poniedziałek, 30 listopada 2015

Rozdział XIV 


***
- Fede proszę cię pójdź tam ze mną!- mówiąc to robię minkę szczeniaczka, która zawsze działała na Włocha.
- Lusia mówiłem ci już, że z wielką chęcią bym z tobą poszedł ale zrozum że ty i twój tata musicie porozmawiać na poważnie o wszystkim, sami- chłopak mówi to chyba już dziesiąty raz. Wiem że ma rację ale ja nie chcę iść sama na to spotkanie, boję się, boję się tego czego się dowiem. Z jednej strony bardzo chcę się dowiedzieć czemu tata nie utrzymywał ze mną kontaktu przez te wszystkie lata, ale z drugiej nie chcę tego wiedzieć bo się boję i dlatego chcę żeby Federico poszedł ze mną, żebym miała w nim wsparcie. Będę czuła się pewniej jeśli podczas rozmowy Fede będzie trzymał mnie za rękę albo jak przytuli mnie gdy będę tego potrzebowała.
- No proszę cię Fedi!!- ponownie zrobiłam minę szczeniaczka trzepocząc przy tym rzęsami na co Włoch delikatnie się uśmiechnął.
- Ludmiś ty mój słodziaczku tym razem twoje minki na mnie nie zadziałają- pstryknął mnie w nosek.
- Szkoda- westchnęłam- dobra to ja idę a ty wracaj na lekcję.
- Powodzenia- pocałował mnie namiętnie w usta- tak na dodanie odwagi- uśmiechnął się.
- Przyda się- odwzajemniłam gest, przytuliłam się jeszcze mocno do chłopaka.
- Luu nie żebym nie lubił cię przytulać, bo uwielbiam ale zaraz się spóźnisz- odsunął mnie od siebie i spojrzał w zaszklone oczy.
- Ej księżniczko co jest, czemu płaczesz ?-spytał z troską wycierając spływające po mojej bladej twarzy słone krople. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęły wypływać z moich oczu.
- Fede ja się boję...-wyjąkałam.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Mimo że nie będzie mnie tam z tobą ciałem to będę cię wspierał tutaj- wskazał palcem na moją klatkę piersiową a dokładniej na serce. Uśmiechnęłam się lekko.
- Dziękuję jesteś najlepszy- już chciałam ponownie złączyć nasze usta w pocałunku ale zadzwonił dzwonek sygnalizujący rozpoczęcie lekcji.
- Muszę iść, zadzwoń do mnie jak już będziesz po to cię odbiorę, dasz sobie radę księżniczko, wierzę w ciebie- pomachał mi ręką po czym zniknął za drzwiami wejściowymi Studia.
Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku kawiarni gdzie byłam umówiona z tatą.
Po piętnastu minutach dotarłam na miejsce, zajrzałam przez szybę do środka. W kawiarni przy jednym ze stołów siedział tato. Jak tylko mnie zobaczył uśmiechnął się i pomachał ręką.
- Wdech,wydech,wdech,wydech-powtarzałam sobie w myślach po czym nacisnęłam klamkę od szklanych drzwi i weszłam do pomieszczenia. Starałam się dawać pozory twardej, bezuczuciowej jednym słowem Supernovy. W końcu skoro udawało mi się to w Studiu przez tyle lat to czemu miałoby teraz nie wyjść ? Pewnym krokiem z podniesioną głową podeszłam do stolika przy którym siedział ojciec i zajęłam miejsce na przeciwko niego. Po chwili do naszego stolika podszedł kelner.
- Witam, co podać?-spytał z tym wymuszonym uśmieszkiem jaki przyjmują zawsze kelnerzy.
- Poproszę kawę mrożoną z lodami waniliowymi i polewą karmelową- mężczyzna zapisał w małym notesiku moje zamówienie.
- A dla pana?- spytał tym razem ojca.
- Ja nic,dziękuję- kelner odszedł a między nami nadal panowała niezręczna cisza. Oparłam się o krzesło wyprostowana, założyłam nogę na nogę i stukałam moimi długimi czerwonymi paznokciami o blat stolika rzucając przy tym mrożące spojrzenie po całej sali. Po dziesięciu minutach kelner przyniósł moje zamówienie, upiłam łyk napoju po czym odłożyłam go z powrotem na stolik.
- Wyrosłaś na piękną młodą kobietę- w końcu raczył się odezwać na co ja przekręciłam oczami. Serio? Będzie mi teraz takie tekst gadał ? Błagam...
