Strony

czwartek, 25 lutego 2016

Rozdział XXIII + sprawdzam obecność !!! <333


*miesiąc później*

***
- Mogę?- zdjęłam słuchawki z uszu i popatrzyłam w drzwi od mojego pokoju. W przejściu stała moja mama, przytaknęłam lekko głową na co kobieta weszła do środka. Usiadła obok mnie na parapecie.
- Jak się czujesz?- spytała na co ja się lekko zdziwiłam, niezbyt rozumiem jej pytanie.
- Dobrze, czemu miało by być inaczej?- rodzicielka westchnęła.
- Lu, razem z tatą bardzo się cieszymy że nas odwiedziłaś, że tak dobrze zareagowałaś na to jaka jest prawda. Nawet nie wiesz jak bardzo nam ulżyło gdy się dowiedziałaś i nie znienawidziłaś nas za te wszystkie lata kłamstw. Bardzo za tobą tęskniliśmy i jesteśmy szczęśliwi, że postanowiłaś tu przyjechać, że mamy taki dobry kontakt.
- Niezbyt rozumiem co chcesz przez to powiedzieć- nadal tego nie rozumiem, nie rozumiem co ona chce mi przekazać.
- Zawsze marzyłam o chwili gdy dowiesz się prawdy, że będziemy mieć taki dobry kontakt, że zamieszkasz razem ze mną i tatą tutaj, we Włoszech. Jednak oboje bardzo się o ciebie martwimy, widzimy że nie jest ci tu dobrze.
- Ale to nieprawda, mamo czuje się tutaj bardzo dobrze, na prawdę- szczerze? Tak jest mi tu dobrze, jednak ciągle myślę o Buenos Aires, Violi, Leonie, Naty, Studiu i przede wszystkim o Federico.
- Słuchaj kochanie, ja nie wiem i jeśli nie chcesz mi powiedzieć to nie będę nalegać byś mi powiedziała dlaczego zerwałaś z Federico, dlaczego wyjechałaś z dnia na dzień z Argentyny, bo nie uwierzę że zrobiłaś to tylko dlatego, że dowiedziałaś się prawdy. Nie wiem co Federico ci zrobił, bo jestem pewna że musiał cię bardzo mocno skrzywdzić że aż z nim zerwałaś, ale jestem pewna że pomimo tego nadal go kochasz.
- Mamo, ja i Federico to skończony temat, nic nas już nie łączy-starałam się przekonać rodzicielkę do tego ale na marne.
- Ludmi mnie możesz oszukiwać, ale nie oszukuj samej siebie. Obie dobrze wiemy, że Federico mimo błędów, które popełnia bardzo mocno cię kocha i jest dobrym człowiekiem. Jestem też w stu procentach pewna, że ty też go kochasz i bardzo za nim tęsknisz. Może ty tego nie widzisz, ale ja z tatą tak, widzimy jak z każdym kolejnym dniem odkąd tu jesteś stajesz się coraz smutniejsza, coraz bardziej za nim tęsknisz. Rozumiem, że Federico zapewne bardzo cię skrzywdził, ale według mnie jeśli go kochasz to powinnaś dać mu szansę, zobaczysz czy rzeczywiście jesteście sobie pisani, chociaż ja osobiście uważam że tak- zaśmiała się. Już sama nie wiem co mam myśleć. Mama ma rację, doskonale wiem że Federico jest dobrym człowiekiem, chłopakiem idealnym. Ale wtedy jak oskarżył mnie o zdradę...To mnie zabolało. Racja kocham go, kocham go całym sercem i nie potrafię dłużej bez niego żyć, ale z drugiej strony jest mi przykro że wtedy tak się wobec mnie zachował.
- Nie wiem mamo, przemyślę to jeszcze- uśmiechnęłam się do rodzicielki, co ta odwzajemniła. Chciała coś chyba jeszcze powiedzieć, ale przerwał jej dźwięk mojego telefonu. Wyjęłam go z kieszeni, dzwoniła do mnie Violetta, nacisnęłam więc zieloną słuchawkę.
-Hej Vils- przywitałam wesoło przyjaciółkę ale jak tylko usłyszałam że dziewczyna płaczę, uśmiech zszedł mi z twarzy.
- Lu proszę cię wracaj do Buenos Aires, błagam- mówiła przez łzy.
- Spokojnie Violu, co się stało ?- spojrzałam zmartwiona na matkę, która posłała mi pytające spojrzenie na co ja wzruszyłam ramionami.
- Lu, Leon ...on...on miał wypadek, błagam cię wróć jak najszybciej, proszę cię...jest w tym szpitalu w centrum. Błagam cię przyleć, potrzebuję cię...- na słowa brunetki w moich oczach pojawiły się łzy. Jak to miał wypadek?
- Ale jak to? Kiedy? Gdzie? Co się dokładnie stało?- niestety nie otrzymałam odpowiedzi na moje pytania, ponieważ dziewczynka rozłączyła się.
- Lu co się stało?- spytała zaniepokojona kobieta.
- Muszę wrócić do Buenos Aires, Leon miał wypadek, jest w szpitalu.

***
Mam nadzieję, że Lu przyleci teraz z powrotem do Argentyny. Potrzebuję teraz jej wsparcia.
Ja wiedziałam, że ten jego cholerny motocross źle się skończy! Że prędzej czy później znowu coś sobie zrobi! I jeszcze jakby tego było mało to za tydzień jest przedstawienie! Co jeśli Leon do tego czasu się nie obudzi? Co jeśli...co jeśli stało mu się coś poważniejszego niż ostatnio? Co jeśli on umrze...? Nie Violu! Nie możesz tak myśleć, nie możesz!
Obecnie razem z Francescą jedziemy do szpitala do którego zawieźli Leona, bo oczywiście lekarzy nie obchodziło że jestem jego dziewczyną i cholernie się o niego boję skoro nie jestem kimś z rodziny! Ja rozumiem, że mają swoje obowiązki i nie wszystko mogą robić, no ale trzeba nie mieć serca żeby kazać załamanej dziewczynie samej jechać do szpitala, bo jej chłopak miał poważny wypadek a nie jest ona kimś z rodziny!
 W końcu dojechałyśmy tą cholerną taksówką do szpitala. Weszłyśmy do środka i podeszłyśmy do recepcji.
- Jakieś dziesięć minut temu przywieziono tutaj Leona Verdasa, miał wypadek na motorze, w jakiej jest sali?!- spytałam kobiety stojącej za ladą, miałam gdzieś fakt że wepchnęłam się do kolejki, teraz najważniejsze jest co z Leonem.
- Może tak dzień dobry? Po za tym jakby pani nie zauważyła tutaj jest kolejka- odrzekła oschłym tonem kobieta, na co ja zmroziłam ją wzrokiem. Co za tupet.
- Nie obchodzi mnie to! Gdzie znajdę Leona Verdasa!- krzyknęłam, nie moja wina, że jak się denerwuję to mam tak zwaną huśtawkę nastroju.
- Jest pani kimś z rodziny?- spytała na co ja przekręciłam oczami i westchnęłam. Po czym uderzyłam ręką w blat i odeszłam od recepcji.
- Jak można być taką suką?! Ja się pytam jak tak można??- krzyczałam w stronę Włoszki.
- Spokojnie Violu, popatrz tam stoi lekarz. Idź się go zapytaj o Leona- wskazała na mężczyznę w podeszłym wieku, w białym fartuchu. Tak jak Włoszka powiedziała podeszłam do lekarza.
- Dzień dobry, czy wie pan coś o Leonie Verdasie? Przywieźli go tutaj piętnaście minut temu, miał wypadek na motorze. Jestem jego dziewczyną i bardzo się martwię.
- Wydaję mi się, że jest w sali numer 135 jest ona na końcu korytarza- w końcu ktoś raczył mi coś powiedzieć! Podziękowałam lekarzowi i tak jak powiedział udałam się do wskazanej sali. Podeszłam do szklanych drzwi sali przez które dostrzegłam leżącego na szpitalnym łóżku Leona. Momentalnie w moich oczach pojawiły się łzy.
- Pomóc w czymś pani?- usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny. Odwróciłam się i dostrzegłam innego lekarza.
- Czy pan jest lekarzem, który zajmuje się Leonem?- spytałam łamiącym się głosem.
- Tak, a pani zgaduję że jest jego dziewczyną prawda?- przytaknęłam lekko głową po czym ponownie spojrzałam przez szybę na szatyna.
- Niech pani się nie martwi, wszystko będzie dobrze.
- Proszę mi powiedzieć co z nim? Czy to coś poważnego? Kiedy się obudzi?- spytałam lekarza.
- Pan Verdas ma skręconą rękę, wstrząs mózgu, sporo siniaków i rozwalony łuk brwiowy. Jeśli chodzi o obrażenia wewnętrzne to badania niczego takiego nie potwierdziły- przeczytał mężczyzna z trzymanych w rękach papierach. Trochę mi ulżyło, że to jednak nic poważnego. Ale skoro to nic poważnego to dlaczego do cholery on jest nieprzytomny??
- A kiedy się obudzi? Czy będzie mógł wystąpić za tydzień w przedstawieniu?
- Z tego co wiem i z tego co zauważyłem to pan Verdas jest bardzo wysportowany, regularnie ćwiczy a to na pewno pomorze mu szybciej wrócić do formy. Jeśli obudzi się w ciągu najbliższych trzech dni to myślę, że nie będzie z tym dużego problemu- teraz to mi już całkiem ulżyło.
- A panie doktorze...czy ja mogę do niego wejść?- spytałam niepewnie.
- Tak, ale nie na długo- uśmiechnął się po czym odszedł. Posłałam Włoszce szeroki uśmiech,dając jej znak że wszystko dobrze i weszłam do sali. Wszędzie było pełno sprzętu lekarskiego, ściany były białe. Jak ja nienawidzę szpitali. Podeszłam do łóżkach na którym leżał Meksykanin, przysunęłam taboret stojący w sali i usiadłam obok łóżka. Spojrzałam na chłopaka, ciągle był nie przytomny. Na łuku brwiowym tak jak powiedział lekarz widoczny był bandaż. Odgarnęłam delikatnie dłonią grzywkę do góry, która oklapła mu na twarz zasłaniając przy tym zamknięte oczy.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz, obiecuję- wyszeptałam bardziej do siebie, słyszałam że ludzie w śpiączce słyszą wszystko co wypowiadają osoby w ich otoczeniu.
- Violu nie uwierzysz!- spojrzałam w kierunku drzwi od sali do których wpadła niespodziewanie Włoszka z szerokim uśmiechem na twarzy. Spojrzałam na nią zdziwiona.
- No chodź sama zobacz! Z resztą ona też cię szuka- wstałam od łóżka szatyna i wyszłam z sali. Poszłam za przyjaciółką prosto do wejścia do szpitala. Przy recepcji dostrzegłam...nie mogę w to uwierzyć!
- Luuu!!!!!!!!!!- krzyknęłam po czym podbiegła do siostry i rzuciłam jej się na szyję. Po moich policzkach zaczęły znowu spływać łzy, tym razem były to łzy szczęścia. Nie mogę uwierzyć, że udało jej się tak szybko przylecieć! Myślałam szczerze powiedziawszy że nie przyleci, a tu proszę!
- Nie mogę uwierzyć że tutaj jesteś! Tak bardzo za tobą tęskniłam!
- Ja za tobą też Vils, ale teraz lepiej mi powiedz co z Leonem? I jaki do cholery wypadek?- spytała.
- Leon jak zwykle rano poszedł na tor pojeździć, wszystko było na początku w porządku. Z tego co wiem to w połowie okrążenia nagle stracił panowanie nad motorem i się rozbił.
- Nie za ciekawie to brzmi- przyznała blondyna.
- Ja wiedziałam że ten jego motocross prędzej czy później znowu skończy się wypadkiem! Na szczęście nie jest to nic poważnego, są też duże szansę że będzie mógł spokojnie wystąpić na koncercie- dziewczyna się uśmiechnęła.
- Chociaż tyle dobrego. Słuchaj Violu ja pojadę teraz na chwilę do siebie, zostawię walizki i przyjadę tutaj z powrotem, okey ?- spytała na co ja lekko się zdziwiłam. Jak to ,,pojedzie teraz na chwilę do siebie,,?
- Ale jak to do ciebie? To ty nie zamieszkasz znowu u nas?
- Nie Violu, to byłby nie najlepszy pomysł. Tato dał mi kluczę do domu w którym on mieszka jak przyjeżdża do Buenos Aires. Po za tym nie za bardzo mi się uśmiecha mieszkać ponownie pod jednym dachem z Priscillą i z Federico.
- Aaa bo ty nie wiesz! Mój tato zerwał z Priscillą jakieś dwa tygodnie temu i jest teraz z Angie- na moje słowa blondynka otworzyła ze zdziwienia szeroko usta na co ja się zaśmiałam.
- Ale jak to zerwał? Dlaczego?
- No bo powiedziałam mu o tym co tobie zrobiła i w ogóle no i on stwierdził, że nie może być z tak okropną osobą.
- Jak to powiedziałaś mu prawdę?? Oj Viola ja cię kiedyś zamorduję. Jednak to nic nie zmienia, nadal zostaję Federico z którym na razie nie zamierzam mieć nic wspólnego- nie chcę mi się wierzyć, że ona mówi to tak na serio. Jestem pewna, że ona nadal go kocha, tylko jej duma nie pozwala się do tego przyznać.
- Jak dla mnie powinnaś się z nim skontaktować i wszystko wyjaśnić. Powinniście szczerze porozmawiać, bo oboje nie potraficie żyć bez siebie.
- Przemyślę to- westchnęła.
- No ale dobra, jeszcze przyjdzie czas na takie rozmowy. Jedź już zostawić te walizki i wracaj jak najszybciej- uśmiechnęłyśmy się do siebie po czym Lu wyszła ze szpitala.

