czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział XXII


***
- Lu nie uwierzysz! Pokazałam Pablo naszą piosenkę no wiesz Więcej niż dwie no i on powiedział, że jest ona idealna do naszego koncertu na zakończenie roku!- powiedziała entuzjastycznie Violetta podskakując lekko przy tym na łóżku.
- Violu to wspaniale ale z kim zamierzasz ją zaśpiewać skoro ja jestem we Włoszech?- na moje słowa brunetka od razu zrobiła się nieco smutniejsza.
- No myślałam, że jak ci to powiem to w końcu wrócisz, no wiesz do Buenos Aires. Napisaliśmy już nawet piosenkę grupową na koncert z resztą wysłałam ci tekst i melodię na pocztę. Lu ty musisz wrócić, nie może cię przecież zabraknąć na tak ważnym dla nas wszystkim koncercie- wiem, że ma rację. To najprawdopodobniej ostatnia szansa byśmy wszyscy razem zaśpiewali na scenie, jednak to nic nie zmienia.
- To źle myślałaś, Violetta ja jeszcze nie potrafię wrócić, to dla mnie zbyt ciężkie- na samą myśl, że miałabym znowu po miesiącu zobaczyć Federico strach ogarnia moje serce. Racja tęsknię za nim, z każdym dniem coraz mocniej, ale nie potrafię mu na razie wybaczyć.
- Ja doskonale cię rozumiem i nie chcę żebyś pomyślała, że ja go bronię bo tak nie jest. Ja się po prostu martwię się o tego cholernego idiotę. Lu, on odkąd miesiąc temu wyjechałaś i przestałaś się do niego odzywać nie wychodzi z pokoju. Cudem udaje mi się wyciągnąć go z Leonem z pokoju na próby. On ciągle myśli że to przez niego wyjechałaś, że znowu straciliście kontakt. Lu nie karzę ci od razu do niego wracać ale błagam cię wyślij do niego chociaż tego głupiego smsa że wszystko jest u ciebie w porządku czy coś w tym stylu- nie myślałam że Federico to wszystko tak źle znosi. Mi wcale nie jest lepiej, wiedziałam że nie będzie to dla niego łatwe ale nie myślałam, że aż tak bardzo.
- Ale nie wrócił do picia?- spytałam przyjaciółkę.
- Nie ma nawet takiej opcji, razem z Leonem ciągle go pilnujemy. Nie ma możliwości by coś wypił a my byśmy o tym nie wiedzieli- ulżyło mi. Po mimo tego jak wszystko się potoczyło przez ostatni miesiąc nie chcę by coś mu się stało.
- To dobrze. Dobra Vils ja muszę kończyć, odezwę się do ciebie później.
- Oki tylko proszę cię przemyśl sobie to wszystko na spokojnie, bo już za niecały miesiąc zakończenie roku, papa- pomachała mi ręką co odwzajemniłam po czym rozłączyłam się. Zanim zamknęłam laptopa sprawdziłam jeszcze pocztę, tak jak Violetta mówiła dostałam od niej tekst i nuty do grupowej piosenki.

Voy por nuevos caminos con lo que hemos vivido
Magia y creatividad
Verdad en los corazones
Cielos de mil colores
Eso quiero recordar
Siempre a mi lado está tu mano


Zaśpiewałam refren piosenki pod nosem. Muszę przyznać, że tekst jest cudowny, odzwierciedla wszystko co razem przeszliśmy. Wszystkie wzloty,upadki,kłótnie,przyjaźnie,miłości. Tak bardzo chciałabym móc ją z nimi wszystkimi zaśpiewać.
Po sprawdzeniu skrzynki mejlowej zamknęłam laptopa. Nie wiem już co mam o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony bardzo chciałabym wrócić do Buenos Aires, ale z drugiej strony nie potrafię, za dużo mam z tym miejscem wspomnień.
Po krótkich rozmyśleniach wstałam z łóżka i postanowiłam odwiedzić Państwa Pasquarelli.