- Wiem nie po to mieliśmy się spotkać, nawet nie wiesz jak się ucieszyłem kiedy Federico napisał do mnie wczoraj że chcesz się spotkać- na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Ale nie przyszłam tu bez powodu, więc czy mógłbyś mi w końcu to wszystko wytłumaczyć?-spytał z lekkim poddenerwowaniem w głosie.
- Nie wiem od czego zacząć...
- Najlepiej od początku.
 - No więc po tym jak wyjechałaś do Buenos Aires wiele razy chciałem się z tobą jakoś skontaktować. Dzwoniłem, pisałem, raz nawet przyjechałem do Argentyny ale Priscilla podała mi fałszywy adres. Kiedy Federico wrócił z Meksyku próbowaliśmy jakoś razem ciebie znaleźć, obojgu nam zależało by się z tobą spotkać lub porozmawiać ale na marne. Priscilla odbierała każdy nasz telefon i mówiła że nie chcesz z nami rozmawiać, że masz swoje nowe,lepsze życie a mój powrót i Federico tylko sprawiłby że byś cierpiała a tego nie chcieliśmy. Kiedy Federico wyjechał do Argentyny do jego kuzynki, a jak się później okazało również twojej za niedługo przyrodniej siostry, codziennie modliłem się by cię tam odnalazł. Nie dziwię się mu jednak że na samym początku cię nie poznał, zmieniłaś się. Jak tylko Federico dowiedział się że to na prawdę ty od razu dał mi znać, razem postanowiliśmy zrobić ci niespodziankę w twoje urodziny. Jednak nie spodziewałam się takiej reakcji...- zrobiło mi się głupio. Tak źle go potraktowałam a to wszystko znowu było winą mojej matki.
- Ja nie wiedziałam...Mama nic mi nie mówiła o tym że próbowaliście się ze mną skontaktować. Gdybym wiedziała to nigdy bym jej nie pozwoliła nas rozdzielić.
- Wiem, dla nas też było to bardzo trudne. Ciągle mam w pamięci zakrwawionego Federico...- zaraz co?! Jak to zakrwawionego Federico?!
- Słucham ?!- krzyknęłam.
- To ty o niczym nie wiesz, nie powiedział ci?-spytał zdziwiony na co ja pokręciłam przecząco głową, coraz mniej zaczyna mi się to podobać, mam coraz gorsze przeczucia.
- Pewnego dnia jak Federico zadzwonił do ciebie, odebrała znowu Priscilla. Powiedziała mu że go nienawidzisz, uważasz go za najgorszego człowieka na świecie, że skrzywdził cię bardziej niż ktokolwiek inny i że ma już więcej nie dzwonić bo sobie tego nie życzysz. Na koniec Federico powiedział mi że słyszał jak ty mówisz do telefonu te słowa. Próbowałem mu wytłumaczyć że to jakaś pomyłka, że ty nigdy byś czegoś takiego nie powiedziała, a na pewno nie o nim. Jednak on mnie nie słuchał. Następnego dnia jak wróciłem z pracy zastałem go nieprzytomnego w łazience, podciął sobie żyły. Był w krytycznym stanie, cudem go uratowali- czułam łzy gromadzące mi się w oczach. Nigdy nie powiedziałam czegoś takiego. Nie mogę uwierzyć że Fede chciał się zabić, że mi o tym do dzisiaj nie powiedział. Teraz już rozumiem dlaczego kiedyś tak nerwowo zareagował jak próbowałam podciąć sobie żyły.
- Ale ja nic takiego nigdy nie powiedziałam, nie o Federico- nagle mnie olśniło- cholera!
- Co się stało ?
- Matka musiała mnie nagrać jak mówiłam te słowa ale nie były one o Fede tylko mówiłam je o niej! Później puściła to jemu przez telefon że niby mówię to ja- nie mogę w to uwierzyć. Jak matka mogła zrobić coś takiego ? Przecież gdyby tato wrócił do domu chociażby kilka minut później Federico on...On mógłby nie żyć...
- To by się zgadzało- mężczyzna przyznał mi rację.
- Tato przepraszam cię ale ja muszę z nim porozmawiać- szybko wstałam z krzesła.
- Dobrze rozumiem, nic się nie stało. Odezwę się za niedługo- uśmiechnął się co ja odwzajemniłam po czym jak najszybciej opuściłam kawiarnię. Muszę porozmawiać z Federico jak najszybciej, trudno że ma teraz lekcję to sytuacja wyjątkowa. Szłam, co ja mówię, biegłam do Studia a nie powiem w szpilkach nie jest to łatwe. Po dziesięciu minutach dobiegłam na miejsce. Niczym poparzona wbiegłam do środka i zaczęłam rozglądać się po szkole, nikogo nie było. Idiotko przecież są lekcję to oczywiste że jest pusto! Fede powinien mieć teraz lekcje z Gregorio, dobrze że jestem ulubienicą nauczyciela bo inaczej nie byłoby takiej opcji żeby Włoch mógł wyjść wcześniej a tak to nie powinno być z tym najmniejszego problemu. Poszłam w kierunku sali tanecznej, po drodze oczywiście jak to ja musiałam na kogoś wpaść.
