sobota, 29 sierpnia 2015

~ 001 Zamówienie ~


Tytuł : ,, Od pierwszego spojrzenia,,
Para: Fedemila
Miejsce Akcji: Buenos Aires
Rodzaj: romans
Przedział wiekowy: Tu jest mi wszystko jedno XD
Uwagi dotyczące bohaterów : Leon i Fede są przyrodnimi braćmi i najlepszymi przyjaciółmi. Lu i Leon są przyjaciółmi.
Inne uwagi: Do Leona przyjdzie jego BFF Lu by zamieszkać u niego i Federico. Dziewczyna na zacząć naukę z nimi w studio. Całość z perspektywy Fede proszę ♥
Zamawiajacy: care pasquarelli ♥
Moje uwagi - będą dwie części ♥


Od rana w domu jest wielkie zamieszanie, które jest spowodowane przyjazdem przyjaciółki Leona jeszcze za czasów gdy mieszkał w Meksyku. Moja mama szykuje pokój dla niej, tata ustala wszystkie sprawy związane z jej przylotem, a Verdas. A Verdas to nawet nie wiem co robi. Po prostu chodzi po całym domu i gada sam do siebie.
Jeśli chodzi o mnie i Verdasa to jesteśmy braćmi, przyrodnimi. Moja mama wyszła za jego ojca rok temu. Jednak nazwiska nie zmienialiśmy. Ja i Leon jesteśmy przyjaciółmi już od dawna, więc nie mieliśmy problemu z moją przeprowadzką do jego domu.
A co za dziewczyna przylatuje ? Sam nie za dużo wiem na jej temat. Verdas nie za często o niej wspomina, jednak jak już zacznie to gada o niej godzinami. Widać że byli blisko, traktował ją jak  młodszą siostrę. Wiem o niej tyle że nazywa się Ludmila Ferro i jest od nas o rok młodsza. Jej rodzice są mega bogaci, a jej tata od bardzo dawna przyjaźni się z tatą Leona.
Ma chodzić razem z nami do Studia po wakacjach, bo w Meksyku ukończyła jakąś tam najlepszą szkołę muzyczną.
Do Buenos Aires przyjeżdża bo jej rodzice chcą jej tu załatwić taki jakby odwyk. Mieli jej dosyć bo robiła awantury w szkole nauczycielom, po za tym paliła i piła alkohol. Mi to tam nie przeszkadza, sam kiedyś paliłem. Mam tylko nadzieję że nie będzie żadną satanistką czy kimś takim. Nie żebym miał coś do takich ludzi, lubię ostre dziewczyny takie z charakterem, niezależne i niedostępne. Ale bez przesady.
- Ej Fede tylko pamiętaj masz jej nic nie zrobić zrozumiano ?- z moich rozmyśleń wyrywa mnie głos brata. Skąd on się tutaj wziął ?
- No spokojnie przecież jej nie zgwałcę- mówię śmiejąc się.
- Wiem, ale chodzi mi o to by nie była twoją kolejną dziewczyną na jedną noc. Zrozum ona musi się skupić na tym by wyjść z nałogu, a nie rozpaczać po moim bracie debilu- tłumaczy mi Verdas.
Co z tego że miałem mnóstwo dziewczyn i żadnej nie traktowałem na poważnie ? Przecież nie jestem takim chamem by przespać się z przyjaciółką mojego brata, a potem ją zostawić. Mam swoje zasady.
- Verdas przecież wiem. Powiem więcej nawet nie zamierzam się do niej dobierać, nie jestem przecież aż takim chamem- mówię poważnym tonem.
- No ja mam nadzieję- mówi równie poważnym tonem co ja. Nagle po całym domu można usłyszeć dźwięk dzwonka do drzwi.
- To ona! Moja przyjaciółka! To ona!- Verdas zaczął skakać i piszczeć jak jakaś mała dziewczynka. Pobiegł w kierunku drzwi. Usłyszałem czyjeś głosy, a po chwili w salonie pojawił się Leon z ową dziewczyną. Muszę przyznać że jest śliczna. Jej długie nogi i szczupła sylwetka sprawiają że wygląda jak modelka. Blond loki delikatnie opadają na jej ramiona, a duże piękne, bursztynowe oczy... I te pełne podkreślone czerwoną szminką usta, na jej bladej twarzy wyglądają tak kusząco. Ma na sobie czarne koturny, szare rurki, a w ich kieszeni można dostrzec białego I'Phona i paczkę fajek. Na sobie ma również białą bluzkę na ramiączkach która odkrywa jej płaski brzuch.  Jeśli ma równie wspaniały charakter jak wygląda to jest moim ideałem.
Z moich cudownych myśli znów wyrwał mnie głos Verdasa.
