poniedziałek, 14 grudnia 2015

Rozdział XV


***

Choć dom z zewnątrz nie wydawał się jakoś bardzo ogromny to jednak w środku nie powiem, nie należał do najmniejszych. Razem z brunetką weszliśmy do środka. Meksykanka zaprosiła mnie do salonu, który był urządzony w dość nowoczesny sposób. Czarno białe pomieszczenie z jaskrawymi dodatkami. Usiadłem na dużej, białej kanapie.
- Jak chcesz to w lodówce jest sok pomarańczowy, czuj się jak u siebie, ja zaraz wracam- uśmiechnęła się po czym pobiegła szybko po schodach na górę.
Nie spodziewałem się że ją jeszcze kiedyś spotkam, muszę jednak przyznać że bardzo się z tego cieszę. Z Larą znamy się już od dawna, kiedyś nawet byliśmy razem.
Po jakiś piętnastu minutach dziewczyna zeszła na dół. Miała na sobie jasno różową sukienkę w białe paski, do tego białe trampki. Włosy miała lekko pofalowane, rozpuszczone a makijaż był praktycznie niewidoczny. Spojrzałem zdziwiony na Meksykankę na co ta się zaśmiała.
- No co ? Aż tak źle wyglądam ?- spytała gładząc dłonią falbanki sukienki.
- Nie no coś ty,wyglądasz ślicznie, zmieniłaś się. To znaczy nie że kiedyś wyglądałaś źle po prostu pierwszy raz widzę cię w sukience- nie wiem czemu zacząłem się jąkać. Strój brunetki bardziej mi pasował do Violi niż do Lary.
- Dziękuję- zaśmiała się- to co idziemy ?- potaknąłem po czym wyszliśmy z domu Baroni.
Przez całą drogę śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Szczerze to brakowało mi jej. Po chwili doszliśmy do kawiarni w centrum Buenos Aires.
Weszliśmy do środka i zajęliśmy stolik przy oknie.
- Dzień dobry, co podać ?- podszedł do nas kelner.
- Ja poproszę espresso i cappucino czekoladowe- złożyłem zamówienie po czym kelner odszedł.
- Widzę że zapamiętałeś moją ulubioną kawę- uśmiechnęła się lekko.
- Jak mógłbym zapomnieć- odwzajemniłem gest.
- No więc powiedz mi jak tam motocross ?- spytała.
- Nijak. Nie jeżdżę już od ponad roku- dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona.
- Serio ? Dlaczego ??
- Rok temu miałem dość poważny wypadek, nie mogłem tańczyć przez prawie dwa miesiące. Później wyjechaliśmy w trasę z You-Mixu i nie było zbytnio jak. Po za tym Violetta strasznie się o mnie martwiła jak jeździłem więc zrezygnowałem, nie chciałem by przeze mnie się zamartwiała.
- Wypadek i trasę to jeszcze rozumiem, ale że Violetta zabraniała ci jeździć ? Jak dla mnie to przesada, żeby zabraniać własnemu chłopakowi na spełnianie się w swojej pasji- widać że zdenerwowała ją ta wiadomość. Ja też na początku byłem wściekły na Vilu że zabrania mi jeździć ale rozumiem ją. Też bym się o nią martwił jakby jeździła.
- Może trochę i tak ale wiem że robi to z miłości- uśmiechnąłem się lekko na myśl o słodkiej szatynce.
- No ale nie ważne, w tej chwili nie obchodzi mnie czy możesz czy nie. Masz jutro czas?- spytała albo raczej stwierdziła. Pomyślałem chwilę po czym zaprzeczyłem.
- No to widzimy się jutro o 14 na torze i nie chcę słyszeć odmowy.
- Postaram się jakoś namówić Violettę- powiedziałem z uśmiechem. Kelner przyniósł nasze zamówienie. W kawiarni siedzieliśmy jeszcze około dwóch godzin po czym odprowadziłem brunetkę do domu.
- Miło było cię znowu zobaczyć, do jutra- na pożegnanie pocałowała mnie w policzek po czym zniknęła za drzwiami domu. Zadowolony ze wspólnie spędzonego czasu postanowiłem wrócić do domu. Poczułem wibrację w kieszeni moich spodni, wyciągnąłem czarnego I'Phona, wiadomość.
- Viola <3- wziąłem głęboki oddech, odblokowałem telefon. ,,Wpadniesz do mnie, proszę?,,
Po chwili namysłu postanowiłem zajrzeć jeszcze do domu Argentynki.

