środa, 20 stycznia 2016

003 One Shot ~ Fedemila + ważna notka na koniec :)

,,Nobody dies a virgin, life fucks us all,,

 

Ona- dziewczyna z tak zwanymi przejściami, trudnościami życiowymi. Kiedy miała zaledwie sześć lat została sierotą. To znaczy miała matkę, ale ona już niekoniecznie uważała ją za córkę. Odkąd pamięta zawsze miała lepszy kontakt z ojcem, z matką nie umiała się dogadać. Gdy jej ojciec umarł, jej matka popadła w depresję, piła co sprawiało że jeszcze bardziej nie zwracała uwagi na blondynkę. Po roku postanowiła oddać ją do domu dziecka. Dziewczynka nie była załamana, wolała spędzić swoje dzieciństwo w jakimś domu dziecka z obcymi ludźmi niż w domu ze swoją matką alkoholiczką. Jednak później zaczęło to ją pomału  przerastać. Zaczęła pić,ćpać,palić i ciąć się. Gdy skończyła osiemnaście lat, opuściła dom dziecka, swój jedyny prawdziwy dom. Nie miała pracy, rodziny, wszystko zostawiła w domu dziecka. Załamana postanowiła pójść na terapię. Ale nie dlatego, że chciała skończyć z cięciem się, nie. Tylko dlatego, że nie miała wyjścia. Nie miała gdzie iść, co ze sobą zrobić, więc stwierdziła, że to będzie najlepsze wyjście. 

On- chłopak, który można by powiedzieć, że ma wszystko. Pieniądze,przyjaciół,rodzinę,urodę, dziewczyny za nim szaleją a w dodatku w przeciwieństwie do blondynki ma kochający się,szczęśliwy dom. Był też w swojej szkole bardzo popularny, zawsze chodził w towarzystwie swoich dwóch najlepszych przyjaciół- Diego i Leona. Każda dziewczyna patrzyła na niego maślanymi oczami, on jednak przez te wszystkie lata nie poczuł do żadnej z nich tego czegoś, co ludzie nazywają miłością. Racja, miał kilka dziewczyn ale żadnej z nich nie traktował na serio. 
W końcu jednak skończył szkołę, oczywiście poszedł też na najlepsze studia w mieście- kim miał być? Lekarzem, dokładniej psychologiem. Rodzice chcieli żeby poszedł w ich ślady. Matka Włocha była prawnikiem, a ojciec sławnym w całej Europie psychologiem. Federico od zawsze kochał muzykę i to nią chciał zająć się na poważnie, jednak jego rodzice nie mogli dopuścić do siebie tej myśli. 

Siedziała na parapecie w swoim ,,pokoju,, i patrzyła przez okno na park należący do szpitala. Widziała kilka pacjentów i lekarzy szpitala spacerujących po parku. Obserwowała każdy ich najmniejszy ruch. To było jedyne w miarę przyjemne zajęcie w tym miejscu.
Ktoś mógłby zapytać - skoro nie jest jej tu dobrze i ma osiemnaście lat to czemu po prostu stąd nie odejdzie? Może to dlatego, że nie ma co ze sobą zrobić? Może pomału zaczyna widzieć swój problem jakim jest ćpanie,picie,palenie i przede wszystkim żyletki? Może chce się w końcu wyleczyć i żyć normalnie? Możliwe...
Lekarze, no cóż. Lekarze jak lekarze. Ubrani w białe kitle zawsze z kamienną twarzą trzymają w rękach stosy papierów. Niektórzy są bezuczuciowi, jakby smutni, natomiast z innymi czasem da się jeszcze porozmawiać, uśmiechną się do ciebie szczerze. Jednak wszystkich łączy jedna wspólna cecha, wszyscy twierdzą że blondynka jest chora. Racja, nie jest normalna, jej zachowanie nie jest takie jak innych osób w jej wieku. Jednak dla niej to nie jest choroba, tylko część jej smutnego, bezsensownego, pustego życia. Nie rozumie stwierdzenia ,,wyleczysz się,, albo ,,kiedyś będziesz zdrowa,,. Przecież ona jest zdrowa, fizycznie. Przecież depresja czy anoreksja to nie jest choroba fizyczna żeby mówić, że się ją ,,wyleczy,,.
Siedzenie na parapecie i wpatrywanie się pustym wzrokiem w przestrzeń w końcu ją znudziły, więc postanowiła sama wyjść na powietrze. Wstała z parapetu i podeszła do niewielkiej szafy, z której wyjęła swoją czarną, skórzaną ramoneskę i czarne koturny z ćwiekami. Z szafki obok łóżka wyjęła paczkę papierosów, którą ukrywała przed pielęgniarkami po czym opuściła pokój.

Chłopak wyszedł z łazienki wykonując wcześniej poranną rutynę. Zszedł po schodach do jadalni gdzie przy stole piła kawę mama Włocha a tato najprawdopodobniej wyszedł już do pracy. Ojciec Federico jest sławnym w całej Europie psychologiem, ma swój własny szpital psychiatryczny gdzie pomaga ludziom pozbyć się ich ,,problemów,,. Kiedyś Włoch ma odziedziczyć biznes ojca.
- Cześć mamo- przywitał kobietę całusem w policzek i szerokim uśmiechem.
- O witaj synku, a ty nie powinieneś iść do ojca do szpitala?- no tak, ojciec chciał żeby przyszedł do niego bo ma do niego ważną sprawę.
- Zupełnie zapomniałem, dzięki że mi przypomniałaś. Ja lecę cześć-rodzicielka uśmiechnęła się do syna. Wiedziała, że nie jest zadowolony z wyboru studiów, ale chciała żeby jej syn miał pewną,szczęśliwą przyszłość a praca lekarza na pewno mu to da. Doskonale wie o tym, że pasją chłopaka od zawsze była muzyka i że ma ogromny talent, ale talent to nie wszystko, nie ma pewności że to mu zagwarantuje pieniądze.

- Wytłumacz mi jeszcze raz, co ja miałbym niby zrobić?-spytał Włoch patrząc na ojca siedzącego za swoim biurkiem. Mężczyzna wstał ze skórzanego, czarnego fotela i podszedł do chłopaka.
- Miałbyś jej pomóc, no wiesz wyjść z depresji i anoreksji. Sprawić by rzuciła nałogi i przestała się ciąć, a co najważniejsze by uwierzyła, że ma jeszcze szansę na wyleczenie się. Po prostu musiałbyś zdobyć jej zaufanie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Nie znam się jeszcze zbytnio na tym wszystkim, po za tym jeśli dobrze rozumiem miałbym tylko zdobyć jej zaufanie i pomóc, a co później? Tak po prostu odejść?- niezbyt podobał mu się pomysł mężczyzny.
- Nad tym już ja pomyślę. Pomyśl to będzie dla ciebie okazja na podszkolenie się jako psycholog, po za tym jeśli chcesz to dodatkowo ci zapłacę.
- Nie chcę twoich pieniędzy, już i tak z mamą dajecie mi dużo. Zgadzam się.