- No więc poznajcie się. Ludmila to jest mój przyrodni brat i jednocześnie najlepszy przyjaciel, Federico. Pójdę po coś do picia, zaraz wracam- powiedział i poszedł do kuchni.
- Jestem Federico Pasquarelli, ale wszyscy mówią mi Fede- uśmiechnąłem się i wyciągnąłem w kierunku dziewczyny rękę.
- Ludmila Ferro, ale mów mi Lu- odwzajemnia uśmiech i podaje mi swoją malutką,bladą dłoń.
- Masz śliczny uśmiech- mówię zgodnie z prawdą.
- Dzięki ale nie myśl sobie, że pójdzie ci ze mną tak łatwo. Nie należę do prostych, sztucznych lasek dla których liczy się tylko kasa i wygląd. Żeby mnie zdobyć trzeba się wysilić- czy mi się zdaję czy ona mnie obraża ?
- Spokojnie, nie mam zamiaru się do ciebie przystawiać. Jesteś przyjaciółką Leona to jesteś również moją przyjaciółką, a dla mnie przyjaciele są bardzo ważni- mówię zgodnie z prawdą.
- Załóżmy że ci wierze- mówi i uśmiecha się kpiarsko.
- Palisz ?- pytam spoglądając na kieszeń w spodniach dziewczyny. Znam odpowiedź, ale chce się dowiedzieć czegoś więcej.
- Tak już od roku, między innymi dlatego tu jestem. Rodzice uznali że pobyt z dala od moich przyjaciół, którzy mają na mnie zły wpływ dobrze mi zrobi- w jej głosie można wyczuć sarkazm.
- Wiesz troszczą się o siebie stąd ten pomysł, na pewno nie chcą dla ciebie źle- odpowiedziałem.
- A ty co taki świętoszek ?- pyta krzyżując ręce na piersi i unosząc jedną brew na co ja wybuchnąłem śmiechem.
- Ja ?? Błagam cię. Sam kiedyś paliłem, po za tym ja i Leon jesteśmy znani w Studio jako najśmieszniejsi i najbardziej debilni ludzie. Oczywiście ja jestem ten mądrzejszy i przystojniejszy- mówię uśmiechając się jak najładniej potrafię.
- Serio Leon ? Ten Leon ? On i jakieś awantury ? No nie spodziewałam się. To że jest największym idiotą to akurat wiedziałam, ale że lubi pakować się w kłopoty ? No nie spodziewałam się- powiedziała nadal w to nie dowierzając i robiąc przy tym śmieszne jak i słodkie miny.
- Życie lubi zaskakiwać- zaśmiałem się. Coś czuję że szybko odnajdziemy wspólny język.
- Uwierz mi wiem coś o tym- wzdycha i krzyżuje ręce na piersi. Nagle jej humor z radosnego zmienił się na smutniejszy, poważniejszy. Dziwne. Ona jest dziwna i jednocześnie taka tajemnicza, kręci mnie.
Nagle do pomieszczenia wrócił Leon a w rękach trzymał tacę z sokiem, trzema szklankami, talerzykami, łyżeczkami i ciastem cytrynowym.
Usiedliśmy we trójkę na kanapie w salonie i zaczęliśmy jeść ciasto.
- Lu gosposia specjalnie dla ciebie zrobiła twoje ulubione ciasto cytrynowe- odrzekł z uśmiechem szatyn.
- Dziękuję jest pyszne- serio ? Nie dość że jest piękna, tajemnicza, ma idealny charakter to jeszcze tak samo jak ja uwielbia ciasto cytrynowe ? Po prostu dziewczyna idealna. Szkoda tylko że szkodzi sobie tym świństwem jakim są fajki i alkohol. Wiem, sam kiedyś nie byłem lepszy. Nie dość że paliłem i piłem to jeszcze ćpałem. Jednak skończyłem już z tym. Teraz już wiem co to znaczy umiar, a jak coś biorę to tylko czasami, jak już nie wytrzymuję. No bo kto by wytrzymał w jednym domu z Verdasem ? No właśnie.
Kolejne dwie godziny spędziliśmy zajadając ciasto, rozmawiając i śmiejąc się.
- Już 15 ?! O cholera! Muszę spadać do pracy bo zaraz się spóźnię!- Leon zerwał się z kanapy i pobiegł do przedpokoju ubrać buty. Kto normalny pracuje w wakacje ? Verdas.
- Spokojnie stary- próbowałem go uspokoić ale na marne. Muszę jednak przyznać że widok Verdasa biegającego po całym domu zakładającego przy tym buty i jednocześnie szukającego kluczyka od auta który był w kieszeni jego kurtki trochę mnie bawił. No dobra może nie trochę. Razem z Lu tarzaliśmy się po podłodze ze śmiechu.
- Może zamiast się śmiać byście mi pomogli ?- zapytał poddenerwowany szatyn.
