poniedziałek, 21 marca 2016

Rozdział XXV


***
- Lu błagam cie nie wyjeżdżaj- już od prawie dwóch godzin brunetka stara się mnie jakoś przekonać do zostania w Buenos Aires.
- Violu tłumaczyłam ci już że wyjeżdżam z powrotem do Włoch i nic nie zmieni mojej decyzji- mówię wkładając do walizki koszulkę. Od początku mówiłam jej, że zostaję w Argentynie do puki Leon nie wyjdzie ze szpitala, a skoro wyszedł wczoraj to nie widzę dalszej potrzeby mojego pobytu tutaj.
- No ale dlaczego? Przecież dzisiaj wieczorem jest koncert pożegnalny, proszę cię. Nie musisz zostawać tutaj, jak chcesz to jutro rano sama osobiście odwiozę cię na lotnisko tylko zostań ze mną, z nami wszystkimi na tym ostatnim naszym wspólnym koncercie czy to tak dużo?- wiedziałam, że moim zachowaniem ją ranię, ranię ich wszystkich ale nie potrafię zostać.
- Wystąpienie na koncercie łączy się z ponownym kontaktem z Federico, a ja chcę o nim zapomnieć Violu- tak, dokładnie. Postanowiłam nigdy więcej nie widzieć się z Włochem, chcę zapomnieć.
- Słuchaj ja rozumiem, że jest ci ciężko i że ten idiota bardzo cię zranił no ale nie denerwuj mnie nawet! Nie możesz rezygnować z koncertu tylko i wyłącznie z jego powodu!
- Jak widzisz mogę- zapięłam ostatnią walizkę i usiadłam na łóżku.
- Widzę, że cie uda mi się cię przekonać- westchnęła dziewczyna siadając obok mnie.
Pokręciłam przecząco głową po czym przytuliłam ,,siostrę,,.
- Będzie mi cię tak cholernie brakowało- mówiła przez łzy łamiąc przy tym moje serce. Nienawidzę tego uczucia, uczucia że znowu kogoś skrzywdziłam. Kiedyś łzy Argentynki powodowałyby mój uśmiech, teraz jednak nie umiałabym się z tego cieszyć. Zmieniłam się, Federico mnie zmienił...
- Mi ciebie też Violu- spojrzałam na zegarek w moim telefonie- 16.09, muszę już iść za godzinę mam samolot, a muszę jeszcze dojechać na lotnisko.
- Pojechać z tobą?
- Nie, nie trzeba. Po za tym musisz jechać przecież na stadion, bo za dwie godziny macie koncert- odrzekłam z sztucznym uśmiechem.
- No dobrze, więc żegnaj Lu- ponownie się przytuliłyśmy, kilka łez spłynęło po moich policzkach.