****************************************************************
No hejka naklejka <33
Rozdział nie najdłuższy ale myślę, że jest dość ciekawy xD
Leon miał wypadek, Lu wraca...
I coraz bardziej zbliżamy się do końca opowiadania, przewiduję jeszcze
tak z 5-7 rozdziałów plus epilog oczywiście a potem post organizacyjny.
Ale o tym kiedy indziej :)

A propo tytułu, jest to post pod którym w komentarzach chciałabym żebyście coś napisali, cokolwiek. Chcę zobaczyć ile Was jest, bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że coraz więcej osób odchodzi z Bloggera albo po prostu nie ma czasu na komentowanie. Więc jeśli to czytasz, zostaw po sobie ślad <333

I tak jak obiecałam (bo widziałam, że pomysł Wam się spodobał + nowy cytat na moim profilu już jest <3) piosenka.


~Angelo~

czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział XXII


***
- Lu nie uwierzysz! Pokazałam Pablo naszą piosenkę no wiesz Więcej niż dwie no i on powiedział, że jest ona idealna do naszego koncertu na zakończenie roku!- powiedziała entuzjastycznie Violetta podskakując lekko przy tym na łóżku.
- Violu to wspaniale ale z kim zamierzasz ją zaśpiewać skoro ja jestem we Włoszech?- na moje słowa brunetka od razu zrobiła się nieco smutniejsza.
- No myślałam, że jak ci to powiem to w końcu wrócisz, no wiesz do Buenos Aires. Napisaliśmy już nawet piosenkę grupową na koncert z resztą wysłałam ci tekst i melodię na pocztę. Lu ty musisz wrócić, nie może cię przecież zabraknąć na tak ważnym dla nas wszystkim koncercie- wiem, że ma rację. To najprawdopodobniej ostatnia szansa byśmy wszyscy razem zaśpiewali na scenie, jednak to nic nie zmienia.
- To źle myślałaś, Violetta ja jeszcze nie potrafię wrócić, to dla mnie zbyt ciężkie- na samą myśl, że miałabym znowu po miesiącu zobaczyć Federico strach ogarnia moje serce. Racja tęsknię za nim, z każdym dniem coraz mocniej, ale nie potrafię mu na razie wybaczyć.
- Ja doskonale cię rozumiem i nie chcę żebyś pomyślała, że ja go bronię bo tak nie jest. Ja się po prostu martwię się o tego cholernego idiotę. Lu, on odkąd miesiąc temu wyjechałaś i przestałaś się do niego odzywać nie wychodzi z pokoju. Cudem udaje mi się wyciągnąć go z Leonem z pokoju na próby. On ciągle myśli że to przez niego wyjechałaś, że znowu straciliście kontakt. Lu nie karzę ci od razu do niego wracać ale błagam cię wyślij do niego chociaż tego głupiego smsa że wszystko jest u ciebie w porządku czy coś w tym stylu- nie myślałam że Federico to wszystko tak źle znosi. Mi wcale nie jest lepiej, wiedziałam że nie będzie to dla niego łatwe ale nie myślałam, że aż tak bardzo.
- Ale nie wrócił do picia?- spytałam przyjaciółkę.
- Nie ma nawet takiej opcji, razem z Leonem ciągle go pilnujemy. Nie ma możliwości by coś wypił a my byśmy o tym nie wiedzieli- ulżyło mi. Po mimo tego jak wszystko się potoczyło przez ostatni miesiąc nie chcę by coś mu się stało.
- To dobrze. Dobra Vils ja muszę kończyć, odezwę się do ciebie później.
- Oki tylko proszę cię przemyśl sobie to wszystko na spokojnie, bo już za niecały miesiąc zakończenie roku, papa- pomachała mi ręką co odwzajemniłam po czym rozłączyłam się. Zanim zamknęłam laptopa sprawdziłam jeszcze pocztę, tak jak Violetta mówiła dostałam od niej tekst i nuty do grupowej piosenki.

Voy por nuevos caminos con lo que hemos vivido
Magia y creatividad
Verdad en los corazones
Cielos de mil colores
Eso quiero recordar
Siempre a mi lado está tu mano


Zaśpiewałam refren piosenki pod nosem. Muszę przyznać, że tekst jest cudowny, odzwierciedla wszystko co razem przeszliśmy. Wszystkie wzloty,upadki,kłótnie,przyjaźnie,miłości. Tak bardzo chciałabym móc ją z nimi wszystkimi zaśpiewać.
Po sprawdzeniu skrzynki mejlowej zamknęłam laptopa. Nie wiem już co mam o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony bardzo chciałabym wrócić do Buenos Aires, ale z drugiej strony nie potrafię, za dużo mam z tym miejscem wspomnień.
Po krótkich rozmyśleniach wstałam z łóżka i postanowiłam odwiedzić Państwa Pasquarelli.

