poniedziałek, 30 listopada 2015

Rozdział XIV 


***
- Fede proszę cię pójdź tam ze mną!- mówiąc to robię minkę szczeniaczka, która zawsze działała na Włocha.
- Lusia mówiłem ci już, że z wielką chęcią bym z tobą poszedł ale zrozum że ty i twój tata musicie porozmawiać na poważnie o wszystkim, sami- chłopak mówi to chyba już dziesiąty raz. Wiem że ma rację ale ja nie chcę iść sama na to spotkanie, boję się, boję się tego czego się dowiem. Z jednej strony bardzo chcę się dowiedzieć czemu tata nie utrzymywał ze mną kontaktu przez te wszystkie lata, ale z drugiej nie chcę tego wiedzieć bo się boję i dlatego chcę żeby Federico poszedł ze mną, żebym miała w nim wsparcie. Będę czuła się pewniej jeśli podczas rozmowy Fede będzie trzymał mnie za rękę albo jak przytuli mnie gdy będę tego potrzebowała.
- No proszę cię Fedi!!- ponownie zrobiłam minę szczeniaczka trzepocząc przy tym rzęsami na co Włoch delikatnie się uśmiechnął.
- Ludmiś ty mój słodziaczku tym razem twoje minki na mnie nie zadziałają- pstryknął mnie w nosek.
- Szkoda- westchnęłam- dobra to ja idę a ty wracaj na lekcję.
- Powodzenia- pocałował mnie namiętnie w usta- tak na dodanie odwagi- uśmiechnął się.
- Przyda się- odwzajemniłam gest, przytuliłam się jeszcze mocno do chłopaka.
- Luu nie żebym nie lubił cię przytulać, bo uwielbiam ale zaraz się spóźnisz- odsunął mnie od siebie i spojrzał w zaszklone oczy.
- Ej księżniczko co jest, czemu płaczesz ?-spytał z troską wycierając spływające po mojej bladej twarzy słone krople. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęły wypływać z moich oczu.
- Fede ja się boję...-wyjąkałam.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Mimo że nie będzie mnie tam z tobą ciałem to będę cię wspierał tutaj- wskazał palcem na moją klatkę piersiową a dokładniej na serce. Uśmiechnęłam się lekko.
- Dziękuję jesteś najlepszy- już chciałam ponownie złączyć nasze usta w pocałunku ale zadzwonił dzwonek sygnalizujący rozpoczęcie lekcji.
- Muszę iść, zadzwoń do mnie jak już będziesz po to cię odbiorę, dasz sobie radę księżniczko, wierzę w ciebie- pomachał mi ręką po czym zniknął za drzwiami wejściowymi Studia.
Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku kawiarni gdzie byłam umówiona z tatą.
Po piętnastu minutach dotarłam na miejsce, zajrzałam przez szybę do środka. W kawiarni przy jednym ze stołów siedział tato. Jak tylko mnie zobaczył uśmiechnął się i pomachał ręką.
- Wdech,wydech,wdech,wydech-powtarzałam sobie w myślach po czym nacisnęłam klamkę od szklanych drzwi i weszłam do pomieszczenia. Starałam się dawać pozory twardej, bezuczuciowej jednym słowem Supernovy. W końcu skoro udawało mi się to w Studiu przez tyle lat to czemu miałoby teraz nie wyjść ? Pewnym krokiem z podniesioną głową podeszłam do stolika przy którym siedział ojciec i zajęłam miejsce na przeciwko niego. Po chwili do naszego stolika podszedł kelner.
- Witam, co podać?-spytał z tym wymuszonym uśmieszkiem jaki przyjmują zawsze kelnerzy.
- Poproszę kawę mrożoną z lodami waniliowymi i polewą karmelową- mężczyzna zapisał w małym notesiku moje zamówienie.
- A dla pana?- spytał tym razem ojca.
- Ja nic,dziękuję- kelner odszedł a między nami nadal panowała niezręczna cisza. Oparłam się o krzesło wyprostowana, założyłam nogę na nogę i stukałam moimi długimi czerwonymi paznokciami o blat stolika rzucając przy tym mrożące spojrzenie po całej sali. Po dziesięciu minutach kelner przyniósł moje zamówienie, upiłam łyk napoju po czym odłożyłam go z powrotem na stolik.
- Wyrosłaś na piękną młodą kobietę- w końcu raczył się odezwać na co ja przekręciłam oczami. Serio? Będzie mi teraz takie tekst gadał ? Błagam...
- Wiem nie po to mieliśmy się spotkać, nawet nie wiesz jak się ucieszyłem kiedy Federico napisał do mnie wczoraj że chcesz się spotkać- na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Ale nie przyszłam tu bez powodu, więc czy mógłbyś mi w końcu to wszystko wytłumaczyć?-spytał z lekkim poddenerwowaniem w głosie.
- Nie wiem od czego zacząć...
- Najlepiej od początku.
 - No więc po tym jak wyjechałaś do Buenos Aires wiele razy chciałem się z tobą jakoś skontaktować. Dzwoniłem, pisałem, raz nawet przyjechałem do Argentyny ale Priscilla podała mi fałszywy adres. Kiedy Federico wrócił z Meksyku próbowaliśmy jakoś razem ciebie znaleźć, obojgu nam zależało by się z tobą spotkać lub porozmawiać ale na marne. Priscilla odbierała każdy nasz telefon i mówiła że nie chcesz z nami rozmawiać, że masz swoje nowe,lepsze życie a mój powrót i Federico tylko sprawiłby że byś cierpiała a tego nie chcieliśmy. Kiedy Federico wyjechał do Argentyny do jego kuzynki, a jak się później okazało również twojej za niedługo przyrodniej siostry, codziennie modliłem się by cię tam odnalazł. Nie dziwię się mu jednak że na samym początku cię nie poznał, zmieniłaś się. Jak tylko Federico dowiedział się że to na prawdę ty od razu dał mi znać, razem postanowiliśmy zrobić ci niespodziankę w twoje urodziny. Jednak nie spodziewałam się takiej reakcji...- zrobiło mi się głupio. Tak źle go potraktowałam a to wszystko znowu było winą mojej matki.
- Ja nie wiedziałam...Mama nic mi nie mówiła o tym że próbowaliście się ze mną skontaktować. Gdybym wiedziała to nigdy bym jej nie pozwoliła nas rozdzielić.
- Wiem, dla nas też było to bardzo trudne. Ciągle mam w pamięci zakrwawionego Federico...- zaraz co?! Jak to zakrwawionego Federico?!
- Słucham ?!- krzyknęłam.
- To ty o niczym nie wiesz, nie powiedział ci?-spytał zdziwiony na co ja pokręciłam przecząco głową, coraz mniej zaczyna mi się to podobać, mam coraz gorsze przeczucia.