- Wybacz, śpieszy mi się- nawet nie spojrzałam do kogo mówię, chciałam odejść ale owa osoba złapała mnie za nadgarstki. Uniosłam wzrok i dostrzegłam Tomasa.
- Tomas błagam cię muszę szybko znaleźć Federico- wyszarpałam się chłopakowi i poszłam dalej. Jednak Tomas nie mógł sobie oczywiście odpuścić i poszedł za mną.
- Coś się stało ?- spytał z troską w głosie.
-Tak ale to nie jest twoja sprawa, a teraz wybacz ale muszę na prawdę jak najszybciej znaleźć Fede- tym razem Hiszpan odpuścił a ja z ulgą pobiegłam dalej. W końcu dotarłam do sali, wbiegłam do pomieszczenia a spojrzenia wszystkich skierowane były na moją osobę.
- Ludmilo powiesz mi co ty tutaj robisz ? Skończyłaś lekcje godzinę temu- spytał nauczyciel wyłączając przy tym muzykę za pomocą małej piłeczki.
- Gregorio czy Federico mógłby wyjść troszkę wcześniej? Proszę to bardzo ważne- zrobiłam maślane oczy na co nauczyciel tańca westchnął.
- Aa dobra i tak dobrze zna ten układ, idź- zwrócił się do Włocha który zdziwiony wyszedł razem ze mną z sali. Poszliśmy do szatni by nikt nie usłyszał naszej rozmowy.
- Lusia ty nie miałaś być teraz w kawiarni z tatą ? I czemu wyciągasz mnie z lekcji kochanie?- spytał z uśmiechem. Gdy jednak dostrzegł że mi nie jest zbytnio do śmiechu spoważniał.
- Co się stało ?- spytał troskliwym głosem. Złapałam go za ręce po czym zaczęłam się dokłądnie przyglądać jego nadgarstkom, na których dostrzegłam cienkie, białe szramy. W moich oczach od razu pojawiły się łzy, spojrzałam na Włocha. Łudziłam się że to może okaże się nieprawdą, ale jednak.
- Fedi czemu mi nie powiedziałeś?- spytałam łamiącym się głosem.
- Nie lubię o tym rozmawiać- próbował się wykręcić.
- Dlaczego to zrobiłeś ?- znam odpowiedź na to pytanie jednak chciałam to usłyszeć od niego.
- Nie lubię o tym rozmawiać- powtórzył.
- O wszystkim wiem Federico, znam powód. Po prostu chciałam zobaczyć czy sam mi o tym powiesz, tato mi dzisiaj powiedział że próbowałeś się zabić- powiedziałam poważnym tonem.
- Nie potrzebnie ci to powiedział- spuścił wzrok.
- Właśnie że dobrze, bo to co w tedy usłyszałeś było nieprawdą- Włoch od razu spojrzał mi w oczy.
- Ale jak to ?- spytał zdziwiony.
- Serio myślałeś że mogłabym coś takiego o tobie powiedzieć?
- Ale powiedziałaś...
- Racja, powiedziałam. Ale to było nie o tobie tylko o mojej matce jak się z nią kłóciłam to mnie nagrała, a później puściła to nagranie tobie że niby powiedziałam to ja.
- Ja pierdole jaki ja jestem głupi!- walnął pięścią o szafki.
- Nie jesteś-złapałam go za dłoń którą przed chwilą uderzył w szafkę i przystawiłam ją sobie do twarzy, wtulając się w nią i przymykając na chwilę oczy.
- To zrozumiałe że w to uwierzyłeś, nie obwiniam cię o to. Boli mnie tylko fakt, że nie powiedziałeś mi o tym- po moich policzkach spłynęły kolejne łzy, które Włoch starł szybko dłońmi. Myślałam że ufa mi w stu procentach.
- Nie chciałem cię martwić, a jeszcze jak w tedy znalazłem cię w łazience trzymającą żyletkę...-słyszałam jak głos mu się załamywał. Starał się być twardy, dla mnie, jednak tym razem nie wychodziło mu to najlepiej. Szybko wtuliłam się w jego ramiona niczym pluszowego misia. Federico przygarnął mnie do siebie tak blisko, że bliżej już się nie da.
- Obiecaj mi że od teraz będziemy mówić sobie o wszystkim, nie ważne jak bardzo będzie to bolesne- powiedziałam przez łzy.
- Obiecuję księżniczko, bardzo cię kocham. Jesteś moim skarbem, którego nigdy nie chcę stracić- wyszeptał mi do ucha po czym złączył nasze usta w długim, namiętnym pocałunku.