***
Po skończonej rozmowie z Lu postanowiłam przed wyjściem do Studia zawitać jeszcze do Federico i sprawdzić jak się trzyma. Wyszłam ze swojego pokoju i udałam się w stronę pokoju Włocha. Podeszłam do drzwi, zapukałam i po usłyszeniu cichego ,,proszę,, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. W pokoju jak zwykle od jakiegoś czasu panował bałagan. Wszędzie porozrzucane ciuchy chłopaka, pościel leżała zwinięta na ziemi. Federico leżał na swoim łóżku z twarzą schowaną w poduszkach. Podeszłam bliżej i usiadłam obok niego na łóżku. Zgarnęłam mu z oczu grzywkę zmuszając przy tym do popatrzenia na mnie.
- Jak się trzymasz?-spytałam. Włoch podniósł głowę i mamrocząc coś pod nosem przewrócił głowę na drugą stronę.
- Po co przyszłaś?- wymamrotał.
- Mi też miło cię widzieć kuzynie- zaśmiałam się na co ten raczył odwrócić się w moją stronę.
- Vils powiedz o co tym razem chodzi i zostaw mnie proszę samego- widziałam że jest mu ciężko. Nie jest już tym samym wesołym, pełnym optymizmu, zawsze chętnym do pomocy chłopakiem.Odkąd Lu wyjechała zmienił się nie do poznania. Już w jego oczach nie było widać szczęścia, miłości, był widoczny tylko smutek.
- O nic nie chodzi. Po prostu się o ciebie martwię.
- Nie musisz- podniósł na mnie spojrzenie.
- Muszę Federico. Zmieniając temat, idę na próbę z Leonem bo musimy w końcu napisać tę piosenkę na koncert, idziesz ze mną?- dobrze wiedziałam jaka będzie odpowiedź chłopaka jednak mimo wszystko zapytałam.
- Nie, zostanę tutaj- wstałam z łóżka i westchnęłam. Spojrzałam jeszcze raz na kuzyna, żal mi go. Wiem że bardzo skrzywdził Lu ale to nie zmienia faktu że jest mi go szkoda. Ludmila jest moją przyjaciółką ale to nie oznacza, że może go w ten sposób traktować. On nie potraktował jej lepiej ale to i tak jej nie usprawiedliwia. Spojrzałam jeszcze przed wyjściem na szafkę w pokoju chłopaka, na której w ramce było jego zdjęcie z Ludmilą jak jeszcze byli razem. Bez słowa wyszłam z pokoju zostawiając go samego.
Wyszłam z domu i zmierzałam w kierunku Studia gdzie byłam umówiona z Leonem. Już od dwóch tygodni próbujemy napisać tę cholerną piosenkę ale nie wychodzi nam to. Oboje nie potrafimy się na niczym skupić. Jak mamy napisać doskonałą piosenkę o miłości w miesiąc, w naszym tempie? To nie możliwe. Mam nadzieję że coś uda nam się dzisiaj napisać, nie chcę zawieść Pabla i powiedzieć mu że nie damy rady napisać tej piosenki. Po rozmyśleniach w końcu doszłam do On Beat. Weszłam do środka i udałam się do sali muzycznej. Gdy zbliżałam się do sali usłyszałam dochodzącą z niej cudowną melodię. Zatrzymałam się na chwilę w przejściu i wsłuchiwałam się w graną przez Meksykanina melodię. Nie wiem dlaczego ale gdy tylko ją usłyszałam dostałam niespodziewanej weny. Nagle w mojej głowie pojawiło się milion pomysłów na słowa do piosenki.
- Możesz wejść, nie musisz się przecież ukrywać- usłyszałam głos szatyna i dopiero wtedy zorientowałam się, że skończył grać. Lekko speszona weszłam do sali.
- Wiem, ładna melodia- chłopak uśmiechnął się cudownie.
- Dziękuję, jeśli chcesz to możemy ją wykorzystać do piosenki na koncert.
- Myślę, że to dobry pomysł, przynajmniej będziemy mieć chociaż melodię- zaśmialiśmy się. Podeszłam bliżej i stanęłam obok Verdasa przy keyboardzie. Chłopak ponownie zaczął grać tym razem na gitarze, a ja postanowiłam zagrać na keyboardzie. Nie wiem jak ale dołączyliśmy do niej grając tekst.
      