- Pewnego dnia jak Federico zadzwonił do ciebie, odebrała znowu Priscilla. Powiedziała mu że go nienawidzisz, uważasz go za najgorszego człowieka na świecie, że skrzywdził cię bardziej niż ktokolwiek inny i że ma już więcej nie dzwonić bo sobie tego nie życzysz. Na koniec Federico powiedział mi że słyszał jak ty mówisz do telefonu te słowa. Próbowałem mu wytłumaczyć że to jakaś pomyłka, że ty nigdy byś czegoś takiego nie powiedziała, a na pewno nie o nim. Jednak on mnie nie słuchał. Następnego dnia jak wróciłem z pracy zastałem go nieprzytomnego w łazience, podciął sobie żyły. Był w krytycznym stanie, cudem go uratowali- czułam łzy gromadzące mi się w oczach. Nigdy nie powiedziałam czegoś takiego. Nie mogę uwierzyć że Fede chciał się zabić, że mi o tym do dzisiaj nie powiedział. Teraz już rozumiem dlaczego kiedyś tak nerwowo zareagował jak próbowałam podciąć sobie żyły.
- Ale ja nic takiego nigdy nie powiedziałam, nie o Federico- nagle mnie olśniło- cholera!
- Co się stało ?
- Matka musiała mnie nagrać jak mówiłam te słowa ale nie były one o Fede tylko mówiłam je o niej! Później puściła to jemu przez telefon że niby mówię to ja- nie mogę w to uwierzyć. Jak matka mogła zrobić coś takiego ? Przecież gdyby tato wrócił do domu chociażby kilka minut później Federico on...On mógłby nie żyć...
- To by się zgadzało- mężczyzna przyznał mi rację.
- Tato przepraszam cię ale ja muszę z nim porozmawiać- szybko wstałam z krzesła.
- Dobrze rozumiem, nic się nie stało. Odezwę się za niedługo- uśmiechnął się co ja odwzajemniłam po czym jak najszybciej opuściłam kawiarnię. Muszę porozmawiać z Federico jak najszybciej, trudno że ma teraz lekcję to sytuacja wyjątkowa. Szłam, co ja mówię, biegłam do Studia a nie powiem w szpilkach nie jest to łatwe. Po dziesięciu minutach dobiegłam na miejsce. Niczym poparzona wbiegłam do środka i zaczęłam rozglądać się po szkole, nikogo nie było. Idiotko przecież są lekcję to oczywiste że jest pusto! Fede powinien mieć teraz lekcje z Gregorio, dobrze że jestem ulubienicą nauczyciela bo inaczej nie byłoby takiej opcji żeby Włoch mógł wyjść wcześniej a tak to nie powinno być z tym najmniejszego problemu. Poszłam w kierunku sali tanecznej, po drodze oczywiście jak to ja musiałam na kogoś wpaść.
- Wybacz, śpieszy mi się- nawet nie spojrzałam do kogo mówię, chciałam odejść ale owa osoba złapała mnie za nadgarstki. Uniosłam wzrok i dostrzegłam Tomasa.
- Tomas błagam cię muszę szybko znaleźć Federico- wyszarpałam się chłopakowi i poszłam dalej. Jednak Tomas nie mógł sobie oczywiście odpuścić i poszedł za mną.
- Coś się stało ?- spytał z troską w głosie.
-Tak ale to nie jest twoja sprawa, a teraz wybacz ale muszę na prawdę jak najszybciej znaleźć Fede- tym razem Hiszpan odpuścił a ja z ulgą pobiegłam dalej. W końcu dotarłam do sali, wbiegłam do pomieszczenia a spojrzenia wszystkich skierowane były na moją osobę.
- Ludmilo powiesz mi co ty tutaj robisz ? Skończyłaś lekcje godzinę temu- spytał nauczyciel wyłączając przy tym muzykę za pomocą małej piłeczki.
- Gregorio czy Federico mógłby wyjść troszkę wcześniej? Proszę to bardzo ważne- zrobiłam maślane oczy na co nauczyciel tańca westchnął.
- Aa dobra i tak dobrze zna ten układ, idź- zwrócił się do Włocha który zdziwiony wyszedł razem ze mną z sali. Poszliśmy do szatni by nikt nie usłyszał naszej rozmowy.
- Lusia ty nie miałaś być teraz w kawiarni z tatą ? I czemu wyciągasz mnie z lekcji kochanie?- spytał z uśmiechem. Gdy jednak dostrzegł że mi nie jest zbytnio do śmiechu spoważniał.
- Co się stało ?- spytał troskliwym głosem. Złapałam go za ręce po czym zaczęłam się dokłądnie przyglądać jego nadgarstkom, na których dostrzegłam cienkie, białe szramy. W moich oczach od razu pojawiły się łzy, spojrzałam na Włocha. Łudziłam się że to może okaże się nieprawdą, ale jednak.
- Fedi czemu mi nie powiedziałeś?- spytałam łamiącym się głosem.
- Nie lubię o tym rozmawiać- próbował się wykręcić.
- Dlaczego to zrobiłeś ?- znam odpowiedź na to pytanie jednak chciałam to usłyszeć od niego.
- Nie lubię o tym rozmawiać- powtórzył.
- O wszystkim wiem Federico, znam powód. Po prostu chciałam zobaczyć czy sam mi o tym powiesz, tato mi dzisiaj powiedział że próbowałeś się zabić- powiedziałam poważnym tonem.
- Nie potrzebnie ci to powiedział- spuścił wzrok.
- Właśnie że dobrze, bo to co w tedy usłyszałeś było nieprawdą- Włoch od razu spojrzał mi w oczy.
- Ale jak to ?- spytał zdziwiony.
- Serio myślałeś że mogłabym coś takiego o tobie powiedzieć?
- Ale powiedziałaś...
- Racja, powiedziałam. Ale to było nie o tobie tylko o mojej matce jak się z nią kłóciłam to mnie nagrała, a później puściła to nagranie tobie że niby powiedziałam to ja.
- Ja pierdole jaki ja jestem głupi!- walnął pięścią o szafki.
- Nie jesteś-złapałam go za dłoń którą przed chwilą uderzył w szafkę i przystawiłam ją sobie do twarzy, wtulając się w nią i przymykając na chwilę oczy.
- To zrozumiałe że w to uwierzyłeś, nie obwiniam cię o to. Boli mnie tylko fakt, że nie powiedziałeś mi o tym- po moich policzkach spłynęły kolejne łzy, które Włoch starł szybko dłońmi. Myślałam że ufa mi w stu procentach.
- Nie chciałem cię martwić, a jeszcze jak w tedy znalazłem cię w łazience trzymającą żyletkę...-słyszałam jak głos mu się załamywał. Starał się być twardy, dla mnie, jednak tym razem nie wychodziło mu to najlepiej. Szybko wtuliłam się w jego ramiona niczym pluszowego misia. Federico przygarnął mnie do siebie tak blisko, że bliżej już się nie da.
- Obiecaj mi że od teraz będziemy mówić sobie o wszystkim, nie ważne jak bardzo będzie to bolesne- powiedziałam przez łzy.
- Obiecuję księżniczko, bardzo cię kocham. Jesteś moim skarbem, którego nigdy nie chcę stracić- wyszeptał mi do ucha po czym złączył nasze usta w długim, namiętnym pocałunku.