Chłopak wyszedł z gabinetu swojego ojca. Nie był pewny co do tego czy dobrze postąpił zgadzając się na propozycję ojca. Poszedł przejść się do szpitalnego parku. Po drodze mijał pacjentów szpitalu i jego pracowników. Sam nie wiedział dlaczego poszedł na tyły budynku. Dostrzegł tam drobną blondynkę ubraną w czarne rurki z dziurami,czarne koturny z ćwiekami,biały sweter w czarne paski i skórzaną ramoneskę. W chudej, bladej dłoni trzymała zapalonego papierosa. Dziewczyna spojrzała na niego swoimi dużymi, piwnymi oczami podkreślonymi czarną kreską. Wzięła do ust papierosa, zaciągnęła się po czym z jej czerwonych ust wydobyła się chmura szarego dymu.
- Z tego co wiem to tutaj nie wolno palić- dziewczyna zmierzyła Włocha wzrokiem od czarnych conversów, aż po koniec długiej grzywki postawionej na żel. Miał na sobie jeszcze dżinsy, szarą koszulę i czarną kamizelkę. Jego duże czekoladowe oczy sprawiły że przez moment dziewczynę zalała fala ciepła. Uśmiechnęła się kpiarsko po czym rzuciła papierosa na ziemię i zdeptała resztki ognia butem.
-A co ty jakiś nowy?- spytała ponownie mierząc chłopaka wzrokiem, nie wyglądał na lekarza.
- Nie nie jestem nowym, a ty ? Jesteś pielęgniarką?- spytał na co blondynka prychnęła śmiechem.
- Ja nie jestem żadną pielęgniarką, jestem pacjentką- zaśmiała się na co chłopaka oczy zrobiły się pięć razy większe. Nie wpadło by mu to nawet do głowy że owa piękna blondynka może być pacjentką szpitala psychiatrycznego.
- Więc skoro jesteś pacjentką to chyba nie powinnaś palić prawda?
- A co cie to obchodzi? To moje życie, a ciebie nawet nie znam więc jakim prawem mówisz mi co powinnam robić, a czego nie?- tak na prawdę nie była zdenerwowana, nie przeszkadzała jej uwaga Włocha. To przez zażyte rano narkotyki, nie panuje nad emocjami i jest wybuchowa.
- Spokojnie, nie denerwuj się już tak. Racja nie znamy się, ale ja z chęcią cie poznam- uśmiechnął się pokazując tym samym rzędy białych zębów i niewielkie dołeczki.
- Ale ja nie chcę poznawać ciebie- chciała jak najszybciej odejść od chłopaka i wrócić do swojego pokoju, jednak chłopak złapał ją za rękę przez co blondynka odwróciła się powodując tym samym skrzyżowanie się ich oczu.
- Masz rozszerzone źrenice, brałaś coś?- spytał z wyczuwalną troską w głosie. Ludmile to zdziwiło, nawet nie zna tego chłopaka a on się o nią martwi, jako jedyny.
- Nie twoja sprawa- ponownie chciała się wyrwać ale Federico zacisnął mocniej uścisk.
- Czy możesz mnie łaskawie puścić ?!- krzyknęła na chłopaka, który w końcu postanowił poluźnić uścisk.
- Ale powiedz mi chociaż jak masz na imię żebym wiedział kogo mam szukać.
- Ludmila.
- Czyli to ty...- powiedział do siebie na jego szczęście nie usłyszała tego tylko po prostu bez słowa odeszła.

Wstała jak zwykle wcześnie. Odkąd trafiła do domu dziecka nie umiała długo spać. Całe noce przepłakiwała a później stwierdzała, że nie opłaca jej się już dalej spać więc wstała jak tylko słońce pojawiało się na niebie. Dzisiaj też tak było.
Wykonała wszystkie poranne czynności po czym usiadł na łóżku i wzięła do ręki gitarę stojącą obok szafki nocnej. Zaczęła szarpać delikatnie struny instrumenty dołączając do melodii swój lekko zachrypnięty głos.
Po chwili usłyszała ciche pukanie do drzwi. Zdziwiło ją tą. Zawsze pielęgniarki i lekarze wchodzą bez pukania, mają w dupie prywatność pacjentów i to że oni też mają swoją prywatność. Odłożyła instrument na miejsce, powiedziała ciche ,,proszę,, i wpatrywała się ciekawym spojrzeniem w drzwi,które po chwili się otworzyły a do pomieszczenia wszedł poznany wczoraj chłopak o czekoladowym spojrzeniu.
- Co ty tutaj robisz?- spytała zdziwiona, nie przypuszczała że jeszcze kiedykolwiek go spotka.
- Mówiłem że cię znajdę- puścił jej oczko po czym usiadł na łóżku obok blondynki.
- Dlaczego zapukałeś za nim wszedłeś?
- Jak to dlaczego?- spytał śmiejąc się delikatnie i wpatrując się w dziewczynę zdziwionym spojrzeniem.
- Wiesz tutaj nikogo nie obchodzi czyjaś prywatność- powiedziała obojętnym tonem, przyzwyczaiła się już do tego.
- Grasz?- spytał patrząc na instrument, chciał zmienić temat, poznać ją bliżej. Po za tym kochał muzykę, a gitara jest jego ulubionym instrumentem.
- Tak gram. Muzyka i śpiew to jedyne rzeczy, które sprawiają że chce mi się jeszcze żyć.
- Znam to uczucie- odpowiedział przejeżdżając dłonią po strunach instrumentu.
- Też jesteś z domu dziecka?
- Nie ale momentami czuję się tak jakbym był. Moi rodzice mnie nie rozumieją, z ojcem ciągle się kłócę, z matką z resztą wcale nie jest lepiej.
- Ty chociaż masz rodziców- odrzekła smutnym głosem. Chłopakowi było żal blondynki ale nie mógł dać tego po sobie poznać. Żeby zejść z tematu zaczął grać na trzymanym w rękach instrumencie dołączając do tego swój melodyjny głos. Ludmila była pod wielkim wrażeniem talentu Włocha.
Blondynka doskonale znała piosenkę graną przez chłopaka, który po chwili uśmiechnął się do niej zachęcająco dając jej do zrozumienia by dołączyła. Na początku wstydziła się śpiewać przy nim, ale gdy tylko zobaczyła cudowny uśmiech i te duże tryskające radością czekoladowe oczy chłopaka, od razu poczuła się pewniej, dołączyła do chłopaka.
- Masz cudowny głos- stwierdził po zakończeniu ostatniego wersu piosenki wywołując u blondynki dwie czerwone plamy nazywane przez wszystkich rumieńcami.
- Dzięki.
- Tak w ogóle to ta gitara ma cudowne brzmienie, takie stare. Uwielbiam takie gitary, wiadomo wtedy że wiąże się z nią jakaś historia- ponownie szarpnął struny instrumentu. Momentalnie oczy dziewczyny zaszkliły się na słowa Federico, co oczywiście nie uszło jego uwadze.
- Wiem, należała do mojego taty, dał mi ją przed śmiercią- kilka pojedynczych łez spłynęło po policzkach dziewczyny rozmazując przy tym lekko mocny makijaż. Włoch bez słowa po prostu przytulił blondynkę.
- Przepraszam nie wiedziałem.
- Nic się nie stało- uśmiechnęła się blado, ocierając rękawami swetra mokre policzki. Pierwszy raz od dłuższego czasu, od tych kilkunastu lat uśmiechnęła się szczerze. Nie wiedziała co się z nią dzieję, ale musiała przyznać- podobało jej się to.
- Tak w ogóle to ty znasz moje imię, a ja nie wiem jak mam do ciebie mówić- chłopak poczuł się dziwnie, jak mógł zapomnieć o takiej rzeczy?
- Federico- uśmiechnął się.

