Rozdział XI
***
- Możesz otworzyć oczy- słyszę przy moim uchu ten cudowny głos. Chciałam odwiązać chustkę z moich oczu ale Włoch był pierwszy. Jednym, zwinnym ruchem zdjął mi z oczu chustę.
Moim oczom ukazała się plaża, ocean i ognisko dookoła którego było porozkładanych kilka kolorowych poduszek i koców. Nie mogło oczywiście zabraknąć wielkich głośników grających muzykę, stołu z przekąskami, napojami i alkoholem. Do nielicznych drzew i kamieni znajdujących się na plaży były przymocowane sznurkami kolorowe balony.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO- nagle zza kamieni, krzaków, drzew, spod stołu wyskoczyli Leon, Diego, Maxi, Andres, Broadwey, Camila, Francesca, Violetta i...Naty ?!
Spojrzałam na Federico, starałam się powstrzymać łzy. Rzuciłam się chłopakowi na szyję.
- To wszystko twoja sprawka prawda ?- spytał szeptem Włocha na co ten uśmiechnął się tak cudownie.
- Ludmila chcielibyśmy cię przeprosić- pierwszy odezwał się Diego.
- Właśnie, znam cię poza Federico najdłużej i powinienem wiedzieć że nie jesteś taką za jaką się podajesz- tym razem głos zabrał Leon.
- Ale zrozumieliśmy nasz błąd, wybaczysz nam ?- spytała Włoszka.
- Tylko jeśli wy wybaczycie mi. Byłam dla was okropnie, traktowałam was jak śmieci a zwłaszcza ciebie Naty- spojrzałam na Hiszpankę w jej oczach widać było łzy- zawsze byłaś przy mnie, wytrzymywałaś ze mną nawet jak ja sama ze sobą nie potrafiłam wytrzymać. Zawsze mogłam na ciebie liczyć i chociaż zazwyczaj traktowałam cię jak służącą to wiedz że jestem ci bardzo wdzięczna za te wszystkie lata. Jako jedyna dostrzegałaś we mnie kogoś dobrego i liczyłaś na moją zmianę. Dziękuję ci, jesteś najlepszą przyjaciółką jaką mogłam sobie wymarzyć, wybaczysz mi ?- spytałam niepewnie ciemnowłosą, po moich policzkach spływały łzy, tak samo jak Hiszpance. Dziewczyna podeszła do mnie i mocno przytuliła.
- Oczywiście, że tak Ludmila- uśmiechnęła się co ja odwzajemniłam. Spojrzałam jeszcze raz na Federico i posłałam mu ciche ,,dziękuję,, na co chłopak się uśmiechnął i poszedł do chłopaków.
- Ludmila możemy porozmawiać ?- usłyszałam za sobą znajomy głos. Odwróciłam się przodem do brunetki. Dziewczyna ubrana była w zwiewną fioletową, koronkową sukienkę przepasaną cienkim srebrnym paskiem, srebrne botki, perełki w uszach, długi wisiorek w kształcie sówki. Makijaż miała delikatny, a kasztanowe włosy z blond końcówkami lekko pofalowane. Wyglądała na prawdę ślicznie.Nie wierzę że przyszła na moje urodziny. Po tym wszystkim co jej zrobiłam, ta jak gdyby nigdy nic stoi przede mną i szeroko się uśmiecha. Powinnam z niej czasem brać przykład...
- Wszystkiego najlepszego Ludmila- powiedziała Argentynka uśmiechając się jeszcze szerzej i ku mojemu zdziwieniu podeszła do mnie bliżej i mocno przytuliła. Zdziwiona odwzajemniłam niepewnie uścisk. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich znajomych, każdy z nich się uśmiechał i trzymał kciuki. Spojrzałam w oczy dziewczynie.
- Violetta ale jak to ? Po tym coci zrobiła, po tym jak traktowałam cię przez te wszystkie lata, poniżałam cię, próbowałam wygryźć z różnych przedstawień, wiele razy robiłam ci nazłość a ty jesteś teraz dla mnie taka miła, dlaczego ?- spytałam zdziwiona brunetkę na co ta ponownie się uśmiechnęła.
- Nie wracajmy już do tego. Fede nam powiedział jak długo się znacie i że to przez Priscille jesteś taka jaka jesteś. Po za tym każdy zasługuje na drugą szansę, a tobie się ona należy, bo zrozumiałaś swój błąd i chcesz go naprawić, a to już ogromny postęp. Ludmila mam pomysł, zacznijmy naszą znajomość od nowa. Cześć, jestem Violetta, a ty ?- dziewczyna wyciągnęła do mnie rękę i czekała na moją reakcję.