Gdy skończyliśmy śpiewać znajdowałam się bardzo blisko Leona, patrzyliśmy sobie w oczy, aż w końcu oboje nie wytrzymaliśmy, złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Tak bardzo za nim tęskniłam, za jego aksamitnymi ustami, uśmiechem, dotykiem, po prostu za nim całym. Kiedy oderwaliśmy się od siebie ponownie nasze spojrzenia się skrzyżowały. Bez wypowiadania jakichkolwiek słów po prostu przytuliłam się mocno do szatyna. Nie było to proste przez gitarę, którą ciągle trzymał w rękach. 
- Violu czy to oznacza, że? No wiesz...że mi wybaczyłaś?- spytał z nadzieją w głosie na co ja się szeroko uśmiechnęłam.
- Tak Leon, zrozumiałam że nie potrafię dłużej bez ciebie żyć, tylko z tobą czuję się szczęśliwa i choćbym nie wiadomo jak mocno się starała nie uda mi się tego zmienić- chłopak szeroko się uśmiechnął co ja oczywiście odwzajemniłam. 
- Ogólnie to chyba udało nam się w końcu napisać tę piosenkę- zaśmialiśmy się.
- Tak w końcu nam się udało- ponownie przytuliłam się do szatyna. Tak bardzo mi go brakowało.
                                                                                                                                                