Od ich ostatniego spotkania minął już miesiąc. Chłopak codziennie odwiedzał blondynkę, która z każdym kolejnym dniem coraz bardziej mu ufała. Zrodziła się po między nimi pewnego rodzaju więź albo może raczej uczucie?
Federico zdawał sobie sprawę z tego, że źle robi okłamując dziewczynę. Tak na prawdę kontakty z rodzicami ma wręcz idealne, rzadko się kłócą. Podał jej nawet fałszywe nazwisko, by nie domyśliła się że jest synem psychologa, do którego należy ten zakład. Musiał ją okłamywać chociaż bardzo tego nie chciał. Wiedział, że za jakiś czas będzie musiał zostawić Ludmilę, z którą od dłuższego czasu jest coraz lepiej. Rzadziej coś bierze, pali czy ćpa. Tak samo z cięciem się. Lekarze są pod wrażeniem nagłej zmiany dziewczyny.
Leżeli na łóżku w pokoju Ludmily. Włoch wpatrywał się w blondynkę,która myślami była zupełnie gdzie indziej. Wpatrywała się pustym wzrokiem w sufit. 
- Lu?- dziewczyna wybudziła się z transu i spojrzała w radosne oczy chłopaka na co na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Tak?- spytała.
- Dlaczego ty tu w ogóle jesteś? No wiesz w szpitalu...- doskonale znał odpowiedź na to pytanie ale chciał zobaczyć jak mocno dziewczyna mu ufa i czy powie mu coś więcej o sobie.
- Ćpam, palę i nie ukrywam. Lubię czasem wypić więcej niż powinnam. Po za tym jest jeszcze jeden powód- Ludmila w pełni ufała chłopakowi. Odwinęła rękawy długiego, czarnego swetra. Oczom Federico ukazały się zawsze zasłonięte nadgarstki dziewczyny. Nie mógł w to uwierzyć. Nadgarstki dziewczyny były całe pokryte bliznami, niektóre były już zagojone, niektóre jeszcze czerwone bądź pokryte strupami. Nie spodziewał się takiego widoku, wiedział że blondynka ma problemy z cięciem się ale nie spodziewał się aż takich ran, blizn. Zrobiło mu się żal Ludmily. Przytulił dziewczynę, ich spojrzenia przez dłuższą chwilę się skrzyżowały. W końcu stało się, chłopak nie mógł się już dużej powstrzymać i wpił się w czerwone, pełne, lekko popękane usta blondynki. Zaskoczona po chwili odwzajemniła każdy kolejny pocałunek z coraz większą pasją. Ręce Włocha błądziły bez celu pod swetrem dziewczyny zahaczając momentami o zapięcie koronkowego stanika. Ludmila popchnęła delikatnie chłopaka na łóżko tak aby leżał po czym usiadła na nim okrakiem, wciąż nie przerywając oddawania pocałunków. Federico ściągnął sweterek blondynki i rzucił go gdzieś na ziemię. Dziewczyna rozpięła guziki koszuli chłopaka i wdzierając ręce pod materiał badała dłońmi mięśnie Federico. Po chwili koszula bruneta również ląduje na ziemi.
- Jesteś pewna?- spytał przerywając długi pocałunek wpatrując się w piwne oczy blondynki przejeżdżając dłonią po bladym policzku.
- Bardzo- odpowiedziała na co Włoch ponownie złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Wiedział, że to co robi jest złe, że na pewno zrani tym później dziewczynę ale nie umiał, nie chciał przestać. Chciał to zrobić.

- No muszę przyznać Fede że nie spodziewałem się, że aż tak uda ci się pomóc Ludmile- powiedział ojciec chłopaka przeglądając badania blondynki. Włoch cieszył się, że stan dziewczyny, którą kocha się polepszył. Tak dokładnie, zakochał się w Ludmile. Jednak ta cała sytuacje ciągle nie dawała mu spokoju.
- Teraz już możesz spokojnie uważać się za wspaniałego przyszłego psychologa, doskonale ci z nią poszło. Możesz być z siebie dumny, Ludmila ma wyjść jutro ze szpitala sama tego sobie zażyczyła- nagle Włoch usłyszał otwieranie drzwi, odwrócił się. Serce momentalnie mu się zatrzymało.
- Fede co ty tutaj robisz?- spytała blondynka wchodząc do pomieszczenia.
- Jak to co? Ludmilo, Federico jest moim synem- uśmiechnął się szeroko mężczyzna. Oczy blondynki momentalnie się zaszkliły a po chwili po jej twarzy zaczęły spływać łzy.
- To prawda?!- krzyknęła w kierunku bruneta, który tylko przytaknął głową. Nie wiedział co ma jej odpowiedzieć, nie umiał się wysłowić.
- Jak mogłeś? Jak mogłeś mnie tak okłamać?!
- Lu proszę cię- podszedł bliżej z zamiarem przytulenia do siebie dziewczyny, jednak ta od razu się wyrwała.
- Puść mnie! Wykorzystałeś mnie! Chciałeś zdobyć moje zaufanie a później w sobie rozkochać i zaliczyć, tak?! Brawo udało ci się! Moje gratulację- krzyczała płacząc przy tym. Ojciec Federico jak tylko usłyszał że jego syn przespał się z jego pacjentką oczy zrobiły mu się dziesięć razy większe.
- Synu przecież miałeś jej pomóc a nie współżyć!- krzyknął w stronę syna.
- No widzi pan jednak Federico wolał zrobić inaczej! Nienawidzę cię! Słyszysz?! Nienawidzę!- krzyknęła po czym z płaczem wybiegła z gabinetu. Jak najszybciej wbiegła na najwyższe piętro szpitala i otworzyła okno. Usiadła na parapecie.