- Ludmila- uścisnęłam dłoń brunetki na co reszta zaczęła klaskać. Może Violetta nie jest aż taka zła jak mi się wydawało ? Kto wie może jeszcze będziemy przyjaciółkami albo nawet tymi ,,cholernymi,, siostrami ?
- No to skoro wszyscy już sobie wszystko wyjaśnili czas zacząć imprezę!- krzyknął Leon podchodząc do mnie i Violetty i podając nam dwa kieliszki szampana. Spojrzałam na kieliszek i z małym zawahaniem upiłam łyk napoju. (Miałam alkohol pierwszy raz w ustach!) Muszę przyznać, że nie jest takie złe jak mi się wydawało.
Razem z Violettą podeszłyśmy do ogniska gdzie siedziały Camila, Francesca i Naty. Argentynka nalegała bym z nią do nich podeszła ale szczerze to się boję. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego że ani Camila ani Francesca nie przepadają za moją osobą. Jednak Violetta jest strasznie uparta i w końcu udało jej się mnie przekonać.
Podeszłyśmy do dziewczyny i usiadłyśmy obok nich, zapadła niezręczna cisza.
- No więc skoro się zmieniłaś to nie widzę przeszkód byś dołączyła do naszej paczki co ty na to ?- spytała mnie Włoszka. Byłam bardzo zdziwiona, nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zawsze działałam sama, mogłam liczyć tylko na siebie no i na Naty, a teraz ? Nagle mój świat wywrócił się do góry nogami. Miałam szansę zaznać prawdziwej przyjaźni, nie wiem czy dam sobie radę, na początku na pewno będzie ciężko ale zaryzykuję.
- Jasne z miłą chęcią- posłałam dziewczynom szeroki uśmiech, a po moich słowach atmosfera od razu zrobiła się luźniejsza. Okazało się że ja i Violetta mamy ze sobą bardzo dużo wspólnego. Lubimy taki sam rodzaj butów, filmów, słodyczy a nawet jak się okazało mamy podobny gust jeśli chodzi o facetów!
- Ej Lu a co jest między tobą a Fede hmm ?- spytała patrząc na Włocha Violetta. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Yyy myyy...jesteśmy przyjaciółmi- odpowiedziałam jąkając się na co brunetka uniosła do góry jedną brew po czym posłała dziewczynom porozumiewawcze spojrzenie i wszystkie wybuchnęły śmiechem. Spojrzałam na nie zdziwiona, chyba zrozumiały że nie rozumiem o co im chodzi.
- Nas nie oszukasz, Ludmila to widać. Na twoim miejscu pogadałabym z nim no wiesz, tak szczerze- powiedziała Violetta wstając i podając mi przy tym rękę dając do zrozumienia że tez mam wstać.
- Chodź idziemy- rzekła i zaczęła ciągnąć mnie za rękę w kierunku chłopaków. Próbowałam się jej wyrwać ale okazuję się, że po mimo jej wzrostu i niewielkiej wagi jest bardzo silna.
Zatrzymała się dopiero jak doszłyśmy do Federico, Leona, Diego, Andresa, Maxiego i Broudweya.
- Federico, ty i Ludmila macie porozmawiać! Nie wiem idźcie na jakiś spacer czy coś ale musicie porozmawiać i wy już dobrze wiecie o co mi chodzi!- wzięła dłoń zdziwionego Włocha i podała mu moją po czym popchnęła nas na znak byśmy gdzieś sobie poszli.
Posłaliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia i razem z Fede stwierdziliśmy, że nie chcemy wkurzać Violetty i poszliśmy się przejść.
- No więc o czym chcesz rozmawiać ?- spytał nagle Włoch przerywając niezręczną ciszę.
- Nie wiem co Violetta miała na myśli, ale ja chciałabym ci podziękować- odpowiedziałam.
- Nie masz mi za co dziękować- odpowiedział uśmiechając się szeroko.
- Federico przestań tak mówić, bo owszem mam za co ci dziękować. To przyjęcie jest cudowne, jak tylko zobaczyłam co przygotowałeś to poczułam się jakby nic się nigdy nie zmieniło- spojrzałam chłopakowi w oczy.
- Bo się nic nie zmieniło- odpowiedział.
- Zmieniło się Federico, ja się zmieniłam. Poczułam się jakbyśmy znowu byli dziećmi, jakbyśmy znowu byli razem we Włoszech. Dzięki tobie pogodziłam się ze wszystkimi, z Naty, Violettą, Leonem. To dzięki tobie widzę że bycie dobrą ma jednak jakiś sens i warto się zmienić. Dzięki tobie moje życie nabrało sensu, barw, pomału znowu staje się takie jak było kiedyś. Nigdy nie będę w stanie ci się za to wszystko odwdzięczyć, nawet jakbym nie wiadomo jak się starała- nagle poczułam jak moje serce przyśpiesza, karzę mi to zrobić, karzę mi złączyć nasze usta. Podchodzę bliżej chłopaka, staję delikatnie na palcach i złączam nasze usta w namiętnym pocałunku. Sama się sobie dziwie, że miałam na tyle odwagi by to zrobić. Włoch na początku zdziwiony po chwili odwzajemnia pocałunek. Czuję, że moje serce zaraz eksploduje z radości.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy spuściłam głowę a na moich policzkach pojawiły się dwie duże czerwone plamy.