***
Wysłałam SMS-a do Leona, mam nadzieję że zgodzi się do mnie przyjść. Muszę z nim to wszystko na spokojnie wyjaśnić, nie chcę żeby był zazdrosny o Tomasa, ponieważ jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi. Już od dawna nic do niego nie czuję, ale Leon tego nie rozumie.
Podeszłam do keyboardu i zaczęłam grać jakąś melodię, po chwili dołączyłam mój głos.

Underneath it all
I'm still the one you love
Still the one you're dreaming of

Underneath it all
I'm missing you so much
Baby let's not give it up


Szybko zapisałam tekst w moim pamiętniku, wydaję mi się że jest całkiem dobry.  Usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju.
- Proszę- powiedziałam z nadzieją, że to może Leon. Drzwi się otwarły a do środka wszedł nie kto inny jak właśnie Meksykanin. Spojrzałam mu w oczy i z uśmiechem rzuciłam się mu na szyję. Chłopak na początku był nieco zdziwiony ale odwzajemnił uścisk.
- Leon wybacz mi nie powinnam iść w tedy z Tomasem, ale zrozum ja na prawdę nic już do niego nie czuję. Kocham tylko i wyłącznie ciebie, Tomas to przeszłość- starałam się jak najlepiej wytłumaczyć szatynowi że na prawdę nic nie czuję do Hiszpana.
- Wierzę ci, też cię przepraszam nie powinienem robić z tego nie wiadomo jak wielkiej awantury. Masz prawo do spotykania się ze swoimi przyjaciółmi. Po prostu zrozum że jestem o ciebie najzwyczajniej w świecie zazdrosny i to tyle. Nie mogę patrzeć jak jesteś blisko niego, od razu przypomina mi się pierwszy rok- Meksykanin złożył na moich ustach delikatny pocałunek, który oczywiście odwzajemniłam.
- Nie zgadniesz kogo dzisiaj spotkałem- spojrzałam zaciekawiona na chłopaka- Larę!- od razu pożałowałam tej odpowiedzi. Zacisnęłam mocno dłonie i zagryzłam wargę by nie wybuchnąć, przymknęłam oczy i w głowie liczyłam do dziesięciu po czym wypuściłam powietrze i spojrzałam na Leona, który czekał na moją reakcję.
- Na prawdę? Kiedy?- spytałam w miarę spokojnym tonem.
- Dzisiaj jak wracałem do domu to przez przypadek na nią wpadłem, poszliśmy na kawę by powspominać dawne czasy- uśmiechnął się szatyn.
- O czym rozmawialiście ?- spytałam ciekawa, muszę wybadać o co chodzi.
- Pytała mnie o motocross, zaproponowała żebyśmy poszli jutro razem na tor- teraz nie wytrzymałam.
- A ty oczywiście się zgodziłeś dobrze rozumiem?!- podniosłam głos jako pierwsza i za pewne nie ostatni raz dzisiejszego wieczoru.
- Zgodziłem się ale chciałem jeszcze to przedyskutować z tobą ale ty jak zwykle masz problem!- tym razem to on uniósł ton.
- A nie pamiętasz co było rok temu?! Jak cudem uszedłeś z życiem?!
- Pamiętam ale to nie znaczy że mam raz na zawsze zrezygnować z mojej pasji. Kocham motocross i wrócę do tego czy ci się to podoba czy nie!- krzyknął po czym wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Spojrzałam przez okno na oddalającą się sylwetkę Leona. Ta rozmowa miała sprawić że się pogodzimy a nie jeszcze bardziej pokłócimy. Ja tak bardzo go kocham...