*godzinę później*

- Pasażerowie lecący lotem 132 do Włoch proszeni są o udanie się do wejścia- usłyszałam głos kobiety. Wstałam z fotela na którym siedziałam, w rękę wzięłam walizki i udałam się do kolejki. Kiedy tak stałam czekając na swoją kolej dostrzegłam, że nadal mam na ręce bransoletkę od Federico, którą dostałam od niego na moją osiemnastkę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Nagle wszystkie wspomnienia wróciły- te dobre i te złe. Pierwszy dzień kiedy go spotkałam, naszą pierwszą rozmowę, wspólnie spędzone popołudnia na zabawie w piaskownicy czy graniu na gitarze. Chwilę w której zrozumiałam co na prawdę do niego czuję, przyjęcie pożegnalne dla Federico, jego wyjazd, nasza rozłąka, gdy Priscilla zmieniała mnie w potwora. Powrót Włocha do Argentyny, to jak ukrywałam prawdziwą siebie przed nim, to kiedy się o wszystkim dowiedział, nasz pierwszy pocałunek, moje osiemnaste urodziny, gdy zostaliśmy parą. To jak dzięki niemu zmieniłam się i odzyskałam kontakt z ojcem, jego próba samobójcza, odwyk, niedoszły gwałt, jego oskarżenia i co najgorsze zerwanie. Momentalnie kilka łez spłynęło po moich policzkach, jednak szybko je starłam.
Moje rozmyślanie przerwał czyjś cichy głos.
- Dzien dobly - odwróciłam się ale nikogo nie dostrzegłam. Dopiero gdy spojrzałam w dół zobaczyłam małą dziewczynkę. Miała maksymalnie pięć lat, długie blond włosy spięte były w dwa kucyki. Ubrana była w blado różową sukienkę z kokardkami i białe buciki, w prawej ręce trzymała dużego, kolorowego lizaka.
Kucnęłam żeby być twarzą w twarz z dziewczynką, która wlepiała we mnie swoje duże, zielone oczy lekko się przy tym uśmiechając. Muszę przyznać że była bardzo ładna i słodka.
- Dzień dobry- odpowiedziałam dziewczynce, która nadal ciekawie mi się przyglądała.
- Wsystko w poządku prose pani?- spytała słodko sepleniąc lekko mnie przy tym dziwiąc.
- Oczywiście że tak- co z tego, że właśnie moje serce rozsypane było na miliony kawałeczków, nie będę przecież martwić małej dziewczynki, która pewnie nawet tego nie zrozumie.
- Pzeciez widze ze cos się pani stało!
- No dobrze stało się ale to nic. Powiedz mi lepiej jak masz na imię?
- Alice- powiedziała z uśmiechem- a pani?
- Ludmila, powiedz mi czy ty jesteś tutaj sama? Zgubiłaś się?
- Niee moja mamusia jest tutaj, zaraz ma samolot! Leci co mojego tatusia! Do Rzymu!- mówiąc to uśmiechała się jeszcze bardziej.
- A ty nie lecisz z nią?
- Nie, ja zostaje u cioci bo moja mamusia nie ma tyle pieniązków zebym mogla z nią poleciec. Moja mamusia i tatus się pokłócili i tatus musiał poleciec samolotem do Włoch! Nie wiem dlacego, mamusia mówi ze tatus zlobil cos baldzo zlego, ale ja wiem ze tatus nas kocha i ze jest dobly- było mi trochę jej żal, myślała że wszystko się dobrze skończy u jej rodziców a tak na prawdę życie nie jest takie kolorowe. Jednak imponowało mi to z jakim optymizmem podchodzi do sytuacji.