***
Właśnie skończyłam ostatnią lekcję z Angie. Poszłam jeszcze do mojej szafki z której zabrałam wszystkie rzeczy po czym zmierzałam w kierunku wyjścia. Po drodze oczywiście jak to ja, zawsze z głową w chmurach, wpadłam na kogoś a wszystkie moje papiery, nuty i pamiętnik wylądowały na ziemi.
- Jeju jaka ze mnie niezdara, przepraszam- kucnęłam i w pośpiechu zaczęłam zbierać wszystkie rzeczy. Kiedy sięgnęłam po pamiętnik moja dłoń dotknęła dłoni osoby z którą się zderzyłam, podniosłam wzrok.
- Tomas?!-spytałam zdziwiona widokiem Hiszpana.Podniosłam ostatnie kartki z ziemi po czym wstałam i przytuliłam przyjaciela na przywitanie - co ty tu robisz?
- Wróciłem przedwczoraj do Buenos Aires, byłem też wczoraj u ciebie w domu ale Leon powiedział że wyszłaś i rozmawiałem tylko z Ludmilą i Federico- czemu Leon mi nie powiedział że Tomas był u mnie? Rozumiem że pewnie czuję się zagrożony bo kiedyś byłam po uszy zakochana w Tomasie ale to było dawno,teraz jest on dla mnie tylko i wyłącznie przyjacielem. Kocham Leona i nie rozumiem jego zachowania.
- Cóż Leon nic mi nie powiedział że byłeś u mnie, może pójdziemy do Resto ? No wiesz porozmawiać jak dobrzy przyjaciele-spytałam uśmiechając się.
- W sumie to mam teraz chwilkę więc z miłą chęcią- odpowiedział.
- To spotkajmy się za pięć minut przed wejściem bo muszę powiedzieć Leonowi że nie wracam z nim dzisiaj- powiedziałam i poszłam w poszukiwaniu mojego chłopaka, którego znalazłam przy szafkach.
- O hej skarbie daj mi chwilkę i możemy iść- przywitał się ze mną jak zwykle pocałunkiem w policzek.
- Właśnie a propo tego...dzisiaj nie wracamy razem,umówiłam się-chłopakowi od razu zszedł uśmiech z twarzy.
- Z kim?-spytał poważnym tonem.
- Z Tomasem...- powiedziałam cicho czekając na reakcję chłopaka,który widać że nie był tym zachwycony.
- Znowu ten debil wtrąca się w nie swoje sprawy, znowu cię przez niego stracę- powiedział jakby do siebie a jednocześnie do mnie.
- Jak możesz tak mówić? Nic mnie z nim nie łączy jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi, kocham tylko ciebie-spojrzałam szatynowi w oczy. Nie wierzę że może myśleć że po tych wszystkich latach rzucę się na Tomasa i co jeszcze? Może się od razu z nim prześpię?!
- Ja się po prostu martwię, pamiętasz jeszcze co było dwa lata temu?- spytał poddenerwowany.
- Pamiętam ale to było jak sam powiedziałeś dwa lata temu!-podkreśliłam ostatnie słowa po czym wkurzona zostawiłam chłopaka samego w szatni. Nie mam zamiaru odwoływać spotkania z Tomasem, Leon musi w końcu zrozumieć że nic mnie już z nim nie łączy.