***
Po skończonej rozmowie z Lu postanowiłam przed wyjściem do Studia zawitać jeszcze do Federico i sprawdzić jak się trzyma. Wyszłam ze swojego pokoju i udałam się w stronę pokoju Włocha. Podeszłam do drzwi, zapukałam i po usłyszeniu cichego ,,proszę,, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. W pokoju jak zwykle od jakiegoś czasu panował bałagan. Wszędzie porozrzucane ciuchy chłopaka, pościel leżała zwinięta na ziemi. Federico leżał na swoim łóżku z twarzą schowaną w poduszkach. Podeszłam bliżej i usiadłam obok niego na łóżku. Zgarnęłam mu z oczu grzywkę zmuszając przy tym do popatrzenia na mnie.
- Jak się trzymasz?-spytałam. Włoch podniósł głowę i mamrocząc coś pod nosem przewrócił głowę na drugą stronę.
- Po co przyszłaś?- wymamrotał.
- Mi też miło cię widzieć kuzynie- zaśmiałam się na co ten raczył odwrócić się w moją stronę.
- Vils powiedz o co tym razem chodzi i zostaw mnie proszę samego- widziałam że jest mu ciężko. Nie jest już tym samym wesołym, pełnym optymizmu, zawsze chętnym do pomocy chłopakiem.Odkąd Lu wyjechała zmienił się nie do poznania. Już w jego oczach nie było widać szczęścia, miłości, był widoczny tylko smutek.
- O nic nie chodzi. Po prostu się o ciebie martwię.
- Nie musisz- podniósł na mnie spojrzenie.
- Muszę Federico. Zmieniając temat, idę na próbę z Leonem bo musimy w końcu napisać tę piosenkę na koncert, idziesz ze mną?- dobrze wiedziałam jaka będzie odpowiedź chłopaka jednak mimo wszystko zapytałam.
- Nie, zostanę tutaj- wstałam z łóżka i westchnęłam. Spojrzałam jeszcze raz na kuzyna, żal mi go. Wiem że bardzo skrzywdził Lu ale to nie zmienia faktu że jest mi go szkoda. Ludmila jest moją przyjaciółką ale to nie oznacza, że może go w ten sposób traktować. On nie potraktował jej lepiej ale to i tak jej nie usprawiedliwia. Spojrzałam jeszcze przed wyjściem na szafkę w pokoju chłopaka, na której w ramce było jego zdjęcie z Ludmilą jak jeszcze byli razem. Bez słowa wyszłam z pokoju zostawiając go samego.
Wyszłam z domu i zmierzałam w kierunku Studia gdzie byłam umówiona z Leonem. Już od dwóch tygodni próbujemy napisać tę cholerną piosenkę ale nie wychodzi nam to. Oboje nie potrafimy się na niczym skupić. Jak mamy napisać doskonałą piosenkę o miłości w miesiąc, w naszym tempie? To nie możliwe. Mam nadzieję że coś uda nam się dzisiaj napisać, nie chcę zawieść Pabla i powiedzieć mu że nie damy rady napisać tej piosenki. Po rozmyśleniach w końcu doszłam do On Beat. Weszłam do środka i udałam się do sali muzycznej. Gdy zbliżałam się do sali usłyszałam dochodzącą z niej cudowną melodię. Zatrzymałam się na chwilę w przejściu i wsłuchiwałam się w graną przez Meksykanina melodię. Nie wiem dlaczego ale gdy tylko ją usłyszałam dostałam niespodziewanej weny. Nagle w mojej głowie pojawiło się milion pomysłów na słowa do piosenki.
- Możesz wejść, nie musisz się przecież ukrywać- usłyszałam głos szatyna i dopiero wtedy zorientowałam się, że skończył grać. Lekko speszona weszłam do sali.
- Wiem, ładna melodia- chłopak uśmiechnął się cudownie.
- Dziękuję, jeśli chcesz to możemy ją wykorzystać do piosenki na koncert.
- Myślę, że to dobry pomysł, przynajmniej będziemy mieć chociaż melodię- zaśmialiśmy się. Podeszłam bliżej i stanęłam obok Verdasa przy keyboardzie. Chłopak ponownie zaczął grać tym razem na gitarze, a ja postanowiłam zagrać na keyboardzie. Nie wiem jak ale dołączyliśmy do niej grając tekst.
      
Gdy skończyliśmy śpiewać znajdowałam się bardzo blisko Leona, patrzyliśmy sobie w oczy, aż w końcu oboje nie wytrzymaliśmy, złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Tak bardzo za nim tęskniłam, za jego aksamitnymi ustami, uśmiechem, dotykiem, po prostu za nim całym. Kiedy oderwaliśmy się od siebie ponownie nasze spojrzenia się skrzyżowały. Bez wypowiadania jakichkolwiek słów po prostu przytuliłam się mocno do szatyna. Nie było to proste przez gitarę, którą ciągle trzymał w rękach. 
- Violu czy to oznacza, że? No wiesz...że mi wybaczyłaś?- spytał z nadzieją w głosie na co ja się szeroko uśmiechnęłam.
- Tak Leon, zrozumiałam że nie potrafię dłużej bez ciebie żyć, tylko z tobą czuję się szczęśliwa i choćbym nie wiadomo jak mocno się starała nie uda mi się tego zmienić- chłopak szeroko się uśmiechnął co ja oczywiście odwzajemniłam. 
- Ogólnie to chyba udało nam się w końcu napisać tę piosenkę- zaśmialiśmy się.
- Tak w końcu nam się udało- ponownie przytuliłam się do szatyna. Tak bardzo mi go brakowało.
                                                                                                                                                

***
Niepewnie podchodzę do drzwi wejściowych. Dom nie zmienił się ani trochę, dalej jest taki jak go pamiętam z dzieciństwa. Te same jasne ściany, brązowy dach, niewielki ale piękny ogród przed domem. Mam nadzieję, że są teraz w domu. Po chwili zawahania się w końcu znajduje w sobie na tyle odwagi by zapukać w drzwhttps://www.blogger.com/blogger.g?blogID=4327202636148937351#editor/target=post;postID=831882144565526597;onPublishedMenu=posts;onClosedMenu=posts;postNum=0;src=postnameAi. Usłyszałam jak ktoś od środka otwiera zamek w drzwiach po czym je otwiera. W przejściu zastałam kobietę ubraną elegancko w białą koszulę i czarne spodnie. Mimo że była już kobietą w podeszłym wieku wyglądała nadal bardzo młodo. Długie brązowe włosy, ciemne oczy, jasna karnacja. Od razu widać po kim Federico odziedziczył urodę, jest bardzo podobny do swojej mamy.
- Dzień dobry w czym mogę pomóc?- spytała mierząc mnie wzrokiem i szeroko się uśmiechając.
- Dzień dobry, nie wiem czy jeszcze mnie pani pamięta, jestem Ludmila, Ludmila Ferro- odpowiedziałam z równie szerokim uśmiechem. Kobieta gdy usłyszała jak mam na imię zrobiła pięć razy większe oczy.
- Boże! Kochanie jak ty wyrosłaś! Zawsze wiedziałam że będziesz w przyszłości bardzo ładna, ale nie myślałam że aż tak że cie nie rozpoznam. Wyrosłaś na bardzo piękną dziewczynę!- cała pani Pasquarelli. Zawsze uśmiechnięta, wesoła, chętna do pomocy, pełna optymizmu. Zupełnie jak Fede...
Kobieta wyściskała mnie po czym wpuściła do środka.Dom w środku również się nie zmienił. Tak jak pamiętałam był urządzony w bardzo eleganckim i nowoczesnym stylu, w salonie panowała biel i czerń którą rozjaśniały błękitne zasłony, czerwone róże i inne kwiaty w srebrnych wazonach. Duże, białe meble, kominek i wiele innych dodatków, które nadawały pomieszczeniu przyjemnego klimatu.
- Napijesz się czegoś?- spytała z szerokim uśmiechem na twarzy Pani Pasquarelli.
- Nie dziękuję, ja tylko na chwilkę,przyszłam się przywitać.
- No dobrze, więc opowiadaj co tam u ciebie słychać kochanie? Tak dawno się nie widziałyśmy. Ostatni raz przed twoim wyjazdem do Buenos Aires. Nawet nie wiesz jaki Federico był szczęśliwy gdy kilka miesięcy temu zadzwonił do mnie i Bruno (tato Federico) i powiedział nam że cię odnalazł i że jesteście razem. A właśnie przyjechał z tobą? Jak długo zostajecie?- jak zwykle, cała Pani Antonella, zawsze ma dużo do powiedzenia. Zawsze musi być ze wszystkim na bieżąco.
- Nie, przyjechałam sama. Ja i Federico zerwaliśmy ponad miesiąc temu- na moje słowa kobieta prawie zakrztusiła się pitą kawą.
- Jak to zerwaliście? Nie wiedziałam...Fede nic mi nie powiedział, nie powiem przykro mi. No ale trudno. A do kiedy zostajesz?
- Tego akurat nie wiem, jestem we Włoszech już od miesiąca i jak na razie nigdzie się stąd nie wybieram- uśmiechnęłam się lekko.
- A co z waszym koncertem na zakończenie roku? Violetta ostatnio mi wspominała, że na zakończenie waszej nauki w Studio ma być wielki koncert, i to już za miesiąc!- no tak, przecież mama Fede to jednocześnie ciocia Vilu.
- Wiem, ale nie jestem pewna czy wrócę do Argentyny. Dobrze mi tutaj i nie jestem jeszcze przekonana czy chcę wracać- kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Rozumiem- przytuliła mnie mocno. Cieszę się, że zdecydowałam się tutaj przyjść, odkąd tylko tutaj weszłam od razu poczułam się lepiej. Spojrzałam na czarną szafkę stojącą w salonie na której znajdowały się różne zdjęcia w białych,ozdobnych ramkach. Dostrzegłam na nich rodziców Federico ze ślubu, małego Fede na swoich pierwszych urodzinach, jego zdjęcie z rodzicami, zdjęcie Włocha z Violettą oraz jedno zdjęcie które najbardziej przykuło moją uwagę. Było to zdjęcie moje i Federico, mieliśmy wtedy po piętnaście lat. Doskonale pamiętam dzień, w którym je zrobiliśmy. Było to najgorszy dzień w moim życiu, wtedy zrozumiałam co na prawdę do niego czuję, chciałam mu to powiedzieć, ale Federico powiedział mi że wyjeżdża do Meksyku. Byłam załamana, zdjęcie było zrobione tego samego dnia wieczorem na jego przyjęciu pożegnalnym.
Wzięłam zdjęcie do ręki i uśmiechnęłam się lekko, mama Włocha podeszła do mnie i gdy zobaczyła na jakie zdjęcie patrzę uśmiechnęła się do mnie i położyła dłoń na moim ramieniu.
- Weź to zdjęcie, od teraz jest twoje- spojrzałam w oczy kobiecie, po czym mocno przytuliłam.
- Dziękuję pani bardzo- te zdjęcie jest dla mnie ważne, a fakt że Antonella mi je dała tylko poprawił mi humor jeszcze bardziej.
- Oj proszę cię, nie jestem żadna pani tylko Antonella- zaśmiałam się.
- No dobrze proszę pa-urwałam zmierzona wzrokiem przez Włoszka, zaśmiałyśmy się- Antonello, ja już muszę się zbierać. Proszę pozdrowić ode mnie pana Bruna, do widzenia- uśmiechnęłam się i wyszłam z domu Pasquarelli. Bardzo się cieszę, że postanowiłam ich odwiedzić. Po mimo,że udało mi się porozmawiać tylko z Antonellą, ponieważ pan Bruno był w pracy to i tak jestem bardzo zadowolona. Z racji tego, że do domu mam jakieś niecałe pięć minut po chwili znalazłam się pod drzwiami. Otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do środka. Rodzice jeszcze nie wrócili z pracy. Poszłam na górę do mojego pokoju, na szafkę przy moim łóżku postawiłam zdjęcie, które dostałam od mamy Federico.
Postanowiłam sprawdzić czy ktoś do mnie nie dzwonił, wzięłam do rąk laptopa. Usiadłam na łóżku po turecku kładąc na nogach laptopa włączyłam go. Weszłam na Skype i dostrzegłam jedno nie odebrane połączenie oraz nową wiadomość od Federico. Dzwonił do mnie godzinę temu.