- Alice! Alice! O tutaj jesteś! Wszędzie cię szukałam, bardzo panią przepraszam za nią- obok nas nagle pojawiła się niewysoka, szczupła kobieta o kasztanowych włosach.
- Nic się nie stało, pani pewnie jest mamą Alice?- spytałam wstając. Kobieta przytaknęła- ma pani bardzo mądrą córkę- przyznałam. Mimo, że dziewczynka miała z pięć lat, była już bardzo inteligentna i spostrzegawcza.
- Tak wiem ma to po swoim ojcu...On też był bardzo mądrym człowiekiem jednak ostatnio się zmienił- kobieta od razu na wzmiankę o swoim mężu posmutniała.
- Coś się stało? Przepraszam nie chcę być wścibska ale...
- Nic się nie stało. Ja i mój mąż Nico jesteśmy małżeństwem od ośmiu lat, bardzo go kocham jednak ostatnio gdy wróciłam do domu zastałam go w łóżku z jakąś kobietą. Pokłóciliśmy się, a Nico wyjechał do swojej matki do Rzymu dwa miesiące temu. Dzisiaj mam do niego przylecieć by porozmawiać. Miałam jechać z Alice jednak nie stać mnie na dwa bilety.
- Rozumiem panią doskonale, sama ostatnio pokłóciłam się bardzo z moim chłopakiem.
- I to nie jest tak, że ja nie kocham Nicolasa. Wręcz przeciwnie, bardzo go kocham i po mimo tego że bardzo mnie zranił, wierzę że nasza miłość jest silniejsza i warta drugiej szansy- poczułam łzy w oczach. Ta kobieta przeszła o wiele więcej, a ja się nad sobą użalam. Ale kobieta dała mi dużo do myślenia. Dzięki niej zrozumiałam bardzo ważną rzecz.
- Pasażerowie lecący lotem 132 do Włoch proszeni są o wejście do samolotu- ponownie usłyszałam głos kobiety.
- My już pójdziemy, muszę jeszcze odprowadzić Alice do mojej siostry, do widzenia- kobieta chciała już odejść ale zatrzymałam ją, posłała mi pytające spojrzenie. Wyjęłam z kieszeni spodni bilet i podałam go kobiecie.
- Proszę to dla pani- uśmiechnęłam się.
- Nie mogę tego przyjąć.
- Ależ proszę niech pani weźmie ten bilet. Ja jednak nie wyjeżdżam, a szkoda by bilet się zmarnował skoro może go pani wykorzystać.
- Nie wiem jak mam pani dziękować- kobieta szeroko się uśmiechnęła.
- To ja powinnam pani podziękować, bo dzięki pani zrozumiałam coś bardzo ważnego.
- W takim razie my już pójdziemy, jeszcze raz bardzo pani dziękuję!- krzyknęła kobieta oddalając się.
- Do widzenia!- pomachała mi swoją małą rączką Alice. Odmachałam dziewczynce i z uśmiechem spojrzałam na zegar wiszący na ścianie - 17.34. Koncert zacznie się za dwadzieścia pięć minut. Muszę się pośpieszyć, wyjęłam z torebki klucze i szybko pobiegłam na parking i wsiadłam do auta. Włożyłam kluczyki do stacyjki po czym odpaliłam silnik. Jestem gotowa - gotowa by zawalczyć o szczęście.