Przerażony tym że jego ukochana może się zabić pobiegł jak najszybciej za nią. Wbiegł na ostatnie, dwunaste piętro budynku. Zaczął rozglądać się po pomieszczeniu w końcu w jednym oknie dostrzegł blondynkę.
- Nie podchodź bo skoczę- powiedziała wciąż zapłakanym tonem. Nie mogła uwierzyć w to, że Federico tak ją okłamał. Wykorzystał ją, a najgorsze jest to że ona go kocha.
- Lud proszę cię nie rób tego!- czuł jak pod powiekami zbierały mu się łzy, łzy bezsilności.
- Wykorzystałeś mnie! Powiedziałeś, że nie dogadujesz się ze swoimi rodzicami! Podałeś mi fałszywe nazwisko żebym nie domyśliła się że jesteś synem właściciela szpitala! A wiesz co jest najgorsze ?! Ja cię kocham i nie potrafię przestać!- krzyczała ciągle wpatrując się w drogę znajdującą się pod szpitalem, miejsce gdzie chciała skoczyć. Skończyć swoje bezsensowne życie.
- Ludmiś nie chciałem tego, nawet nie wiesz jak żałuję że się na to wszystko zgodziłem. Ale ja cię kocham. Nie przespałem się z tobą tylko dlatego, żeby cię wykorzystać. Zrobiłem to bo cie kocham. Lu jesteś dla mnie bardzo ważna, chcę ci pomóc. Chcę móc być przy tobie kiedy będziesz tego potrzebowała, móc cię wspierać, ocierać każdą twoją łzę. Lu proszę cię nie rób tego. Błagam księżniczko nie rób tego- kilka pojedynczych łez spłynęło po twarzy chłopaka.
- Na prawdę mnie kochasz?- spytała, a łzy na chwilę przestały spływać z jej oczu. Odwróciła głowę w stronę chłopaka, który podszedł bliżej. Delikatnie wziął dziewczynę na ręce.
- Kocham cię całym sercem, jesteś dla mnie najważniejsza- odpowiedział zgodnie z prawdą. Nie mogła uwierzyć, pierwszy raz ktoś powiedział do niej te słowa. Pierwszy raz komuś na niej zależało,była dla kogoś ważna.
Włoch delikatnie zbliżył się do blondynki po czym złączył ich usta w namiętnym pocałunku.
- Ja też cię kocham Fede- powiedziała prosto do ust chłopaka, który uśmiechnął się do niej szeroko i ponownie złączył ich usta.

*******************************************************
No hejka naklejka ;*
Dzisiaj przychodzę do Was z takim o to OSem.
Mam nadzieję, że się podoba. Ja jestem z niego zadowolona :)
Ale nie o tym chciałam tutaj napisać.
Chciałam tego posta dodać już dawno, niestety mój komputer
postanowił się popsuć :')
A ja nienawidzę pisać OSów i jakichkolwiek innych postów na telefonie.
No więc dokładnie pięć dni temu minął rok od założenia mojego pierwszego bloga
o bohaterach Violetty. Dokładnie rok temu postanowiłam zacząć publikować
moje pomysły na Bloggerze.
Jestem bardzo szczęśliwa, że postanowiłam założyć bloga.
Dzięki niemu poznałam Was, dzięki temu poprawiłam swój styl pisania, pierwszy
raz dostałam piątkę z wypracowania.
Bardzo Wam za wszystko dziękuję, nie jestem w stanie opisać mojego szczęścia, że
przez cały rok byliście ze mną <33

BARDZO WAS WSZYSTKICH KOCHAM <33333

~Angelo~



niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział XVIII


***
Szybko biegłem w kierunku Studia, bo byłem już trochę spóźniony. Gdy tylko wszedłem do budynku moją uwagę przykuła Violetta, która wyraźnie czegoś albo kogoś szukała. Kiedy zorientowała się, że ją widzę szybko do mnie podbiegła, co mnie zdziwiło myślałem, że jest nadal na mnie wściekła za to z Larą.
- Leon! Jak dobrze, że cię widzę! Musisz mi pomóc- tym to mnie dopiero zdziwiła.
- Co się stało?- spytałem troskliwym głosem.
- Razem z Lu przyszłyśmy dzisiaj do Studia i kiedy miałyśmy iść już na lekcję to powiedziała, że zaraz wróci, bo zostawiła wczoraj błyszczyk w baletówce. Tylko to było Leon piętnaście minut temu! W dodatku nigdzie jej nie ma, powiedziałam Angie że idę do toalety a tak na prawdę to szukam jej już po całej szkole!- powiedziała brunetka na jednym wdechu.
- Chodź, pomogę ci jej szukać- uśmiechnąłem się do dziewczyny. Po chwili usłyszałem coś jakby czyjeś krzyki, spojrzałem na przerażoną dziewczynę.
- Też to słyszałeś?- spytała na co przytaknąłem głową. Poszliśmy więc w kierunku z którego wydobywały się krzyki. Gdy weszliśmy do sali tanecznej nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem.
- Ja dopiero się rozkręcam skarbie- powiedział Heredia dobierając się do Lu. Nie mogłem tak dłużej stać i nic nie robić, podszedłem do Hiszpana i jednym mocnym szarpnięciem odsunąłem go od Lu, która po chwili upadła na ziemię na co Viola od razu do niej podbiegła. Spojrzałem na Tomasa.
- Co ty do cholery robisz?!-krzyczę na leżącego na podłodze chłopaka, który tylko kpiarsko się uśmiecha.
- Nie widziałeś? Chyba uczyli cię takich rzeczy w szkole Verdas- podchodzę do chłopaka i wymierzam mu jak najmocniej pięścią w twarz.
- I co nadal jest ci tak do śmiechu?! Poczekaj aż Federico się dowie co chciałeś zrobić Lu, nie wspominając o policji. Ja na twoim miejscu nie byłbym taki wesoły- ponownie uderzam Hiszpana.
- Była mocno napalona, ja tylko wykonałem jej prośbę w której realizacji właśnie mi przeszkodziłeś. Ona sama tego chciała- spojrzał na nieprzytomną blondynkę.
- Słuchaj Heredia myślisz, że ja jestem serio taki głupi i uwierzę w te twoje bzdury?- pytam wściekły. On serio jest taki głupi czy tylko udaje?
- Ja tylko mówię jak jest, a teraz wybaczcie ale opuszczę was bo muszę z kimś porozmawiać- wstaje z podłogi po czym bezczelnie wychodzi.
- Ej ja jeszcze z tobą nie skończyłem!- już chciałem za nim biec ale powstrzymał mnie od tego głos Violetty.
- Zostaw go, jestem pewna że jak tylko Feder się o tym dowie to sam to załatwi- przyznaje dziewczynie rację po czym podchodzę do niej i blondynki, która jest ciągle nieprzytomna. Biorę dziewczynę na ręce i wychodzę ze Studia, obok mnie idzie ciągle zapłakana Violetta. 
Wsiadamy do mojego auta, które wczoraj zaparkowałem przy Studiu. Zajmuje miejsce kierowcy, a Violetta razem z Ludmilą usiadły na miejscach pasażera. Pojechaliśmy prosto do domu Castillo.

