Rozdział I
***Wstałam,wykonałam poranne czynności, zjadłam śniadanie,zabrałam swoje rzeczy i wyszłam do Studia On Beat. Oczywiście nie obyło się bez uwag mojej matki. ,,Ludmila co ty masz na sobie ?, Czemu nie jesteś jak Violetta ?, German słońce czy dzisiaj Viola ma zajęcia z Angie ?, Ludmila wzięła byś się do roboty bo na razie to Violetta jest ta lepsza nie ty!,,
Mam dosyć tego jej ciągłego paplania o tym jaka to Violetta jest cudowna i doskonała. Błagam takie to słodkie, że aż zaraz cukrzycy dostanę...
Czemu moja matka ciągle gada o Violettcie ? To proste. Jest ona ,,ukochaną córeczką,, jej nowego kochasia- Germana. Szczerze to nie wiem gdzie ten człowiek ma oczy. A wracając. To że moja matka jest z tym całym Germanem to jest akurat mój najmniejszy problem. Najgorsze jest to że musiałam się na życzenie mojej ,,kochanej mamusi,, przeprowadzić razem z nią do tego zasranego domu Castillo. Mówiłam jak to ja jej nienawidzę ? No więc nienawidzę jej najbardziej na świecie, a dlaczego ? Może to dlatego że jest słodka aż tak że potrafi człowieka zemdlić ? Może to ,dlatego że odkąd pojawiła się w Studiu zajęła moje miejsce. Miejsce które sobie zasłużyłam i sama bez niczyjej pomocy zdobyłam. Przez tego Cukiereczka straciłam chłopaka (który wspomnę, chodzi teraz z nią) i jedyną przyjaciółkę którą też mi zabrała. Ogólnie wszyscy mnie znienawidzili i uważają za tarantulę. W sumie nie ma co się im dziwić, sama stworzyłam sobie taki wizerunek. Ale mam to gdzieś, tak samo jak ludzi, uczucia innych, moją matkę i ogólnie cały świat.
Wchodzę do Studia. Wszyscy od razu schodzą mi z drogi, bo wiedzą że to ja jestem Supernovą w tej szkolę i że ze mną się nie zadziera. A jeśli się tego dopuścisz to możesz się już tu nie pojawiać. Słyszę w mojej głowie stukot moich wysokich, neonowych szpilek. Wszystkie spojrzenia skierowane są w moim kierunku. Ściągam moje okulary przeciwsłoneczne i macham moim blond lokami jak prawdziwa gwiazda, którą w końcu jestem. Słyszę ciche szepty, nikt nie odważył się nawet odezwać słowem. Ruszam pewnym krokiem z podniesioną głową przez korytarz. Zaraz po moim wejściu, do budynku wchodzi ta całą ferajna, zwana paczką Castillo. Nasz Cukiereczek oczywiście idzie po środku, jak zawsze objęta przez Verdasa, mojego byłego. Obok brunetki idą Camila, Naty i Francesca, które ja nazywam- Rudzielec, Zdrajczyni i Wampirzyca. No sory nie moja wina, tak właśnie o nich myślę i nie zamierzam tego zmieniać. Obok Zdrajczyni idzie jej ,,chłopak,, nazywany przeze mnie Raper od siedmiu boleści. No bo sory to co on tworzy...Pozostawię to bez komentarza. Z Rudzielcem idzie ten cały Broudwey, ale jemu nie wymyśliłam jeszcze przezwiska. Wszyscy roześmiani, podszedł jeszcze do nich Diego, którego z resztą Castillo też mi ,,ukradła,,. Kiedy mnie dostrzegli od razu zamilkli. Spojrzałam na nich uważnie i dopiero teraz dostrzegłam że jest z nimi ktoś jeszcze. Był to wysoki, ciemnooki brunet z grzywką postawioną na żel. Widać że poświęca jej dużo czasu. No nie powiem nie jest taki zły.
- O cześć Ludmila- odezwała się nasza pani Cukiereczek jak zawsze przesłodzonym głosem.