***
Od dobrych dwóch godzin za sceną panuje straszne zamieszanie. Wszędzie jest pełno ludzi, jedni od dźwięku, inni od kostiumów, a jeszcze inni od różnych rzeczy o których znaczeniu nawet nie mam pojęcia. Wszyscy są zdenerwowani, podekscytowani i szczęśliwi, tylko nie nasza paczka. Wszystkim jest nam ciężko bez Ludmily. Związku z tym, że wyjechała nauczyciele musieli zrobić wiele zmian w choreografiach i kwestiach piosenek. Pozamieniano duet Lu i Naty, teraz Hiszpanka śpiewa go z Camilą, a mój duet z Lu śpiewam z Francescą. Nie wspomnę już nawet o grupowych piosenkach w których również nastąpiły ogromne zmiany.
Jednak nie to martwi nas najbardziej, jesteśmy smutni bo po prostu jej tutaj nie ma, nie ma i już nigdy nie będzie.
- Jak się trzymasz?- poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu, na dźwięk cudownego głosu Meksykanina dostałam gęsiej skórki.
- Jest źle, jednak bardziej martwi mnie inna sprawa. Widziałeś Federico?- spytałam, bo nigdzie nie widziałam jeszcze kuzyna.
- Tak, mamy razem garderobę. Obecnie powinien się szykować.
- Żal mi go, jak on się trzyma?- spytałam z troską.
- Nie najlepiej- powstrzymywałam łzy, które cały czas cisnęły mi się do oczu, Leon widząc to mocno mnie przytulił.
- Ej dzieciaki podejdźcie tutaj!- usłyszałam głos Angie. Wszyscy podeszliśmy do Pabla, Angie, Beta i Gregoria. Dostrzegłam też Federico, podeszłam do niego i uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Ejj dlaczego jesteście tacy smutni? Powinniście się cieszyć, dzisiaj jest wasz dzień!- jak zwykle mega pozytywna Angie stara się nam wszystkim poprawić humor.
- To z powodu Ludmily- powiedział Diego.
- Dzieciaki, rozumiem że jest wam bardzo ciężko nam również brakuję Ludmily, ale to była jej decyzja i musimy ją uszanować. Wiem że jest to dla was bardzo trudne ale nic na to nie zdziałamy. Postarajcie się na chwilę o tym zapomnieć, wyjść i zaśpiewać najlepiej jak potraficie, idźcie bawcie się muzyką! Róbcie to co najbardziej kochacie robić, razem ponieważ to wasz ostatni koncert razem- powiedział Gregorio. Zdziwiły mnie jego słowa, pierwszy raz powiedział nam takie miłe słowa.
- No więc na co czekacie? Na scenę! Ja porozmawiam z wami po koncercie- odrzekł Pablo na co wszyscy się uśmiechnęliśmy. Przed wejściem na scenę podeszłam jeszcze do Federico.
- Jak się czujesz?- spytałam chociaż doskonale znałam odpowiedź na to pytanie.
- Źle, tak cholernie mi jej brakuje Vils. Idę przez miasto a każda blondynka, którą widzę mam wrażenie że jest nią. Nie potrafię bez niej żyć, ale co z tego skoro ona wyjechała, wyjechała i już nie wróci. Muszę jakoś żyć dalej, problem w tym że nie potrafię- przytuliłam mocno kuzyna. Jest mi tak cholernie przykro gdy widzę jak cierpi i nie mogę mu w żaden sposób pomóc.
- Będzie dobrze Fede, musi być dobrze- uśmiechnęłam się lekko do Włocha na co ten odwzajemnił gest po czym razem wbiegliśmy na scenę by rozpocząć koncert piosenką - En Gira. 
Gdy zobaczyłam wszystkich ludzi zgromadzonych na stadionie, ich łzy, uśmiechy, jak śpiewają razem z nami.Graliśmy już kilkanaście koncertów jednak tym razem jest inaczej. To uczucie nie do opisania...