Nowa wiadomość od : Federico-Fede Pasquarelli! 
 ,,- Hej jesteś? 
- Halo? Lusia jesteś tam? :(
-Proszę porozmawiaj ze mną, albo chociaż odpisz, martwię się o Ciebie :(
- Tęsknię :'( <33 ,,

Źle mi z tym, że martwię go całą tą sytuacją ale nie potrafię z nim rozmawiać. Bardzo bym chciała znowu usłyszeć jego głos, znowu zobaczyć te cudowne czekoladowe, roześmiane oczy i szeroki uśmiech. Ale nie potrafię tego zrobić. Jest mi z tym tak cholernie źle, źle mi z tym że tak bardzo go ranię.

Do : Federico-Fede Pasquarelli
,,- Cześć, nie martw się wszystko ze mną w porządku :),,

Po dłuższym zastanowieniu się nacisnęłam w końcu wyślij . Mam nadzieję, że chociaż w taki sposób uda mi się poprawić mu humor i że nie będzie się już tak zamartwiał.
Miałam już serdecznie dosyć internetu, więc zamknęłam laptopa i odłożyłam go na półkę. Postanowiłam że muszę się przespać i chociaż na chwilę o tym wszystkim zapomnieć. Położyłam głową na poduszkę, przymknęłam oczy i momentalnie zasnęłam.

*******************************************
Witam, witam! <33
Wiem, dawno nie było żadnego rozdziału ani nic, ale to jest spowodowane
tylko i wyłącznie jednym wspaniałym faktem!- otóż skończyły mi się ferie!!!! (jeeeejjj -,-)
A to oznacza powrót do mojej ukochanej szkoły i nauki -,-
Ale zmieniając na chwilę temat to chciałam Wam bardzo mocno podziękować!
Wczoraj weszłam na bloga, patrzę na wejścia i jest ich ponad 20.000 !! *,*
Dziękuję Wam z całego serducha, to dla mnie wiele znaczy, dziękuję że nadal jesteście
ze mną, że razem możemy przeżyć tę historię do końca <333

Po za tym wymyśliłam, że pod każdym postem (poza postami organizacyjnymi itp) będę dodawać jakąś piosenkę, która mi się podoba, bądź pasuje do nastroju rozdziału oraz że w moim profilu na Bloggerze w opisie co tydzień (albo dwa zależy od nauki, problemów z internetem) będę dodawać w nim jakiś cytat. Co Wy na to ? Chcielibyście takie małe ,,urozmaicenie,, bloga? Piszcie śmiało w komentarzach co o tym myślicie <333

Bez dłuższego przedłużania żegnam Was, a na koniec macie pierwszą piosenkę. Oczywiście jeśli nie spodoba Wam się ten pomysł od następnego posta nie będę ich dodawać :)


~ Angelo ~






sobota, 6 lutego 2016

Rozdział XXI


***
- Przepraszam- powiedziałam gdy oderwałam się od Włocha. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, po prostu musiałam się do niego przytulić, poczuć jego obecność.
- Nic się nie stało księżniczko. Lu ale to nie jest przecież powód żeby od razu wracać do Rzymu- odpowiedział łamiącym się głosem.
- Federico ja muszę wrócić, muszę się w końcu dowiedzieć co tu się do cholery dzieje. Tylko tata może mi to wytłumaczyć- odrzekłam wkładając do walizki kolejne rzeczy.
- Nie możesz zapytać o to Priscilli? Przecież ona też może ci to wytłumaczyć, a ty nie będziesz musiała wyjeżdżać- spojrzałam mu w oczy.
- Nie mam zamiaru z nią o niczym rozmawiać. Już wystarczająco długo mnie okłamywała. Muszę dowiedzieć się prawdy od mojej prawdziwej matki.
- Lu proszę cię nie wyjeżdżaj, nie teraz- złapał mnie za ręce i spojrzał głęboko w oczy.
- Wybacz ale muszę, chcę dowiedzieć się prawdy- wyrwałam się chłopakowi i zapięłam moje walizki.
- Nie możesz teraz wyjechać, za dwa miesiące jest zakończenie roku, koncert i ja, my.
- Federico nie ma żadnych nas, zrozum to koniec- nie mogę uwierzyć że to powiedziałam.
- Nie, Ludmila nie. To nie jest koniec, nie będzie to koniec do puki ja cię kocham i doskonale wiem że ty mnie też, Lu proszę cię daj mi tą ostatnią szansę, błagam- widziałam łzy w jego oczach. Mi wcale nie było lepiej. Moje serce właśnie łamie się na miliony kawałeczków. Ale nie mogę.
- Nawet jeśli cię kocham to to nic nie zmienia. Federico ja wyjeżdżam do Rzymu, jeszcze dzisiaj. Szczerze? Nawet nie wiem czy kiedykolwiek tu jeszcze wrócę. Związek na odległość kosztował by nas jeszcze więcej cierpienia. Nie możemy być razem, po prostu nie jest nam to najwidoczniej pisane- Federico błagam cię nie słuchaj mnie, błagam nie wierz w to co mówię.
- Dobrze, w takim razie ja pojadę z tobą.
- Nie, nie możesz. Musisz zostać w Buenos Aires, musisz wystąpić na koncercie. Nie pozwolę byś przeze mnie zrezygnował z dotychczasowego życia.
- Ty też Ludmila nie możesz rezygnować z tego wszystkiego co masz tutaj w Argentynie i tak po prostu wyjechać do Europy.
- Fede właśnie tam w Europie jest moja rodzina, chcę w końcu móc być z nią. Chcę poznać moją prawdziwą mamę. Przez te wszystkie lata żyłam w kłamstwie, kobieta na którą mówiłam mamo tak na prawdę nigdy nią nie była. Przez Priscillę stałam się złą osobą, chciałam spełnić jej chore ambicje, żeby w końcu była ze mnie dumna. Teraz wiem, że zmarnowałam na to tylko osiemnaście lat mojego życia, bo ona nawet nie miała do tego prawa by mnie zmieniać. Chcę w końcu być szczęśliwa, chcę dowiedzieć się prawdy, dowiedzieć się kim tak na prawdę jestem.
- Rozumiem, załóżmy że rozumiem, Wiedz tylko, że ja będę tutaj na ciebie czekał- nasze spojrzenia ponownie się skrzyżował.
- Nie. Federico nie. Znajdź sobie kogoś, kogoś kto sprawi że będziesz szczęśliwy. Nie chcę żebyś na mnie czekał, bo nie mogę ci obiecać że wrócę- wypowiadając te słowa czułam ogromny ból w sercu. Jakby ktoś mi je wyjął i podeptał na moich oczach. Włoch delikatnie się uśmiechnął.
- Ja już znalazłem taką osobę, stoi przede mną. Ludmila nie ważne co mi powiesz, ile razy powtórzysz że mam na ciebie nie czekać, ja i tak nigdy o tobie nie zapomnę. W moim sercu na zawsze będzie napisane twoje imię i choćbym nie wiem jak się starał to nic tego nie zmieni. Zbyt mocno cię kocham-  łzy zaczęły mi spływać po twarzy, jego słowa były takie piękne. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie w moim pokoju.
- Na mnie już czas, za godzinę mam samolot- odrzekłam cicho.
- Powiedziałaś o tym komuś, no wiesz że wyjeżdżasz?
- Violetta wie więc pewnie Leon już też- uśmiechnęłam się blado. Chciałam wziąć swoje walizki, lecz Włoch mnie wyprzedził.
- Chyba nie myślałaś ze pozwolę ci dźwigać te walizki, pomogę ci- nie miałam już ochoty się o to kłócić więc ustąpiłam. Zeszliśmy po schodach do salonu gdzie zastaliśmy moją matkę  Priscillę.
- A ty gdzie się wybierasz?- spytała wściekła.
- Już nie udawaj, wszystko wiem, wiem że nie jesteś moją matką. Więc nie muszę ci mówić gdzie jadę, ale jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć to jadę do Rzymu- nie czekając na jej odpowiedź razem z Federico wyszliśmy z willi Castillo. Włoch uparł się, że odwiezie mnie na lotnisko, zgodziłam się.

- Zadzwoń jak dolecisz- powiedział Włoch gdy czekaliśmy na lotnisku.
- Zadzwonię- uśmiechnęłam się lekko.
- Wciąż nie mogę uwierzyć że to się tak kończy. I to z mojej winy.
- Federico to nie przez ciebie- nie chcę żeby robił sobie teraz wyrzuty.
- Właśnie że moja, gdybym wtedy uwierzył tobie, a nie Tomasowi nie skończyło by się to w ten sposób.
- Nawet jakbyś wtedy był przy mnie to by to nic nie zmieniło. I tak chciałabym znaleźć te listy i zamiast nich znalazłabym te pieprzone dokumenty. A wtedy i tak byśmy zerwali a ja bym wyjechała. Fede to nie twoja wina, proszę cię zrób to dla mnie inie obwiniaj się o to- uśmiechnęłam się co Włoch oczywiście odwzajemnił.
- No dobra, postaram się ale tylko dla ciebie.
- Pasażerowie lecący do Rzymu proszeni są o oddanie swoich bagaży i skierowanie się do wejścia- znowu głos tej kobiety. Spojrzałam zaszklonym spojrzeniem na Włocha.
- Muszę iść- odrzekłam smutno. Federico podszedł bliżej, przyciągnął mnie do siebie i nie czekając na moje pozwolenie wbił się w moje usta. Mimo wszystkiego co się stało nie potrafiłam nie odwzajemnić pocałunku. Tak bardzo będzie mi tego brakowało.
- Żegnaj Federico, dziękuję ci za wszystko- powiedziałam gdy oderwaliśmy się od siebie.
- To ja dziękuję tobie że miałem to szczęście i mogłem cię poznać, nie powiem ci żegnaj, powiem do zobaczenia- uśmiechnął się co ja odwzajemniłam. Ostatni raz  znalazłam się w jego objęciach, po czym skierowałam się do wejścia.