***
Właśnie skończyłam ostatnią lekcję z Angie. Poszłam jeszcze do mojej szafki z której zabrałam wszystkie rzeczy po czym zmierzałam w kierunku wyjścia. Po drodze oczywiście jak to ja, zawsze z głową w chmurach, wpadłam na kogoś a wszystkie moje papiery, nuty i pamiętnik wylądowały na ziemi.
- Jeju jaka ze mnie niezdara, przepraszam- kucnęłam i w pośpiechu zaczęłam zbierać wszystkie rzeczy. Kiedy sięgnęłam po pamiętnik moja dłoń dotknęła dłoni osoby z którą się zderzyłam, podniosłam wzrok.
- Tomas?!-spytałam zdziwiona widokiem Hiszpana.Podniosłam ostatnie kartki z ziemi po czym wstałam i przytuliłam przyjaciela na przywitanie - co ty tu robisz?
- Wróciłem przedwczoraj do Buenos Aires, byłem też wczoraj u ciebie w domu ale Leon powiedział że wyszłaś i rozmawiałem tylko z Ludmilą i Federico- czemu Leon mi nie powiedział że Tomas był u mnie? Rozumiem że pewnie czuję się zagrożony bo kiedyś byłam po uszy zakochana w Tomasie ale to było dawno,teraz jest on dla mnie tylko i wyłącznie przyjacielem. Kocham Leona i nie rozumiem jego zachowania.
- Cóż Leon nic mi nie powiedział że byłeś u mnie, może pójdziemy do Resto ? No wiesz porozmawiać jak dobrzy przyjaciele-spytałam uśmiechając się.
- W sumie to mam teraz chwilkę więc z miłą chęcią- odpowiedział.
- To spotkajmy się za pięć minut przed wejściem bo muszę powiedzieć Leonowi że nie wracam z nim dzisiaj- powiedziałam i poszłam w poszukiwaniu mojego chłopaka, którego znalazłam przy szafkach.
- O hej skarbie daj mi chwilkę i możemy iść- przywitał się ze mną jak zwykle pocałunkiem w policzek.
- Właśnie a propo tego...dzisiaj nie wracamy razem,umówiłam się-chłopakowi od razu zszedł uśmiech z twarzy.
- Z kim?-spytał poważnym tonem.
- Z Tomasem...- powiedziałam cicho czekając na reakcję chłopaka,który widać że nie był tym zachwycony.
- Znowu ten debil wtrąca się w nie swoje sprawy, znowu cię przez niego stracę- powiedział jakby do siebie a jednocześnie do mnie.
- Jak możesz tak mówić? Nic mnie z nim nie łączy jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi, kocham tylko ciebie-spojrzałam szatynowi w oczy. Nie wierzę że może myśleć że po tych wszystkich latach rzucę się na Tomasa i co jeszcze? Może się od razu z nim prześpię?!
- Ja się po prostu martwię, pamiętasz jeszcze co było dwa lata temu?- spytał poddenerwowany.
- Pamiętam ale to było jak sam powiedziałeś dwa lata temu!-podkreśliłam ostatnie słowa po czym wkurzona zostawiłam chłopaka samego w szatni. Nie mam zamiaru odwoływać spotkania z Tomasem, Leon musi w końcu zrozumieć że nic mnie już z nim nie łączy.