***
Po kłótni z Violettą wyszedłem ze Studia, dostrzegłem dziewczynę idącą z tym idiotą Tomasem. Chciałem już do nich podejść ale odpuściłem sobie, skoro Violetta tak bardzo chce się z nim spotykać to proszę bardzo.
Do domu wracałem jak zwykle przez park niedaleko Studio. Szedłem alejkami pełnymi różnych,kolorowych kwiatów. Przyglądając się dokładnie każdej minionej osobie przechodzącej obok. Staruszka karmiąca gołębie,facet w marynarce i teczką w ręce,dziewczynka z psem, zakochana para. Park jak zwykle tętnił życiem, o tej porze jest tutaj dużo ludzi w różnym wieku. Po mimo tego że jest ze mną w tym parku dużo ludzi to czuję się samotny, ponieważ nie ma ze mną najważniejszej osoby na świecie. Wiem, nadal jesteśmy razem ale kiedy Tomas wrócił, po dzisiejszej kłótni z Violettą, czuję się jakby połowa mnie odeszła już bezpowrotnie, jakby ktoś zabrał mi całą radość i chęć do życia. Nigdy nie czułem się tak niepewnie,zagrożony. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie jakaś kobieta która wpadła na mnie gdy biegła, upuściła z ręki telefon mam nadzieję że nie jest pęknięty. Szybko kucnąłem i podniosłem owy przedmiot z ziemi i podałem dziewczynie która bez słowa pobiegła dalej. Jednak po chwili zawróciła i usłyszałem jak mnie woła.
- Leon? Poczekaj!- ten głos...
- Lara?- spytałem zdziwiony widokiem Meksykanki.
- Jak miło cię znowu widzieć!- brunetka rzuciła mi się na szyję.
- Ciebie też ale co ty tutaj robisz?
- Postanowiłam wrócić, przyjechałam dzisiaj rano-powiedziała z tym pięknym uśmiechem który nigdy nie schodził jej z twarzy. Nie zmieniła się prawie wcale.
- I nie odezwałaś się? No nieładnie, nieładnie- pokręciłem głową i skrzyżowałem ręce na piersi po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Jakoś nie było okazji.
- No dobra niech ci będzie ale za to pójdziesz ze mną na kawę- bardziej stwierdziłem niż spytałem.
- Z miłą chęcią tylko musiałabym jeszcze wejść na chwilę do domu się przebrać, bo raczej nie pójdę w stroju do biegania.
- To pójdziemy do ciebie i jak się wyszykujesz to pójdziemy do kawiarni- dziewczyna przytaknęła i poszliśmy w kierunku mieszkania Meksykanki.
- A jak tam u ciebie? Jesteś nadal z Violettą?-a no tak Vilu...zupełnie zapomniałem o dzisiejszej kłótni, wszystko przez spotkanie z Larą, przy niej zapomniałem o wszystkich problemach.
- Tak ale od jakiegoś czasu często się kłócimy, nie potrafimy się dogadać, a jeszcze wrócił Tomas którego nienawidzę i klei się do niej doprowadzając mnie tym do nerwów- na samą myśl o tym idiocie ciśnienie mi się podniosło.
- Opowiesz mi o tym w kawiarni, a teraz chodź- wskazała na drzwi od niedużego białego dmku jednorodzinnego. Weszliśmy do środka.

****************************************************************
No witam witam <3
Tak o to prezentuje się najnowszy rozdział, podoba się?
Wyraźcie swoją opinię w komentarzach :)
Spodziewaliście się pojawienia się Lary?
Jak myślicie w jakim związku namiesza Meksykanka, a w jakim Tomas? I co łączy tę dwójkę ?
Ludmila w końcu porozmawiała z tatą, spodziewał się ktoś tego po Fede ?
Mam nadzieję że rozdział, który jest troszkę dłuższy niż ostatni spodobał się Wam.
Mamy w nim perspektywę Lu, Violetty i Leona.
Nie przedłużając mam do Was ostatnią wiadomość a mianowicie Twitter, macie ?
Jeśli tak to tutaj macie mój - @TiNiPoLoNiA_5
Obserwujcie,piszcie zapraszam <33
Do następnego <333

Kocham, Tini ;*



środa, 25 listopada 2015

Rozdział XIII


***
Nie mogłam uwierzyć w to że znowu go widzę. Usiedliśmy na kanapie w salonie i przez jakiś czas siedzieliśmy w dość niezręcznej ciszy. W końcu postanowiłam zacząć jakoś rozmowę.
- Too kiedy wróciłeś ?- spytałam bruneta który podniósł na mnie wzrok.
- Wczoraj rano przyjechałem z Hiszpanii. Mój tato dostał awans i przenieśli go do firmy w Buenos Aires. Nie powiem ucieszył mnie ten fakt bo to oznacza że znowu mogłem się spotkać z tobą i z resztą- uśmiechnął się. Nie powiem było mi trochę nie zręcznie. W końcu kiedyś byłam w nim na zabój zakochana, byłam z nim a teraz no po prostu dziwnie się czuję.
- To fajnie...- przeciągnęłam.
- A co u ciebie ?- spytał z uśmiechem.
- W sumie po staremu. Jestem z Diego, ciągle przyjaźnie się z Vils, Cami i Maxim, chodzę do Studia, pomagam czasem Luce w barze- wymieniałam na palcach.
- Z Diego ?- spytał robiąc przy tym zdziwioną minę.
- Aaa no tak bo ty przecież go nie znasz!- zaśmiałam się z własnej głupoty.
- Wiesz co Fran ja będę się zbierał, wpadłem tylko na chwilę się przywitać, spotkamy się jutro w Studio- wstał z kanapy i podszedł do drzwi.
- Wracasz do Studio?- chłopak przytaknął na co ja się uśmiechnęłam. Hiszpan otworzył drzwi w których jak się okazało stał nie kto inny jak Diego.
- Fran nie odpowiadałaś to przyszedłem. Nic ci nie jest i kim on jest ?- wskazał palcem na bruneta.
- Spokojnie nic mi nie jest, a to jest Tomas, Tomas to jest właśnie mój chłopak Diego- przedstawiłam sobie chłopaków po czym Hiszpan opuścił mój dom.
- Zapytam w prost co cie z nim łączy ?-spytał mnie mój chłopak, który nagle spoważniał.
- Nie martw się, prawda kiedyś z nim byłam ale Tomas wyjechał dwa lata temu do Hiszpanii i teraz wrócił. Nie masz się co bać jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi, nie kocham go już.
- Fakt że z nim byłaś niezbyt mi się szczerze podoba ale ulżyło mi że już go nie kochasz, bo wiesz że jesteś dla mnie wszystkim i nie chcę cię stracić ?- spytał łapiąc mnie delikatnie za nadgarstki.
- I nie stracisz- złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.