- Verdas debilu kluczyki masz w lewej kieszeni kurtki- odpowiedziałem po czym ponownie wybuchnąłem śmiechem.
- Aaa no tak dzięki Fede. A właśnie! Przepraszam Lu miałem cię oprowadzić po mieście ale kompletnie zapomniałem że pracuję. Wynagrodzę ci to jutro- powiedział smutno Meksykanin.
- Ale co za problem. Przecież ja mogę ją oprowadzić- zaproponowałem.
- Na prawdę ? Zrobisz to dla mnie ?- szatyn mocno się ucieszył.
- Jasne od tego ma się kumpli. Przy okazji zapoznam Ludmile z resztą, a ty już idź bo się spóźnisz- Verdas przybił ze mną piątkę na pożegnanie a Luśce dał całusa w policzek i wyszedł.
- To co gdzie chcesz iść najpierw ?- spytałem blondynkę siedzącą nadal na podłodze. Dziewczyna wstała jednak zahaczyła o nogę stołu. Już prawie miała upaść gdy ja, Pan Super Grzyweczka złapałem ją w odpowiednim momencie. Dzięki czemu nie upadła. Trzymałem blondyneczkę w swoich ramionach, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. Poczułem jak moje serce przyśpieszyło, a w brzuchu poczułem jakieś dziwne łaskotanie. Znam dziewczynę od jakiś trzech godzin, a czuję się jakbym znał ją od zawsze.
- Dziękuję Fede- wymamrotała speszona po czym wyswobodziła się z moich objęć i stanęła przede mną lekko speszona całą tą sytuacją.
- Nie masz za co. Dobra chodź przedstawię cię naszej paczce- powiedziałem po czym razem z blondynką wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę On Beat. Wiem, są wakacje ale nasza paczka i tak ciągle tam przesiaduje.
Po piętnastu minutach byliśmy na miejscu.
- Witam cię w On Beat Studio- wskazałem na wielki kolorowy budynek w którym po mimo wakacji można było usłyszeć muzykę i śpiew. Blondynka stała przed nim z otwartymi ustami. Jej duże, bursztynowe oczy badały każdy nawet najmniejszy element budynku, a na jej twarzyczce zagościł piękny szeroki uśmiech.
- Jeju jak tu pięknie- wydusiła nadal przyglądając się uważnie szkole. Delikatnie złapałem za jej drobną rączkę i pociągnąłem w kierunku wejścia.
Nigdy nie zapomnę jej miny gdy zobaczyła pierwszy raz wnętrze Studia. Nie da się tego nawet opisać słowami. Była z jednej strony szczęśliwa, podekscytowana i zafascynowana, a z drugiej widać było że lekko przerażona. Mimo tego na jej twarzy widniał szeroki uśmiech.
- Chodź zapoznam cię z moimi i Leona przyjaciółmi- dziewczyna potaknęła głową i poszliśmy za dźwiękami muzyki prosto do sali śpiewu gdzie właśnie skończyli śpiewać Fran, Cami, Vils, Maxi, Broadwey i Diego.
Lusia popatrzyła na nich a gdy skończyli śpiewać zaczęła im bić brawo.
- Wow to było niesamowite, macie ogromny talent- pogratulowała reszcie.
- Dziękujemy, a ty jesteś ?- spytała Włoszka.
- To jest Ludmila, przyjaciółka Leona z Meksyku, która obecnie u nas mieszka. Przyleciała dzisiaj rano i będzie od tego roku uczęszczać do Studio. A to Lu jest Violetta, Naty, Francesca, Camila, Broadwey, Maxi i Diego- przedstawiłem blondynce wszystkich z paczki. No po za Marco którego obecnie nie było w pomieszczeniu. Wszyscy przywitali się z Ludmilą.
- Grasz na czymś ? Śpiewasz, tańczysz ?- spytał dziewczynę Hiszpan.
- Tak gram na pianinie i na gitarze. Śpiewać i tańczyć też chyba potrafię. Tak przynajmniej sądzą inni- zaśmiała się uroczo.
- Zaśpiewasz nam coś ?- spytała podekscytowana Violetta.
- No nie wiem...- próbowała się wymigać ale ona nie zna tych ludzi. Zaśpiewa czy będzie tego chciała czy nie, oni tego dopilnują.
- No prosimy- powiedzieli chórem robiąc przy tym minki szczeniaków. Muszę przyznać że wyglądało to śmiesznie jak i jednocześnie lekko strasznie.
- Noo dobrze ale tylko jedną piosenkę- westchnęła blondynka i wzięła gitarę po czym zaczęła grać i śpiewać.