Stoję pod drzwiami domu, z którym mam same cudowne wspomnienia. Kocham Rzym, kocham to miejsce. Jestem bardzo zdenerwowana, boję się zapukać, boję się tej rozmowy. Jednak w końcu postanawiam to zrobić, delikatnie zapukałam do drzwi. Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- Kogo sprowadza o tej porze?- usłyszałam ten jak zawsze wesoły głos cioci Elisabet. Gdy tylko zobaczyła mnie z walizkami ze zdziwienia upuściła trzymany w ręku kubek z kawą.
- Lu? Co ty tutaj robisz?- usłyszałam głos taty.
- Tato musimy porozmawiać, poważnie porozmawiać- odrzekłam poważnym tonem. Ciocia wpuściła mnie do środka. Nie mogłam uwierzyć, że znowu tu jestem, dom odkąd wyjechałam w ogóle się nie zmienił. Usiedliśmy na kanapie w salonie, ciocia przyniosła dzbanek z herbatą i szklanki.
- No więc o czym chcesz rozmawiać?- spytali równocześnie na co wszyscy się zaśmialiśmy. Wyjęłam z kieszeni spodni kartkę, którą znalazłam u mojej mamy w szafce i podałam tacie. Ten jak tylko zorientował się co to jest zdenerwował się.
- Nie mogła tego lepiej ukryć cholera jasna!- krzyknął wstając z kanapy.
- Kochanie, wszyscy wiedzieliśmy że to w końcu wyjdzie na jaw- próbowała go uspokoić ciocia, ale zaraz zaraz kochanie??
- Kochanie?! Przyjechałam tutaj specjalnie by dowiedzieć się prawdy, więc moglibyście mi łaskawie wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi?
- No dobrze. Lu nie wiem jak mam ci to powiedzieć, ale jaa...ja jestem twoją mamą- nie wiedziałam co powiedzieć. Właśnie się dowiedziałam, że ciocia Elisabet tak na prawdę nie jest moją ciocią tylko matką. Nie mogę w to uwierzyć.
- Ale jak to?- czułam łzy gromadzące mi się pod powiekami.
- Słuchaj Lu to nie jest takie proste. Elisabet jeszcze przed twoimi narodzinami była poważnie chora, potrzebowała jak najszybciej przeszczepu. Jednak ja nie mogłem się poddać operacji, ponieważ nie byłem z rodziny. Ale Priscilla jako jej siostra mogła to zrobić. Jednak wszyscy dobrze znamy Priscillę, nie robi niczego bezinteresownie. Ponieważ sama nie mogła mieć dzieci postawiła nam warunek. Podda się operacji ale w zamian jak Elisabet urodzi dziecko ma je oddać Priscilli. Musieliśmy się zgodzić, inaczej Elisabet by umarła. Nie mieliśmy wyboru. Później razem z Elisabet stwierdziliśmy, że ożenię się z Priscillą żebyś miała kontakt chociaż ze mną. Później jak zabrałem cię do Włoch Priscilla zaczęła mi grozić, że jak nie zerwę z tobą kontaktu i nie przywiozę cię z powrotem do Buenos Aires to pójdzie na policję. Jednak jak tylko Federico cię odnalazł już nie mogłem wytrzymać, musiałem cię znowu zobaczyć- nie mogłam już powstrzymać łez, które spływały po mojej twarzy.
- Federico wiedział o tym wszystkim?- spytałam, jeśli wiedział a mi o tym nie powiedział to nigdy mu tego nie wybaczę.
- Nie. Nikt po za mną, Alejandro i Priscillą o tym nie wiedział- odezwała się kobieta.
- Nie mogę w to uwierzyć. Jak długo zamierzaliście to jeszcze przede mną ukrywać?
- Nie wiedzieliśmy jak ci to wszystko wytłumaczyć, jak sama pewnie zauważyłaś to bardzo skomplikowane. Wiedz, że razem z mamą bardzo cię kochamy- powiedział tata.
- Mogę zatrzymać się u was na jakiś czas?- spytałam niepewnie na co oboje szeroko się uśmiechnęli.
-  Jasne- odpowiedziała mama? Muszę się przyzwyczaić. Wstałam z kanapy i mocno przytuliłam rodziców. W końcu czuję, że mam prawdziwą rodzinę.
- Lu powinnaś iść się przespać w końcu jest już późno, a ty miałaś długą podróż.
- Chyba nie trzeba ci przypominać gdzie jest twój pokój?- spytał z uśmiechem tata na co ja równie szczęśliwa pobiegłam po schodach na górę. Otworzyłam pierwsze drzwi po prawej i weszłam do środka. Nic się nie zmieniło. Duże pudrowo różowe łóżko, białe meble, telewizor i kilka lalek w kącie pokoju, na jasnych ścianach wisiały moje rysunki i duże lustro. Położyłam walizki na łóżku po czym usiadłam na parapecie, na którym było pełno kolorowych i puchatych poduszek. Popatrzyłam przez ogromne okno z którego doskonale było widać dom Państwa Pasquarelli. Może ich kiedyś odwiedzę? Ciekawe czy Federico im powiedział, że byliśmy razem. Ogólnie ciekawi mnie co Federico i ogólnie wszyscy robią teraz tam w Buenos Aires. Dopiero co przyjechałam, a już tak bardzo za nimi tęsknię.
Usłyszałam odgłos mojego telefonu, który mógł świadczyć o tym, że dostałam wiadomość. Wzięłam do ręki telefon, odblokowałam po czym otworzyłam wiadomość.

Od : Fede ♥
Jak tam doleciałaś już? Jak we Włoszech? Zmieniło się coś? Rozmawiałaś z tatą? Odezwij się jak wstaniesz, bo wiem że u Ciebie jest teraz późno więc idź już spać :*
Masz też pozdrowienia od Violi i Leona, bardzo za Tobą tęsknimy <3
 Znalezione obrazy dla zapytania martina stoessel,ruggero pasquarelli,jorge blanco y mercedes lambre

~ Twój Fede :*

Boże jacy oni są cudowni, tak bardzo ich kocham. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszych przyjaciół. Ale jak Federico cudownie wyszedł na tym zdjęciu... Nie! Ludmila uspokój się!
Spojrzałam na zegarek, dwudziesta trzecia. Fede ma rację jest późno a ja jestem bardzo zmęczona. Odezwę się do nich jutro rano.
Zabrałam z walizki najpotrzebniejsze rzeczy i poszłam do łazienki wykonać wieczorną rutynę.
Gdy byłam już gotowa zgasiłam światło, położyłam się do łóżka przykrywając się przy tym kołdrą, która tak cudownie pachniała różami. Zamknęłam oczy, a po chwili zasnęłam.

*****************************************************************
No hejka <33
Jak widać udało mi się napisać rozdział przed wyjazdem !! <333
No więc tak o to prezentuję się rozdział, napisany wyłącznie z perspektywy Ludmily.
Dawno nie było rozdziału tylko z jednej perspektywy.
Może nie jest najdłuższy ale nie chciałam przedłużać.
Co o nim myślicie? Spodziewaliście się takiego zwrotu akcji?
Mi szczerze to się podoba, pierwszy raz od jakiegoś czasu podoba mi się to co napisałam xD
Nie przedłużając, do następnego Perełki <33

KOCHAM MOCNO ♥♥♥

~Angelo~

czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział XX

***
- Lusia będę za tobą bardzo tęsknił, masz mnie jak najszybciej odwiedzić jasne?- spytał ponownie mnie przytulając.
- Tak tato, obiecuję- uśmiechnęłam się.
- A właśnie powiedz mi dlaczego odprowadzasz mnie sama? Co z Fede?
- Wiesz tato... ja i Federico to już przeszłość- staram się powstrzymać łzy. Tato mocno mnie przytulił.
- Ale jak to przeszłość? Zerwaliście? Kiedy? Dlaczego?- pytał zdziwiony. No i co ja mam mu teraz niby powiedzieć? Przecież nie powiem mu prawdy.
- Ostatnio przestało nam się układać, to była nasza wspólna decyzja żeby się rozstać- nie wierzę że to powiedziałam. Jednak są jakieś dobre strony mojego dawnego zachowania, przynajmniej potrafię cudownie kłamać.
- No dobrze, nie ukrywam jestem zdziwiony, wyglądaliście razem tak słodko, myślałem że się dogadujecie. Zawsze przecież mieliście dobry kontakt- właśnie mieliśmy...Mieliśmy do puki Federico nie stał się jakiś dziwny.
- Jak widać nie było to nic poważnego- uśmiechnęłam się sztucznie, musiałam robić dobrą minę do złej gry, musiałam udawać że wszystko jest w porządku. Tak na prawdę to rozpierdala mnie od środka.
- Pasażerowie lecący do Rzymu proszeni są do wejścia - usłyszeliśmy głos kobiety. Ostatni raz przytuliłam tatę, który po chwili zniknął mi z pola widzenia.
Wyszłam z lotniska i postanowiłam że do domu wrócę pieszo. Pogoda była idealna, świeciło słońce, wiał delikatny wiatr, ptaki śpiewały. Wszystko jest idealne, poza moim życiem.
Po jakiś piętnastu minutach ciągłego myślenia dotarłam w końcu do domu. Wyjęłam z torebki klucze, otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
- Jest ktoś?- krzyknęłam ale odpowiedziała mi głucha cisza. Dziwne, myślałam że już dawno są wszyscy w domu. Chciałam porozmawiać z Federico, dowiedzieć się o jaki odwyk chodziło jemu i Leonowi. Chociaż i tak pewnie by mi nie powiedział, zwyzywał albo zignorował.
Postanowiłam skorzystać z okazji, że nikogo nie ma i przeszukać pokój mojej matki, chcę znaleźć listy od Federico. Muszę je w końcu znaleźć, a teraz jest na to idealny moment. Weszłam po schodach na górę, otworzyłam delikatnie duże, brązowe drzwi, które o dziwo były otwarte. Zawsze jak wychodziła, a nawet jak była w domu to zamykała drzwi na klucz.
Weszłam do pomieszczenia, które było urządzone w eleganckim i drogim stylu. Na ścianach wisiały lustra i zdjęcia mojej matki. Na środku pokoju stało ogromne pozłacane łóżko, telewizor, ciemne biurko i skórzany fotel. Kilka szafek i wielka garderoba oraz własna łazienka. Podeszłam do biurka i zaczęłam po kolei otwierać i przeglądać wszystkie szafki, jednak w żadnej nie było nic ciekawego. Zrezygnowana postanowiłam przeszukać ostatnią szafkę. Znalazłam tam kopertę na której było napisane wielkimi, czarnymi literami moje imię. Pomyślałam, że w tej kopercie muszą znajdować się listy od Federico, no bo co innego? Zaciekawiona otworzyłam kopertę, nie znalazłam w niej jednak żadnego listu. Wyciągnęłam jakąś kartkę i zaczęłam czytać. Nie mogę w to uwierzyć, w oczach zebrały mi się łzy.