***
Po wyjściu z domu Włoszki postanowiłem odwiedzić tym razem Ludmile i Violettę. Z tego co wiem to ich rodzice są teraz razem i mieszkają w domu Castillo. Szczerze to nie mam pojęcia jak ten dom jeszcze stoi z tą wybuchową mieszanką w środku.
Gdy szedłem poczułem wibracje w kieszeni moich spodni, wyjąłem z niej telefon i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Hej kuzynka!- przywitałem się z dziewczyną.
- Cześć Tomi i jak jesteś już w Buenos ? Byłeś u tej blondyny ?-cała ona, zawsze wszystko musi wiedzieć od razu, musi być ze wszystkim na bieżąco.
- Tak jestem już w Argentynie ale jeszcze z nią nie rozmawiałem,dopiero do niej idę. A ty kiedy będziesz w BA ?
- Mam lot jutro rano czyli będę jakoś wieczorem
- Oki to odezwij się jak już będziesz na miejscu to przyjadę po ciebie na lotnisko, a teraz wybacz ale właśnie stoję pod domem Ludmily i jeśli mój plan ma zadziałać to muszę się rozłączyć- zaśmiałem się.
- Ej nie zapominaj że to mój plan a ty go ode mnie zgapiłeś!
- Tak tak oczywiście paa- nie czekałem już na jej odpowiedź i nacisnąłem czerwoną słuchawkę. Telefon schowałem do kieszeni dżinsów po czym podszedłem do dużych brązowych drzwi willi i zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili usłyszałem dźwięk otwieranego zamka a drzwi otworzył mi Leon ?
- Co ty tu robisz ?- spytał zdziwiony, widać było że nie jest zachwycony moim widokiem.
- Spokojnie przyszedłem porozmawiać nie z tobą tylko z dziewczynami więc jeśli któraś z nich jest w domu to czy mógłbyś je zawołać?- spytałem szatyna. Nie mam zamiaru kłócić się dzisiaj z Verdasem, nie po to tu przyszedłem.
- Ludmila jeszcze jest, Violetta wyszła niedawno. Ja też wychodzę ale dobrze ci radzę uważaj bo jak się dowiem że coś zrobiłeś to uduszę cię własnymi rękami, po za tym Federico jest jeszcze tylko w łazience więc pamiętaj jak się czegoś dowiem to nie ręczę za siebie- pogroził mi po czym wyszedł z domu. Szkoda że nie ma Violetty ale ja i tak przyszedłem tu do Ludmily a nie do brunetki.
Wszedłem do środka a w salonie zastałem dziewczynę siedzącą na kanapie widać było że na kogoś czeka. Miała na sobie zwiewną fiołkową sukienkę za kolano na grubych ramiączkach, czarne szpilki i futerko w takim samym kolorze. Mocno podkreślone oczy i czerwono krwiste usta a blond loki były rozpuszczone. Wyglądała pięknie. Podszedłem bliżej i usiadłem na fotelu obok blondynki, która dopiero w tedy mnie zauważyła.
- Co ty tutaj robisz?!- krzyknęła zdziwiona.
- Nie cieszysz się na mój widok ?- spytał uwodzicielskim tonem. Kiedyś w końcu za mną szalała a jak to mówią stara miłość nie rdzewieje.
- Kto cię tu w ogóle wpuścił ?- spytała olewając przy tym moje wcześniejsze pytanie.
- Leon-odpowiedziałem obojętnym tonem.
- Serio ? Leon ?- zdziwiło ją moja wypowiedź na co ja przytaknąłem głową.
- No dobra ale co ty tutaj robisz ?
- Mój tato dostał awans i przenieśli go z powrotem do Buenos Aires. Postanowiłem wrócić razem z nim do Argentyny i przy okazji znowu cię zobaczyć- zauważyłem że na moje słowa dziewczyna lekko się zarumieniła a to dobrze wróży- tak w ogóle to ślicznie się rumienisz- uśmiechnąłem się. Ludmila chciała coś powiedzieć ale przerwał jej Federico schodzący po schodach na dół. Blondynka wstała z kanapy i podeszła do chłopaka który objął ją ramieniem po czym zmierzył mnie wzrokiem.
- Mogę wiedzieć co ty tutaj robisz ? I czemu mówisz takie rzeczy do MOJEJ DZIEWCZYNY ?- ostatnie dwa słowa wypowiedział głośniej. Nie mogę uwierzyć. Ludmila ta pewna siebie Supernova która może mieć każdego chodzi z tym włoskim idiotą który myśli że jak nałoży sobie nie wiadomo jak dużo żelu na te jego kudły.
- Nic, cześć- odpowiedziałem po czym jak najszybciej wyszedłem z willi Castillo.
Cholera! Mój plan będzie musiał się nieco zmienić...