***********************************************
No hejka, hejka!!!!
Tak wiem długo nie było rozdziału, więc dzisiaj przychodzę do Was właśnie
z kolejnym rozdziałem!
Mam dla Was też trochę niezbyt fajną wiadomość - następny rozdział, będzie ostatnim,
później epilog :(
Nie będę się teraz na ten temat długo rozpisywać, zrobię to w Epilogu. 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :) 
Zapraszam też do komentowania, bo jest to dla mnie wielką motywacją do dalszego
pisania :)
Jeszcze chciałabym Was zaprosić na moje konto na Wattpadzie na którym również piszę o Fedemili - xAngeloxx

I oczywiście piosenka na koniec <3

~Angelo~  


wtorek, 15 marca 2016

LBA <33


Zostałam nominowana przez Alexys za co bardzo dziękuję Kochana! ;*


1. Miałaś jakiś specjalny cel, aby założyć bloga?

Szczerze? Nie. Bloga załorzyłam spontanicznie i nigdy nie pomyślałabym o tym, że komuś się to co piszę spodoba xD


2. Do jakich fandomów należysz?


Tinistas, Mechistas, Ruggeristas, Lodofanaticas, Jorgistas, V-lovers, Molfeistas 
Po za tym lubię piosenki Justina Biebera (ale za nim samym nie przepadam xD), Seleny Gomez i kocham rap *,*


3. Shippujesz kogoś?

Nie xD

4. Wspomnienie z dzieciństwa.

Hmmm ogólnie samo moje dzieciństwo było bardzo ciekawe xD Nie wiem pierwsze wspomnienie to chyba jak w wieku 5-6 lat wkręciłam sobie nogę w koło od roweru xD Brawo ja! :"D

 
5. Ile miałaś lat jak założyłaś bloga?

Było to jakieś niecałe dwa lata temu więc ok. 12 lat xD

 
6. Masz swojego Celebrity Crush albo chłopaka?

Chłopaka na szczęście już nie mam :"D
Crush ? Dynamiczny Duet *,* (dla tych co nie wiedzą - Jorge i Rugg *,*)

 
7. Dramaty czy komedie?

To zależy xD Kocham komedie, ale tylko takie ,,sensowne,, albo typu ,,Straszny Film,, czy ,,Włatcy Móch,, :"D 
A dramaty też czasem lubię obejrzeć. 

 
8. Co myślisz o ludziach zajmujących się zjawiskami paranormalnymi? Chciałabyś tam pracować?

Hmmm w sumie nigdy nie miałam okazji się nad tym zastanawiać. Myślę że nie mogłabym tam pracować, a o takich ludziach w sumie no nie wiem. Nie miałam okazji spotkać się z taką osobą osobiście więc nie mogę się na ten temat zbytnio wypowiedzieć xD

 
9. Znienawidzony przedmiot?

Proste! - matematyka, fizyka i geografia -,-
 
 10. Jest jakaś piosenka, która wywołuje u Ciebie łzy wzruszenia?

Chyba nie. Ja z reguły jestem osobą, która rzadko płacze na filmach, piosenkach itp i ogólnie w życiu. To nie znaczy, że jestem jakąś optymistką. Ja po prostu nie płaczę, bo nie potrafię xD Za to często łapię mega doła :"D

 11. No i standardowe. Jak oceniasz ten blog? Co zmienić, aby było lepiej?

 
Jest cudowny *,* 
Nie zmieniaj nic - no może poza tym żeby była w końcu Fedemilka *,*

Mam nadzieję, że odpowiedzi na te pytania jakoś pomogły Wam bliżej mnie poznać :)
Jeśli chodzi o moje nominację to nominuję - Pingwinek Jula, Alexys, Blanca i Lara Blanko.