***
Niepewnie podchodzę do drzwi wejściowych. Dom nie zmienił się ani trochę, dalej jest taki jak go pamiętam z dzieciństwa. Te same jasne ściany, brązowy dach, niewielki ale piękny ogród przed domem. Mam nadzieję, że są teraz w domu. Po chwili zawahania się w końcu znajduje w sobie na tyle odwagi by zapukać w drzwhttps://www.blogger.com/blogger.g?blogID=4327202636148937351#editor/target=post;postID=831882144565526597;onPublishedMenu=posts;onClosedMenu=posts;postNum=0;src=postnameAi. Usłyszałam jak ktoś od środka otwiera zamek w drzwiach po czym je otwiera. W przejściu zastałam kobietę ubraną elegancko w białą koszulę i czarne spodnie. Mimo że była już kobietą w podeszłym wieku wyglądała nadal bardzo młodo. Długie brązowe włosy, ciemne oczy, jasna karnacja. Od razu widać po kim Federico odziedziczył urodę, jest bardzo podobny do swojej mamy.
- Dzień dobry w czym mogę pomóc?- spytała mierząc mnie wzrokiem i szeroko się uśmiechając.
- Dzień dobry, nie wiem czy jeszcze mnie pani pamięta, jestem Ludmila, Ludmila Ferro- odpowiedziałam z równie szerokim uśmiechem. Kobieta gdy usłyszała jak mam na imię zrobiła pięć razy większe oczy.
- Boże! Kochanie jak ty wyrosłaś! Zawsze wiedziałam że będziesz w przyszłości bardzo ładna, ale nie myślałam że aż tak że cie nie rozpoznam. Wyrosłaś na bardzo piękną dziewczynę!- cała pani Pasquarelli. Zawsze uśmiechnięta, wesoła, chętna do pomocy, pełna optymizmu. Zupełnie jak Fede...
Kobieta wyściskała mnie po czym wpuściła do środka.Dom w środku również się nie zmienił. Tak jak pamiętałam był urządzony w bardzo eleganckim i nowoczesnym stylu, w salonie panowała biel i czerń którą rozjaśniały błękitne zasłony, czerwone róże i inne kwiaty w srebrnych wazonach. Duże, białe meble, kominek i wiele innych dodatków, które nadawały pomieszczeniu przyjemnego klimatu.
- Napijesz się czegoś?- spytała z szerokim uśmiechem na twarzy Pani Pasquarelli.
- Nie dziękuję, ja tylko na chwilkę,przyszłam się przywitać.
- No dobrze, więc opowiadaj co tam u ciebie słychać kochanie? Tak dawno się nie widziałyśmy. Ostatni raz przed twoim wyjazdem do Buenos Aires. Nawet nie wiesz jaki Federico był szczęśliwy gdy kilka miesięcy temu zadzwonił do mnie i Bruno (tato Federico) i powiedział nam że cię odnalazł i że jesteście razem. A właśnie przyjechał z tobą? Jak długo zostajecie?- jak zwykle, cała Pani Antonella, zawsze ma dużo do powiedzenia. Zawsze musi być ze wszystkim na bieżąco.
- Nie, przyjechałam sama. Ja i Federico zerwaliśmy ponad miesiąc temu- na moje słowa kobieta prawie zakrztusiła się pitą kawą.
- Jak to zerwaliście? Nie wiedziałam...Fede nic mi nie powiedział, nie powiem przykro mi. No ale trudno. A do kiedy zostajesz?
- Tego akurat nie wiem, jestem we Włoszech już od miesiąca i jak na razie nigdzie się stąd nie wybieram- uśmiechnęłam się lekko.
- A co z waszym koncertem na zakończenie roku? Violetta ostatnio mi wspominała, że na zakończenie waszej nauki w Studio ma być wielki koncert, i to już za miesiąc!- no tak, przecież mama Fede to jednocześnie ciocia Vilu.
- Wiem, ale nie jestem pewna czy wrócę do Argentyny. Dobrze mi tutaj i nie jestem jeszcze przekonana czy chcę wracać- kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Rozumiem- przytuliła mnie mocno. Cieszę się, że zdecydowałam się tutaj przyjść, odkąd tylko tutaj weszłam od razu poczułam się lepiej. Spojrzałam na czarną szafkę stojącą w salonie na której znajdowały się różne zdjęcia w białych,ozdobnych ramkach. Dostrzegłam na nich rodziców Federico ze ślubu, małego Fede na swoich pierwszych urodzinach, jego zdjęcie z rodzicami, zdjęcie Włocha z Violettą oraz jedno zdjęcie które najbardziej przykuło moją uwagę. Było to zdjęcie moje i Federico, mieliśmy wtedy po piętnaście lat. Doskonale pamiętam dzień, w którym je zrobiliśmy. Było to najgorszy dzień w moim życiu, wtedy zrozumiałam co na prawdę do niego czuję, chciałam mu to powiedzieć, ale Federico powiedział mi że wyjeżdża do Meksyku. Byłam załamana, zdjęcie było zrobione tego samego dnia wieczorem na jego przyjęciu pożegnalnym.
Wzięłam zdjęcie do ręki i uśmiechnęłam się lekko, mama Włocha podeszła do mnie i gdy zobaczyła na jakie zdjęcie patrzę uśmiechnęła się do mnie i położyła dłoń na moim ramieniu.
- Weź to zdjęcie, od teraz jest twoje- spojrzałam w oczy kobiecie, po czym mocno przytuliłam.
- Dziękuję pani bardzo- te zdjęcie jest dla mnie ważne, a fakt że Antonella mi je dała tylko poprawił mi humor jeszcze bardziej.
- Oj proszę cię, nie jestem żadna pani tylko Antonella- zaśmiałam się.
- No dobrze proszę pa-urwałam zmierzona wzrokiem przez Włoszka, zaśmiałyśmy się- Antonello, ja już muszę się zbierać. Proszę pozdrowić ode mnie pana Bruna, do widzenia- uśmiechnęłam się i wyszłam z domu Pasquarelli. Bardzo się cieszę, że postanowiłam ich odwiedzić. Po mimo,że udało mi się porozmawiać tylko z Antonellą, ponieważ pan Bruno był w pracy to i tak jestem bardzo zadowolona. Z racji tego, że do domu mam jakieś niecałe pięć minut po chwili znalazłam się pod drzwiami. Otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do środka. Rodzice jeszcze nie wrócili z pracy. Poszłam na górę do mojego pokoju, na szafkę przy moim łóżku postawiłam zdjęcie, które dostałam od mamy Federico.
Postanowiłam sprawdzić czy ktoś do mnie nie dzwonił, wzięłam do rąk laptopa. Usiadłam na łóżku po turecku kładąc na nogach laptopa włączyłam go. Weszłam na Skype i dostrzegłam jedno nie odebrane połączenie oraz nową wiadomość od Federico. Dzwonił do mnie godzinę temu.