Pukam do drzwi pokoju Violetty. Ludmile odniosłem do jej pokoju, obudziła się na moment po czym szybko zasnęła. Nie słyszę jednak żadnej odpowiedzi więc uchylam drzwi i wchodzę do fioletowego królestwa Argentynki. Po chwili słyszę jej cudowny melodyjny śpiew.

No one knows what it's like
Behind these eyes
Behind this mask

I wish we could rewind
And turn back time
To correct the past

Oh baby
I wish I could tell you
How I feel but I can't
'cause I'm scared to
Oh boy
I wish I could say

...that
Underneath it all
I'm still the one you love
Still the one you're dreaming of

Underneath it all
I'm missing you so much
Baby let's not give it up


Nasze spojrzenia w pewnej chwili się skrzyżowały, czułem że śpiewa dla mnie. Tak bardzo za nią tęsknię.
Dziewczyna kończy śpiewać, po czym uśmiecha się do mnie szeroko co od razu odwzajemniam.
- Leon, nie zauważyłam cię.
- Nowa piosenka?- brunetka przytaknęła- śliczna.
- Dziękuję ale nie jest jeszcze dokończona, w ogóle co z Lu?- pyta zmartwiona.
- Zasnęła.
- Boże nie wiedziałam że Tomas jest zdolny by zrobić coś takiego!- serio ? Każdy wiedział że Heredia jest popierdolony psychicznie odkąd wrócił zachowywał się jeszcze dziwniej niż kiedyś. Coś takiego jak dzisiaj było tylko kwestią czasu.
- Ja tam od początku wiedziałem że nie jest normalny. Już nie mogę się doczekać aż Feder się o tym dowie i wpieprzy mu tak że się nie pozbiera- na samą myśl o tym na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Nie to że cieszy mnie ta sytuacja z Lu i Heredią ale widok pięści Federa na jego twarzy bardzo mi się podoba.

***
Po skończonych zajęciach chcę jak najszybciej znaleźć Lusię. Tak bardzo żałuję tego co się wczorajszego wieczoru wydarzyło. Nie powinienem jej wypominać tego jaka była kiedyś, bo doskonale wiem że się zmieniła i że bardzo dużo ją to kosztowało. Jest mi tak źle, marzę już tylko o tym by mieć moją księżniczkę przy sobie i bardzo mocno ją przytulić.
Szukam jej po całym Studiu ale nigdzie jej nie ma, może skończyła wcześniej i poszła już do domu?
Zrezygnowany ruszyłem w kierunku wyjścia, porozmawiam z nią w domu.
- Federico! Federico zaczekaj!- słyszę jak ktoś mnie woła, odwracam się a moje oczy dostrzegają Tomasa.
- Czego chcesz Heredia?- pytam oschle. Nie będę ukrywał, nie lubię go.
- Chciałem ci tylko przekazać, że masz bardzo ładną dziewczynę, która bez ubrań wygląda jeszcze ładniej- uśmiecha się kpiarsko po czym odwraca i odchodzi. Stoję chwilę i analizuję słowa Hiszpana, podbiegam do niego i wkurzony odwracam go do siebie twarzą.
- Coś ty powiedział?!- pytam zaciskając dłonie i starając się nie wybuchnąć i nie rzucić się na niego z pięściami.
- To co słyszysz, muszę przyznać, że nawet nie spodziewałem się że jest taka ostra, a w dodatku jak całuje- nie no teraz przesadził, wymierzam pięścią prosto w tą jego krzywą twarz.
- Ostrzegam cię, jeśli nie przestaniesz wygadywać bzdury na temat Lu to na twoim miejscu już bym wykupił sobie miejsce na cmentarzu- byłem wściekły.
- Ja tylko mówię jak było, jak mi nie wierzysz to sprawdź swój telefon, ja spadam. Pozdrów Lu ode mnie i przekaż jej że nie mogę się już doczekać kolejnego razu- mówi po czym odchodzi. Jestem bardzo ale to bardzo wściekły. Jak on może wygadywać takie bzdury?! Jednak zdziwiło mnie to ,,jak nie wierzysz to sprawdź telefon,, nie wiem co to miało znaczyć.
Wyciągam telefon z kieszeni moich dżinsów  odblokowuje ekran.
- ,, Nowa wiadomość, od : Nieznany,,- przeczytałem szeptem po czym otworzyłem zawartość wiadomości. Nie mogłem w to uwierzyć. Ktoś wysłał mi zdjęcie na którym widać jak Tomas... Jak on całuję moją Lusię, a ona nie ma nic przeciwko.
O dziwo nie czuję złości, nie jestem ani trochę zły. Jestem zawiedziony, zszokowany, czuję się wykorzystany. Mam wrażenie jakby ktoś wyrwał mi serce po czym podeptał je na moich oczach. Nagle cały świat w mgnieniu oka stracił barwy, stał się cichy, smutny. Nie mogę uwierzyć, że Ludmila zrobiła coś takiego, że mnie zdradziła. Nie to nie może być prawda, nie wierzę w to. Ale to zdjęcie, ono jest tego dowodem.