***
Federico już chciał biec za Tomasem ale go powstrzymałam.
- Lusia powiedz mi w tej chwili co on tutaj robił ?!- jeszcze nigdy nie widziałam go tak wkurzonego. Niezbyt rozumiem o co mu chodzi. Przecież ja z nim tylko rozmawiałam, racja może i Hiszpana niektóre teksty były nie na miejscu ale nie zdążyłam mu na to odpowiedzieć tylko dlatego że akurat przyszedł Fede.
- No wrócił do Buenos Aires i postanowił wpaść z wizytą, tylko rozmawialiśmy spokojnie
- Zajebiście...fajną mieliście rozmowę! Ludmila czy ty nie słyszałaś co on do ciebie mówił ?!
- Słyszałam ale nie obchodzi mnie on tylko ty. Nic do niego nie czuję więc mógłbyś się w końcu uspokoić ?!- tym razem i ja uniosłam głos.
- Ludmila nie rób ze mnie idioty doskonale wiem że kiedyś z nim byłaś, miałaś bzika na jego punkcie a teraz on wraca mówi ci takie rzeczy a ty nawet nie reagujesz na to, postaw się na moim miejscu!
- Fede czy ty serio musisz robić takie awantury o nic ? Nie wierzę że posądzasz mnie o zdradę tylko dlatego że z nim rozmawiałam. Myślałam że wiesz że cię kocham i że nigdy bym ci tego nie zrobiła. Nie sądziłam że kiedykolwiek posądzisz mnie o coś takiego...- posmutniałam. Kocham Federico ale jeśli on tego nie widzi to czy jest sens w tym wszystkim ?
- Dobrze przepraszam, nie potrzebnie się uniosłem, masz rację. Po prostu bardzo cię kocham, jesteś moim całym światem. Nie potrafię żyć bez ciebie i na samą myśl że kiedyś ode mnie odejdziesz, że pokochasz kogoś innego...Jestem najzwyczajniej w świecie o ciebie zazdrosny ale to tylko i wyłącznie z miłości. Kocham cię księżniczko.
- Ja ciebie też kocham Fedi ale proszę obiecaj mi że nigdy więcej nie osądzisz mnie o coś takiego- spojrzałam prosto w te czekoladowe tęczówki. Widziałam w nich miłość i radość. Włoch delikatnie dotknął mojej dłoni swoją powodując przy tym przypływ fali gorąca w całym moim ciele. Tak jakby moje serce pękło a cała miłość z niego rozlewała się po całym moim ciele powodując przyjemne ciepło rozgrzewające moją duszę i uczucie bezpieczeństwa. Tak właśnie się przy nim czuję. Federico przysunął mnie bliżej siebie po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Obiecuję- powiedział prosto do moich ust na co ja się uśmiechnęłam- dobra a teraz chodź do Studio bo się spóźnimy- zabrałam moją czarną torebkę od Chanell i wyszliśmy z domu zamykając przy tym drzwi. Włoch objął mnie ramieniem i założył swoje czarne Ray Bany. Spojrzałam na niego i szybko ściągnęłam mu okulary i sama je założyłam.
- Ejjj co to było ??- zaśmiałam się jednak chłopakowi nie było do śmiechu- tak chcesz się bawić skarbie?- spytał unosząc jedną brew do góry po czym zbliżył się do mnie i zaczął łaskotać. Piszczałam i płakałam ze śmiechu jednocześnie. Federico złapał mnie w biodrach i wziął na ręce.
- To co czy odzyskam swoją własność ?- pomachałam twierdząco głową i oddałam chłopakowi jego okulary.
- Grzeczna dziewczynka- postawił mnie z powrotem na ziemię i pocałował delikatnie w usta.
- Ale mnie teraz słońce razi!- tupnęłam nogą i skrzyżowałam ręce na piersi zupełnie tak jak to robiłam gdy miałam pięć lat. Federico zaczął się śmiać.
- Czy ty się ze mnie śmiejesz Paquarelli ?!- spytałam oburzona.
- Oczywiście ty moja mała złośnico- zaśmiał się.
- Co proszę jak ty mnie nazwałeś ?!
- Oj Lusia teraz jak na ciebie patrzę to przypomina mi się taka mała złośnica którą byłaś w dzieciństwie- czy on w ten sposób chciał mnie udobruchać ? Sory Pasquarelli nie wyszło ci to.
- Nie nazywaj mnie tak!- ponownie tupnęłam nogą tym razem tak mocno że aż moja szpilka się wykrzywiła a ja straciłam równowagę i upadłam na ziemię. Federico od razu znalazł się przy mnie.
- Nic ci nie jest ?- spytał zmartwiony.
- Nie, to nie pierwszy raz jak tak się kończy moje tupanie nogami- zaśmiałam się. Włoch podał mi rękę i pomógł wstać.
- No dobrze a teraz chodź do Studia bo się serio zaraz spóźnimy ty moja mała złośnico- Federico objął mnie ramieniem i się zaśmiał za co dostał po głowie moją torebką.
- Ałaa!- zaczął masować obolałe miejsce.
- Dobrze ci tak- odpowiedziałam obojętnie i ruszyłam dalej przed siebie. Jednak po chwili poczułam jak się unoszę.
- Federico puść mnie w tej chwili!- zaczęłam się wiercić i walić pięściami w umięśnioną klatkę piersiową chłopaka śmiejąc się przy tym. Jednak ten nawet nie raczył rozluźnić uścisku.
- Ale najpierw chcę buziaka- powiedział na co ja prychnęłam.
- Chciałoby się, puść mnie!
- Za buziaka- przewróciłam oczami po czym złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Kiedy oderwaliśmy się od siebie Federico w końcu raczył mnie puścić i już w spokoju dotarliśmy do Studia.

************************************************************
No hej Perełki <333
Dwa rozdziały w ciągu jednego tygodnia ? Czemu nie xD
No więc już wiecie kim był owy nieznajomy ale czy zgadniecie kim jest jego kuzynka ?
 Zdradzę tylko tyle że pojawią się jeszcze na pewno dwie postacie płci żeńskiej w najbliższym czasie.
Kuzynka Tomasa podpowiem że była ona w serialu Violetta jednak nie było jej jeszcze u mnie w opowiadaniu.
Druga osoba jest postacią fikcyjną wymyśloną przeze mnie jednak było o niej wspomniane w jednym z rozdziałów. Obie namieszają i to bardzo, ta pierwsza rozdzieli pewną parę na długi czas za to druga wywróci życie jednej z bohaterek do góry nogami już na dobre.
 
Domyślacie się może o kogo chodzi ? Piszcie w komentarzach <33
Ja się z Wami żegnam, do następnego <333

Kocham, Tini ;*

niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział XII


***
- Mogę wiedzieć co ty tutaj robisz ?- krzyknęłam w kierunku mężczyzny, który razem z Federico patrzyli na mnie przerażonymi spojrzeniami.
- Ludmi ja...-wyjąkał mężczyzna na co ja prychnęłam.
- Po pierwsze nie mów tak do mnie, nie masz takiego prawa. Po drugie mogę wiedzieć po co tu przyjechałeś ?!- krzyknęłam.
- Federico do mnie wczoraj zadzwonił że cię odnalazł a ja wsiadłem w pierwszy lepszy samolot do Buenos Aires i oto jestem- spojrzałam tym razem wściekła na Włocha który spuścił głowę i wlepiał oczy w swoje czarne conversy byleby tylko nie patrzeć mi w oczy. Ja rozumiem że jest moim chłopakiem, jeju jak to cudownie brzmi ale to nie znaczy że ma mieszać się w nie swoje sprawy.
- Mhym rozumiem czyli po tych czekaj ile ? Ahh tak po tych pięciu latach przypomniałeś sobie że masz córkę ?! Mogę wiedzieć gdzie byłeś przez ten czas ? Gdzie byłeś kiedy najbardziej ciebie potrzebowałam, kiedy matka robiła ze mnie potwora ?!- krzyczałam a w oczach zbierały mi się łzy które po chwili spływały po moich policzkach. Spojrzałam na ojca i czekałam na odpowiedź której nie otrzymałam.
- Okey, rozumiem. Nie chcesz mi nic powiedzieć ? Dobra skoro nie chcesz to wyjdź. Nie chcę cię więcej widzieć w tym domu!- wydarłam się i z płaczem pobiegłam po schodach na górę. Otworzyłam drzwi od mojego pokoju po czym zamknęłam je trzaskając nimi. Rzuciłam się na łóżko i płakałam do poduszki.