Nowa wiadomość od : Federico-Fede Pasquarelli! 
 ,,- Hej jesteś? 
- Halo? Lusia jesteś tam? :(
-Proszę porozmawiaj ze mną, albo chociaż odpisz, martwię się o Ciebie :(
- Tęsknię :'( <33 ,,

Źle mi z tym, że martwię go całą tą sytuacją ale nie potrafię z nim rozmawiać. Bardzo bym chciała znowu usłyszeć jego głos, znowu zobaczyć te cudowne czekoladowe, roześmiane oczy i szeroki uśmiech. Ale nie potrafię tego zrobić. Jest mi z tym tak cholernie źle, źle mi z tym że tak bardzo go ranię.

Do : Federico-Fede Pasquarelli
,,- Cześć, nie martw się wszystko ze mną w porządku :),,

Po dłuższym zastanowieniu się nacisnęłam w końcu wyślij . Mam nadzieję, że chociaż w taki sposób uda mi się poprawić mu humor i że nie będzie się już tak zamartwiał.
Miałam już serdecznie dosyć internetu, więc zamknęłam laptopa i odłożyłam go na półkę. Postanowiłam że muszę się przespać i chociaż na chwilę o tym wszystkim zapomnieć. Położyłam głową na poduszkę, przymknęłam oczy i momentalnie zasnęłam.

*******************************************
Witam, witam! <33
Wiem, dawno nie było żadnego rozdziału ani nic, ale to jest spowodowane
tylko i wyłącznie jednym wspaniałym faktem!- otóż skończyły mi się ferie!!!! (jeeeejjj -,-)
A to oznacza powrót do mojej ukochanej szkoły i nauki -,-
Ale zmieniając na chwilę temat to chciałam Wam bardzo mocno podziękować!
Wczoraj weszłam na bloga, patrzę na wejścia i jest ich ponad 20.000 !! *,*
Dziękuję Wam z całego serducha, to dla mnie wiele znaczy, dziękuję że nadal jesteście
ze mną, że razem możemy przeżyć tę historię do końca <333

Po za tym wymyśliłam, że pod każdym postem (poza postami organizacyjnymi itp) będę dodawać jakąś piosenkę, która mi się podoba, bądź pasuje do nastroju rozdziału oraz że w moim profilu na Bloggerze w opisie co tydzień (albo dwa zależy od nauki, problemów z internetem) będę dodawać w nim jakiś cytat. Co Wy na to ? Chcielibyście takie małe ,,urozmaicenie,, bloga? Piszcie śmiało w komentarzach co o tym myślicie <333

Bez dłuższego przedłużania żegnam Was, a na koniec macie pierwszą piosenkę. Oczywiście jeśli nie spodoba Wam się ten pomysł od następnego posta nie będę ich dodawać :)


~ Angelo ~






3 komentarze:

  1. Świetny rozdział!
    Fedemiłka😢

    OdpowiedzUsuń
  2. świente jak lu oglądała zdięcie rozpłakałam sie biedny fede i lu
    dobry pomysl z cytatami lub piosenkiami
    zuza

    OdpowiedzUsuń