Wbiegam do domu Castillo i zaczynam się wydzierać na cały dom.
- Ludmila! Ludmila musimy pogadać!- po schodach jednak zamiast blondynki zbiegają Violetta i Leon.
- Fede jak dobrze,że jesteś! Nawet nie wiesz co się stało!- oczy brunetki momentalnie zachodzą łzami, niezbyt to rozumiem.
- Ja już wiem co się stało- powiedziałem oschłym tonem.
- W takim razie na co czekasz? Idź do niej stary, ona cię teraz potrzebuję bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Jest u siebie- mówi Verdas na co omijam ich i po schodach idę do pokoju blondynki. Nie rozumiem tylko czemu Leon powiedział, że Lu potrzebuje mnie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej? Przecież mnie zdradziła.
Pukam w ciemne drzwi pokoju blondynki, gdy słyszę ciche stłumione płaczem ,,proszę,, naciskam klamkę i wchodzę do środka.
W pokoju jest ciemno, pomieszczenie rozświetla tylko mała lampka przy łóżku dziewczyny. Blondynka leży przykryta kołdrą tak, że nie widać nawet czubka jej głowy. Słyszę jak płacze. Jest mi tak źle, nienawidzę gdy jest w takim stanie. Jednak muszę być twardy, w końcu to ja tu jestem pokrzywdzony.
- Yhym- Ludmila od razu podnosi się i patrzy mi w oczy, po czym wstaje i szybko do mnie podbiega, po czym przytula się do mojej klatki piersiowej i ponownie zaczyna szlochać. Ja jednak jestem nie ugięty, nawet nie spojrzałem na dziewczynę. Co oczywiście od razu zauważyła.
- Fede co się stało? Jesteś jakiś inny...- patrzy na mnie tymi cudownymi piwnymi oczami, które błyszczą teraz jeszcze bardziej od łez. Cudem się powstrzymuję od pocałowania tych jej cudownych usteczek, ale nie zrobię tego.
- Ludmila ja o wszystkim wiem- odsuwam od siebie zdziwioną dziewczynę.
- Skoro wiesz to czemu nie chcesz mnie przytulić? Dlaczego jesteś dla mnie taki oschły?- z jej oczu wypływają kolejne łzy.
- Czy ty sobie ze mnie jaja robisz Ludmila? Ja doskonale wiem co się stało, Tomas mi o wszystkim powiedział! Widziałem też zdjęcie jak się całujecie, jak on cię dotyka. Nie sprzeciwiałaś się! Oddałaś się mu! Myślałem, że rzeczywiście się zmieniłaś ale jak widać pomyliłem się w stosunku do ciebie! Wiesz co ci powiem? Nienawidzę cię, brzydzę się tobą, idź się pierdolić ze swoim Heredią! To koniec!- wychodzę z pokoju blondynki trzaskając drzwiami. Słyszę jak dziewczyna zanosi się płaczem, ale teraz mnie to nie obchodzi! Ona mnie nie obchodzi!
Zbiegam po schodach do salonu gdzie Leon i Violetta jak tylko mnie zobaczyli wstali z kanapy i popatrzyli na mnie.
- I jak?- spytała z nadzieją w głosie Argentynka.
- To koniec- powiedziałem po czym zostawiłem oszołomionych przyjaciół, a sam wyszedłem z domu. Musiałem ochłonąć, przemyśleć wszystko na spokojnie.
Wciąż nie dociera do mnie to, że Lu mnie zdradziła i w dodatku nie przyznała się do tego tylko jeszcze udawała, że o niczym nie wie! Jak można być tak fałszywym?!
Najbardziej boli mnie jednak fakt, że właśnie straciłem cały sens mojego życia...

*********************************************
No hejka Perełki<33
Wiem zabijecie mnie xD
Fedemilki przez jakiś dłuższy czas niestety nie będzie.
Zła ja hihihi >.<
Ale spokojnie jeszcze będą razem, tylko no cóż zajmie to trochę czasu xD
Wyraźcie swoje opinie w komentarzach, w ten sposób dowiaduje się co myślicie na temat
moich wypocin i co powinnam poprawić, a co Wam się podoba i czego mam się trzymać.
No więc nie przedłużając zapraszam do komentowania <33

KOCHAM WAS BARDZO, BARDZO MOCNO <333

~ Angelo ~ 


poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział XVII


***
Wściekła na szatyna wbiegłam do domu trzaskając drzwiami po czym poszłam po schodach na górę i zapukałam w duże,ciemne drzwi. Usłyszałam ciche ,,proszę,, więc weszłam do środka. Na łóżku siedziała zapłakana brunetka,którą pocieszały Francesca i Camila.
- O hej Lud- uśmiechnęła się blado ocierając rękawami swetra mokre od łez policzki.
- Cześć, jak się trzymasz?- usiadłam obok dziewczyn na łóżku.
- Źle, nadal nie rozumiem dlaczego mi to zrobił, myślałam że mnie kocha- ponownie się rozpłakała.
- Przyrzekam, że jak tylko go zobaczę to obetnę mu włosy albo jeszcze coś gorszego!- zdenerwowała się Włoszka.
- A ja ci z chęcią pomogę- przybiłam piątkę z czarnowłosą.
- Ej Lu a gdzie zgubiłaś Fede?- spytała brunetka.
- Uparł się że porozmawia z Leonem, bo on tak samo jak ty nie wierzy w to co się stało. Uważa, że Verdas nigdy by ci czegoś takiego nie zrobił bo zna już go ,,bardzo długo,,- przewróciłam oczami. Też znam Leona bardzo długo ale to nie oznacza że od razu mamy go wszyscy uważać za świętego. Zranił Violettę i pokazał tym jaki to jest właśnie cudowny.
- Może przemówi mu do rozsądku- powiedziała Camila.
- Może tak,może nie. Nie wiadomo w końcu Fedi do najmądrzejszych nie należy-zaśmiałam się- ale jak dla mnie powinnaś się nie załamywać- dziewczyny spojrzały na mnie zdziwione.
- Jak mam się nie załamywać?-spytała pociągając nosem brunetka.
- No normalnie. Po prostu nie możesz mu pokazać, że jest ci przykro. Pokaż mu co stracił. Jak chcesz to płacz, łzy to nic złego ale nie rób tego przy nim. Pokaż mu że jesteś niezależna-uśmiechnęłam się do dziewczyn.
- Lu ma rację- powiedziała Torres.
- Zgadzam się z Lud,powinnaś jej posłuchać Violu- Włoszka przytuliła przyjaciółkę.
- Wiem dziewczyny, dziękuję. Dziękuję, że jesteście teraz przy mnie- przytuliłyśmy się wszystkie.