PYTANIA :

1. Ulubiona para z serialu ? Najgorsza para z serialu ?
2. Czego się najbardziej boisz?
3. Jakie jest Twoje największe marzenie?
4. Gdybyś mogła mieć dwie super moce to jakie by to były?
5. Idealne miejsce na randkę?
6. Ulubiony serial/film ?
7. Twoja wada? Twoja zaleta?
8. Gdzie chciałabyś mieszkać w przyszłości?
9.  Masz chłopaka?
10.  Ulubiona potrawa/deser/kuchnia ?
11. No i standardowo - co myślisz o moim blogu ? <33


I standardowo piosenka. Tym razem jest ona po polsku i opowiada o miłości - nieszczęśliwej miłości.
Obecnie jest to piosenka, którą potrafię słuchać godzinami *,*


 ~Angelo~
 

sobota, 5 marca 2016

Rozdział XXIV

 ***
Gdy wyszłam ze szpitala zamówiłam taksówkę, powiedziałam żeby przyjechała do parku oddalonego o jakieś dziesięć minut od szpitala. Dlaczego? A dlatego by nie spotkać Federico. Leon jest jego najlepszym przyjacielem i nie zdziwiłabym się gdyby właśnie szedł do szpitala, a to by oznaczało większe prawdopodobieństwo na spotkanie z nim. Wiem,muszę z nim porozmawiać, prędzej czy później ale muszę to zrobić. Jednak na razie nie jestem na to gotowa, nie wiem czy na długo zostanę w Buenos Aires, a nie chcę mu robić nadziei a później znowu wyjechać. Jeśli Leona stan się w ciągu kilku następnych dni polepszy i Viola nie będzie już potrzebowała mojego wsparcia wrócę do Rzymu, jeśli jednak jego stan się nie poprawi...Wtedy będę się nad tym zastanawiać.
Szybko dotarłam do parku gdzie czekała już na mnie zamówiona wcześniej taksówka. Na szczęście tato zostawił mi kluczyki do swojego auta i przez te kilka dni będę mogła swobodnie poruszać się po mieście nie wydając przy tym nie wiadomo ile kasy na taksówki, których nienawidzę. Wsiadłam do pojazdu, zapięłam pasy, powiedziałam oczywiście kulturalnie ,,dzień dobry,, i podałam adres na co taksówkarz tylko przytaknął głową i włączył się do ruchu. Nie rozumiem tego. Wszyscy ludzie w Buenos Aires są tacy mili, uprzejmi, uśmiechnięci a wesołego taksówkarza jeszcze nigdy nie udało mi się tutaj spotkać. Dziwne.
Po dziesięciu minutach jazdy w zupełnej ciszy w końcu dojechaliśmy pod mój nowy, tymczasowy dom. Zapłaciłam kierowcy odpowiednią sumę po czym wyszłam z samochodu zabierając przy tym moje bagaże. Podeszłam do furtki, wyjęłam kluczyki z torebki i odtworzyłam furtkę. Następnie podeszłam do drzwi wejściowych i otworzyłam je drugim kluczem. Dom, ba! Villa! Była jeszcze większa w środku niż wydawała się na zewnątrz. Pomieszczenia były urządzone w moim stylu. Niby nowoczesne, a jednocześnie przytulne. Czerń i biel rozświetlały kolory zarówno mocne, neonowe jak i jasne pastele. Mój ojciec to jednak ma gust. Zaniosłam walizki do sypialni, która również była bardzo ładnie urządzona. Szybko rozpakowałam kilka walizek. Zeszłam z powrotem na dół i zajrzałam do lodówki. Na szczęście tato zadbał o to bym nie głodowała i kupił jakieś jedzenie. Wzięłam z jednej z półek w lodówce jogurt malinowy, a z szuflady obok zlewu małą, srebrną łyżeczkę. Usiadłam na taborecie w kuchni i zaczęłam jeść. Gdy zjadłam wyrzuciłam pudełeczko po jogurcie do śmietnika, a łyżeczkę włożyłam do zmywarki.
Najchętniej położyłabym się na kanapie w salonie, włączyła jakiś serial i nic nie robiła ale obiecałam Vilu że jak się rozpakuję to wrócę do szpitala. Zgarnęłam kluczyki i poszłam do garażu. Tak jak mówił tata był tam jego samochód. Może i nie znam się na autach ale widać ze jest ono bardzo drogie i luksusowe. Otworzyłam bramę garażową za pomocą guzika w kluczykach, zajęłam miejsce kierowcy, odpaliłam silnik i włączyłam się do ruchu drogowego.
 Po dziesięciu minutach byłam z powrotem pod szpitalem. Zaparkowałam samochód po czym weszłam do szpitala. Musiałam być bardzo ostrożna, przecież nie mam pewności że Federico tu nie ma. Poszłam pod salę w której leżał Leon. Pod drzwiami zastałam Violettę., któa na mój widok szeroko się uśmiechnęła.
- No nareszcie jesteś!- krzyknęła w moim kierunku i rzuciła mi się na szyję.
- Ciszej Violu!- szepnęłam do przyjaciółki na co ta posłała mi pytające spojrzenie.
- Jest tu Federico?- spytałam.
- No jest, właśnie rozmawia z Leonem! Rozumiesz to? Obudził się Lu!- krzyknęła na co ja zakryłam jej dłonią usta.
- Nie może mnie tutaj zobaczyć!
- Ale dlaczego? Musicie porozmawiać!
- Wiem ale teraz nie jest na to odpowiedni moment- powiedziałam gdy nagle drzwi od sali się otworzyły. Cholera to pewnie Federico! Schowałam się szybko za ścianę, wypychając Violettę na środek korytarza. Posłałam jej jeszcze spojrzenie ,,Błagam kryj mnie,, na co ta przekręciła oczami.
- Violu wszystko w porządku?- spytał a na dźwięk jego głosu czułam jak moje serce się rozpływa a w oczach pojawiają się łzy.