- A to co to było ?- pyta z uśmiechem na twarzy na co ja jeszcze bardziej się rumienię.
- Jjjaa przepraszam, nie powinnam, lepiej już wracajmy do reszty- już chciałam odejść ale Włoch złapał mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze nosy się stykały, a na twarzy mogłam poczuć ciepły oddech chłopaka.
- Nie masz za co przepraszać. To był najlepszy sposób jakim mogłaś mi podziękować. Możesz mi tak dziękować już do końca życia- uśmiechnął się szeroko.
- Ludmila jesteś dla mnie wszystkim, moim słońcem, moim tlenem, moją muzyką. Bez ciebie moje życie nie ma najmniejszego sensu, bo jak ciebie nie ma wszystko traci swoje kolory. Jesteś moim całym światem, do żadnej dziewczyny nigdy nie czułem tego co czuję teraz do ciebie. Daj mi szansę by pokazać ci że jesteś dla mnie najważniejsza- patrzył mi prosto w oczy a ja czułam łzy gromadzące się pod powiekami, tym razem jednak były to łzy szczęścia. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, odebrało mi mowę. Przytaknęłam lekko głową na znak że się zgadzam po czym rzuciłam się chłopakowi na szyję. Federico zakręcił mnie po czym ponownie złączył nasze usta w pocałunku.
- Kocham cię- wyszeptał mi prosto do ucha.
- Ja ciebie też- przytuliłam się do torsu chłopaka. W końcu mogę być blisko niego, móc się do niego przytulić kiedy tylko zechcę.
Federico wyciągnął z kieszeni dżinsów czerwone pudełeczko w kształcie serduszka i podał mi je.
- Wszystkiego najlepszego księżniczko- powiedział gdy otworzyłam pudełeczko a moim oczom ukazała się śliczna bransoletka z serduszkiem. Zapięłam ją na ręce po czym ponownie rzuciłam się chłopakowi na szyję.
- Dziękuję jest śliczna-uśmiechnęłam się- ale to za dużo. Najpierw to przyjęcie teraz bransoletka...
- Dla mojej księżniczki mam przygotowaną jeszcze jedną niespodziankę- powiedział nieco tajemniczo na co spojrzałam na niego wkurzona.
- Jak to kolejną ? Federico proszę cię, nie chcę żebyś wydawał na mnie nie wiadomo ile kasy- powiedziałam pewnym tonem.
- Ludmila spokojnie to dla mnie żaden problem, po za tym na kolejną niespodziankę nie wydałem praktycznie ani grosza- nie powiem, uspokoiło mnie to trochę. Nie chcę by całą swoją kasę przeznaczył na prezenty dla mnie.
- No niech ci będzie...- przeciągnęłam. Federico objął mnie ramieniem i powoli wróciliśmy do przyjaciół.
***
Impreza trwa już dobre kilka godzin. Wszyscy chłopacy poza mną są nieźle wstawieni, z resztą dziewczyny też nie są gorsze. Francesca razem z Diego tańczą na stole, Leon rozmawia z jakimś głazem bo ubzdurał sobie że jest to jego psycholog, Pan Jan Głazonawski. Maxi i Broudwey leżą zakopani w piasku po szyję, a Andres zarywa do jakiegoś drzewa. Camila i Naty postanowiły się wykąpać, a Lusia z Vils siedzą przy ognisku. Bardzo się cieszę, że udało im się jakoś dojść do porozumienia. W końcu bardzo mi zależało by moja dziewczyna i moja kuzynka miały jak najlepszy kontakt.
Podszedłem do dziewczyn i usiadłem obok nich obejmując moją księżniczkę ramieniem.
- No widzę że ktoś tu się w końcu dogadał- uśmiechnąłem się patrząc to na Ludmile, to na Violettę.
- Tak, jak widać cuda jeszcze się zdarzają- odpowiedziała brunetka na co wszyscy się zaśmialiśmy.
- Dziewczyny coś mi się wydaję, że powinniśmy się zbierać, bo Verdasowi się chyba troszeczkę pogorszyło...- powiedziałem śmiejąc się i wskazując przy tym na przyjaciela, który właśnie żalił się kamieniowi, że jego ulubione bokserki w jednorożce się zgubiły podczas prania.