***
- No to proszę tłumacz się,dlaczego skrzywdziłeś moją kuzynkę?- spytałem poddenerwowany siadając na kanapie w salonie Meksykanina i przeniosłem na niego wzrok.
- Napijesz się czegoś?
- Leon, nie znamy się od wczoraj. Możesz przestać zachowywać się jak nie ty i łaskawie wytłumaczyć mi twoje zachowanie? Bo chcę ci tylko i wyłącznie pomóc, no i jakby co to wpieprzyć- zaśmialiśmy się.
- Sam nie wiem czemu to zrobiłem. Kocham Violettę i tylko ją ale Lara...Kiedy ją zobaczyłem coś we mnie odżyło. Po za tym nie powiesz mi że jest brzydka. Oczarowała mnie swoją zmianą stylu ubierania się jak i swoim zachowaniem. Kiedy razem rozmawialiśmy czułem, że mogę jej wszystko powiedzieć. Po za tym z Violettą ostatnio dużo się kłóciliśmy, a jeszcze jak Heredia wrócił do Buenos Aires nasze kłótnie stawały się coraz częstsze. Głównym powodem był fakt, że Vilu zabraniała mi jeździć, a dobrze wiesz jaki motocross jest dla mnie ważny, jednak Violetta zawsze była ważniejsza dlatego się na to zgadzałem. Jednak gdy pojawiła się Lara, gdy zaczęliśmy wspominać dawne czasy, gdy byliśmy dzisiaj na torze. Nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy jak się czułem jeżdżąc pierwszy raz od prawie dwóch lat, to było nie do opisania. Później ona się potknęła więc ją złapałem i jakoś tak samo wyszło. Nie wiem czemu ją pocałowałem,po prostu coś mi kazało.
- Może jakaś część ciebie nadal kocha Larę, nie pomyślałeś o tym?- spytałem przyjaciela.
- Może...ale jestem pewny że chcę być z Violettą, nie z Larą ani z żadną inną dziewczyną tylko właśnie z Violettą- wiedziałem że mówi prawdę. Po mimo że bardzo skrzywdził moją kuzynkę i jestem na niego bardzo ale to bardzo mocno wściekły, to jednak Leon jest dla mnie jak rodzony brat i znam go lepiej niż ktokolwiek inny.
- Postaram się jakoś ci pomóc- uśmiechnąłem się do przyjaciela.
- Na prawdę? Nawet nie wiesz jak się cieszę!- odwzajemnił gest.
- Tylko pamiętaj ja tobie tylko pomogę, resztę masz zrobić sam.

***
 Zniecierpliwiona czekam w swoim pokoju na przyjście Włocha. Mam nadzieję, że opieprzył Verdasa za to co zrobił Violettcie. Sama się sobie dziwię że tak jej bronię. Jeszcze jakieś kilka miesięcy temu nienawidziłam jej i za pewne teraz bardzo bym się cieszyła widząc ją w takim stanie. Teraz jednak jest mi jej szkoda. Nie wiem jakbym ja zareagowała gdyby Federico zrobił mi to samo co Leon Violettcie.
W końcu drzwi od mojego pokoju się otwierają, a do środka wchodzi nikt inny jak właśnie Federico.
Zrywam się z łóżka i podbiegam do chłopaka rzucając mu się na szyję.
- Widzę, że ktoś tu tęsknił- zapytał śmiejąc się. Nie widzieliśmy się jakieś cztery godziny a ja czułam się jakbym nie widziała go co najmniej kilka miesięcy.
- Nawet nie wiesz jak bardzo- chłopak musnął delikatnie moje usta.
- Ale teraz mów co z Verdasem- usiadłam z powrotem na łóżku i spojrzałam zaciekawionym spojrzeniem na Włocha, który usiadł obok mnie.
- Rozmawiałem z nim, wyjaśnił mi wszystko, dlaczego to zrobił.
- No dobra ale co dokładniej mówił- chłopaki, zawsze trzeba im mówić że zwykłe ,,wytłumaczył mi,, tak na prawdę nic nie mówi.
- No wiesz, że żałuję tego co zrobił, że kocha Violettę i to z Larą to był tylko taki impuls- prychnęłam.
- Pff też mi wytłumaczenie! ,,Tylko taki impuls,,! On to jednak ma tupet! Całuję się ze swoją byłą i tłumaczy to impulsem? Co jak się z nią prześpi to też będzie mówił, że to ,,tylko taki impuls,,? Myślałam że jest mądrzejszy. Tylko ty spróbuj mi odstawić taki ,, impuls,, to przyrzekam, że nie skończy to się dla ciebie za dobrze- skrzyżowałam ręce na piersiach i posłałam chłopakowi wściekłe spojrzenie.
- Podejrzewam i nie zamierzam cię zdradzić, spokojnie. Ale jeśli chodzi o Leona to jak dla mnie Violetta powinna mu wybaczyć- jego słowa mocno mnie zdziwiły.
- Czy ciebie już do reszty powaliło? On ją zdradził a ty mówisz że powinna mu wybaczyć, czy ty siebie słyszysz?
- Tak słyszę. Znam Leona bardzo długo i wiem, że żałuję tego co zrobił i że na prawdę bardzo kocha Violę i więcej jej czegoś takiego nie zrobi.
- Czemu ty go do cholery bronisz? To zwykły idiota, który nie potrafi docenić tego co ma tylko szuka nowych wrażeń u innych dziewczyn! Skąd wiesz, że nie zdradzał Violetty tylko z Larą? Może zdradza ją już od dłuższego czasu!- wstałam z łóżka i zaczęłam wymachiwać rękami, tak jak to zawsze robię gdy jestem wściekła.
- Możesz tak nie mówić o moim przyjacielu?! Wiem że źle zrobił, ale on tego na prawdę żałuje i chce naprawić swój błąd. Każdy zasługuje na drugą szansę, ty sama nie byłaś lepsza!- to zabolało. Rozumiem, że Leon jest jego przyjacielem ale to nie oznacza, że wolno mu wytykać to jaka byłam kiedyś.
- Ale ja przynajmniej nigdy nie zdradziłam swojego chłopaka! W ogóle jak śmiesz mi wytykać to jaka byłam kiedyś? Racja nie byłam święta, ale to nie oznacza że masz prawo mi to wypominać!- wkurzył mnie, bardzo mocno mnie zdenerwował.
- Nic ci nie wypominam tylko mówię jak jest! Wytykasz błędy innym a sama nie byłaś lepsza! To nie fair Ludmila.
- Wiesz co jeśli tak ma wyglądać nasza rozmowa to lepiej wyjdź- wskazałam na drzwi.
- Nie musisz dwa razy powtarzać, z wielką chęcią opuszczę pokój wielkiej Supernovej- wyszedł trzaskając drzwiami.
Usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłoniach, po czym zaczęłam płakać. Jak on mógł mi coś takiego powiedzieć? Przecież zawsze mi powtarzał, że nie przeszkadza mu moja przeszłość, że nie muszę się zmieniać jeśli nie chcę, bo kocha mnie taką jaką jestem. A teraz co? Teraz wytyka mi to co było kiedyś.