***
Nie spodziewałem się takiej reakcji ze strony blondynki. Ludmila zawsze miała doskonały kontakt z tatą. Alejandro (ojciec Lu xD) chciał pójść na górę za Lu ale go powstrzymałem.
- Lepiej będzie jak ja z nią porozmawiam- powiedziałem pewnym tonem.
- Masz rację, ona mnie nienawidzi lepiej jak ty pójdziesz...- odpowiedział załamanym głosem. Szkoda mi go. Z panem Ferro zawsze miałem dobry kontakt i szkoda mi go.
- Nie to nie tak. Znam Lu, ona na pewno bardzo cie kocha i w głębi serca bardzo się cieszy że wróciłeś. Po prostu jakby to powiedzieć...Ludmila ostatnio przeżywa ciężkie chwile głównie przez Priscillę i to pewnie dlatego tak zareagowała. Nie martw się porozmawiam z nią i jak będzie wszystko już w porządku to napiszę- mężczyzna uśmiechnął się co odwzajemniłem.
- Dziękuję Federico, Ludmila nie mogła lepiej trafić. Ja się będę już zbierał, do widzenia.
- Dziękuję, do widzenia- odprowadziłem pana Ferro do drzwi i zamknąłem dom po czym jak najszybciej wbiegłem po schodach na górę. Podszedłem do drzwi pokoju blondynki i zapukałem delikatnie w brązowe drzwi.
- Lusia, mogę ?- spytałem otwierając przy tym drzwi pokoju. Ludmila leżała na łóżku, twarz miała schowaną w poduszkę. Płakała. Jak ja nienawidzę jak ona płaczę.
Usiadłem na łóżku obok dziewczyny która również podniosłą się do pozycji siedzącej i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć blondynka rzuciła mi się na szyję z płaczem. Przytuliłem do siebie mocno moją księżniczkę i próbowałem ją jakoś uciszyć.
- Ludmiś proszę przestań płakać, kruszynko przestań błagam- szeptałem prosto do ucha Argentynki gładząc delikatnie jej blond loki. Ludmila oderwała się ode mnie i otarła rękami łzy z policzków. Dopiero teraz zauważyłem że ma na sobie moją bluzkę w której wygląda na prawdę uroczo.
- Fedi powiedz mi po co do niego dzwoniłeś ?-spytała niepewnym tonem.
- Bo wiem że zawsze byliście blisko. Lusia nie możesz go tak traktować, on cię na prawdę bardzo kocha- przejechałem delikatnie dłonią po bladej twarzyczce mojej księżniczki.
- Skąd wiesz ?- spytała smutnym głosem.
- Ponieważ byłem z nim przez cały czas po twoim wyjeździe. Wiele razy mi opowiadał że to przez niego wyjechałaś, obwiniał się o to że nie mamy z tobą kontaktu. Lu on też nie wiedział gdzie jesteś. Priscilla ograniczała mu kontakt z tobą, mi z resztą też. Nie raz pomagał mi w szukaniu ciebie, więc jak cię odnalazłem to tylko czekałem na odpowiedni moment by mu o tym powiedzieć. Uznałem że twoje osiemnaste urodziny są właśnie odpowiednią chwilą byście się spotkali. Nie spodziewałem się jednak takiej reakcji z twojej strony...- dostrzegłem że blondynce ponownie zbiera się na płacz więc mocno ją przytuliłem.
- Jjjaa nie wiedziałem...jestem taka głupia! Mogłam dać mu się wytłumaczyć albo chociaż coś powiedzieć. Pewnie jest na mnie teraz bardzo zły- wtuliła się we mnie jeszcze mocniej.
- Spokojnie, nie jest. Jak chcesz mogę do niego napisać że chcesz się z nim spotkać co ty na to ?
- Nie wiem...
-Ludmi musicie porozmawiać bo czy tego chcesz czy nie on nadal jest twoim ojcem który bardzo cie kocha i nic tego nie zmieni.
- Masz rację. Napisz do niego, spotkamy się jutro po południu w parku obok Studia- odpowiedziała na co ja się uśmiechnąłem, wyciągnąłem z kieszeni spodni mojego czarnego I'Phona i już chciałem zacząć pisać SMS ale Lusia mnie powstrzymała. Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Później napiszesz bo teraz ja cię potrzebuję- powiedziała a na jej twarzyczce ponownie pojawił się ten piękny uśmiech. Położyłem się na łóżku a blondynka położyła się obok mnie po czym mocno wtuliła się w moją klatkę piersiową i zamknęła oczy.
- Lu ale ty wiesz że jest jeszcze rano ?- spytałem dziewczynę śmiejąc się przy tym.
- No i co. Jestem zmęczona- ponownie zamknęła oczy i po chwili zasnęła. Zaśmiałem się i pocałowałem ją delikatnie w usta.
- Dobranoc księżniczko- szepnąłem do ucha blondynki i przykryłem nas kołdrą. Po chwili sam zasnąłem a w ramionach trzymałem mój cały świat.