***
- Słyszałeś te wrzaski z pokoju Vilu?- spytałam nie przerywając rysowania palcem znaczków na torsie Włocha.
- Słyszałem i jestem pewny że kłóciła się z Verdasem- powiedział przytulając mnie do siebie.
- Może pójdę do niej zapytać się co się stało?- wyswobodziłam się z objęć bruneta,usiadłam na łóżku i spojrzałam mu w oczy.
- Spokojnie, nie są już dziećmi potrafią sami załatwiać swoje sprawy, zapytasz się jej o to jutro rano, a teraz chodź tu do mnie kruszynko- rozłożył szeroko ramiona w których po chwili leżałam wsłuchując się w bicie jego serca.
- Kocham cię wiesz o tym prawda?- usłyszałam przy uchu ten cudowny głos na którego dźwięk moje ciało przeszły przyjemne ciarki.
- Oczywiście że wiem,ale czemu mnie o to pytasz?- spytałam zdziwiona.
- Chcę po prostu mieć pewność że wiesz że jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie i nie potrafię bez ciebie żyć. Jesteś całym moim światem, moim słońcem,moją muzyką. W moim sercu jest już na zawsze wyryte imię Ludmila, kocham cię i nic ani nikt tego nigdy nie zmieni- czułam łzy zbierające się pod moimi powiekami, a po chwili spłynęły po moich bladych policzkach. Włoch delikatnie starł słone kropelki dłońmi po czym pocałował mnie w nosek.
- Nie płacz księżniczko- przytulił mnie mocno do siebie.
- Fedi czemu to brzmiało jak pożegnanie?- spytałam po cichu bruneta. Mam złe przeczucia.
- Lusiu nie mów tak, nigdzie się nie wybieram. Chciałem ci to po prostu powiedzieć, żebyś wiedziała że nie ważne co się stanie ja zawsze będę przy tobie- po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Nagle drzwi od mojego pokoju się otworzyły a do środka wszedł tata, na jego widok szybko odskoczyliśmy z Federico od siebie.
- Miło się na was patrzy- uśmiechnął się po czym usiadł obok nas. Fede objął mnie w tali i razem spojrzeliśmy na mojego ojca.
- Tato ale co cię tu sprowadza o tej porze?-  spytałam patrząc na zegarek który wskazywał wpół do jedenastej w nocy.
- Lu chciałem ci tylko powiedzieć że pojutrze wracam do Włoch- odpowiedział smutno.
- Ale jak to dlaczego?- spojrzałam w oczy tacie.
- Muszę wracać do pracy, jednak nie chcę znowu stracić z tobą kontaktu, chciałbym nadrobić te wszystkie lata które straciliśmy. Dlatego chciałbym żebyś zamieszkała ze mną, we Włoszech- poczuła jak cały mój świat runął. Spojrzałam smutna na Federico i pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Wiedziałeś. Dlatego mi to mówiłeś, o wszystkim wiedziałeś, wiedziałeś że tata chcę ze mną wrócić do Włoch dlatego mi to powiedziałeś- po moich policzkach ponownie spływały łzy.
- Lu to nie tak- próbował się wytłumaczyć. Wstałam z łóżka i wybiegłam z pokoju do łazienki.
- Lusia otwórz, słyszysz! Proszę cię otwórz!- chłopak walił w drzwi. Podeszłam do szafki z któej wyciągnęłam żyletkę.
- Powiedziałeś mi to tylko dlatego że wiedziałeś że wyjadę, nie dlatego że mnie kochasz!- wydukałam przez łzy.
- Ludmiś wiesz że to nie prawda! Kocham cię, księżniczko proszę cię otwórz, mam wyważyć te cholerne drzwi?!- głos Federico też się załamywał. Nie chcę mu tego robić ale nie mogę dopuścić do siebie myśli że to co mi przed chwilą powiedział wcale nie było prawdą, tylko powiedział mi to bo wiedział że wyjadę. Kiedy zrobiłam pierwsze, płytkie cięcie drzwi łazienki się otworzyły a do środka wbiegł Włoch. Gdy zobaczył w moich rękach żyletkę i odrobinę krwi spływającej po moim nadgarstku dostrzegłam w jego oczach łzy. Federico szybko wziął do ręki swój granatowy ręcznik i owinął mi nim rękę, krew po chwili przestała ciec. Spojrzałam w oczy chłopaka, który mocno mnie przytulił.
- Przepraszam...-wydukałam przez łzy. Fede delikatnie mną kołysał, gładząc przy tym moje blond włosy i szepcząc do ucha.
- Ciii już cichutko. Wszystko będzie dobrze księżniczko, nie martw się. Kocham cię bardzo bardzo mocno- wyszeptał mi prosto do ucha.

*******************************************************
No witajcie Perełki!
Co tam u Was ? U mnie dobrze :D
Tak o to prezentuję się piętnasteczka <33
Mam nadzieję że się podoba, piszcie swoją opinię w komentarzach.
Bez dłuższego gadania zapraszam do czytania <33
Hah jakie rymy xD :D

Kocham, Tini ;*

2 komentarze:

  1. Cudo *_*
    Czemu Vils jest taka dziwna? Lol, to jego pasja. To tak samo jak on by jej powiedział żeby skończyła ze śpiewem, bo może coś stać jej się z głosem tak jak kiedyś ;-;
    Jeju, Lusia :<
    Nigdy więcej tak nie rób ;-;
    A ty idioto nie miałeś kiedy jej tego powiedzieć? -,-
    Dobra bardziej się nie rozpisuje bo wos czeka :(((
    Dopiszę tylko tyle że rozdział genialny z resztą jak zawsze :***

    Kocham♥♥♥♥
    Ola.

    OdpowiedzUsuń