- Co ? Mówiłaś do mnie ? Wybacz ale jestem Supernova i nie rozmawiam z satelitami takimi jak ty Castillo- powiedziałam oschłym,wywyższającym się głosem. Takim jakimi mówią prawdziwe gwiazdy takie jak ja.
- Czyli to jest ta Supernova przed którą mnie ostrzegałaś Violu ?- odezwał się brunet. Ze sposobu jakim mówił mogłam się domyśleć że jest Włochem.
- Tak to jest właśnie nasza ,,szkolna gwiazdeczka,,- powiedziała ironicznie Wampirzyca.
- Jestem Federico, miło mi- wyszedł przed paczkę, podął mi dłoń i się uśmiechnął. Pokazując rząd
- Taa fajnie wiedzieć, Ludmila. A tą rączkę to ty zabierz bo Supernova nie dotyka niczyjej ręki- odrzekłam, machnęłam włosami w charakterystyczny sposób i odeszłam w kierunku sali gdzie miałam teraz lekcję z Angie. Po mnie weszła do sali ta cała roześmiana ferajna. Zajęłam swoje miejsce, jak zwykle z przodu. Nauczycielka jak zwykle się spóźniała więc wyciągnęłam swojego I'Phona i zaczęłam przeglądać portale społecznościowe. Po dwudziestu minutach nauczycielka raczyła w końcu przyjść i zacząć lekcję. Na początku były jakieś durne ćwiczenia na rozśpiewanie. No błagam ale jesteśmy najlepszymi uczniami w tej szkole (ale oczywiście ja najbardziej) i chyba nie musimy już wykonywać tych bezsensownych ćwiczeń.
- No więc tak, widzę że mamy nowego ucznia, Federico przedstawisz się nam ?- nauczycielka posłała chłopakowi uśmiech, a ten wstał i zaczął mówić.
- Jestem Federico Pasquarelli ale wszyscy mówią do mnie Fede, mam 19 lat. Przyjechałem tu z Włoch do mojej kuzynki, Violetty. Przyjechałem dzisiaj rano. Pracuję dla Y-Mixu i to właśnie między innymi przyjechałem do Buenos Aires- skończył swoją wypowiedź. Ale zaraz zaraz czy on powiedział że jest kuzynem Violetty i będzie mieszkać teraz u niej ? Super kolejny idiota w tym domu...
- No dobrze więc tak Fede może nam coś zaśpiewasz ?
- Jasne- podszedł do pianina stojącego w sali i zaczął śpiewać.
- Świetnie Federico, na prawdę bardzo dobrze. A teraz wracamy do zajęć- reszta lekcji minęła dosyć spokojnie. Wyszłam z sali i poszłam do swojej szafki. Gdy ją otwierałam usłyszałam czyjś głos.
- Widzę że mam szafkę obok Supernovej. Powinienem się cieszyć czy bać ?- powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy i włoskim akcentem.
- Jak nie będziesz się odzywać i nie wchodzić mi w drogę to raczej nie musisz się bać- odrzekłam obojętnie.
- A co jeśli tego nie zrobię ?- spytał a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Jak ja nie znoszę takich ludzi, takich roześmianych optymistów, bo życie to rzeczywiście sama radość i szczęście. Może jego tak, ale na pewno nie moje.
- To w tedy nie chciałabym być w twojej skórze Pasquarelli- syknęłam.
- Ej ale to niesprawiedliwe. Skoro ty możesz mówić do mnie po nazwisku to ja też chcę znać twoje.
- Ferro- prychnęłam.
- No więc Ferro słyszałem że twoja mam i tata Violi są razem i że będziemy razem mieszkać.
- Niestety- powiedziałam bardziej do siebie.
- Czemu ? Słyszałem od Violi o waszych relacjach, ale myślałem że cieszysz się chociaż ze szczęścia twojej mamy w końcu jesteś jej córką i powinnaś ją wspierać.