***
- No Leon co się dzieje? To twój dotychczasowo najgorszy wynik- poinformowała mnie Meksykanka, gdy dojechałem na metę.
- Ostatnio mam dużo na głowie, myślałem że jak tu przyjdę, jak pojeżdżę to uda mi się na chwilę o tym wszystkim zapomnieć ale nie wyszło.Po za tym Lara musimy porozmawiać- powiedziałem poważnym tonem, brunetka spojrzała na mnie zdziwiona.
- O co chodzi? Czemu zrobiłeś się nagle taki poważny?- ona serio się pyta?
- Chodzi mi o to co się ostatnio między nami stało, Lara ja do ciebie już nic nie czuję, zostańmy przyjaciółmi, nie ma szans na coś więcej- odpowiedziałem nadal poważnym tonem. Muszę jej to uświadomić.
- W takim razie po co mnie całowałeś?- spytała wściekła.
- To był błąd. Nawet nie wiesz jak tego żałuję, Violetta nas wtedy widziała, zerwaliśmy. Oddałbym wszystko by tylko móc cofnąć czas.
- Rozumiem, chciałeś mnie wykorzystać?! Myślałam że jestem dal ciebie kimś ważnym, a ty najpierw mnie całujesz, robisz nadzieję, a teraz? A teraz jakby nic się nie stało mówisz mi takie rzeczy. Wiesz co? Żal mi cię, nie dziwie się że Tomas też chciał was zniszczyć. Wszyscy jesteście siebie warci!
- Zaraz, o czym ty mówisz? Co to ma znaczyć, że ,,nie dziwisz się że Tomas też chciał was zniszczyć,,?!
- Nie udawaj głupiego, oboje wiemy co się stało pomiędzy nim a Ludmil.
- Skąd ty o tym wiesz?!- jestem wściekły, skąd ona do cholery może o tym wiedzieć?!
- Bo Tomas jest moim kuzynem, o wszystkim mi powiedział. A i na waszym miejscu podziękowałabym mu, bo gdyby nie musiał wrócić do Hiszpanii wasze życie zamieniło by się w piekło- powiedziała po czym odwróciła się i wyszła z toru. Nie mogę w to uwierzyć! Tomas i Lara kuzynostwem? Czyli oni to wszystko zaplanowali? Oboje są siebie warci. Tomas chciał zniszczyć związek Federa i Lu, bo chciał być z Ludmilą, a Lara chciała rozdzielić mnie i Violettę. Muszę jak najszybciej porozmawiać z Violettą i Federico. Może ten idiota chociaż w taki sposób zrozumie że Lu go nie zdradziła. Wyjąłem z kieszeni telefon i wykręciłam numer do Argentynki, po chwili usłyszałem ten melodyjny głos dziewczyny.
- Hej Leon- powiedziała wesołym tonem.
- Hej Violu, słuchaj znajdź Fede i jak najszybciej przyjdźcie do parku przy Studiu, musimy pogadać.
- Coś się stało Leon ? Brzmisz jakoś tak poważnie.
- Tak stało, znajdź go i jak najszybciej przyjdźcie do parku, cześć- rozłączyłem się i schowałem telefon do kieszeni po czym udałem się do parku.

- No jesteście wreszcie!- krzyknąłem na widok Argentynki i Włocha.
- Nie moja wina, że ten o musiał jeszcze włosy poprawić- wskazała palcem na fryzurę Federico.
- Dobra nie ważne, nie uwierzycie czego się dowiedziałem. Okazuje się że Tomas i Lara są kuzynostwem, zaplanowali że rozdzielą mnie i ciebie oraz Lu i ciebie Fede- wyjaśniłem w dużym skrócie przyjaciołom.
- To by wszystko wyjaśniało! Ale po co ?- spytała brunetka.
- Proste, Lara nadal coś do mnie czuła, wiedziała że wtedy przyjdziesz na tor dlatego mnie pocałowała. Chciała nas ze sobą skłócić. Tak samo Tomas, zgwałcił Lu a później wmówił tobie że to nie prawda. Federico zrozum w końcu, Lu nigdy cię nie zdradziła. Kto jak kto ale ty znasz ją na tyle długo, by wiedzieć że ona nigdy by ci czegoś takiego nie zrobiła. Może kiedyś nie była święta, ale zmieniła się. Zmieniła się bo wiedziała, że to jedyny sposób byś z nią był- popatrzyłem na Włocha. Chyba w reszcie coś do niego dotarło.
- Macie rację... Ale gdy Tomas pokazał mi zdjęcie, zdjęcie na którym doskonale było widać jak się całują. Nie umiałem racjonalnie myśleć, poniosło mnie. Jestem idiotą, powinienem jej pomóc, być przy niej a ja jak zwykle musiałem zachować się jak jebany cham- nareszcie zrozumiał.
- Racja zachowałeś się jak jebany cham, ale może nie jest jeszcze za późno. Idź do niej, jest w domu. Porozmawiaj,wyjaśnij wszystko, a przede wszystkim ją przeproś. Może to coś da, a i powiedz jej lepiej o tym odwyku- cholera po co ona to powiedziała? Federico spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.
- Słucham? Leon? Skąd Violetta wie o odwyku ? Powiedziałeś jej? Tylko mi nie mów, że Lu też już wie.
- Tak powiedział mi i bardzo dobrze zrobił. Fede jesteśmy rodziną i powinieneś mi o takich rzeczach mówić- stwierdziła Violetta.
- Nie powiedziałem nic Ludmile, ponieważ to było by nie w porządku w stosunku do niej. Jedyną osobą, która może jej o tym powiedzieć jesteś ty- uśmiechnąłem się do przyjaciela, który odwzajemnił gest.
- Dzięki, dobra ja biegnę do Lu. Zobaczymy się później- pomachał nam po czym poszedł w kierunku willi Castillo.
- Violu?- spytałem dziewczyny, która spojrzała na mnie tymi brązowymi cudownymi oczami.
- Tak Leon?- jej głos, melodia dla moich uszu.
- Czy to czego się dowiedziałem, no wiesz...czy to zmienia coś między nami?-spytałem z nadzieją.
- Leon to że Lara z Tomasem to wymyślili nie oznacza że jej nie pocałowałeś. Tego nie da się usprawiedliwić, nawet jakby ona to zrobiła ty powinieneś ją odepchnąć lub jakkolwiek inaczej zareagować. Wybacz ale nie potrafię w tej chwili do ciebie wrócić, zbyt wiele mnie to kosztuje.
- No cóż, rozumiem. Dasz się zaprosić na lody? No wiesz jako przyjaciele oczywiście.
- Z miłą chęcią- uśmiechnęła się do mnie szeroko co oczywiście odwzajemniłem.

***
Jak najszybciej się dało doszedłem w końcu do domu. Otworzyłem drzwi kluczem i wszedłem do środka.
- Lu? Lusia? Ludmila gdzie jesteś?- krzyczałem na cały dom, nie ma opcji żeby mnie nie usłyszała jeśli jest w domu. Jednak odpowiedziała mi cisza. Wbiegłem po schodach na górę, zauważyłem że drzwi od pokoju Lu są otwarte. Podszedłem bliżej, usłyszałem czyjś płacz. Zapukałem w drzwi i gdy usłyszałem cichutkie ,,proszę,, wszedłem do środka. Natychmiast moje spojrzenie skierowało się na zapłakaną twarz blondynki.
- Lu co się stało?- spytałem zaniepokojony.
- Nagle cię to obchodzi? I czemu mówisz do mnie Lu a nie dziwko?
- Lusia przepraszam. Dzisiaj w końcu wszystko zrozumiałem. Nie powinienem tak na ciebie naskakiwać, zostawiać samą wtedy kiedy najbardziej mnie potrzebowałaś. Ale zrozum jak zobaczyłem zdjęcie, na którym ty i Tomas się całujecie, jak ta łajza cię dotyka, a ty się na to niby zgadzasz. Ja na prawdę myślałem, że to prawda. Teraz jednak wiem,że popełniłem największy błąd mojego życia, wiem że pewnie mi nie wybaczysz, ale wiedz że bardzo tego żałuję, przepraszam- spojrzałem w te jej cudowne oczy, które teraz błyszczały jeszcze bardziej od łez.
- Powiedz mi o co chodziło dzisiaj tobie i Leonowi? O co wam chodziło z tym odwykiem?- westchnąłem.
- Na prawdę chcesz wiedzieć?- dziewczyna przytaknęła- no cóż nie mam się czym chwalić. Pamiętasz jak musiałem wyjechać do Meksyku ? Dwa miesiące później straciliśmy kontakt i właśnie wtedy wszystko się zaczęło. Nie lubię do tego wracać, dlatego też nic ci nie powiedziałem. Zacząłem pić i to dużo. Nie potrafiłem przestać, a to wszystko przez to że nie potrafiłem sobie poradzić z utratą ciebie. W końcu jednak na moje szczęście na jednej imprezie poznałem Leona, zaprzyjaźniliśmy się i to właśnie on zaprowadził mnie na odwyk, na którym byłem prawie dwa lata- nie powiem ulżyło mi, w końcu jej o wszystkim powiedziałem.
- Nie mogę w to uwierzyć, ale dlaczego mi nie powiedziałeś? Czemu do cholery nie mówisz mi o takich rzeczach? Najpierw próba samobójcza, teraz odwyk czy ty jeszcze coś przede mną ukrywasz?!
- Nie, wszystko co ukrywałem teraz już wiesz- przeniosłem wzrok na łóżko dziewczyny, co tam do cholery robią otwarte walizki ?!
- Czemu się pakujesz?- na samą myśl, że mogłaby gdzieś wyjechać czuję łzy w oczach. Nie mogę jej znowu stracić. Patrzę na blondynkę, która na moje słowa ponownie wybucha płaczem po czym podaję mi jakąś kartkę.
- Co to jest?
- Znalazłam to dzisiaj u mojej mamy w szafce, chciałam znaleźć listy od ciebie, a znalazłam to...- ponownie spoglądam na kartkę i zaczynam czytać to co jest na niej napisane. Nie mogę w to uwierzyć.
- Lusia, ale z tego wynika...- spojrzałem na zapłakaną dziewczynę. Ludmila przytaknęła delikatnie głową po czym rzuciła mi się na szyję zanosząc się przy tym płaczem.