Obudziły mnie promienie słońca wdzierające się przez odsłonięte okno do mojego pokoju. Przeciągnęłam się na całe łóżko głośno przy tym ziewając. Wzięłam z szafki mój telefon i sprawdziłam godzinę. Do zajęć w Studiu mam jeszcze półtorej godziny. Wstałam z łóżka i poszłam do garderoby gdzie wybrałam zestaw na dziś-sukienkę bez ramiączek z czarnym gorsetem i zwiewnym dołem w kwiaty, do tego moje ukochane czarne koturny i kilka złotych bransoletek. Zgarnęłam jeszcze bieliznę i poszłam do łazienki gdzie wykonałam poranną rutynę.
Gotowa spojrzałam w lustro i robiąc przy tym tak zwanego ,,dzióbka,, stwierdziłam, że wyglądam cudownie. Wyszłam z pomieszczenia i po schodach zeszłam do jadalni gdzie znajdowali się już wszyscy domownicy. Olga kończyła nakrywać do stołu, German z mamą siedzieli już przy stole popijając kawę, Ramallo biegał za gosposią, a Violetta rozmawiała z Federico na kanapie śmiejąc się przy tym. Jak widać ten idiota jeszcze nic jej nie powiedział o naszej wczorajszej kłótni, bo jakby o tym wiedziała to na pewno nie siedziałaby z nim teraz i nie śmiała się z jego opowieści.
Gdy schodziłam po schodach wzrok wszystkich był skierowany na moją osobę, założyłam pasmo moich loków za ucho i stanęłam przed brunetką.
- Lu wyglądasz cudownie!- uśmiechnęła się szeroko co ja oczywiście odwzajemniłam.
- Dziękuję.
- Fede prawda że Lu jest śliczna?- spytała Włocha. Jestem ciekawa co jej odpowie.
- Tak- powiedział obojętnie.
- Przecież wiem, chociaż nie przepraszam że zachowuję się jak Supernova, już nie będę- odpowiedziałam obojętnie. Argentynka spojrzała na mnie zdziwiona.
- Czy ja o czymś nie wiem?- spytała mnie szeptem gdy już zajęłyśmy swoje miejsca przy stole.
- Później ci opowiem- odpowiedziałam po czym zabrałam się do jedzenia przysmaków przygotowanych przez gosposię.

Weszłam pewnym krokiem do Studia wraz z Violettą, która nie mogła uwierzyć we wczorajsze zachowanie Federico.
- Na prawdę cię tak potraktował?- spytała zdziwiona.
- No przecież sobie tego nie wymyśliłam Vils- zaśmiałam się chociaż tak na prawdę nie było mi do śmiechu ani trochę. Rozpadałam się wewnętrznie.
- Czyli co zerwaliście?
- W sumie to nie wiem. Niby się pokłóciliśmy ale nikt z nas nie powiedział, że to koniec- nie zastanawiała się nawet nad tym. Może dzisiejszą obojętną odpowiedzią na pytanie Vils i jego zupełnym zlekceważeniem mojej osoby podczas śniadania chcę mi pokazać że to koniec?
- Dobra skończmy temat chłopaków, bo tylko robi nam się od tego smutno, idziesz na lekcję?- spytała z uśmiechem Castillo.
- Wiesz co pójdę jeszcze na chwilę do baletówki bo wydaję mi się że wczoraj zostawiłam tam błyszczyk, dogonię cię- brunetka poszła do sali śpiewu a ja tak jak powiedziałam do sali tanecznej.
Weszłam do pomieszczenia i zaczęłam rozglądać się po kątach.
- Jest!-powiedziałam do siebie szczęśliwa, że mój ukochany błyszczyk się odnalazł. Gdy miałam już wychodzić usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się szybko w stronę osoby, która weszła do pomieszczenia.
- Tomas? Wystraszyłeś mnie!- odetchnęłam ale gdy spojrzałam w oczy Hiszpana od razu ponownie zaczęłam się bać. Był w nich taki dziwny, szalony błysk. Chłopak podszedł do mnie.
- Spokojnie, za chwilę będziesz krzyczeć ale niekoniecznie ze strachu- brunet stał już niebezpiecznie blisko mojego ciała, złapał mnie za ręce po czym zaczął mnie całować po szyi. Próbowałam go odepchnąć ale był silniejszy.
- Zostaw mnie! Pomocy!- krzyczałam, czułam jak pod powiekami zbierają mi się łzy, a po chwili spływają po moich policzkach. Chłopak kpiarsko się zaśmiał.
- No przestań już udawać. Kiedyś za mną szalałaś i oboje wiemy że to się nie zmieniło. Więc łaskawie zamknij tą swoją piękną jadaczkę bo będę musiał być nieprzyjemny- powiedział po czym brutalnie wdarł się językiem w moje usta. Próbowałam jakoś mu się wyrwać ale wszystkie moje starania szły na marne. Hiszpan zaczął dobierać się do zamka mojej sukienki jedną ręką, a drugą błądził po moim nagim udzie, a potem po moich białych majtkach. Po mojej twarzy spływało jeszcze więcej łez. Czułam że te już koniec. Tomas odpiął w końcu zamek od mojej sukienki i wdarł się ręką pod nią zaciskając dłonie na moich pośladkach na co ja pisnęłam.
- Już nie mogę się doczekać jak powiem twojemu chłoptasiowi jaką ma cudowną dziewczynę- powiedział mi do ucha po czym zaczął zsuwać dół mojej bielizny i wkładając na jej miejsce swoją dłoń.
- Proszę cię przestań!- krzyknęłam gdy wsadził do mojej pochwy palce.
- Ja dopiero się rozkręcam skarbie- gdy miało już dojść do tego czego obawiałam się najbardziej poczułam jak ktoś jednym ruchem odciąga ode mnie chłopaka. Bezsilna upadłam na ziemię.

********************************************************
No witam Perełki!
Bardzo Was przepraszam za długą nieobecność ale no wiecie święta, sylwester...Nie miałam za bardzo jak.
Mam nadzieję, że to u góry Wam się spodobało :*
Nie rozpisuję się dzisiaj za bardzo, wyraźcie swoje opinie w komentarzach <3
Kocham Was! <3333

~ Angelo ~