- Gdyby ona zachowywała się jak moja matka, to ja zachowywałabym się jak jej córka. A teraz wybacz ale Ludmila wychodzi- pstryknęłam charakterystycznie palcami i poszłam. Po prostu wyszłam ze Studia. Walić to że mam jeszcze lekcję i matka będzie znów miała do mnie pretensje. Mam to gdzieś, idę stąd. Jeszcze ten Federico! Co on sobie wyobraża ? Że niby kim on jest by ze mną rozmawiać ? Weszłam do domu, na szczęście nikogo nie ma. Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Rozpłakałam się, po prostu zaczęłam płakać. Nie wiem czemu. Może dlatego że mam już tego dosyć. Dosyć udawania kogoś kim nie jestem, tylko po to by zadowolić moją matkę. Nienawidzę jej, jest najgorszą osobą na świecie. Nawet gorszą od Castillo. Nic tylko kłamie, udaje przy wszystkim kochaną mamusię a tak na prawdę ma mnie gdzieś. Jest dla mnie miła tylko w tedy gdy obok z nas jest ktoś z rodziny Castillo bądź wymyśliła jakiś kolejny chory plan do którego jestem jej potrzebna. Fajna mi matka. Już wolałabym nie mieć matki, niż mieć taką jaką mam.
Już wcześniej sobie to uświadomiłam, ale dopiero teraz to do mnie dotarło. Moja matka robi wszystko bym była jak ona, bym spełniła jej cholerne niespełnione przez nią marzenia. Tyle że problem jest taki, że to nie są moje marzenia, tylko jej. Tak na prawdę nigdy nie chciałam sławy, a już na pewno nie chciałam by ktoś przeze mnie cierpiał. Moja matka jednak sprawiła że jestem dzisiaj taka. To przez nią nie mam przyjaciół, chłopaka nie mam uczuć.
Wszyscy myślą że jestem twarda, bez uczuć że mogą mnie obrażać a ja mam to gdzieś. Tak na prawdę jest zupełnie na odwrót. Jestem skryta, zamknięta w sobie, przyjacielska i każde złe słowo wypowiedziane w moim kierunku zawsze sprawia mi smutek. Nie okazuje tego przy innych, bo po tych wszystkich latach nauczyłam się jak dobrze ukrywać emocje, uczucia i to kim jestem. Jednak kiedy wracam do swojego pokoju pierwsze co robię to płaczę. Można powiedzieć że jestem od tego uzależniona. Ciągle płaczę, płaczę bo mam już tego wszystkiego dosyć. Dosyć mojej matki, dosyć siebie, dosyć ludzi, dosyć życia...
,, Czasem ludzie muszą wypłakać wszystkie łzy, by zrobić miejsce dla samego uśmiechu...,
*******************************************************
Hej, tak o to prezentuje się pierwszy rozdział.
Miałam go dodać później, ale tak jakoś dzisiaj miałam ,,napad weny,, i postanowiłam napisać go i dodać jeszcze dzisiaj.
Następne raczej nie będą tylko z perspektywy Ludmily. Bohaterów nie wiem kiedy wstawię, może jutro, po jutrze, nie wiem jeszcze.
Ogólnie rozdział chyba nie jest najgorszy. A propo jeszcze opowiadania. To jak już pewnie zdążyliście zauważyć że Fedemila nie będzie miała łatwo, nie będą razem od razu i można powiedzieć że będzie to tak od nienawiści do miłości.
Do następnego rozdziału, kocham <3
Tini :*
Boski!
OdpowiedzUsuńBiedna Ludmila... :(
A ta Violetta też mnie wkurza xD Jakiś kurde cukiereczek -.-
Czekam z niecierpliwością na next!
Buziaki♥
dos
OdpowiedzUsuńnie wiem po co zajmowałam miejsce skoro mnie zapchało xD
Usuńwydukam tylko : Wow
Śliczny ♡ Ty mój utalentowany Misiu ♥ Kocham Cię ♡♡♡
OdpowiedzUsuńZakochałam się! Super opowiadania. Będę tu często wpadać. :*
OdpowiedzUsuń