Szybko pozabieraliśmy wszystkie rzeczy z plaży i każdy taksówką wrócił do domu. Ja oczywiście pojechałem z Lusią.
- Dziękuję- powiedziała nagle przerywając ciszę panującą w taksówce. Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Dziękuję za tą imprezę, było cudownie- blondynka odpięła pasy i szybko znalazła się na moich kolanach- no teraz to mi wygodniej- powiedziała uśmiechając się i przytulając do mojej klatki piersiowej.
- Mi też ale to chyba niezbyt bezpieczne, zwłaszcza że nie jesteś zapięta pasami- już chciałem kazać jej zejść i usiąść na swoim miejscu ale jak tylko na nią spojrzałem wybuchnąłem śmiechem. Wiedziałem że Ludmila jest wielkim śpiochem ale żeby zasnąć w ciągu zaledwie dwóch minut ?
Po dziesięciu minutach dojechaliśmy pod dom Castillo. Ludmila nadal spała a ja nie miałem serca jej budzić. Zapłaciłem kierowcy taksówki i z trudem otworzyłem drzwi po czym wyszedłem nadal trzymając moją kruszynkę na rękach. Podszedłem do drzwi wejściowych i zadzwoniłem dzwonkiem. Violetta już na pewno jest w domu bo świeci się u niej w pokoju światło, a nikogo po za mną, Lu, Vils i Leonem nie ma dzisiaj w domu. Verdas w sumie to nie wiem po co przyjechał ale na pewno zostaję dzisiaj u nas na noc, bo słyszałem jak Vils go o to prosi jak jeszcze był trzeźwy.
Po chwili drzwi się otworzyły a w nich stanęła uśmiechnięta brunetka.
- Ooo jak słodko- na widok Lu na moich rękach zrobiła maślane oczy. Uśmiechnąłem się po czym wszedłem po schodach jak najostrożniej się dało by nie zaliczyć gleby z moją księżniczką. Otworzyłem drzwi od mojego pokoju po czym położyłem Lusię na łóżku. Skoro jesteśmy razem to nie widzę problemów bym nie mógł spać ze swoją kruszynką w jednym łóżku. Zdjąłem też z dziewczyny niewygodną spódniczkę i bluzeczkę zostawiając tylko białą-koronkową bieliznę. Muszę przyznać, że wygląda w niej bardzo pociągająco.
Zdjąłem spodnie i bluzkę po czym położyłem się na łóżku obok mojej królewny. Przykryłem nas kołdrą i po chwili czułem jak odpływam. Jednak obudziło mnie coś mokrego na moim policzku. Szybko otworzyłem oczy i ujrzałem uśmiechniętą Lusię patrzącą na mnie tymi dużymi, bursztynowymi oczami.
- Dziękuję- powiedziała po czym wtuliła się we mnie i ponownie zasnęła. Pocałowałem ją delikatnie w czółko po czym także zasnąłem.
***
Obudziły mnie promienie słońca wpadające do pomieszczenia przez uchylone okno. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się już do światła, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Był to pokój Federico. Jednak gdy spojrzałam na drugą połowę łóżka nie zastałam tam Włocha. Pewnie już dawno wstał.
Ziewnęłam głośno przeciągając się przy tym na całe łóżko. Postanowiłam wziąć przykład z Fede i także wstać.
Zerknęłam na fotel znajdujący się w pokoju i zgarnęłam z niego białą koszulkę chłopaka. Była ona przesiąknięta zapachem perfum Włocha. Przeczesałam jeszcze tylko moje blond loki szczotką, którą zawsze trzymam w torebce żeby nie wyglądać jak jakieś straszydło po czym wyszłam z pokoju. Schodząc po schodach usłyszałam czyjeś głosy. Federico rozmawiał z kimś, na pewno nie była to ani Violetta, ponieważ głos był w stu procentach męski. Verdas jednak ma zupełnie inny głos, a nikogo innego nie ma w domu. Ciekawa zeszłam na dół do pomieszczenia w którym znajdował się Federico i mężczyzna z którym rozmawiał.
Gdy weszłam do salonu nie mogłam uwierzyć w to kogo tam zobaczyłam. Oboje przenieśli na mnie przerażone spojrzenia.
- Mogę wiedzieć co ty tutaj robisz ?- krzyknęłam w kierunku mężczyzny, który był...
*****************************************************************
No heejjj !!!!!!
Jestem zła że przerywam w takim momencie no wiem xD
Huehuehue xD
Może ktoś z Was domyśla się o kogo chodzi ?
No ale macie Fedemilke <3
I jeszcze Lu pogodziła się z Naty i zaprzyjaźniła się z Vils xD
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba, jak dla mnie jest okey.
Do następnego.
Kocham, Tini ;*