***
 Wstałam dzisiaj dość późno, w końcu trzeba było wypocząć po wczorajszej imprezie urodzinowej Ludmily. Szczerze to nie przypuszczałam że ta tarantula tyle przeszła i że w rzeczywistości wcale nie jest taka zła za jaką się podawała. Wręcz przeciwnie jest bardzo miłą, uprzejmą i zabawną dziewczyną. Zeszłam z łóżka, przeciągnęłam się ziewając przy tym głośno, założyłam moje puchate kapcie w kształcie fioletowych króliczków i wyszłam z pokoju w kierunku łazienki gdzie wykonałam poranną rutynę. Po czym zeszłam po schodach na dół do kuchni by zrobić sobie śniadanie, w kuchni spotkałam mojego starszego brata Lucę który właśnie zbierał się do wyjścia.
- Do pracy ?- spytałam brata na co ten tylko przytaknął głową i wyszedł. Spojrzałam na zegarek.
- Jak zwykle, spóźnił się do własnego baru- powiedziałam sama do siebie po czym zaśmiałam się. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej jogurt naturalny, maliny i borówki. Z szafki nad zlewem wyjęłam jedną małą miseczkę i płatki owsiane, a z szuflady łyżeczkę. Do miseczki nasypałam płatków, które zalałam jogurtem i dodałam owoce. Uśmiechnęłam się pod nosem na widok śniadania które sama przygotowałam. Poszłam do salonu, usiadłam na kanapie, włączyłam telewizor i zaczęłam pałaszować przygotowane przed chwilą przeze mnie śniadanko. Po dziesięciu minutach siedzenia na kanapie z mojego telefonu można było usłyszeć melodię piosenki Ellie Goulding - Love me like you do, co oznaczało że ktoś do mnie dzwoni. Spojrzałam na wyświetlacz smartfona na którym widniało imię - Diego <3. Z uśmiechem nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo ?
- Hej skarbie jak tam ?- usłyszałam ten cudowny głos.
- Dobrze właśnie jem śniadanie, widzimy się dzisiaj ?- mam nadzieję że tak bo nie za bardzo chcę mi się siedzieć całą niedzielę sama w domu na kanapie oglądając jakieś durne seriale.
- To smacznego, oczywiście przyjdę do ciebie za jakąś godzinkę-półtorej może być ?
- Jasne- nagle usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi- poczekaj skarbie ktoś się dobija do domu. To pewnie Luca zapomniał kluczy jak zwykle, nie rozłączaj się- wstałam z kanapy, odłożyłam pustą miseczkę na szklany stół po czym podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
- Hej Fran- nie mogłam uwierzyć w to kogo zobaczyłam. Ze zdziwienia aż upuściłam telefon na podłogę. Cholera! Pękła szybka.
- Francesca ? Fran skarbie co jest ?- usłyszałam wołanie Diego z telefonu ale nie to było teraz najważniejsze. Nie mogę w to uwierzyć, co on tu do cholery robi ?
- Mogę wejść ?- spytał niepewnie na co ja przytaknęłam głową, podniosłam telefon z ziemi i nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Razem z chłopakiem weszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie.
- Co ty tu robisz ?- spytałam...

***************************************************
  No witam witam Perełki <33
Tak o to prezentuję się kolejny rozdział, mam nadzieję że się podoba ;)
Troszeczkę krótki no ale trudno xD
Większość z was domyśliło się a propo taty Lu a czy teraz domyślicie się kto odwiedził Francescę ?
Jutro poniedziałek -,-
Więc życzę Wam udanego tygodnia,
Do następnego <333

Kocham, Tini ;*

piątek, 20 listopada 2015

                     ~ POST ORGANIZACYJNY ~ 

Jeśli jesteś stałym czytelnikiem mojego bloga to koniecznie przeczytaj ten post!!!!

 Hej Perełki, dzisiaj przychodzę do Was nie z rozdziałem nie jest to też kolejna część zamówienia tylko jak sama nazwa mówi jest to post organizacyjny. 
 Pewnie zdążyliście zauważyć że ostatnio nie jestem zbytnio na bieżąco z komentowaniem Waszych blogów, swój z resztą niestety ale też zaniedbałam.

 Powód jest prosty : szkoła -,-
Mam do poprawienia trzy kartkówki i dwa sprawdziany do napisania z przedmiotów z których nie powiem nie jestem najlepsza, w skrócie nie ogarniam ich xD
Do puki nie poprawię ocen i ogólnie nie ogarnę tego wszystkiego, posty na blogu będą pojawiać się bardzo rzadko.
Postaram się do końca tego weekendu napisać nowy rozdział i go opublikować jak najszybciej będę mogła. 
Jeśli chodzi o zamówienia to mam nie najlepszą wiadomość- wszystkie zamówienia które przyjęłam niestety opublikuje później niż zamierzałam na początku. Na razie pojawiać się będą na blogu tylko i wyłącznie rozdziały, ponieważ chciałabym zakończyć tę historię do końca tego roku by później na spokojnie zrealizować wszystkie Wasze zamówienia. Oczywiście możecie nadal składać zamówienia ale zrealizowane będą dopiero PO SKOŃCZENIU OPOWIADANIA. Szczerze ? Nie podoba mi się ten pomysł ale w ten sposób będę miała więcej czasu na naukę bo pisanie rozdziałów idzie mi szybciej (praktycznie każdy rozdział do końca jest już w mojej głowie) nie to co z zamówieniami których nie potrafię obecnie napisać za co BARDZO WAS PRZEPRASZAM <33

 Na koniec mam wielką prośbę do WAS. Ostatnio zauważyłam że spada liczba komentarzy. Wiem, wszyscy teraz o tym piszą na blogach i ja doskonale rozumiem że szkoła dobija nie tylko mnie ale bardzo proszę Ciebie Drogi Czytelniku który właśnie czytasz ten post - SKOMENTUJ GO.
Nie chodzi mi o stałe komentowanie moich postów, ponieważ wiem ze jest to bardzo trudne w roku szkolnym, tylko o to żebyś skomentował TEN POST. Dlaczego ? Ponieważ chciałabym zobaczyć ile osób jeszcze czyta moje wypociny, czy jest sens w tym co robię i czy mam dla kogo to jeszcze robić.
Więc bardzo Cię proszę zrób to dla mnie ( i dla siebie jeśli chcesz nadal czytać nowe posty na moim blogu) bo chcę zobaczyć ile osób jeszcze to czyta (przypominam że w ankiecie oddało głos na - tak, 16 osób).
Możemy się tak umówić ? Może być taka opcja ? Jeśli tak to proszę skomentuj nawet jednym słowem albo wstaw w komentarzu ♥ a ja będę wiedziała że jesteś moim czytelnikiem, zależy ci na tym bym pisała dalej i że mam dla kogo to robić. Nawet jeśli nie masz konta na bloggerze to skomentuj jako Anonimek to dla mnie żaden problem, a wręcz przeciwnie bardzo mnie to ucieszy ;*

To wszystko co chciałam Wam przekazać, do następnego posta który postaram się dodać jak najszybciej! <333

Kocham, Tini ;*