*********************************************
Hejka naklejka <33
No wiem nie dobra jestem, że przerywam w takim momencie xD
Ktoś się może domyśla o co może chodzić?
Rozdział dodaje tak szybko tylko dlatego, że w przyszłym tygodniu wyjeżdżam
no i nie wiem jak to będzie z WiFi :/
Jeśli będzie taka możliwość to napiszę nowy rozdział jeszcze przed wyjazdem i dodam go
na miejscu jak będę miała WiFi <33

 Ostatnio też zauważyłam, że liczba wyświetleń i komentarzy coraz mocniej maleje. Rozumiem, wielu z Was zakończyło już swoją przygodę z Bloggerem, bo nie da się ukryć, że coraz częściej ktoś odchodzi :( Jeśli jeszcze tu jesteś zostaw po sobie ślad ♥♥♥

KOCHAM MOCNO ♥♥♥♥

~Angelo~


poniedziałek, 1 lutego 2016

Rozdział XIX 


***
- Lu nie przejmuj się nim, wszystko będzie dobrze zobaczysz- już od prawie dwóch godzin Violetta próbuje mnie pocieszyć. Jestem jej bardzo wdzięczna za to, że teraz jest przy mnie.
- Nic nie będzie dobrze! Heredia prawie mnie zgwałcił, a na dodatek Fede ze mną zerwał- ponownie się rozpłakałam. Nie mogę w to uwierzyć.
- Ludmi nie przejmuj się tym idiotą, on nie jest ciebie wart i dzisiaj to pokazał swoim zachowaniem. Powinnaś teraz skupić się na sobie, według mnie powinnaś iść na policję- odrywam się od brunetki i patrzę jej w oczy po czym kiwam przecząco głową.
- Nie Vils, nie pójdę na policję. Nie mam do tego siły- wycieram rękawem mojego swetra łzy.
- Lu jak dla mnie to jest zły pomysł. Co jeśli Heredia wymyśli coś gorszego? Co jeśli spróbuję cię znowu zgwałcić?
- Wtedy będę się tym martwić. Violu proszę nie idź na policję za moim plecami, bo ja i tak odmówię składania zeznań. Wystarczy mi już tego wszystkiego- Argentynka westchnęła.
- No jak wolisz, to twoja decyzja i nie będę cię namawiać, zrobić jak zechcesz- uśmiechnęłam się po czym przytuliłam dziewczynę.
- Dziękuję. Za wszystko- Castillo odwzajemnia uśmiech po czym wstaje z mojego łóżka.
- Nie ma za co, od tego ma się siostrę- uśmiecha się do mnie ciepło- ja będę spadać jest już późno, powinnaś się przespać. Do jutra, dobranoc.
- Wzajemnie- również uśmiecham się do dziewczyny, która po chwili zniknęła za drzwiami mojego pokoju. Gaszę małą lampkę przy moim łóżku po czym przykrywam się kołdrą i zamykam oczy.
Jednak nie mogę zasnąć, spod moich powiek zaczynają płynąć łzy.
Nie mogę uwierzyć, że Federico tak na mnie dzisiaj naskoczył, że ze mną zerwał. Jestem pewna, że to zdjęcie, które dostał Włoch wysłał Heredia. Wciąż mam w głowie jego słowa- ,,Wiesz co ci powiem? Nienawidzę cię, brzydzę się tobą, idź się pierdolić ze swoim Heredią! To koniec!,,
Zabolało mnie to. Nigdy nie spodziewałabym się po nim takiego zachowania. Myślałam, że mnie kocha, że jesteśmy przyjaciółmi, że jestem dla niego ważna.
Racja, boli mnie fakt, że Federico ze mną zerwał, ale tak na prawdę to o wiele mocniej boli mnie fakt, że straciłam najlepszego przyjaciela, starszego brata. I to właśnie boli najbardziej, utracenie najważniejszej osoby w życiu, osoby która jako jedyna od początku wierzyła w twoją dobroć, pomagała ci i zawsze była przy tobie.
Nie przejmuję się w sumie niedoszłym gwałtem, chociaż nie zaprzeczę jest mi nie dobrze jak tylko o tym pomyślę, boję się każdego najcichszego dźwięku, boję się być sama w pokoju, brzydzę się swoim ciałem. Ale najmniej mnie to teraz obchodzi, właśnie straciłam najważniejszą osobę w moim życiu.

Obudziły mnie promienie słońca wdzierające się przez nie do końca zasłonięte okno w moim pokoju. Praktycznie w ogóle dzisiaj nie spałam, nie mogłam. Wciąż myślę o nim, o Fede. To tak cholernie boli.
Przeciągnęłam się na łóżku głośno przy tym ziewając po czym wstałam z łóżka i poszłam do mojej garderoby. Postanowiłam się jakoś szczególnie nie stroić, nie mam na to dzisiaj najmniejszej ochoty. Wybrałam zwykłe czarne rurki z wysokim stanem, czarno biały sweterek w paski a do tego moje ukochane czarne koturny. Wzięłam jeszcze bieliznę i inne potrzebne mi rzeczy po czym poszłam do łazienki. Na korytarzu oczywiście MUSIAŁAM spotkać Włocha wychodzącego z pokoju. Wyglądał jakoś dziwnie.
- Fede zaczekaj- zawołałam za chłopakiem jednak ten posłał mi tylko smutne spojrzenie po czym bez słowa zszedł po schodach na dół. Wnioskując po trzaśnięciu drzwiami, wyszedł.
Weszłam do łazienki, zdjęłam moją piżamkę i weszłam do kabiny prysznicowej. Po moim ciele zaczęły spływać ciepłe kropelki wody. Kiedy chciałam wziąć mój płyn do ciała, zorientowałam się że nie wzięłam go z dolnej łazienki. Jednak na półce dostrzegłam płyn Federico. Zrezygnowana skorzystałam z niego. Czułam jego zapach, ramiona w których zawsze znajdywałam schronienie. Właśnie, ZNAJDYWAŁAM. Czas przeszły...
Wyszłam z kabiny po czym wykonałam resztę porannych czynności.
 Gotowa wyszłam z pomieszczenia i zeszłam po schodach na dół gdzie zastałam rozmawiających Violettę i Leona.
- I co rozmawiałeś z nim?- spytała brunetka.
- No mówiłem ci już. Próbowałem z nim pogadać jak wrócił ale tak się najebał,że było to niemożliwe. Nie wiem już co się z nim dzieję, nie poznaje go- odrzekł Verdas czym mnie zdziwił.Jak to się najebał? Federico? Przecież on praktycznie wcale nie pije alkoholu, tylko na jakiś dużych imprezach,ale to też nie tak żeby się upić. Spojrzałam zdziwiona na przyjaciół, którzy chyba dopiero teraz mnie dostrzegli.
- O cześć Lu!- przytuliła mnie Argentynka.
- Leon, czy ja dobrze usłyszałam ? Federico się upił wczoraj?
- Tak to prawda- przyznał mi rację Meksykanin, jednak ja jestem pewna że on coś jeszcze ukrywa. Wie coś, czego nie chce mi powiedzieć. Albo raczej chce, a nie może.
- Nie mogę w to uwierzyć- odparłam. To dlatego dzisiaj rano wydawał się taki dziwny, miał po prostu kaca.
- Lud nie przejmuj się tym, chodźmy już lepiej do Studia, bo się spóźnimy, a Pablo ma dzisiaj ogłosić coś a propo przedstawienia na koniec roku- poinformowała Castillo.
- Nie, pójdę sama. Muszę to wszystko przemyśleć, widzimy się na miejscu- nie dając im możliwości na odpowiedź wyszłam z domu.