***
- Yyy no taakk. A dlaczego miało by nie być? W końcu Leon się obudził, jest w dobrym stanie i w ogóle- nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Na prawdę dzięki Lu! Wielkie dzięki!
- Dziwnie się zachowujesz po za tym wydawało mi się że z kimś rozmawiasz, co więcej wydawało mi się że słyszę Ludmilę- i co teraz?? Violetta tylko jej nie wydaj!
- Jaa? Ja z nikim nie rozmawiałam! Wydawało ci się! A tym bardziej nie rozmawiałam z Ludmilą! Przecież ona jest we Włoszech...
- Masz rację.To pewnie tylko moja chora wyobraźnia. No nie ważne, ja już się zbieram, widzimy się później, cześć- powiedział smutno po czym odszedł. Spojrzałam na blondynkę po czym pomachałam jej że droga czysta i może już wyjść.
- Dziękuję ci Violu!- przytuliła mnie.
- Jesteś mi wdzięczna przysługę, przez ciebie mam teraz wyrzuty sumienia że go okłamałam.
- Dobrze,dobrze już się nie zadręczaj- uśmiechnęła się. Nie rozumiem jej sposobu myślenia. Myślałam, że jak już tutaj jest to w końcu porozmawia z Federico ale nie! Bo po co?
- A w ogóle jak z Leonem?- zmieniła temat.
- W porządku. Okazało się, że to nic poważnego, a że jeszcze dzisiaj się obudził to lekarz powiedział, ze spokojnie będzie mógł wystąpić w przedstawieniu, a wyjść ma już za dwa dni.
- To wspaniale- ucieszyła się.
- A ty Lu?- spytała niepewnie przyjaciółkę.
- Co ja ?- odpowiedziała mi pytaniem zdziwiona.
- Czy ty..no wiesz...Czy też wystąpisz z nami na przedstawieniu?
- Violu...Tak na prawdę to przyjechałam do Buenos Aires tylko ze względu na ciebie i Leona. A skoro jego stan już się poprawił, to ja za jakieś kilka dni wracam do Włoch.
- Ale dlaczego? Przecież przedstawienie jest już za sześć dni! Nie możesz zostać jeszcze do tego czasu w Argentynie? Jeśli chodzi o przekonanie Pabla do twojego występu to na pewno się zgodzi, piosenki i układy też znasz. Więc nie widzę przeszkód żebyś nie mogła wystąpić. A później jak chcesz to sobie wyjeżdżaj, ale proszę cię zostań chociaż na tym ostatnim przedstawieniu.
- Nie wiem Violu, przemyślę to jeszcze. Obiecaj mi tylko, że do puki tutaj jestem nie powiesz Federico o tym, ze wróciłam- nie rozumiem jej, dlaczego ona tak bardzo nie chcę przyznać się do tego, że za nim tęskni?
- Nie mogę ci tego obiecać, mogę co najwyżej postarać się o to by się nie dowiedział. Wiesz dobrze, że nie potrafię kłamać. Po za tym dla mnie to nie jest dobry pomysł żebyście się unikali. Jest to złe dla ciebie i dla niego i tylko przyrządzisz tym wam cierpienia. Lu znam cię na tyle długo, że widzę jak za nim tęsknisz, widziałam jak zaświeciły ci się oczy gdy go dzisiaj zobaczyłaś, jak się zachowałaś na dźwięk jego głosu. To widać Ludmila, widać że za nim tęsknisz.
- Wiem, ale ja nie potrafię z nim teraz porozmawiać. Może kiedyś znajdę w sobie na tyle odwagi by to zrobić. Tylko błagam cię nie mów mu o tym że wróciłam.
- Zobaczę...A teraz może zmieńmy temat na jakiś weselszy- zaproponowałam.
- Co powiesz na małe nocowanko? Możesz u mnie dzisiaj spać. Pogadamy, obejrzymy jakiś film. Jak chcesz to możemy teraz podjechać do ciebie, weźmiesz swoje rzeczy i pojedziemy do mnie.
- Spoko mi pasuję.
- Tylko jak spotkasz Federico to powiedz mu, że no nie wiem idziesz spać do Francesci albo Camili, dobra?
- Niech ci będzie, poczekaj pójdę jeszcze pożegnać się z Leonem- poszłam do sali w której leżał mój chłopak.
- O cześć kochanie- powiedział na mój widok na co ja podeszłam bliżej i delikatnie złączyłam nasze usta.
- Wiesz ja będę się już zbierać- powiedziałam. Po chwili usłyszeliśmy ciche pukanie do szyby w sali. Oboje spojrzeliśmy w tamtym kierunku, dostrzegłam machającą do Leona Lu.
- To jest Ludmila? Czy mam omamy po wypadku?- zaśmiałam się.
- Tak to Ludmila, przyjechała dzisiaj.
- I co rozmawiała z Federico? Są razem?
- Niestety nie, ona nie chcę na razie z nim rozmawiać. Ale opowiem ci to dokładniej jutro jak do ciebie przyjdę, a teraz lecę papa- pocałowałam chłopaka w policzek po czym wyszłam z sali.
- Miło się na was patrzy- stwierdziła blondynka.
- Uwierz mi, na ciebie i Fede jeszcze milej- stwierdziłam na co dostałam od dziewczyny torebką w ramię. Razem wyszłyśmy ze szpitala, wsiadłyśmy do auta Lu i odjechałyśmy.
