Vils, a teraz wybacz ale muszę iść w końcu impreza sama się nie urządzi- zaśmialiśmy się po czym wyszedłem z fioletowego królestwa Vilu i poszedłem organizować urodziny mojej księżniczki

***

*wieczorem*

 Spoglądam w lustro i robię ostatnie poprawki w makijażu. Postanowiłam nie przesadzać dzisiaj w moim stroju i ubrałam się tak jak kiedyś. Miętowa spódniczka z wysokim stanem, biały koronkowy croop top na grubych ramiączkach, a do tego białe botki na koturnie. Sorki ale ja i trampki ? Nie ma takiej opcji! Moje blond włosy mocno zakręciłam i zaczesałam na bok spinając je wsuwkami z małymi, białymi perełkami. Na szyję założyłam wisiorek od Fede, kilka srebrnych bransoletek w tym niektóre z białych perełek i do kompletu kolczyki perełki. Makijaż zrobiłam taki jak zawsze ale dodałam trochę srebrnego cieniu na powieki. 
Ostatni raz spojrzałam w lustro, ponieważ usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi wejściowych, a że nikogo nie ma w domu to musiał to być Federico. Zgarnęłam jeszcze do mojej małej białej torebki na łańcuszku najpotrzebniejsze rzeczy, wyszłam z pokoju i zeszłam na dół gdzie zastałam uśmiechniętego Włocha z wielkim bukietem czerwonych róż. Ubrany był w dżinsy, czarne conversy, białą koszulę i granatową kamizelkę. 
- Proszę bukiet róż dla mojej pięknej Księżniczki- podał mi kwiaty i pocałował w policzek na co na mojej twarzy pojawiły się dwie wielkie czerwone plamy.
- Dziękuję, pójdę je wsadzić do wody i możemy iść- poszłam do kuchni i tak jak powiedziałam wsadziłam bukiet do wazonu po czym wróciłam do pokoju. Włoch złapał mnie za rękę i wyszliśmy z domu. 
Przed domem stał motor, spojrzałam zdziwiona na chłopaka.
- To ty jeździsz na motorze ?-spytałam podchodząc do Federico, który zakładał kask a drugi podał mi do rąk.
- Już od dwóch lat, siadaj i mocno się trzymaj księżniczko- wykonałam polecenie chłopaka, usiadłam za nim i mocno wtuliłam się w jego plecy. Muszę przyznać, że było mi tak cudownie.
 - Jesteśmy, dalej trzeba iść pieszo- po jakiś dziesięciu minutach jazdy dojechaliśmy w końcu na jakiś parking. Włoch zszedł z pojazdu bez problemu, mi z racji tego że mam na sobie wysokie buty było trochę trudniej. Oczywiście ja jak to ja musiałam się potknąć i już prawie wylądowałabym na ziemi gdyby nie ramiona Federico.
- Mówiłem żebyś nie zakładała wysokich butów- zaśmiał się pomagając mi przy tym wstać.
- Chyba nie myślałeś że ubiorę trampki! Innych butów nie mam.
- No dobrze dobrze ale jak sobie coś zrobisz to pamiętaj, ostrzegałem.
- Od tego mam ciebie, bo jestem pewna że mnie ochronisz- chłopak uśmiechnął się.
- Oczywiście, przecież nie pozwolę by mojej księżniczce coś się stało. A teraz masz, musisz to założyć, inaczej nie będzie niespodzianki- podał mi do ręki czarną chustkę,którą zawiązałam na oczach.
- A co jak się potknę i wywrócę ?- spytałam przestraszona.
- Mówiłem ci już. Nie pozwolę by coś się stało mojej księżniczce- szepnął mi prosto na ucho po czym wziął na ręce na co ja lekko pisnęłam. Jednak jak tylko wtuliłam się w jego klatkę piersiową strach uleciał.

*******************************************************
No witam Miśki ! <3
Dzisiaj rozdzialik trochę wcześniej ;*
Jak Wam się podoba ? 
Co do następnego rozdziału zdradzę tylko tyle że szykuję dla Was DUŻO emocji i niespodzianek. 
Mam nadzieję że się spodoba ;*
Następne w kolejce jest zamówienie nad którym obecnie pracuję.
I bardzo Was przepraszam za nie komentowanie Waszych blogów ale obecnie mam sporo nauki i jak tylko nadrobię wszystko to nadrobię wszelkie zaległości obiecuję <3 Wiedzcie że każdy post czytam <3
A tak po za tym to oglądacie powtórki Violetty ? 
Ja oczywiście że tak <3 
Jednak brakuję mi Fedemily :'( 
No ale trudno, bo na Federico i Fedemile jeszcze sobie trochę poczekam :/

Kocham, Tini ;*