Siento que hoy ya estoy lista
Digo, me siento distinta
Quiero ser la protagonista
No hay nada que temer
Con el amor todo sucede
Y si uno duda, retrocede
La actitud todo lo puede
Y me hace sentir bien

Para vivir,
para sonar
Para sentir,
para gritar yo puedo
Para poder mirarte y decirte que te quiero
Para decirte que te quiero
Para poder ser yo la llama que enciende mi fuego 


Gdy skończyła wszystkich zatkało. Je głos...Zupełnie jak u anioła albo nawet i piękniejszy.
- Co aż tak źle ? Mówiłam nie śpiewam najlepiej- zestresowała się i w pośpiechu odłożyła gitarę na miejsce. Chciała już wyjść jednak złapałem ją za nadgarstki.
- Żartowałaś ? Byłaś cudowna- powiedziałem zgodnie z prawdą a reszta mi przytaknęła.
- Fede ma rację. Masz ogromny talent Lu- powiedziała rudowłosa.
- Dzięk...- nie dokończyła bo właśnie w tym momencie do pomieszczenia wszedł Marco. Ludmila patrzyła na niego przerażonym wzrokiem który jednocześnie wyrażał nienawiść. Dziwne...
- Ludmila ? To na prawdę ty ?- spytał równie zdziwiony Meksykanin. Nie ogarniam...
- Nie wiesz kurwa nie jestem Ludmila tylko jej bliźniaczka!- wrzasnęła blondynka. A ja nadal nie rozumiem o co chodzi...
Po tych słowach Ludmila zaczyna płakać i wybiega ze Studia.
- O co tu chodzi do cholery ?! To wy się znacie ?- spytałem Meksykanina.
- Tak...Ja i Lu kiedyś byliśmy parą...- i to mi wystarczy. Szybko wybiegam ze szkoły i jak najszybciej biegnę do domu. Nie wiem czemu ale strasznie się o nią boję. Czuję że może sobie zrobić krzywdę.
Jak poparzony wbiegam do domu i jak najszybciej biegnę do łazienki. Czemu najpierw tam ? Cholerne przeczucie.
Szybko otwieram drzwi od pomieszczenia i wbiegam do niego jak poparzony. Na kafelkach dostrzegam nieprzytomną Ludmile, a obok niej resztki białego proszku...

*************************************************************
No witam Was witam Perełki Wy moje ♥
Po tak długiej nieobecności mam nadzieję że jeszcze kogoś tu z Was zastanę ♥
Dzisiaj przychodzę do Was z pierwszą częścią zamówienia care pasquarelli ♥♥♥
Mam nadzieję że się Wam ono spodoba,a przede wszystkim Tobie Perełko ♥
Jutro lub w poniedziałek pojawi się kolejny rozdział ♥
Co ja mam z tymi serduszkami ?! xD !♥♥
No więc nie zanudzając Was dłużej, do następnego ♥♥♥♥♥

Kocham, Tini :*

7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Wow :o
      No muszę przyznać, że czegoś takiego się nie spodziewałam :o
      ALE TO JEST ZAJEBISTE!! ♥
      Bardzo podoba mi się to, że nie jest tak cukierkowo i przesłodzenie ♥
      Zastanawia mnie tylko co Marco zrobił Lu :/
      I nie mogę się już doczekać drugiej części i Fedemili! ♥♥
      KOCHAM♥♥
      care (teraz już queen XD)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Kochana to jest...
      ZAJEBISTE!!!
      Dlaczego ty tak genialnie piszesz??!
      WHY?!
      Naucz mnie!!!
      Chyba coś u ciebie zamówię..
      Tak.. to jest plan!!
      OMG, no boskieee!! ^^

      Zakochałam się w tym cudeńku! *.*
      Wielkie WOW!
      K.C <3333

      Usuń