- To twoje auto?- muszę przyznać, że jest bardzo ładne.
- Nie do końca. To auto mojego taty, użyczył mi go na czas pobytu- odpowiedziała wymijając jakieś auto.
Po piętnastu minutach byłyśmy już pod moim domem.
- Tylko szybko i pamiętaj, śpisz u Fran lub Cami- zaśmiała się na co ja przekręciłam oczami, wyszłam z auta i weszłam do domu.
- O Violu już jesteś! Jak z Leonem?- przy wejściu od razu natknęłam się na Olgę.
- Wszystko w porządku na szczęście to nic poważnego, Olguś ja śpię dzisiaj u Fran, przekażesz tacie?- gosposia przytaknęła na co ja szeroko się do niej uśmiechnęłam i poszłam na górę po swoje rzeczy. Szybko spakowałam najpotrzebniejsze ciuchy, piżamę, kosmetyki i tym podobne po czym opuściłam pokój. Oczywiście ja jak to ja zawsze mam szczęście i oczywiście w tym samym czasie ze swojego pokoju musiał wyjść Federico!
- A ty dokąd się wybierasz? Chyba nie próbujesz uciec z domu?- spytał patrząc na moją torbę śmiejąc się lekko.
- Nie! Jaa ja po prostu śpię dzisiaj u Cami..yy to znaczy u Fran!- nie potrafię kłamać!
- Mhym. No dobrze czyli śpisz u Fran czy Cami?
- No u Francesci!- starałam się zabrzmieć jak najbardziej wiarygodnie.
- Violu oboje wiemy że nie potrafisz kłamać, więc powiedz mi gdzie ty tak na prawdę idziesz?
- No dobrze powiem ci...Nie potrafię cię okłamać i ona też powinna dobrze o tym wiedzieć!
- Ale kto? Bo niezbyt rozumiem- powiedział robiąc przy tym zdziwioną minę.
- Noo ona! Boże nie mogę ci powiedzieć, rozumiesz? Bo ona mnie zabiję jak się dowie że ty wiesz ode mnie, że wróciła!- dopiero po tym jak to powiedziałam to dotarło do mnie co powiedziałam!
- Chcesz powiedzieć, że ona to Ludmila? Że ona wróciła?- nie mogę go przecież teraz okłamać ale nie potrafię powiedzieć tego na głos więc przytaknęłam lekko głową po czym spojrzałam na reakcję Włocha. Dostrzegłam w jego oczach znowu te same co kiedyś iskierki i delikatny uśmiech.
- Nie mogę w to uwierzyć...Gdzie ona jest? Muszę z nią porozmawiać!- chciał już schodzić ale zatrzymałam go.
- Fede nie wiem jak mam ci to powiedzieć ale ona...- nie potrafię go skrzywdzić, nie chcę, nie umiem tego mu zrobić.
- Rozumiem...nie chcę ze mną rozmawiać. W sumie nie ma co się jej dziwić- odrzekł smutnym tonem.
- Jedyne co mogę ci zapewnić to to że ona cię kocha i za tobą tęskni. Dzisiaj mam u niej spać, może uda mi się ją jakoś przekonać. Tylko błagam nie dzwoń do niej ani nic, dobrze?- spytałam kuzyna na co ten przytaknął głową. Przytuliłam chłopaka.
- Dzięki,a  teraz wybacz ale muszę już iść, bo Ludmila pewnie już się denerwuje- zaśmiałam się lekko.
- To ona jest tutaj?- spytał zdziwiony, a w oczach miał takie iskierki jakie ma małe dziecko gdy zobaczy lizaka. Zaśmiałam się lekko.
-Tak, przyjechałyśmy jej samochodem, a teraz na prawdę muszę już iść, do jutra.
- Do jutra- odpowiedział mi Włoch po czym opuściłam dom i z powrotem weszłam do auta blondynki rzucają torbę z rzeczami na tylne siedzenia.
- No nareszcie!- powiedziała dziewczyna.
- Przecież nie było mnie może z dziesięć minut to nie jest długo- zaśmiałam się, starałam się ukryć przed siostrą że wygadałam się ojej powrocie Federico. Jednak ta od razu zauważyła, że coś jest nie tak.
- Coś ty zrobiła- powiedziała patrząc na mnie, jakby starała się wyczytać to z moich myśli. Momentami się jej serio boję.
- Jaa? Nic...
- Powiedziałaś mu- stwierdziła bardziej niż spytała na co ja tylko przytaknęłam głową. Blondynka westchnęła.
- Nie potrzebnie teraz będzie starał się ze mną skontaktować, ą ja nie mam na to siły. No ale trudno, czasu nie cofniemy. Nie podałaś mu mojego adresu?
- Przecież ja sama go nie znam to niby jak miałam mu go podać?- zaśmiałyśmy się.
- Racja, a teraz już lepiej jedźmy- dziewczyna odpaliła silnik po czym ponownie włączyłyśmy się do ruchu.

*****************************************************
No witam, witam <3
Tak o to prezentuje się nowy rozdział, mam nadzieję że się podoba :)
Kto spojlerował Fedemilkę? Hehehe nie tak szybko Perełki ;*
Wszystko w swoim czasie... :D
Bez dłuższego przedłużania zapraszam do czytania tego na górze i wcześniejszych postów.
A i zmieniłam cytat i przy okazji zdjęcie xD
Do następnego postu <333

♥♥♥KOCHAM MOCNO♥♥♥


 ~Angelo~