***
- Leon musimy za nią iść, ona nie może być teraz sama, potrzebuje wsparcia- odrzekłam.
- Nie Violu, ona racja potrzebuje wsparcia, ale nie naszego. Potrzebuje teraz tego idioty, który zapewne szlaja się teraz po mieście- Meksykanin nagle stał się wściekły. Ja też jestem mega wściekła na mojego kuzyna, ale Leon wcześniej był spokojny. Do puki Feder wczoraj nie wrócił najebany, był spokojny. Coś musiało się stać.
- Leon co się stało ?- spytałam chłopaka siadając obok niego na kanapie, kładąc dłoń na jego ramieniu. Verdas podniósł na mnie wzrok, w jego oczach dostrzegłam że chce mi o czymś powiedzieć, ale nie wie czy może.
- Violetta, bo jest coś o czym nikt nie wie. Nie wiedzą o tym jego rodzice, ty, nie wie o tym nawet Ludmila- spojrzałam na niego lekko przestraszona. O co może mu chodzić? Czyżby Feder coś przed nami ukrywał? Leon jakby czytał mi w myślach, od razu odpowiedział na moje pytania.
- Tak ukrywa coś. Violu Fede był na odwyku...
- Co kurwa? Nie, no teraz sobie ze mnie jaja robisz. Jak to był na odwyku? Kiedy? Dlaczego?
- Kiedy poznaliśmy się w Meksyku, Federico nie był w najlepszym stanie. Właśnie wtedy zaczęło się to wszystko z Ludmilą, wtedy stracili kontakt. On nie mógł tego wytrzymać, więc starał się zapomnieć pijąc. Codziennie upijał się do nieprzytomności, aż w końcu postanowiłem coś z tym zrobić i zabrałem go do lekarza. Był na odwyku przez prawie dwa lata. Na szczęście udało mu się z tego wyjść, jednak kiedy go wczoraj zobaczyłem w takim stanie...- głos szatyna się zachwiał.
- Ludmila o tym nie wie?- spytałam.
- Nie i nie może się dowiedzieć, Fede by mnie zabił. Ledwo zniósł to, że dowiedziała się o jego próbie samobójczej. To jest dla niego bardzo trudne, nie chce o tym z nikim rozmawiać. Ja też miałem nikomu nie mówić, ale już dłużej nie mogłem. Musiałem o tym komuś powiedzieć- widziałam łzy w jego oczach. Postanowiłam mocno go przytulić.
- Spokojnie nic jej nie powiem, ale trzeba będzie jej to w końcu powiedzieć, powinna wiedzieć. W końcu Federico jest nadal dla niej bardzo ważny i martwi ją to czego się dowiedziała o jego wczorajszej zabawie. Po za tym ona też bardzo to przeżywa, pierwszy raz widziałam ją w takim stanie w jakim była wczoraj, musimy jej jakoś pomóc.
- Wiem, postaram jej się to powiedzieć jak najszybciej i jeszcze porozmawiać z Fede. Jednak obawiam się że jego wczorajsza akcja dzisiaj też może się powtórzyć- westchnął- Violu a tak zmieniając na chwilę temat. Czy między nami dalej bez zmian?- spytał z nadzieją w głosie.
- Leon, kocham cię. Ale bardzo mnie skrzywdziłeś, nie potrafię ci już tak zaufać jak kiedyś- czułam jak w oczach pojawiają mi się pierwsze łzy.
- Wiem, ale bardzo tego żałuję. Daj mi tę ostatnią cholerną szansę, bo ja nie potrafię bez ciebie żyć.
- Ja też nie potrafię żyć bez ciebie. Ja już dawno ci to wybaczyłam, ale niestety nie potrafię zapomnieć. Jak chcesz możemy zostać chociaż przez jakiś czas przyjaciółmi co ty na to?- spytałam uśmiechając się niepewnie.
- Cóż lepsze to niż bycie daleko od ciebie. Wiedz jednak że się nie poddam, jeszcze cię odzyskam- odwzajemnił uśmiech po czym mnie przytulił. Schowałam głowę w zgięciu jego szyi. Czemu to wszystko musi być tak cholernie trudne?

***
- Czy są już wszyscy? - spytał Pablo unosząc wzrok spod kartek papieru, które trzymał w rękach.
- Nie ma jeszcze Federico- jego imię ledwo przeszło mi przez gardło.
- No trudno, przekażecie mu informację ?
- Przekażę- odpowiedział Maxi na co dyrektor zabrał głos.
- Jak pewnie wiecie coraz większymi krokami zbliżamy się do zakończenia waszego ostatniego roku w Studio. Nie będę się teraz rozklejał, zrobię to kiedy indziej. Nie przedłużając chciałem was poinformować, że przedstawienie odbędzie się już za trzy miesiące. Będzie wielkim, podkreślam wielkim widowiskiem. Będzie na nim też dużo ważnych  gości, sponsorów, artystów, dziennikarzy i innych. A to wszystko dzięki Y-mixowi który w tym roku sponsoruje nasze przedstawienie. Przechodząc do kwestii piosenek. Na pewno pojawią się : En Gira, Ser mejor, Euforia, Voy por ti, Codigo Amistad, Encender nuestra luz, Salta, Hoy somos mas, Peligrosamente bellas, Luz camara y accion, Yo soy asi, Como quieres, Amor en el airer, On Beat, Supercreativa, Juntos somos mas, Tienes el talento, Solo pienso en ti, Aprendi a decir adios.
Oczywiście pojawi się też jak zwykle nowa piosenka, którą napiszecie razem i zaśpiewacie na koniec. Chciałbym jeszcze dodatkowo dwie nowe piosenki, a dokładnie duety. I bardzo bym chciał żeby tymi duetami były Violetta i Ludmila oraz Violetta i Leon, zgadzacie się?- pokiwałam głową na tak. Ostatnio nawet udało mi się napisać kawałek nowej piosenki, która może się nadać. Spojrzałam na Leona i Violettę.
- Nie ma problemu- odpowiedzieli chórem. No niech mi ktoś powie, że oni do siebie nie pasują.
- No to świetnie! A i jeszcze chciałem wam przekazać, że z powodów rodzinnych Tomas musiał wrócić do Hiszpanii- odetchnęłam z ulgą.Fakt że tego debila nie ma i już nie będzie go w Studio sprawiła, że chociaż na chwilę poczułam się lepiej. Violetta i Leon uśmiechnęli się do mnie, oboje również odetchnęli. 
- To wszystko ?- spytała Natalia, dyrektor przytaknął głową po czym razem z resztą nauczycieli opuścił salę.
- Ale ulga- stwierdził Leon.
- O jeden problem mniej- powiedziała Vils dziwnie patrząc na Meksykanina, czyżby oni coś przede mną ukrywali?
- Violetta mam kawałek piosenki która powinna się nadać, chodź to ci ją pokażę- nie czekając na odpowiedź wzięłam brunetkę za rękę i wyprowadziłam z pomieszczenia. W wejściu natknęłyśmy się na Federico, który raczył łaskawie przyjść do Studia.
- Cześć- Violetta postanowiła być uprzejma i się z nim przywitać, w sumie nie dziwie jej się. W końcu co by się nie stało, czy tego chce czy nie Federico jest jej rodziną. On jednak zupełnie ją zlekceważył, nawet na nas nie spojrzał.
- Zamorduję go kiedyś- syknęła Argentynka na co ja się zaśmiałam.

***
Dziewczyny poszły przećwiczyć piosenkę którą napisała Lu, a ja postanowiłem się przejść na tor. Wiem, po tej ostatniej akcji z Larą raczej nie jest najlepszym pomysłem by tam iść, ale motocross to jedyny sposób bym mógł chociaż na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. Gdy wychodziłem dostrzegłem, że Federico właśnie wszedł do Studia. Westchnąłem. Muszę z nim teraz pogadać, obiecałem to Violettcie.
- Federico, czekaj!-zawołałem za Włochem i podszedłem do niego. Ten spojrzał na mnie, przewrócił oczami i ponownie odwrócił się do mnie plecami. Czy on mnie właśnie ignoruje?! O nie, nie, nie ze mną takie numery. Łapię bruneta za ramię i odwracam go.
- Czego chcesz Leon?- spytał wielce oburzony.
- Oj przepraszam bardzo że próbuję ci pomóc! Bo ty jak zwykle nie słuchasz tego co mówią do ciebie inni!- wkurzył mnie. Ja mu próbuję jakoś pomóc a ten idiota ma to w dupie.
- Dobra, ale od razu mówię. Jeśli masz zamiar mi teraz pieprzyć, że powinienem wybaczyć Ludmile to lepiej już idź- czy ten idiota się słyszy?
- Słuchaj ile razy mam ci do cholery powtarzać, ona cię NIE zdradziła, ona została prawie ZGWAŁCONA rozumiesz to czy mam ci to kurwa narysować?!
- Wiesz co ? Mam dość razem z Violettą ciągle mnie obwiniacie i bronicie tej suki, a tak na prawdę to mnie powinniście bronić. W końcu jesteś MOIM przyjacielem.
- Brak słów, po prostu brak mi słów do ciebie! Od jakiegoś czasu zachowujesz się bardzo dziwnie, Federico ja się o ciebie martwię, Ludmila tak samo. Posłuchaj ona została prawie zgwałcona a ty zamiast ją wspierać, być przy niej to tylko na nią wrzeszczysz albo ignorujesz. Ona na prawdę bardzo cię kocha i jest załamana całą tą sytuacją. Jeszcze jak się dowiedziała, że się wczoraj najebałeś.
- Leon, ale nie powiedziałeś jej o odwyku prawda?!- w tym momencie usłyszeliśmy dźwięk otwierania drzwi. Obaj spojrzeliśmy w  tamtym kierunku.
- Jakim odwyku?- spytała cicho, podchodząc bliżej nas. Jestem ciekaw jak on się jej teraz wytłumaczy. Jednak ten tchórz zamiast jej to wyjaśnić najzwyczajniej w świecie po prostu wychodzi.
- Leon, jaki kurwa odwyk?!- spytała wściekła blondynka z łzami w oczach. Żal mi jej, jednak to nie ja powinienem jej o tym powiedzieć.
- Lu przepraszam, ale ja na prawdę nie mogę ci niczego powiedzieć. Zapytaj Federico, może on ci to w końcu wyjaśni- uśmiecham się lekko do dziewczyny, która odwzajemnia gest.
- Rozumiem, jesteście przyjaciółmi, to normalne że go bronisz. Ja po prostu się o niego martwię, mimo tego co mi wczoraj powiedział, że mi nie uwierzył, że ze mną zerwał ja nadal go kocham i tak cholernie się o niego boję- przytuliłem blondynkę. Jestem bardzo wściekły na tego debila, on ją tak okropnie traktuję, a ona nadal tak bardzo mocno go kocha.
- Już lepiej?
- Tak. Dziękuję Leon.
- Nie ma za co, od tego ma się przyjaciół- uśmiechnąłem się szeroko do Argentynki.
- Ja będę się zbierać, jak chcesz to Vilu jest jeszcze przy szafkach. Jak się pośpieszysz to uda ci się ją jeszcze złapać.
- Nie, w sumie to zamierzałem iść na tor, muszę to wszystko sobie na spokojnie przemyśleć- dziewczyna posyła mi zdziwione spojrzenie.
- Serio? Po tym wszystkim idziesz na ten durny tor?
- Muszę pojeździć, po za tym będę miał okazję pogadać z Larą i wytłumaczyć jej, że nie ma na co liczyć jeśli chodzi o związek.
- No dobra, odezwij się później jak poszło. Cześć- Ludmila uśmiechnęła się po czym opuściła salę. Zabrałem swoje rzeczy po czym również wyszedłem z pomieszczenia.

*************************************
No witam, witam <3
Tak o to prezentuje się nowy rozdział, mam nadzieję że się Wam podoba :)
Czy Wy też tak jak ja macie już ferie ? *,*
Dzisiaj nie będę się rozpisywać, bo idę z przyjaciółkami na pizze i muszę
się ogarnąć xD
Zapraszam Was również na mojego tt - @TiNiPoLoNiA_5

KOCHAM WAS BARDZO, BARDZO MOCNO ;*

~ Angelo ~