***
Po kłótni z Violettą wyszedłem ze Studia, dostrzegłem dziewczynę idącą z tym idiotą Tomasem. Chciałem już do nich podejść ale odpuściłem sobie, skoro Violetta tak bardzo chce się z nim spotykać to proszę bardzo.
Do domu wracałem jak zwykle przez park niedaleko Studio. Szedłem alejkami pełnymi różnych,kolorowych kwiatów. Przyglądając się dokładnie każdej minionej osobie przechodzącej obok. Staruszka karmiąca gołębie,facet w marynarce i teczką w ręce,dziewczynka z psem, zakochana para. Park jak zwykle tętnił życiem, o tej porze jest tutaj dużo ludzi w różnym wieku. Po mimo tego że jest ze mną w tym parku dużo ludzi to czuję się samotny, ponieważ nie ma ze mną najważniejszej osoby na świecie. Wiem, nadal jesteśmy razem ale kiedy Tomas wrócił, po dzisiejszej kłótni z Violettą, czuję się jakby połowa mnie odeszła już bezpowrotnie, jakby ktoś zabrał mi całą radość i chęć do życia. Nigdy nie czułem się tak niepewnie,zagrożony. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie jakaś kobieta która wpadła na mnie gdy biegła, upuściła z ręki telefon mam nadzieję że nie jest pęknięty. Szybko kucnąłem i podniosłem owy przedmiot z ziemi i podałem dziewczynie która bez słowa pobiegła dalej. Jednak po chwili zawróciła i usłyszałem jak mnie woła.
- Leon? Poczekaj!- ten głos...
- Lara?- spytałem zdziwiony widokiem Meksykanki.
- Jak miło cię znowu widzieć!- brunetka rzuciła mi się na szyję.
- Ciebie też ale co ty tutaj robisz?
- Postanowiłam wrócić, przyjechałam dzisiaj rano-powiedziała z tym pięknym uśmiechem który nigdy nie schodził jej z twarzy. Nie zmieniła się prawie wcale.
- I nie odezwałaś się? No nieładnie, nieładnie- pokręciłem głową i skrzyżowałem ręce na piersi po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Jakoś nie było okazji.
- No dobra niech ci będzie ale za to pójdziesz ze mną na kawę- bardziej stwierdziłem niż spytałem.
- Z miłą chęcią tylko musiałabym jeszcze wejść na chwilę do domu się przebrać, bo raczej nie pójdę w stroju do biegania.
- To pójdziemy do ciebie i jak się wyszykujesz to pójdziemy do kawiarni- dziewczyna przytaknęła i poszliśmy w kierunku mieszkania Meksykanki.
- A jak tam u ciebie? Jesteś nadal z Violettą?-a no tak Vilu...zupełnie zapomniałem o dzisiejszej kłótni, wszystko przez spotkanie z Larą, przy niej zapomniałem o wszystkich problemach.
- Tak ale od jakiegoś czasu często się kłócimy, nie potrafimy się dogadać, a jeszcze wrócił Tomas którego nienawidzę i klei się do niej doprowadzając mnie tym do nerwów- na samą myśl o tym idiocie ciśnienie mi się podniosło.
- Opowiesz mi o tym w kawiarni, a teraz chodź- wskazała na drzwi od niedużego białego dmku jednorodzinnego. Weszliśmy do środka.

****************************************************************
No witam witam <3
Tak o to prezentuje się najnowszy rozdział, podoba się?
Wyraźcie swoją opinię w komentarzach :)
Spodziewaliście się pojawienia się Lary?
Jak myślicie w jakim związku namiesza Meksykanka, a w jakim Tomas? I co łączy tę dwójkę ?
Ludmila w końcu porozmawiała z tatą, spodziewał się ktoś tego po Fede ?
Mam nadzieję że rozdział, który jest troszkę dłuższy niż ostatni spodobał się Wam.
Mamy w nim perspektywę Lu, Violetty i Leona.
Nie przedłużając mam do Was ostatnią wiadomość a mianowicie Twitter, macie ?
Jeśli tak to tutaj macie mój - @TiNiPoLoNiA_5
Obserwujcie,piszcie zapraszam <33
Do następnego <333

Kocham, Tini ;*



4 komentarze:

  1. Cudo *-*
    Nigdy nie spodziewałabym sie tego po Fede :o
    Lara! ♥♥
    Tomas mnie juz denerwuje ;-;
    Czekam na nexta :****

    Kocham♥♥♥♥
    Ola.

    OdpowiedzUsuń